Nie jest trudno zrozumieć, jak twój tata czuł się w Wielkiej Brytanii. Bez ojczyzny, bez języka. Nic mu nie zostało z poprzedniego życia. Wszystko runęło. Był kawalerzystą, więc gdy walczył przeciwko czołgom, widział, że to krwawe nieporozumienie. Zaraz potem jego jednostkę rozbroili Sowieci, a po 4 miesiącach deportowali do obozów. Tam zmarli jego córeczka, potem brat, w Iranie matka i siostra. Jak byś ty się czuła na jego miejscu? - Historyczna Środa na Emito.net.
Od: Celina F.
Do: Index Represjonowanych. Ośrodek Karta
Drogi Index (czy dobrze się do ciebie zwracam?)!
Nazywam się Celina F. i od roku (śmierć matki) szukam informacji o moim ojcu Ryszardzie Dębińskim, Polaku, który zniknął z mojego życia w roku 1972. Z dokumentów nadesłanych przez nasze Ministry of Defence wynika, że brał udział w kampanii wrześniowej, w 1940 roku został deportowany w głąb ZSRR. W 1942 roku dołączył do Polskich Sił Zbrojnych organizowanych w ZSRR i został przetransportowany do Iranu.
Tekst pochodzi z książki Ewy Winnickiej "Londyńczycy". Można kupić w Polsce w Wydawnictwie Czarne. Poza Polską jest dostępna w sieci Merlin.
24 maja 1942 roku wszedł pod komendę brytyjską w ramach 2. batalionu strzeleckiego, 3. Dywizji Strzelców Karpackich w 2. Korpusie w 8. Armii Brytyjskiej. Służył w Iranie, Iraku, Palestynie, Egipcie, a do 1945 roku we Włoszech, skąd został przewieziony do Zjednoczonego Królestwa – dokładna data jest nieznana.
W jego dokumentach jest napisane, że w razie wypadku zawiadomić trzeba wujka Juliana Puławskiego. Kto to jest? Kobieta w polskiej sekcji powiedziała, że oprócz mojej matki przed wojną miał żonę w Polsce, która jeszcze siedem lat temu szukała go z pomocą Czerwonego Krzyża. Chyba nie mieli dzieci.
Będę wdzięczna za jakiekolwiek informacje.
C.
Od: Celina F.
Do: Ewa Winnicka
Ewo,
Kilka razy w tygodniu dostawał ataku. Zrobiłaś hałas przy obiedzie – dostawałaś w głowę, skomentowałaś coś w telewizji – to samo. Spojrzałaś na niego, kiedy majsterkował – to samo.
Kiedyś siostra miała paznokcie pomalowane kredką. Zauważył ją na podwórku – wziął pompkę do roweru i bił po rękach. Innym razem bił ją tak długo, aż upadła, a potem kopał. Straciła słuch w jednym uchu.
Kiedy miał atak, mówił, że mnie zabierze do Polski i ja tam będę żyła. A moja siostra niech zostanie w Anglii, gdzie jej miejsce. O siostrze mówił, że nie jest jego dzieckiem, choć jesteśmy podobne jak dwie krople wody. Oczywiście nie teraz, bo ona jest bardzo szczupła, a ja wręcz przeciwnie. Ale jej syn ma jego oczy.
Teraz matka: bił ją na odlew. Niespecjalnie reagowała. Po prostu chciała, żeby skończył. Mnie bił najmniej, bo się broniłam. Tak, ja namawiałam matkę, żeby uciekła. Ona go nienawidziła, ale też ciągle kochała.
Do następnego razu,
C.
Od: Ośrodek Karta
Do: Celina F.
Droga Pani Celino,
Chciałabym poinformować, że następujące osoby o nazwisku Dębiński zostały deportowane z okręgu Białystok do okręgu Archangielsk w 1940 roku. Dnia 28.02.1940 roku dotarły do miejscowości Małyje Izby. Biogramy wymienionych są na stronach internetowych indeks.karta.org.pl. A więc:
Dębiński Ryszard, imię ojca Bronisław, urodzony 1912;
Dębińska Czesława, imię ojca Ryszard, urodzona 1938, zmarła 12.11.1940;
Dębińska Emilia, imię ojca Konstanty, urodzona w 1877;
Dębińska Filomena, imię ojca Bronisław, urodzona 1902;
Dębińska Teodora, imię ojca Jan, urodzona 1920;
Dębiński Jarosław, imię ojca Bronisław, urodzony 1921, zmarł 05.02.1941.
