Teatr Komuna//Warszawa przyjechał na festiwal Fringe ze sztuką „Cezary idzie na wojnę”. Bohaterami przedstawienia są czterej młodzi mężczyźni poddawani poborowi do wojska. Wszystko w zabawnej konwencji, nie stroniącej od prowokacji. – „Cezary idzie na wojnę” jest niezwykły z tego powodu, że mimo, iż niektórym sztuka może wydać się kontrowersyjna, to nikogo nie obraża” – zachęca reżyser Cezary Tomaszewski.

Wbrew tytułowi, Cezary w twoim przedstawieniu wcale nie chce iść na wojnę. Jest człowiekiem, któremu daleko do biegania z karabinem po polu bitwy.
Cezary Tomaszewski: Tak. To nie jest przedstawieniem o wojnie. Chciałem wstawić się za wszystkimi wykluczonymi z pewnych ram narzuconych przez rzeczywistość. Realia pokazane w przedstawieniu były moim udziałem. Wątek autobiograficzny jest w nim obficie wykorzystany. W ten sposób chciałem pokazać przeżycia młodego człowieka odrzuconego przez system, w którym przyszło mu żyć. W tym przypadku chodzi o wydarzenia sprzed dwudziestu kilku lat.
Gdy nie zostałeś uznany za wartego przyjęcia do wojska?
Tak. Ponad dwie dekady temu podczas komisji w wojskowej komendzie uzupełnień dostałem kategorię „E”, która wykluczyła mnie z obowiązku wojskowego. Przedstawienie ma formę fikcyjnego listu, który po 20 latach wysyłam do komisji poborowej z prośbą o rewizję decyzji. W mojej ocenie kategorię „E” przyznano mi niesprawiedliwie. Stawiam więc pytanie: Na ile jesteś do czegokolwiek przydatny, skoro już w młodym wieku nie spełniasz wymogów oczekiwanych przez państwo. „Cezary” to historia o wolności, ale też wykluczeniu, które może stać się udziałem każdego z nas.
Skąd tam „Śpiewnik domowy” Stanisława Moniuszki?
Moje przedstawienia są przede wszystkim muzyczne i bardzo kolażowe. Składają się z elementów, które wydają się do siebie nie pasować. Poprzez ich wymieszanie dotykają większej liczby odbiorców. Poza tym Moniuszko ze swoimi dziewiętnastowiecznymi pieśniami wojskowymi bardzo dobrze pasuje do historii, w której występuje czterech chłopaków i pianistka.
W jednej z recenzji przeczytałem, że „Cezary idzie na wojnę” to historia o „męskim rytuale, w którym rekrutacja poborowych przemienia się w homoerotyczną manifestację antywojenną”.
To jest pokazane o wiele bardziej subtelnie. Można jednak powiedzieć, że kluczem do przedstawienia tej historii jest rodzaj squeerowania rzeczywistości, bo opowieść wypływa w końcu z mojej biografii. Queer jest taką przestrzenią, która pozwala w zabawny sposób poddać w wątpliwość bardzo poważne aspekty świata, w którym żyjemy. W ten sposób nakłuwamy pewne rzeczy, które są bardzo istotne politycznie.
W Polsce, gdzie ostatnio minister obrony nazwał Marsz Równości w Poznaniu „paradą sodomitów”, takie potraktowanie tematu nie spotkało się ze sprzeciwem?
Nie. „Cezary idzie na wojnę” jest niezwykły z tego powodu, że mimo, iż niektórym może wydać się kontrowersyjny, to nikogo nie obraża. Choć nie ukrywam, że sztuka ma wbijać kij w mrowisko, ale w taki sposób, że otwiera to pole do dialogu, a nie zamyka. My paradoksalnie spełniamy założenia aktualnej polityki: propagujemy w końcu polską kulturę narodową, czyli „Śpiewnik domowy” i Moniuszkę, choć robimy to w kolorowych dresach Adidasa i butach Nike, a nie w mundurach.
Myślisz, że publiczność w Edynburgu zrozumie polską rzeczywistość okraszaną w dodatku nieznanym tu Moniuszką?
Przedstawienie poza Polską wystawialiśmy do tej pory w Niemczech i Czechach, i okazuje się, że nie mamy problemu z komunikacją. Publiczność przyjmuje je entuzjastycznie. W Edynburgu serdecznie zapraszam Polaków. Wydaje mi się, że „Cezary idzie na wojnę” może w jakimś stopniu odczarować to, co złego pamiętają z Polski. Być może uświadomią sobie dar dany Polakom. Chodzi mi o takie czułe poczucie humoru i umiejętność odnajdywania się w najtrudniejszych sytuacjach. Poza tym nasze przedstawienie to bardzo rozrywkowe show ze świetną obsadą.
„Cezary idzie na wojnę” na Fringe
Spektakl prezentowany jest we współpracy z Instytutem Kultury Polskiej w Londynie i Instytutem Adama Mickiewicza z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości.
Przedstawienie będzie pokazane w Edynburgu w języku polskim z angielskimi napisami.
Kiedy: 16-19 i 21-25.08, godz. 19:00
Gdzie: Venue 210 (Army Reserve Centre), 89 East Claremont Street, Edynburg EH7 4HU
Bilety: w cenie 10 funtów do kupienia na stronie tickets.edfringe.com
Komentarze 8
"że sztuka ma wbijać kij w mrowisko, ale w taki sposób, że otwiera to pole do dialogu, a nie zamyka"
Ale tylko wtedy, kiedy niedotyczy to innych religii niż chrzescijanstwo i innego koloru skory niz biała.
A co do sztuki.
Niedawne swieto odzyskania niepodległości.. A tu.. swastyki na ulicach Warszawy, powywieszane obok polskich. To jest ku...a sztuka??
...Niedawne swieto odzyskania niepodległości.. A tu.. swastyki na ulicach Warszawy, powywieszane obok polskich. To jest ku...a sztuka??
Niedawne swieto odzyskania niepodległości..
Niedawne swieto odzyskania niepodległości..
Niedawne swieto odzyskania niepodległości..
heheh prawdziwy z ciebie detektor "patriota", historii swojej nie znasz, nie wiesz kiedy jakie swieto przypada, i na czesc czego sa obchodzone :/ Won do szkol, do ksiazek :/
Dobrze ze w koncu przyznales ze w Narodowe Swieto Niepodleglosci ( 11 listopada ) po ulicach chodza faszysci. Fakt, smutne to i nie ma to nic wspolnego ze sztuka :/
15 sierpnia, obchodzimy Swieto Wojska Polskiego, swieto obchodzone na pamiatke zwycieskiej Bitwy warszawskiej (Cud nad Wisla).
Przypomni "patrioto" jeszcze tylko kto zorganizowal widowisko ze swastykami "Wolnosc we krwi" i kto w nim uczestniczyl
Lekkie i świeże. Pozwala na chwilę zapomnieć o otaczającej dusznej atmosferze.
Po opisie to niekoniecznie spodoba się chłopakom, a ze zdjecia i tematyki dobrze to wyglądało;)
Gdzie napisałem, że chodzą faszysci po ulicach?
Wspomniałem o flagach wiszacych na ulicsch