Prokuratura wycofała zarzuty przeciwko 35-letniemu Alanowi Pollockowi, który 9 grudnia 2011 wyrzucił z pociągu 19-letniego Sama Maina. Młody mężczyzna jadąc z nieważnym biletem obrażał i wyzywał konduktora. Sąd również jego oczyścił z zarzutów.
Nagrana przez telefon i zamieszczona na Youtube gwałtowna interwencja bankiera wywołała ogromne zainteresowanie internautów. Spontanicznie nazwali go "Big man".
Mężczyzna siłą wyprowadził ubliżającego konduktorowi nastolatka jadącego pociągiem bez ważnego biletu. Pasażerowie nagrodzili za to Alana Pollocka oklaskami.
Sprawą zainteresował się jednak prokurator. Wniósł zarzut popełnienia przestępstwa tak i przez gapowicza Maina, jak i przez pomagającego konduktorowi Pollocka. W mediach zawrzało.
– Po dokładnym przeanalizowaniu raportów zadecydowano, iż prowadzenie powyższych spraw nie jest w interesie publicznym, w związku z czym zostają one zamknięte - wyjaśnił rzecznik sądu.
Decyzją sądu jest zszokowana matka młodego mężczyzny. Podobnie jak on sam. – Nie usprawiedliwiam sposobu, w jaki rozmawiałem z konduktorem. Ale też nikt, kto to nagranie obejrzał, nie może usprawiedliwić sposobu, w jaki Alan Pollock zdecydował się tę sprawę załatwić - mówi Sam Main.
Komentarze 102
Ciekawe, a jaką by sprawiedliwość wymierzył sam sobie Sam?
To po cholorę nam sądy i prawo, jak mozna spory rozstrzygać w plebiscytach w internecie, widocznie prawo i wymierzanie sprawiedliwości według jego przepisów określonych w obecnym kształcie też "nie jest w interesie publicznym".
to wina PO
Krzychu Rutkowski by to inaczej zalatwil
Ja też widzę za tym wszystkim robotę Tuska :)