Pozdrawiam bardzo serdecznie,
Katarzyna
Kopalnia złota na Syberii
Od: Celina F.
Do: Jayne
Kochana,
A więc on miał nie tylko młodą żonę. Miał też maleńkie dziecko, Czesławę, która zmarła na Syberii! Miał brata, który zmarł. I jeszcze ta jego żona. Ona też w 1947 roku przyjechała do Wielkiej Brytanii. Co się stało między nim a Teodorą?
Nie mogę się powstrzymać od myśli, że kiedy wrzeszczał, że mnie weźmie do Polski i że tam zamieszkamy, to chciał mnie oddać Teodorze w zamian za swoją córkę, która umarła. Łzy zalewają mi klawiaturę, Jayne.
C.
Od: Celina F.
Do: Franek Rymaszewski
Franek,
Dziękuję, że zamieściłeś mój apel na swojej stronie. Może komuś jego nazwisko wyda się znajome? Żyjemy z siostrą Danutą jak w rollercoasterze, co kilka dni dochodzą nowe fakty o jego życiu. Z trudem, Franek, zdobywane.
Nie mówię po polsku, a translator Google z informacji od Karty robi sieczkę, którą trudno zrozumieć. Mam tyle pytań.
Ojca uwolnili z miejscowości Plesiecki na Syberii. Teodora, moja babcia i ciotka opuściły Aktubinsk. Jak to się stało? Czy nie byli więzieni razem? On w Wielkiej Brytanii nie chciał kontaktu z nikim z Polski. Mieszkaliśmy obok skupisk Polaków w Peterborough, Bedford, Londynie.
Nigdy nie chciał się z nikim widzieć. Był przestępcą, czy bał się, że spotka Teodorę? I będzie mu wstyd, że się ożenił z Irlandką? Może służył w oddziałach specjalnych? Wciąż brak informacji o tym, co działo się z nim do 1952 roku, kiedy w Ipswich spotkał moją matkę.
Jesteśmy z Danutą (czy wiesz, że ona tak jak ty mieszka w Australii?) podwójnymi sierotami. Nasze dzieci nie mają historii rodzinnej. Czy ty, Franek, który przeszedłeś drogę z Syberii, mógłbyś powiedzieć, co się mogło zdarzyć?
C.
Od: Franek Rymaszewski
Do: Celina F.
Droga Celino,
Przepraszam, że nie piszę regularnie. Nie zapomniałem o Tobie, ale po zawale ledwo się poruszam. Próbuję jeszcze utrzymać korespondencję, choć to wyczerpujące. Jak widzisz, Twój e mail ma numer 132, tak więc liczba poszukujących rodzin i towarzyszy broni wciąż jest spora.
Oto, co myślę.
Z biogramów wynika, że wywieźli całą rodzinę. Na Syberii ich rozdzielili.
Już wiesz, że twoja przyrodnia siostra zmarła z głodu. Twój wuj, młodszy brat Ryszarda też. (Później w Iranie zmarły ich matka i siostra).
Potem była amnestia i żeby przeżyć, trzeba było jak najszybciej uciec ze Związku Sowieckiego. Uciekało się na wschód, ponieważ chodziły słuchy, że będzie formowana polska armia. To był wyścig ze śmiercią.
Byli więźniowie łagrów zgłaszający się do służby wojskowej w Armii Polskiej w ZSRR – 1941
Jechało się bydlęcymi wagonami, niewolniczo po drodze pracowało, żebrało o jedzenie. Żeby przeżyć, trzeba było zdążyć przed zimą. Dziesiątki tysięcy ludzi zostały w śniegach. Po drodze zmarło 40 tysięcy Polaków. Kobiety i dzieci, bez różnicy. Kwatera główna Armii Andersa kilka razy zmieniała siedzibę. Byli w Kujbyszewie nad Wołgą, potem w Buzułuku, dalej na wschód, potem za Uralem, następnie kierowali się do Azji. Co się mogło wydarzyć między Teodorą a Ryszardem? Słuchaj:
Widać, że Twój tato o niej pamiętał, kiedy wstąpił do Andersa. Zaakceptowali ją w Iranie, a to znaczy, że zdążył ją zarejestrować jako najbliższą rodzinę. Sam został przerzucony do Włoch. Kobiety zajmowały się dziećmi w obozach uchodźców w Iranie, Indiach i Afryce Północnej. Starsze dzieci wstępowały do służby pomocniczej. Po 1945 roku i Ryszard, i Teodora, jako żołnierze pod komendą brytyjską zostali przetransportowani do Wielkiej Brytanii. Teraz już tylko spekulacje:
Nie jest trudno zrozumieć, jak twój tata czuł się w Wielkiej Brytanii. Bez ojczyzny, bez języka. Nic mu nie zostało z poprzedniego życia. Wszystko runęło. Był kawalerzystą, więc gdy walczył przeciwko czołgom, widział, że to krwawe nieporozumienie. Zaraz potem jego jednostkę rozbroili Sowieci, a po 4 miesiącach deportowali do obozów. Tam zmarli jego córeczka, potem brat, w Iranie matka i siostra. Jak byś ty się czuła na jego miejscu?
