Marta Mari podczas pracy
"Nie skończywszy jeszcze czytać ostatniego aktu wiedziałam już, że kiedyś ją wyreżyseruję.
Zresztą moja praca zaczyna się od takiego właśnie romansu z literaturą. Uwielbiam zakochiwać się w tekstach, które analizuję, ludziach, z którymi pracuję - w ich pasji, otwartości, pomysłach…" - mówi Marta Mari, reżyserka teatralna, która wraz zespołęm Asylon Theatre przygotowała adaptację sceniczą "Trzeciej Piersi", wystawianej na Festiwalu Fringe w 2009 roku.
Jennifer Byrne jako Eva / Fot. Adrianne Wolska
Bożena Podgórni: Asylon Theatre powstał niedawno, czy "Trzecia pierś" to Wasz pierwszy spektakl? Ile osób zaangażowanych jest w projekt?
Marta Mari:"Trzecia Pierś" to nasz pierwszy projekt teatralny, choć pierwszym przedsięwzięciem był koncert świąteczny, do którego zaprosiliśmy artystów z kilku krajów. Przedstawialiśmy wtedy tradycyjne kolędy i pastorałki śpiewane w oryginalnych językach w nowych aranżacjach muzycznych. A wracając do "Trzeciej Piersi" - w projekt zaangażowanych jest 12 osób, nie licząc wielu ludzi, którzy pomagali nam na poszczególnych etapach produkcji.
Dlaczego wybrała Pani właśnie tę sztukę? Czy jest to fascynacja autorem czy bardziej tematyką utworu?
Jedno i drugie. Z twórczością Iredyńskiego po raz pierwszy spotkałam się jakieś 4 lata temu. Polecił mi ją zaprzyjaźniony pisarz Artur Grabowski, za co jestem mu szalenie wdzięczna. Iredyński był intrygującym człowiekiem. Wielka szkoda, że zakończył życie tak młodo…
Jeśli chodzi o sam utwór, to Trzecia Pierś była miłością od pierwszego "wejrzenia". Nie skończywszy jeszcze czytać ostatniego aktu wiedziałam już, że kiedyś ją wyreżyseruję. Zresztą moja praca zaczyna się od takiego właśnie romansu z literaturą. Uwielbiam zakochiwać się w tekstach, które analizuję, ludziach, z którymi pracuję - w ich pasji, otwartości, pomysłach…
"Trzecia Pierś" jest tekstem bardzo otwartym, dającym wiele możliwości interpretacyjnych nie tylko mi, aktorom czy designerom, ale przede wszystkim widzom. Nie spotkałam jeszcze osoby, która byłaby obojętna wobec tego tekstu po jego przeczytaniu. Mam nadzieję, że tak też będzie, gdy widownia zobaczy go na scenie.
"Trzecia pierś" będzie jedyną polską sztuką wystawianą na Fringe. Czy zapewni ona międzynarodowemu widzowi poczucie, że ogląda coś naprawdę polskiego? Czy kwestia polskości/tożsamości w ogóle wchodzi w grę w tym spektaklu?
Nie do końca wiem, co znaczy dzisiaj dla młodych ludzi "polskość". Jedną trzecią mego życia mieszkam poza Polska i na co dzień przebywam z ludźmi z różnych krajów. Wszyscy mamy podobne problemy: sercowe, finansowe, zdrowotne, polityczne; oglądamy te same filmy, jadamy dania różnych kuchni. Na całym świecie ludzie kupują meble w IKEI, ubrania w H&M. Widziałam ostatnio szkocką rodzinę kupującą kilka butelek polskiego Kubusia.
Trudno mi zatem określić, co znaczy polskość, zwłaszcza w sztuce. Bo przecież pomimo tego, ze autorem sztuki był Polak, ja i większość mego zespołu również pochodzimy z Polski - na scenie występują Szkoci. Być może jednak, gdyby przyjrzeć się poszczególnym elementom spektaklu - miedzy innymi muzyce, wizualizacjom itd. przez pryzmat wrażliwości osoby tworzącej to może udałoby się dostrzec coś polskiego, co jednak trudno określić słowami.
Spektakl jest wierną adaptacją sceniczną sztuki, której akcja osadzona jest w latach 70-tych ubiegłego wieku? Jaka jest Pani koncepcja dla tego przedstawienia?
