Czy śmierć musi być smutnym wydarzeniem, czy da się ją jakoś oswoić? Kto powiedział, że temat musi być smutny? Pracownikom usług pogrzebowych zdarzają się wręcz komiczne sytuacje. Dwa dni po pogrzebie przychodzi wdowa na cmentarz i prosi grabarzy o odkopanie męża.
"Śniło mi się, że nie jest pochowany w garniturze. Nie byłam przy zamykaniu wieka. Muszę to sprawdzić" – mówi. Czy z grabarzami taką sprawę da się załatwić? Wdowa myślała, że tak, była skłonna zapłacić, ale nic nie wskórała. Sytuacja wydarzyła się naprawdę. Opowiadają ją sobie grabarze na jednym z warszawskich cmentarzy. Proszą o nie podawanie nazwisk. Rozmawiają, ale niezbyt wylewnie. Są stonowani, uprzejmi. Rozmowę z nimi zaliczam do jednej z przyjemniejszych, jakie przeprowadziłam jako dziennikarka. Swoją drogą, zazdroszczę atmosfery w pracy. Nikt się nie śpieszy i bliżej nieba. Ideał.
Polecamy:
Będę tęsknił za Szkocją - przeczytaj wywiad z konsulem Aleksandrem Dietkowem podsumowujący jego cztery lata w Szkocji.
Tu nie trafia się przypadkowo. Profesję najczęściej dziedziczy się po ojcu. Zakłady pogrzebowe, firmy produkujące nagrobki, czy obsługa cmentarza to pokoleniowa tradycja. Wyjątkowo trudne i szczególne zajęcie, ale dobrze płatne. Nikt nie chce mówić o zarobkach, ale do oficjalnego wynagrodzenia grabarza dochodzi jeszcze gratyfikacja od rodziny. Wszystkiego razem po potrąceniu podatków jakieś cztery tysiące złotych na rękę.
"Z grobów wstaje dwóch nieboszczyków. Zauważywszy, że brama cmentarza jest otwarta, jeden zachęca drugiego: – Chodź, wyskoczymy na miasto, samochód stoi. Za życia byłem dobrym kierowcą. – W porządku – odpowiada drugi – tylko weź dokumenty. – To mi pomóż – odpowiada mu – ciągnąc płytę z nagrobka". To dowcip, który opowiada mi jeden z grabarzy.
Tym, którym wpadnie do głowy pomysł odkopania zwłok, stanowczo to odradzamy. Niech zmarły zazna spokoju przynajmniej po śmierci. Dwadzieścia lat ma gwarantowane ustawowo. Wcześniej grobu nie można rozkopać, aby umieścić kolejną trumnę w tym samym miejscu. Coraz mniej powierzchni (było nie było) mieszkalnej, daje się zauważyć także na cmentarzach. Korki wszędzie. Dlatego kremuje się coraz częściej. Ale co zrobić z prochami?
Jak na razie, ich rozsypanie w Polsce jest nielegalne. Grozi grzywna pięciu tysięcy i areszt trzydziestodniowy. Główny Inspektorat Sanitarny myśli nad zmianą przepisów, bo chętnych coraz więcej. W krajach Europy Zachodniej urnę z prochami można trzymać w domu albo rozrzucić w ulubionym miejscu zmarłego. "Chcę być spalona i rozsypana tam, gdzie chodzę na grzyby. Mam do tego prawo" – twierdzi pisarka, Lucyna Legut. Tymczasem Piotr Tymochowicz, specjalista ds. wizerunku, w rozmowie z "Coolturą" oświadcza, że nie interesuje go, jak będzie wyglądał jego pogrzeb i co z nim zrobią. Uważa, że to jest poza zasięgiem jego świadomości, skoro umiera, to go przy tym nie będzie. Dziennikarz TVN24 i laureat Wiktora, Jarosław Kuźniar, znany z poczucia humoru, przyznaje, że gdyby już nigdy nie mógł zaparkować gdziekolwiek tu na Ziemi, chciałby zostać rozsypany. Nie ma jeszcze pomysłu gdzie. Wie tylko, że płakać po nim byłoby przesadą. Mówi, że boi się śmierci w wypadku samochodowym, to znaczy, zawsze wtedy, gdy zamyka się za nim brama garażu. "Aż dziw bierze, że to nie jest brama piekła" – śmieje się.
Na pewno szkoda umierać, gdy się jest bogatym. Na pocieszenie: zakład pogrzebowy ma do zaoferowania wiele atrakcji, z których wprawdzie denat już nie skorzysta, ale jego rodzina jak najbardziej. Dostępne są solidne dębowe "piórniki", jak mawiała o trumnach babka z serialu "Świat według Kiepskich", chór, orkiestra, gustowne ubranie. Za ostatnią posługę z wielką pompą rodzina zapłaci 30 tys. zł. Chętnych nie brakuje, stanowią 15% zamówień.
Niezależnie od przynależności kulturowej, narodowej, płci, czy zamożności, możemy liczyć na jej wizytę. Śmierć przychodzi. To pewne, ale czy warto się jej bać? Na dobrą sprawę, najgorsza rzecz, jaka może się nam przytrafić, to śmierć bliskiego, a nie nasza własna. Cierpienie jest wtedy większe, bo to my zostajemy opuszczeni, a nie sami opuszczamy. Tak jak w związku, lepiej porzucić, niż zostać porzuconym. Podobnego zdania jest Tymochowicz, który utrzymuje, że nie boi się własnej śmierci, bo ta go nie dotyczy. Obawia się natomiast śmierci swoich bliskich, bo tego doświadczy. "Oczywiście, każdy ma instynkt samozachowawczy i zgodnie z nim postępuje, ja również" – dodaje.
