Do góry

Big Cyc - 100% bawełny

Ten zespół to żywa "rock'n'rollowa gazeta", która liczy sobie nieco więcej lat niż wolna Polska. "Polityczne i gospodarcze paranoje" dostarczają im nieustannie tematów. Z WOŚP-em są od początku a na tegoroczny finał przyjechali do Edynburga. Przeczytaj wywiad z Krzysztofem Skibą.

Czy byliście już kiedyś w Edynburgu? Jak Wam się podoba miasto?

Krzysztof Skiba: W Edynburgu jesteśmy pierwszy raz, ale jest to nasz drugi koncert w Szkocji. Wcześniej graliśmy w Dundee. Nie było to z okazji WOŚP, był to koncert klubowy. Zresztą pierwszy polski koncert w tym mieście!

Zwiedzaliśmy Edynburg, choć lekko w tym zwiedzaniu przeszkodziła nam - chyba charakterystyczna dla Szkocji - pogoda. Udało nam się zobaczyć zamek, byliśmy na wzgórzu widokowym (Calton Hill), trochę starówki. Widzieliśmy tę starą trzynastowieczną ulicę Edynburga (Royal Mile).

Miasto jest naprawdę bardzo ciekawe. Tym bardziej, że jest to miasto, które nie widziało wojny i nie było zbombardowane. Te wszystkie zabytki to nie jest rekonstrukcja, jak to w wypadku wielu polskich zabytków ma miejsce.

Cała gdańska starówka, czyli miejsce, z którego pochodzę, to jest w 90% rekonstrukcja. Natomiast tutaj są to oryginalne, zachowane budowle – tym bardziej cenne i tym bardziej ciekawe.

Z WOŚP jesteście związani od dawna?

Big Cyc kilkakrotnie grał koncerty WOŚP poza granicami kraju. Graliśmy kiedyś duży koncert w Londynie, także Brukseli, Berlinie a teraz jesteśmy w Edynburgu. Z WOŚP jesteśmy od początku jej istnienia. Graliśmy na pierwszym finale koncert w poznańskiej Arenie razem z Heyem, z Dezerterem i Acid Drinkers. To taki mocno rockowy skład.

Z Jurkiem Owsiakiem znamy się bardzo dobrze. Na przykład w zeszłym roku graliśmy właśnie na finale w Warszawie na koncercie telewizyjnym w studio na Woronicza. Co więcej, ja prowadziłem ten Wielki Finał, ponieważ jak wiadomo, w zeszłym roku był taki eksperyment polegający na tym, że Jurek latał z miasta do miasta, był szalonym, przenoszącym się prowadzącym. Tym, który fruwa w przestworzach.

Ktoś musiał – że tak powiem – tym dyrygentem orkiestry na miejscu w Warszawie zostać. Ktoś musiał poprowadzić finał w studio. Mnie o to poproszono, zresztą miałem bardzo miłe towarzystwo, bo między innymi współprowadziła ze mną ten koncert Grażyna Torbicka.

20 lat temu był "Berlin Zachodni". Teraz mamy Londyn, Edynburg czy "Aberdeen"?

No tak, akcenty związane z najnowszą emigracją są obecne na ostatniej płycie Big Cyca "Szambo i perfumeria". Zresztą my zawsze byliśmy takim zespołem, który na bieżąco komentował, co się dzieje w przemianach obyczajowych, politycznych w tym kraju. Nazywano nas nawet taką "rock'n'rollową gazetą".

Nie ma co ukrywać: bardzo dużo naszej publiczności wyjechało właśnie głównie na Wyspy. W związku z tym, to jest nasza naturalna droga. Podążamy za swoją publicznością.

Tamta emigracja to była zupełnie inna epoka. Na pewno sentymentalizm związany z trudami pobytu na emigracji jest wspólny, bo to jest jakby ciągle powtarzająca się historia. Obce otoczenie, wyalienowanie z tego świata, kłopoty z adaptacją i tęsknota za krajem – to się oczywiście powtarza.

No wtedy ludzie w Polsce byli w troszkę innej sytuacji a "Berlin Zachodni" to jest właściwie piosenka nie tyle może o emigracji, ale o handlu, o pionierach wolnego rynku o tych wszystkich handlarzach, którzy jeździli do Berlina, aby sprzedawać papierosy z Polski na czarnym rynku.

Piosenka "Aberdeen" to utwór o emigrancie. O człowieku, który wyjechał, pozostał tutaj a część jego została w Polsce. W związku z tym przeżywa różne rozterki. Internet umożliwia mu kontakt, ale – jak wiemy – nie do końca to odzwierciedla to, czego on chce.