Z ta wiernością to różnie bywa zwłaszcza w tekstach tłumaczonych. Gdy przeczytałam pierwsza wersje angielska, wykonaną jakieś 20 lat temu, to doszłam do wniosku, że konieczne jest nowe tłumaczenie, które odświeżyłoby język i wydobyłoby niuanse, które gdzieś zginęły w pierwszym tłumaczeniu - bardzo dosłownym. Poprosiłam wiec młodą szkocka tłumaczkę i dramatopisarkę Catherine Grosvenor by podjęła się tego zadania.
Był to bardzo ciekawy proces - Catherine tłumaczyła poszczególne akty, po czym przesyłała je mnie do analizy, po czym spotykałyśmy się, by omówić ostateczna wersje. Poza tym, by dostosować się do wymogów festiwalu konieczne również były skróty, które mam nadzieje, nie zmieniły charakteru sztuki. Jest też jeszcze jedna znaczna zmiana, której nie zdradzę, by nie popsuć niespodzianki tym, którzy sztukę znają. Jeśli chodzi o styl samego przedstawienia, to dużo w nim abstrakcji i symboliki, choć aktorzy grają w stylu naturalistycznym.
Czym ten spektakl przyciągnie polskiego widza?
Mam nadzieję, że przyciągnie nie tylko polskiego widza. Nie mniej jednak dla Polaków będzie to możliwość spotkania się z polską literaturą i polskimi artystami. Mam również nadzieję, że nasza obecność na Fringe'u będzie bodźcem czy inspiracja dla pozostałych polskich artystów mieszkających w Szkocji, do tworzenia i wyrażania siebie właśnie tutaj.
Do współpracy nad "Trzecia Piersią" zaprosiłam między innymi artystów nie związanych na co dzień z teatrem: pianistkę i wokalistkę jazzową Elę Masiak, która skomponowała muzykę do spektaklu, oraz Roberta Motykę, który na codzień zajmuje się grafiką komputerową i wizualizacjami podczas koncertów muzycznych. Oba procesy - choć bardzo różne, były szalenie ciekawe i myślę, że udowodniły, iż współpraca artystów z różnych dziedzin sztuki otwiera nowe perspektywy w tworzeniu spektakli teatralnych.
Czy współczesny widz może się identyfikować z bohaterami sztuki Iredyńskiego?
Celowo nie nadałam akcji konkretnego miejsca czy czasu - zależało mi bowiem by współczesny, międzynarodowy widz mógł się utożsamić z problemami bohaterów a nie myśleć, że tak było w Polsce w latach 70-tych. Dla mnie motywem przewodnim w sztuce, łączącym bohaterów, jest odkrywanie własnej tożsamości, poszukiwanie sensu i celu w życiu.
Każdy z nas na jakimś etapie swego życia zastanawia się nad tym, kim jest, czego chce od życia. Nie zawsze jednak łatwo znaleźć na to jednoznaczną odpowiedź. Niektórzy podróżują po świecie szukając swego kąta. Jeszcze inni zmieniają co chwilę pracę, partnerów, religie. W takim zagubieniu bardzo łatwo popełnić błąd, który kosztować nas może bardzo wiele. Tak właśnie dzieje się w "Trzeciej Piersi".
Jakie są dalsze plany Asylon Theatre?
Kolejne dwa przedstawienia będą również oparte na polskiej literaturze, choć forma będzie się znacznie różniła od "Trzeciej Piersi". W chwili obecnej jesteśmy na etapie wczesnych przygotowań: ja układam sobie spektakle w głowie i przyglądam się osobom, które chciałabym zaprosić do współpracy; natomiast Edyta, która jest managerem teatru zajmuje się kwestiami organizacyjnymi i świetnie się w tym sprawdza.
Tak na zaostrzenie apetytu zdradzę jedynie, że widzowie będą mogli zobaczyć spektakle oparte na tekstach Mickiewicza i Poświatowskiej. Tymczasem serdecznie zapraszam na "Trzecią Pierś".
Spektakl będzie można obejrzeć w Edynburgu od 25 do 29 sierpnia o godz. 11:15.
Więcej na ten temat znajdziesz w Kalendarzu Wydarzeń.


Komentarze 10
bardzo przyjemny wywiad
nachalna promocja na emito zniechęca do tego obejrzenia przedstawienia
za "wysoka sztuka jak dla mnie"...
"Wywiad rzeka" z reżyser drugorzędnych spektakli...mocno naciągane:P
P.S. Już się nie mogę normalnie doczekać spektakli opartych na Mickiewiczu i Poświatowskiej...większej teatralnej nudy chyba raczej nie można sobie wyobrazić:D