Do góry

Wywiad z Hey

"Mam jednak wrażenie, że jestem przeciętnym przedstawicielem gatunku, że przeżywam absolutnie to samo co wszyscy. My jako ludzie jesteśmy do siebie bardzo podobni. Wydaje się nam, że nasze miłosne historie są wyjątkowe. To jest nieprawda. To jest schemat" – mówi o swoich tekstach Katarzyna Nosowska.

Na zdjęciu: Katarzyna Nosowska i Paweł Krawczyk, Studio 24, Edynburg 2010

Katarzynę Nosowską oraz Pawła Krawczyka spotkaliśmy po koncercie zespołu Hey, który odbył się w Edynburgu 28 marca. W garderobie klubu Studio 24 panowało spore zamieszanie a na zewnątrz stała kolejka fanów, którzy czekali na moment, w którym zespół zacznie rozdawać autografy. Udało się nam jednak nakłonić artystów do krótkiej rozmowy.

Graliście koncert w Cork, teraz tutaj w Edynburgu, Jak odbierana jest nowa płyta przez publiczność poza granicami kraju?

Katarzyna Nosowska: Wydaje mi się, że było parę osób, które zapoznały się z tą płytą. Na pewno było też wiele takich, które kompletnie nie znają tej płyty. Mamy zawsze wybór, że: albo możemy zagrać tzw. mieszankę przebojów i liczyć na to, że ludzie będą zadowoleni, albo możemy kontynuować drogę, którą w tej chwili podążamy w Polsce, czyli próbować zainteresować fanów w większości nowym materiałem. Wiemy, ze to jest kontrowersyjny pomysł na zagranie koncertu tak, żeby bez przerw, bez łączników w postaci starych przebojów, grać cały materiał z nowej płyty. Podejmujemy jednak to ryzyko, licząc na to, że ludzie się otworzą i to przyjmą.

Uważasz, że wasi fani mogą mieć tutaj problem z dostępnością do muzyki? Myślisz, że internet pomaga w tym, aby zespół istniał w świadomości słuchaczy za granicą?

KN: Myślę, że to jest kwestia decyzji, którą podejmuje słuchacz. Są ludzie, którzy są bardzo ciekawi, mają swoje zajęcia tutaj, pracę, życie za granicą, ale są otwarci, są zainteresowani żywą muzyką. Ci ludzie na pewno mają świadomość tego, co się w Polsce dzieje, kto wydaje nowe płyty. Takie osoby znają nowe wydawnictwa. To nie jest wielka sprawa, żeby dotrzeć do płyty, która się ukazuje. Mamy 2010 rok, więc, jeśli ktoś chce, to może ją mieć praktycznie w sekundę. Ale są też takie osoby, które przychodzą po prostu na to, co jest z Polski. Tak po prostu jest, nie ma się przeciwko czemu buntować. Szanujemy swobodne wybory, które podejmują słuchacze.

Co myślicie o kwestii łamania praw autorskich w Internecie?

Paweł Krawczyk: To jest kwestia uczciwości wobec artysty. Ściągam pliki z internetu, płacąc za nie, lub też po to, aby się zapoznać (tzw. jazda próbna) i jeśli mi się to podoba, to kupuję. Jestem za taką drogą poznawania muzyki. Natomiast jest to kwestia sumienia każdego człowieka, nie zasad czy praw. Jeśli ktoś uważa, że udało mu się coś ściągnąć i świetnie na tym wyszedł, bo ma coś za darmo – to ukradł. On się z tego będzie rozliczał. Niczym się to dla mnie nie różni od tego, jak by ukradł ze sklepu.

Co sądzicie o sytuacji polskich artystów w polskich mediach? Jak ma się do tego sytuacja zespołu Hey?

KN: Nam jest niezręcznie wypowiadać się na takie tematy, bo funkcjonujemy już na rynku od kilkunastu lat. Mamy okiełznane przeróżne dróżki, ścieżki, którymi docieramy do słuchacza. Nas w ciągu dnia nie puszcza radio komercyjne i to jest proceder, który trwa od lat. Nawet nie usiłujemy uderzać w stronę tych rozgłośni , bo mamy świadomość tego, że mają oni zupełnie inne plany dotyczące muzyki. My się nie mieścimy w tych planach, więc nie zajmujemy sobie umysłu konstruowaniem strategii, która ma na celu przybliżyć naszą muzykę ich słuchaczom. Nie mamy do nikogo żalu.

Pojawiają się głosy od niektórych artystów, sugerujące, że ta walka jest nierówna.