Ta piosenka pojawiła się po naszej wizycie w Dundee, gdzie mieliśmy długie "Polaków rozmowy" z fanami, którzy przyszli na koncert. Ona była owocem tej właśnie wizyty. Być może także ten trzydniowy pobyt Big Cyca teraz w Edynburgu zaowocuje już jakimś innym spojrzeniem na emigrację.

Jak się ma zespół Big Cyc po 20 latach działalności?

Zespół jak widzisz jest w dobrej kondycji, jak zawsze młodzi, szczupli, przystojni, w związku z tym mamy dużo pary, dużo energii. Ciągle nam się chce grać. No i przede wszystkim ciągle jesteśmy paczką przyjaciół. Gramy cały czas w tym samym składzie. Jest to chyba jeden z niewielu, jak nie jedyny zespół z Polski, który przez 20 lat nie zmienił składu.

Doszli do nas nowi muzycy, natomiast ten podstawowy skład pozostał ten sam. To się rzadko zdarza, dlatego, że granie w zespole jest związane z różnymi stresami, różnymi napięciami, dochodzi do kłótni.

Tych problemów, które mogą spowodować kłótnie, jest mnóstwo, dlatego często zespoły nie wytrzymują tej próby. Te składy są płynne. Często nazwa pozostaje a mamy do czynienia z tak zwanym "produktem lekko podrobionym".

Natomiast w wypadku Big Cyca jest 100% pewność, że jeżeli pójdziecie na koncert, to będziecie mieli do czynienia z tak zwanym oryginalnym Big Cycem nie podróbką.

Tematów do komentowania Wam nie brakuje. Czy to znaczy, że te 20 lat wolnej Polski niczego nie zmieniły?

To nie jest tak, wiesz, to źle, gdybyśmy żyli w jakimś nudnym kraju, gdzie nie można by było napisać żadnej sensownej piosenki. Wydaje mi się, że jesteśmy zupełnie innym krajem niż kiedyś. Jesteśmy członkiem NATO, jesteśmy w Unii.

Dorosło zupełnie nowe pokolenie, które na sprawy typu Solidarność, lata 80-te, stan wojenny patrzy tak, jak my na powstania: warszawskie, listopadowe i inne.

Coraz więcej ludzi mówi po angielsku, coraz więcej ludzi dzięki internetowi ma kontakt z całym Światem. To pokolenie, które teraz przychodzi na nasze koncerty, to jest pokolenie, które nie ma żadnych kompleksów związanych z Europą i światem. My wywodzimy się z tego pokolenia, które było zamknięte w klatce i to wcale nie była złota klatka.

Nie mieliśmy paszportów, nasze paszporty były na bezpiece. Ja zresztą miałem taką sytuację, przypomniała mi się ta historia, ponieważ tutaj właśnie przyjechaliśmy. Otóż w latach 80-tych, ja jako student kulturoznawstwa, jeszcze przed założeniem Big Cyca grałem w takim alternatywnym teatrze studenckim ("Pstrąg").

Teatr ten dostał swego czasu od tutejszego studenckiego Theatre in the Middle zaproszenie na słynny festiwal teatralny Fringe w Edynburgu. Niestety połowa członków tego zespołu, w tym moja skromna osoba, nie dostała paszportów.

Tak więc, jako artysta miałem przyjechać do Edynburga już w latach 80-tych, jednak system mnie nie puścił. Pamiętam dokładnie uzasadnienie: "Wyjazd Skiby do Edynburga mógłby znacznie wpłynąć na obrotność kraju".

Dzisiaj brzmi to zabawnie, ale wtedy ta formułka wpłynęła znacznie na moje życie. Pamiętam także, jak cenzura odrzuciła naszą piosenkę "Sąsiedzi" z pierwszej płyty, bo wtedy jeszcze trzeba było mieć zgodę cenzury. Wtedy uzasadnieniem był argument, że piosenka "Sąsiedzi" godzi w sojusz polsko-rosyjski. Ten system uważał każdego artystę za potencjalnego przeciwnika, "obalacza" systemu.

Jest lepiej, dlaczego więc Polacy nadal narzekają?

To leży w naturze Polaków. Zmiany są oczywiście korzystne, ale to nie znaczy, że jest już cudownie. Cały czas są jakieś paranoje i gospodarcze i polityczne. Natomiast były badania robione i okazuje się, że nie jest tak źle z Polakami, że uważamy się za o wiele szczęśliwszych niż na przykład 20 lat temu.

Poziom optymizmu wzrósł, chociaż on będzie teraz bardzo ciężko wzrastał. Choćby ze względu na światowy kryzys gospodarczy, który nie nastraja zbyt optymistycznie. Natomiast to narzekanie jest też mocno utkwione w naszej naturze.

Wynika to z bardzo prostej rzeczy – z czego być może większość ludzi sobie nie zdaje sprawy – jesteśmy społeczeństwem chłopskim a to leży w naturze chłopa. Arystokrację w tym kraju wyrżnięto a nasza literatura, ogólnie kultura to w dużej mierze kultura chłopska, ludowa.