Czy Ryszard i Teodora spotkali się w Wielkiej Brytanii? Wyobraźmy sobie, że tak. Ale już nie byli takimi samymi ludźmi. Ich małżeństwo było krótkie, skończyło się tragedią. Może dla Teodory było zbyt bolesne, żeby znów wiązać się z Twoim Ojcem?
Może (nie chcę być niesprawiedliwy) młoda Teodora spotkała kogoś innego? W Wielkiej Brytanii było bardzo niewiele polskich kobiet. I tysiące, tysiące mężczyzn. Kobiety mogły być wybredne i wybierać tylko oficerów. Twój tata nim nie był, niestety. Wyobraź sobie jego smutek.
1 Dywizja Pancerna w Haddington 1943
Pytasz, dlaczego Teodora wróciła do Polski. Być może miała rodzinę, o której nie wiesz. Może w Polsce niezagrabionej przez Sowietów żyła jej matka. Ludzie mieli nadzieję, że komuniści ustąpią, wracali i żałowali.
Wkrótce spadła kurtyna i powrót na Zachód był niemożliwy. Miałem kolegę, który zabrał do Polski swoją angielską żonę. Nie mogli wyjechać. Kolega wstąpił więc do marynarki handlowej, żeby uciec. Żonę ukrył w pustych zbiornikach na wodę. Przygotowania trwały pięć lat.
Pomyśl o tym,
Franek
Od: Celina F.
Do: Ewa Winnicka
Witaj,
To ja na początku lat 70. zorganizowałam nam ucieczkę. Byłam już nastolatką, chciałam mieć koleżanki, chciałam mieć chłopaka, chciałam wychodzić z domu. Bo on nas więził. Do 15. roku życia ucieczka to były mrzonki.
Zaczęłam poważnie o niej myśleć, kiedy na stole wylądował znów „Farmers Weekly” i musieliśmy się wynieść do Bedfordshire. To było koszmarne miejsce. Wiesz, po Diddington już zawsze mieszkaliśmy na odludziu, on tak wybierał. To było jednak straszne miejsce, nad rzeką. Bałam się, że on zamorduje matkę i utopi w tej rzece. Miałam, to jasne, nadzieję, że matka będzie się bronić. Była wyższa od niego i nie poszłoby mu tak łatwo.
Kiedyś wysłałam mamę na policję, żeby pokazała posiniaczone nogi. Żeby jej pomogli. Nie chciała iść, bo zawsze powtarzała: nie mówimy o tym, co w domu. Ale poszła, chociaż mieszkaliśmy daleko od miasta i trzeba było iść piechotą, i trafić na autobus. Pokazała te nogi policji, a oni powiedzieli, że mają tu ważniejsze sprawy i jeśli przyszła na własnych nogach, to nie jest tak źle. Wtedy policja nie mogła wkraczać z urzędu w przemoc domową. Mama się chyba wystraszyła.
Przełom nastąpił pewnej letniej nocy. Obudziłam się i usłyszałam, jak on mówi do mamy: „Jesteś gorsza ode mnie. Nie dorastasz mi do pięt”. Ona prosiła: „Richard, nie mów tak, proszę”. A on nie wrzeszczał jak zwykle, tylko zimno cedził. Zaczęłam się strasznie bać, że wszyscy zginiemy.