PK: Niektórzy z artystów, mają jakąś pretensję do świata o to, że nie są promowani w radio. Ale, jeśli jakaś tam Pani nagra płytę, to wcale nie ma obowiązku, aby radia to grały. Ona tak naprawdę nie istnieje. Takie osoby nie myślą o tym, że artysta powinien ciężko pracować, grać koncerty i to nie te na festynach czy bankietach. Są też inne sposoby, aby kontaktować się z publicznością. Sądzę, że ci co narzekają, roszczą sobie prawa do takiej szybkiej i łatwej zapłaty za dzieło, które niekoniecznie jest dobre. Prawda jest taka, że to publiczność dokonuje wyboru. Są artyści, których nie usłyszysz w żadnej rozgłośni, a na koncertach publiczność zjawia się liczna, płyty sprzedają się przyzwoicie, otrzymują prestiżowe nagrody itp.

Nowa płyta zespołu Hey "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!" jest z mojego punktu widzenia albumem bardzo dojrzałym. Jak wy to postrzegacie?

KN: To był trudny moment z mojej perspektywy, bo od ostatniej studyjnej płyty minęły ze 4 lata. W międzyczasie nieoczekiwanie płyta "MTV Unplugged" odniosła wielki, jak na nas w ostatnim czasie, sukces. Czułam, że to jest szczególna płyta, bo będzie próbą zmierzenia się z opiniami na nasz temat, które były bardzo ciepłe, a pojawiły się w kontekście płyty Unplugged, która była nietypową płytą jak na zespół Hey.

Od momentu wydania pierwszego albumu, bardzo się zmieniliśmy. Jesteśmy innymi ludźmi. Jesteśmy coraz starsi. Jesteśmy też uważnymi słuchaczami. Interesuje nas muzyka, to jest całe nasze życie. Oczywistym wiec było, że ta płyta będzie inna. Nie wiem, dlaczego jest taka. Prawdopodobnie jest to wypadkowa jakichś przeżycio-fascynacji. Ja jestem zadowolona.

Mieliśmy do wyboru, albo schlebiać nieustająco gustom publiczności, która jest przywiązana do pewnego stylu, albo odważnie podjąć decyzję o tym, że będziemy z wielkim szacunkiem i uwagą próbować ludziom sprzedać siebie takich, jakimi jesteśmy w danym momencie. Akurat po raz kolejny Bóg, opatrzność – nie wiem, coś czuwało nad nami i się okazało, że ludzie jakoś ciepło spojrzeli na ten projekt. Myślę, że to dobrze, bo to jest jakby kolejna furtka, a właściwie furta, duża, którą sobie otworzyliśmy na przyszłość. Właściwie teraz możemy nagrać…

PK: Tak jak zawsze chcieliśmy: techno (śmiech)

KN: Np. techno. Cokolwiek możemy zrobić, pod warunkiem, że to będzie z serca i dobre. Mam nadzieję, że to już zrozumiałe, że nie jesteśmy zespołem, który podpisał "deklarację" dotyczącą stylistyki i że mamy się zamiar tego trzymać.

Jak oceniacie swoje wcześniejsze płyty? Kasiu, jak patrzysz na Twoje teksty o miłości? Czy nadal się z tym identyfikujesz? Czy niektóre z nich z obecnej perspektywy nie wydaja się naiwne?

KN: Oczywiście, że są naiwne. Ja mam wrażenie, że właściwie podejmuję jeden temat, ciągle piszę o tym samym. Po tylu latach to jest naprawdę duże wyzwanie, żeby ciągle poruszać te same kwestie. Ja piszę o życiu, a moje życie nie jest specjalnie fajerwerkowe. Tam się naprawdę nie dzieją rzeczy nie wiadomo jakie, to jest jakiś tam schemat. I wiadomo – tam mieści się w tym worku i miłość, i rozczarowanie, i Bóg, i trochę chleba. Po prostu życie, codzienność.

Podejmuję wyzwanie pisania o tym samym, ale ciągle mam nadzieję, że na przestrzeni od początku do teraz zauważalny jest jakiś minimalny postęp. Moim zdaniem jest jakaś przepaść pomiędzy moim wyrażaniem tych samych emocji sprzed lat i teraz. Oczywiście nie zamierzam się odżegnywać od tego, co było wcześniej, tylko dlatego, ze byłam wtedy po młoda i głupia. Daję sobie do tego prawo.