Jak w tym kontekście wyjaśnić takie zjawisko, jakim jest WOŚP? Z czego to wynika?

WOŚP jest wyrazem naszej ułańskiej fantazji, z naszej tradycji i historii, że to myśmy stworzyli husarię z tymi piórami i taką niesamowitą siłą i energią, która rozbijała hordy tatarskie. To ta ułańska fantazja kazała nam z szablą jechać na czołgi. I to ona tutaj pozostała i jest dzięki WOŚP-owi wykorzystywana jak najbardziej pozytywnie.

Jest coś, co Polaków jednoczy i pozwala nam w taki dość szalony sposób, zbierać pieniądze na szlachetne cele. Bardzo fajnie, że to jest, bo wtedy naprawdę jesteśmy razem i nie ważne, kto gra i w jakiej kolejności. Tutaj wszyscy jesteśmy kumplami, wszyscy razem działamy. Mam nadzieję, że ci wszyscy, którzy przyjdą na dzisiejszy koncert będą się świetnie bawić i, że damy im zdrową porcję polskiego rock'n'rolla.

Katalog firm i organizacji Dodaj wpis

Komentarze 14

zartowalem
24 299 48
zartowalem 24 299 48
#113.01.2009, 13:05

Oba zsepoly sa wspaniale. Wspaniali ludzie, z poteznym doswiadczeniem scenicznym i profesjonalisci. 100 Lat.

PS.
Niedlugo nowa plyta Cz-cz. Moze jeden calkiem niezly hit bedzie :)

aves
74
aves 74
#213.01.2009, 16:28

bylo po prostu godnie xD

keylagh
21
keylagh 21
#313.01.2009, 16:49

ma ktos fotki z koncertu szukam szukam i nie moge znalezc

Diana
152
Diana 152
#613.01.2009, 18:22

Fajnie, że było fajnie. Ale pisanie: "Ten zespół to żywa "rock'n'rollowa gazeta", która liczy sobie nieco więcej lat niż wolna Polska." Hmmm, Skiba ma do siebie dystans, nawet on by się z tego uśmiał. Zdanie jak big balon, nadmuchane do granic możliwości, po prostu śmieszy pompatycznością. Szkoda, że tak bezkrytycznie zachwycamy się zespołem, który nie ma zbyt wiele do wyrażenia, powiedzenia, zaoferowania. W sensie artystycznym. ;))

eye1
68
eye1 68
#713.01.2009, 18:52

hehe, zatem zapraszam do dyskusji na ten temat tutaj:
http://www.edinburgh.com.pl/content...

iwo
7 761
iwo 7 761
#813.01.2009, 19:50

a mi sie podoba zenujacy artykul na scotland.pl artykul to szumne slowo dla tych gorzkich zali:)

chyba komus gul skoczyl? czy scotland.pl bralo udzial w organizacji WOSP w Glasgow w ubieglym roku? tak z ciekawosci pytam, bo notka napisania jak przez porzucona przez chlopaka wsciekla dziewczynke:)

http://www.scotland.pl/index.php?s=...

iwo
7 761
iwo 7 761
#913.01.2009, 19:53

Pomimo dużej frekwencji, nawet w szczytowym momencie koncertu nie było problemem dojście pod scenę lub znalezienie miejsca do siedzenia -

Niestety zawiedli się Ci, którzy liczyli na obiecaną promocję polskiego piwa – za barem nic nie było o tym wiadomo. N

Choć pewne problemy z nagłośnieniem sprawiały, że głównie słychać było sekcje rytmiczne zespołów, to jednak „Nogi” czy „Wielką miłość do babci klozetowej” znał chyba każdy, więc to, czego nie można było usłyszeć, dośpiewywała publiczność.

albo bardzo zle pioro albo zwykle wbijanie szpilek:)

zartowalem
24 299 48
zartowalem 24 299 48
#1013.01.2009, 19:56

eee, tam, nie wydaje mi sie, ze wbijanie szpilki.

poza tym - troszke tam racji bylo. Ja wiem, bawiliscie sie fajnie, wtedy takie drobiazgi nie przeszkadzaja. Ale jednak byly.

Nastepnym razem nie bedzie wpadek :)

iwo
7 761
iwo 7 761
#1113.01.2009, 19:58

no to przepraszam wtedy za zamieszanie:D

zartowalem
24 299 48
zartowalem 24 299 48
#1213.01.2009, 19:58

najlepszy artykul to jest tutaj:
http://glasgow24.pl/

iwo
7 761
iwo 7 761
#1313.01.2009, 20:03

ktory?:D

zartowalem
24 299 48
zartowalem 24 299 48
#1413.01.2009, 20:06

no wlasnie ;)