Miałam już wtedy chłopca, który zgodził się mi pomóc. Znaleźliśmy dom we wsi obok, który był pusty. Pojechaliśmy do właściciela i wynegocjowaliśmy, żeby wynajął nam dom i nie brał kaucji z góry. Potem czekałyśmy na moment, kiedy on pojechał do Bedford. Wtedy zapakowałyśmy rzeczy i uciekłyśmy. Znalazł nas po dwóch dniach.
Czy chciał, żebyśmy wróciły? No pewnie: mówił matce, że są małżeństwem, grał na religijności. Ale ja za drzwiami stałam przy matce i mówiłam, żeby go nie słuchała. Przyjechała policja, a on powtarzał, że to jego rodzina, ale my się darłyśmy, że nas będzie bił. Policja go od nas zabrała. To był koniec.
Dla Polaków Wielka Brytania wydawała się być "Ziemią Obiecaną"
Matka nie mogła wiele pracować, więc żyłyśmy z zasiłku. Nie było ciepłej wody. Prąd był drogi, więc go nie używałyśmy. Matka była gadatliwą, opiekuńczą, irlandzką pielęgniarką. Dużo z nami rozmawiała i byłyśmy ze sobą bardzo zżyte.
Mówiła w niedzielę: „Dziewczyny, idziemy na rybę z frytkami?”. I to znaczyło, że cztery mile jedziemy po tę rybę na rowerze. Proponowała: „Jedziemy nad morze?”. I gnałyśmy rowerem, żeby złapać autobus, który wiózł nas na plażę. Ja byłam prymuską, dostałam stypendium dla ubogich. Siostrze brakło wiary w siebie. On ją zbyt długo wgniatał w ziemię. Nie poszła do college’u. Matka nigdy nie zdjęła obrączki.
Czy chcesz jeszcze słuchać?
C.
Od: Franek Rymaszewski
Do: Celina F.
Celino,
I jeszcze jedno. Gdyby Twój ojciec był psychicznie chory, z pewnością symptomy pojawiłyby się wcześniej, gdy był w armii. Zwolniliby go lub zamknęli w zakładzie. Potem, w Anglii, mógł mieć trudności z językiem i nie umiał wyjaśnić, co mu dolega.
Pozdrawiam,
Franek
Od: Celina F.
Do: Ewa Winnicka
Droga Ewo,
Tylko raz jeszcze słyszałam o ojcu. Dwa lata po naszej ucieczce koleżanka z klasy pokazała mi w gazecie artykuł o bezdomnym włóczędze, który ukradł bułki z supermarketu. Opowiadał policji, że jest arystokratą. Zabrali go do zakładu dla umysłowo chorych. Włóczęga na zdjęciu w gazecie był podobny do ojca.
Ktoś kiedyś w TV powiedział, że jego kraj jest jak pacjent zakładu zamkniętego. Impulsywny, nieprzewidywalny i nieracjonalny. Bardzo aroganckie angielskie podejście. On też taki był.
Czy coś czułam? Nic.
C.
Od: Franek Rymaszewski
Do: Celina F.
Celino,
Pytasz na koniec, dlaczego jego pierwsza żona szukała go jeszcze w 2002 roku? Wiesz, ludzie u schyłku życia chcą uporządkować sprawy. Ona w Polsce też żyła historią. Może okazało się w końcu, że Ryszard był jej największą miłością?
Czyli pozwalał się kochać. A potem poszedł na wojnę, która zniszczyła mu życie. Twój ojciec to był już martwy człowiek, choć tragiczny bohater.
Franek
Od: Celina F.
Do: Franek Rymaszewski
Drogi Franku,
Dziękuję. Muszę opowiedzieć o nim moim dzieciom. Mój młodszy syn dużo mówi o dziadku. Co dziadek by zrobił? Co pomyślał? Uczy się ogrodnictwa jak on. Przecież nigdy go nie znał. Ma wielką wiedzę i trudności z nawiązywaniem relacji z ludźmi. Nie mogłam przestać obwiniać Ryszarda.
Bądź zdrów, Franku,
Celina
Od: Ireneusz G.
Do: Celina F.
Szanowna Pani,
Mam nadzieję, że zastaję Panią w zdrowiu. Jestem synem Teodory, a Czerwony Krzyż ujawnił mi adres Pani. Mieszkam na północy Polski. Chciałbym zawiadomić, że mamusia moja właśnie umarła.