Wydaje mi się, że życie – jeżeli szukamy odpowiedzi na pytanie, jaki jest sens tego, że jesteśmy na ziemi – sprowadza się to do tego, że mamy czas na to, aby go zagospodarować. Możemy ten czas przepędzić na jedzeniu, piciu, rozkoszowaniu się chwilą, ale możemy też spróbować ćwiczyć pewien mięsień, np. mięsień jakiejś wrażliwości. Czyli, jeżeli chcemy komentować swoją rzeczywistość, to możemy cały czas próbować robić to lepiej, lepiej, lepiej.

To co jest teraz w warstwie tekstowej nadal nie jest bliskie ideału. To jest cały czas proces, który trwa. I mam nadzieję, że jeszcze parę płyt nagramy i za powiedzmy pięć płyt, powiem coś w sposób, który mnie zadowoli. Aczkolwiek nie sądzę (śmiech)

Jak udaje Ci się osiągnąć to ciągłe doskonalenie?

KN: Nie wiem do końca, jak to się robi. Człowiek żyjąc cały czas chłonie, wszystkie zmysły są aktywne. Na poziomie obserwacji, kiedy angażujemy ucho, oko, smak, pojawiają się nowe wrażenia, które poszerzają zasób możliwości wyrażania pewnych stanów. Kiedyś bym powiedziała "I love you babe" a dziś powiedziałabym zupełnie inaczej, ponieważ jestem starsza, widziałam więcej i czułam więcej.

W podtekście jest cały czas starość i przemijanie. Ono gwarantuje rozwój. Oczywiście, jeśli ktoś jest nim zainteresowany.

W tej warstwie tekstowej trudno nie zauważyć wpływu, jaki wywarła na tobie praca przy albumie z piosenkami Osieckiej…

KN: Muzycznie to są zupełnie dwie różne bajki. Nowa płyta Heya jest pierwszą płytą, którą nagraliśmy z Marcinem Borsem – to jest taki człowiek z Wrocławia, z którym ja nagrałam już wcześniej dwie płyty. Kiedy wydawało mi się, że muszę zaakceptować fakt, że mam niewielkie możliwości operowania głosem, że jest OK, ale nie utoczymy z tego bicza, to Marcin był tą osobą, która potrafiła mnie stymulować w kierunku poszukiwań. Dlatego się go tak kurczowo trzymam, ponieważ czuje, że jest to osoba, która posiada kluczyk do szkatułki, w której coś być może jeszcze jest na dnie, jeżeli chodzi o moje śpiewanie.

Jeżeli chodzi o podejście do śpiewania na płycie do pisania to płyta z Osiecką miała kolosalny wpływ. Ja mam wrażenie, że ja podjęłam pewne artystyczne decyzje i są one realizowane na nowej płycie Heya i będą kontynuowane na następnych płytach, które będę nagrywała. Myślę, ze zaczęłam poważnie traktować to co robię. Jakoś tak bardzo chce mi się pracować.

Traktujesz swoje teksty bardzo osobiście?

KN: One są bardzo osobiste. Mam jednak wrażenie, że jestem przeciętnym przedstawicielem gatunku, że przeżywam absolutnie to samo co wszyscy. My jako ludzie jesteśmy do siebie bardzo podobni. Wydaje się nam, że nasze miłosne historie są wyjątkowe. To jest nieprawda. To jest schemat. Wszyscy odczuwamy dokładnie te same rzeczy. Tylko twarze są inne, stopień egzaltacji jest inny. Punkt widzenia. Mam wrażenie, że akurat ja zajmuję się opisywaniem tego, co przeżywam, ale w związku z tym, że jestem uniwersalnym przedstawicielem, to ludzie się w tym odnajdują, ponieważ jestem taka sama jak wszyscy.

PK: I jak Charles Bukowski. (śmiech)

Odwiedź galerię z koncertu na profilu Picasa fotografa Diadioo

 

Katalog firm i organizacji Dodaj wpis

Komentarze 7

Profil nieaktywny
niziol
#126.04.2010, 14:56

[śmiech]

Konto usunięte
6 105
#226.04.2010, 20:26

"Mam jednak wrażenie, że jestem przeciętnym przedstawicielem gatunku,'

Pozwoliłem sobie skopiować to zdanie aby wyrazić jak bardzo zgadzam się się z jego treścią

EgoCentrum
106
#327.04.2010, 08:30

Świetny wywiad :)

eva111
637
eva111 637
#530.04.2010, 20:45

zwyczajny czlowiek nietypowa historia sukces i ten charakterystyczny glos

Torun @king masters@
148
#601.05.2010, 13:39

Katarzyna Nosowska a kto to jest ?

cropas
5 522
cropas 5 522
#704.05.2010, 10:47

to taki Peja z cyckami.... a moze bez.....