Zaczynała jako dziennikarka w Krakowie, skończyła jako czołowa postać polskiego życia kulturalnego w Szkocji. Jadwiga Harasowska była nie tylko wydawczynią, ale i rzeczniczką Polaków, którzy po wojnie swój los związali z Wielką Brytanią.
W Krakowie lat 30. drukarnie pracowały do późna. Gazety schodziły z maszyn gorące, ledwo wyschnięte. W jednej z takich gazet – największej w Polsce – kobieta o żywych oczach, mocnym głosie i nieustępliwym charakterze nadzorowała szatę graficzną, dbała o specjalne wydania, pisała o kulturze i reprezentowała koncern na zewnątrz. Jadwiga Zbrożkówna – bo tak wtedy się podpisywała – była prawą ręką Mariana Dąbrowskiego w Ilustrowanym Kurierze Codziennym. Niepozorna z wyglądu, zdecydowana w działaniu.
Nie planowała emigracji. Nie sądziła też, że z czasem będzie pisać nie dla salonów Krakowa, ale dla żołnierzy na Bliskim Wschodzie, szkockich rodzin i brytyjskich polityków. A jednak to właśnie na emigracji dokonała najwięcej.

Z Krakowa przez Lwów do Glasgow
Urodziła się w 1904 roku w Krakowie, w rodzinie o szlacheckich korzeniach. Uczyła śpiewu, prowadziła chóry, studiowała w Akademii Handlowej i Instytucie Muzycznym. Ale to dziennikarstwo wciągnęło ją na dobre. Do redakcji „IKC” trafiła w 1927 roku i szybko stała się tam jedną z najważniejszych osób. Z czasem została sekretarzem redakcji całego koncernu i redaktorką „Asa” – eleganckiego magazynu kulturalnego.
W 1938 roku poślubiła Adama Harasowskiego – kompozytora, dyrygenta i inżyniera. Rok później wszystko się zmieniło. Po wybuchu wojny ewakuowała się z grupą dziennikarzy do Lwowa, potem przez Rumunię, Włochy i Francję dotarła z mężem do Anglii. Początek 1940 roku spędzili już w Glasgow.
Książnica Polska – wydawnictwo z misją
Zamiast biernie przyglądać się rzeczywistości, Jadwiga zaczęła ją współtworzyć. W Glasgow założyła Książnicę Polską – emigracyjne wydawnictwo, które stało się centrum kultury, informacji i wsparcia dla polskich żołnierzy. Na łamach lokalnej prasy prowadziła „Kronikę Polską”, a niedługo potem uruchomiła własne pismo – Kuryer Glasgowski, który przemianowano później na Wiadomości Polskie.
Wydawała modlitewniki, podręczniki do nauki angielskiego, broszury o brytyjskich zwyczajach, a także antologie poezji z okupowanej Warszawy. Wielokrotnie wznawiała „Modlitwę obozową” – pieśń Adama Kowalskiego z muzyką Adama Harasowskiego, która stała się duchowym hymnem Polskich Sił Zbrojnych i Armii Krajowej. Jej publikacje trafiały na Bliski Wschód, a dzięki cichociemnym – także do okupowanej Polski.

W 1941 roku uruchomiła tygodnik Ogniwo Przyjaźni – The Clasp of Friendship, a potem dwutygodnik The Voice of Poland, który ukazywał się po angielsku i był kierowany do szkockiej i brytyjskiej opinii publicznej. Harasowska rozumiała, że Polska potrzebuje nie tylko armii, ale i głosu – mądrego, wyważonego, kulturalnego.
Przy Hope Street otworzyła Polski Sklep – księgarnię, miejsce spotkań i symbol polskiej obecności w mieście. Sprzedawano tam gazety, pamiątki, a także prowadzono komis.
W czasie wojny nie chodziło wyłącznie o broń i mundury. Równie istotna była informacja – język, który łączył ludzi rozsianych po Szkocji, Anglii i Bliskim Wschodzie. Harasowska rozumiała to lepiej niż niejeden oficer. W 1941 roku uruchomiła dwujęzyczny tygodnik Ogniwo Przyjaźni – The Clasp of Friendship, a następnie dwutygodnik The Voice of Poland, wydawany po angielsku. Jego odbiorcami byli nie tylko Polacy, ale także szkoccy czytelnicy, których chciała wciągnąć w opowieść o Polsce – nie przez manifesty, lecz przez kulturę i wspólnotę wartości.