Ostatni raz widziała Pani Ojca na Syberii. Potem z głodu umarła Czesława. W Teheranie zmarły siostra Pani Taty oraz Jego mama. Moja mamusia mieszkała z nimi w jednym obozie. I oszukiwała ciocię Pani, która leżała w jednym szpitalu polowym i pytała o swoją mamę, czy żyje i ma się dobrze. „Coraz lepiej”, mówiła moja mama, chociaż tamta już dawno nie żyła. Takie czasy.
W 1954 roku moja mamusia dostała list z Anglii od Ojca Pani, ale nie powiedziała, co zawierał. Może chciał zawiadomić, że się będzie żenił i że może mamusia chciałaby się z nim połączyć? Ale nie chciała.
Mamusia nigdy nie chciała o Ojcu Pani opowiadać. We Włoszech spotkała mojego tatę. Od razu się pobrali. Wzięli ślub cywilny, ponieważ nie wiedzieli, czy Ojciec Pani żyje, żeby go prosić o rozwód. Wydaje mi się, że jej małżeństwo z Pani Ojcem było ustawione. Ona była piękną dziewczyną, a on z dobrej rodziny. Przyjeżdżał do niej na białym koniu, ale był despotą.
Jeden z polskich dworków szlacheckich. Fot. szlagor
Mama bardzo chciała zostać w Anglii, ale mój tata nie pozwolił. Wrócili w ostatniej chwili. Potem, jak się rozpętał stalinizm, chcieli uciekać, ale się nie dało. Mój tata, proszę Pani, zmarł w 1949 roku i zostawił mamę samą z dwójką dzieci. Ja nie pamiętam mojego taty. Całe życie tylko z mamusią.
No więc to nie mama chciała szukać pana Ryszarda, tylko ja. Tak dla porządku, bo lubię wszystko wiedzieć. No to mi Czerwony Krzyż powiedział, że pan Ryszard leży w Rauceby Hospital, Sleaford, Lincolnshire. Czyli w psychiatryku, bo miał schizofrenię.
Zadzwoniłem tam z pomocą tłumacza i zapytałem o Ryszarda. Powiedzieli, że on nie jest zainteresowany Polską. Najpierw byli uprzejmi i opowiadali, że posłali do niego z Londynu człowieka z jego dawnego oddziału. Ale nie chciał do niego mówić.
Potem się już zdenerwowali i zapytali, czy jak ja tak wypytuję, to czy czasami nie chcę sobie go wziąć do domu. No nie chciałem, zwłaszcza że mamusia miała mi za złe, że za jej plecami szukam Ryszarda.
Ja tam zadzwoniłem jeszcze w 2002 roku, też się mamusia wkurzyła. Wtedy mi powiedzieli, że zmarł na zapalenie płuc.
Jeszcze chciałem dodać, że jego brat Jarosław, który zmarł na Syberii, też był psychicznie chory.
Ja się teraz nie mogę denerwować, bo mam chore serce.
Ireneusz
Komentarze 19
Niewyobrażalne, co cierpienie potrafi uczynić z normalnego człowieka.
Tysiące Polaków zawdzięcza to swoim sąsiadom: Niemcom i Rosjanom.
Ale najgorsi to byli Żydzi. Najpierw pomagali swoich rodaków przerabiać na mydło a później do spółki z bolszewikami mordowali Polaków.
Niełatwo po takich doświadczeniach było być normalnym, jednak większości polskich żołnierzy to się udało.
I tylko jednostki skończyły tak jak bohater tego antypolskiego artykułu.
@1 czy chcesz przez to powiedziec, ze Emito jest antypolskim portalem internetowym ?
Ja słyszałem, że hakerzy z Niezależnej mają sę włamać na emito i w zdjęciu do tego artykułu mają zmienić napis na transparencie z "NIECH ŻYJE ANGLIA" na "TO WINA TUSKA". :))
Shaun_The_Sheep
#2 | Dziś - 11:06
"@1 czy chcesz przez to powiedziec, ze Emito jest antypolskim portalem internetowym ?"
A czy Gazeta Wyborcza była kiedykolwiek propolską gazetą?
Albo, czy Michnik, Urban lub Goebels byli choć przez chwilę Polakami, mocium panie?
Wuja Stachu mawia, że jak słonina się zaśmierdnie w spiżarni ,to ją wiesza na sznurze na pobliskiej topoli, żeby kruki i wrony sobie ją trochę podziobały.
Najwyżej dostaną sraczki…
Tak samo trzeba postępować z hyclami.