Kronika polskiego życia na emigracji
Była też współzałożycielką wychodzącego od 1940 roku Dziennika Żołnierza – codziennego pisma I Korpusu Polskiego, które przez kilka lat ukazywało się w Glasgow. Gazeta trafiała do wojskowych rozsianych po całej Wielkiej Brytanii i odgrywała rolę nie tylko informacyjną, ale też integracyjną – budowała poczucie przynależności. W 1944 roku tytuł połączono z londyńskim Dziennikiem Polskim, tworząc Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza – gazetę, która z czasem stała się kroniką polskiego życia na emigracji.
Na jej łamach pisano nie tylko o sprawach wojskowych, ale też o tym, co działo się w Polsce. Po wojnie to z niej Polacy na Wyspach dowiadywali się o protestach 1956 roku, Marcu 1968, robotniczym buncie na Wybrzeżu, czy narodzinach „Solidarności” w 1980 roku. Kontynuacją Dzienniak Polskiego i Dziennika Żołnierza jest wychodzący do dziś Tydzień Polski, który kontynuuje tradycje swoich poprzedników i jest najważniejszym medium polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii.
W 1943 roku zorganizowała w Glasgow koncert upamiętniający recital Chopina sprzed dokładnie 95 lat – w tej samej sali, o tej samej porze. Kilka miesięcy później, po katastrofie w Gibraltarze, korespondowała z Foreign Office w sprawie śmierci generała Sikorskiego. Dla niej nie istniało pojęcie „za trudne”.
W tym czasie była też współzałożycielką The Scottish-Polish Society, które miało 35 oddziałów i 10 tysięcy członków. Organizowano wspólne kolacje, wykłady o Polsce, odwiedziny w szkockich domach. Dla wielu Szkotów był to pierwszy kontakt z Polską – i dzięki Harasowskiej, bardzo pozytywny.
Głos, który nie zamilkł
W 1945 roku, kiedy Wielka Brytania wycofała uznanie dla polskiego rządu na uchodźstwie, dla wielu emigracyjnych instytucji był to cios, z którego nie dało się podnieść. Książnica Polska – przez lata jedno z najważniejszych wydawnictw polskiej diaspory – straciła fundusze i wsparcie państwowe. Harasowscy zostali z długami, które spłacali sami. Część działalności przejęła Alma Book Company, ale to był już koniec działalności Książnicy.
Harasowska wraz z mężiem opuściła Szkocję i przeniosła się pod Lincoln, a potem do Balderton – spokojnej dzielnicy Newark-on-Trent. Tam, w cieniu wielkiej polityki, z dala od redakcji, drukarni i odręcznie poprawianych szpalt, Jadwiga Harasowska dożyła swoich dni. Zmarła 11 lutego 1978 roku.
Nie było o niej głośno. Nie szukała orderów ani tytułów. A przecież to ona potrafiła opowiadać o Polsce w sposób, który był zrozumiały i bliski szkockiemu odbiorcy. Zbudowała most, którym polscy żołnierze przychodzili do szkockich domów – nie jako obcy, ale jako goście. To Jadwiga Harasowska dawała swój głos tam, gdzie innym zostało już tylko milczenie.
Po jej śmierci mąż przekazał ich wspólne archiwum do Torunia – dziś przechowuje je Archiwum Emigracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Pozostały książki, gazety, kolędy i wiersze. I pamięć o kobiecie, która nie tylko mówiła w imieniu Polski, ale sprawiła, że inni chcieli jej słuchać.

Komentarze
Zgłoś do moderacji