Na śmierć są sposoby
"Daily Telegrach" przytacza historię pewnej Brytyjki, która po zgonie męża zamówiła obraz namalowany farbami wymieszanymi z prochami zmarłego. Płótno powstało z farb olejnych i przedstawia widok z okna w ich apartamencie w Menorce w Hiszpanii, uchwycony podczas ostatnich wakacji. Po śmierci ukochanego pani Filkins przeczytała artykuł o artyście Val Thompsonie, który specjalizuje się w łączeniu prochów zmarłych z farbami do malowania. Usługa wraz z obrazem wynosi 900 funtów. Pan Filkins zawisł więc w obrazie na ścianie w salonie. Wdowa mówi, że patrząc na płótno, czuje jakby mąż trzymał ją za rękę.
Nie ma się co bać śmierci, bo jej nie przeżywamy. Umieramy.
Bardziej zrozumiały jest strach przed widokiem zwłok. Ale ci, którzy nie potrafią podejść do sztywnego ciała i zastygniętej w ostatnim grymasie twarzy, nie umieją wytłumaczyć, czego się boją. A jak sobie radzi z tym problemem personel? Pan Krzysztof, który pracuje na cmentarzu już od ponad 30 lat, nie wie, w czym upatruję problem. Do zawodu trafił w wieku 16 lat. Dziwi się pytaniu. Dla niego to praca, jak każda inna. Stojący obok pan Jan, kolega Krzysztofa rozumie jednak, o czym mówię. Pomimo 34 lat w branży, przyznaje, że do dziś nie oswoił się z widokiem nieboszczyka. "Z tym się trzeba urodzić. Większe cmentarze zatrudniają ochronę. W nocy pracownicy firmy robią obchód, spacerują pomiędzy grobami. Też nie do pozazdroszczenia" – rzuca na odchodne.
Stamtąd jeszcze nikt nie wrócił, więc nie wiadomo jak jest. Jedyne dostępne informacje pochodzą od tych, którzy przeszli śmierć kliniczną. Dziennik "The Independent" opublikował wyniki badań przeprowadzonych wśród pacjentów, którzy tego doświadczyli. Co mówią? Nadnaturalne zjawisko jaskrawego światła – 86,3%, uczucie spokoju – 74,5%, uczucie radości – 58,8%, doświadczenie związane z opuszczeniem ciała – 51%, zatracenie poczucia czasu – 41,2%, uczucie nagłego zrozumienia – 35,3%, wyczucie istnienia mistycznego bytu – 33,3%, przegląd zdarzeń z życia – 19,6%, przechodzenie przez tunel – 5,9%, świadomość bycia martwym – 3,9%.
Nasza ankieta
Ilona Felicjanka - modelka, prezes fundacji i agencji produkcyjno-reklamowej
Czy boję się własnej śmierci? Co będzie, gdy mnie nie będzie? Mam za dużo na głowie, jestem zbyt zajęta rodziną, pracą, fundacją, którą prowadzę, by się nad tym zastanawiać. Sądzę, że częściej myślą o tym ludzie, którzy nie są szczęśliwi. Wierzę głęboko, że to, iż najpierw jesteśmy, a potem znikamy, ma swój cel. Nie otarłam się ze śmiercią w rodzinie. Odeszli tylko ciocia i wujek. Nie miałam z nimi częstego kontaktu, więc nie przeżyłam tego w sposób, jaki mogłabym, gdyby byli przy mnie na co dzień. Pięć lat temu zmarła babcia. Dostała wylewu. Od dłuższego czasu nie było z nią kontaktu. Wszyscy mieliśmy czas, by powoli oswoić się z jej odejściem
Goya - piosenkarka, producentka muzyczna
Na własne potrzeby wymyśliłam określenie, które stosuje wobec siebie, to słowo "wiarek". Jestem "wiarkiem", bo wierzę w wiele rzeczy. Uwielbiam myśleć, że nie wszystko jest jasne, oczywiste i zbadane. Jedną z rzeczy, w które wierzę jest to, że życie nie kończy się tu i teraz, na ziemi, ale ma swoją kontynuację gdzieś w innym, niezbadanym świecie. Ta wiara jest dla mnie elementem pozytywnym, bo nie chcę myśleć, że wszystko ma swój kres po kilkudziesięciu latach życia, a dla wielu jeszcze wcześniej. To nie miałoby sensu. Moje wyobrażenie życia po śmierci odbiega od stereotypowego nieba, piekła, czy czyśćca, które znamy. Dla mnie to połączenie wiary i nauki, duszy i innych, niewidocznych, nieodkrytych wymiarów, pomiędzy którymi podróżujemy w obecnym życiu. Na swój sposób tak samo mocno wierzę w połączenie duchowości i nauki. Wydaje mi się, że to nierozerwalnie się ze sobą łączy, tylko jeszcze tego nie odkryliśmy.
Agnieszka Cegielska - pogodynka TVN i TVN24
Staram się myśleć pozytywnie, jestem racjonalistką. Ale wiem, że z góry patrzy na mnie babcia. Odeszła od nas dziesięć lat temu. Wychowywała mnie, bo rodzice intensywnie pracowali. Była moim Aniołem Stróżem. I chyba nadal nim jest. Przekazała mi mądrości życiowe. Żałuję, że nie doczekała wnuka.
Maciej Maleńczuk - artysta rockowy
Mam nadzieję, że po śmierci jest święty spokój i niczego nie ma, bo nic gorszego by nie było, niż odebranie prawa zaznania spokoju. Czy reinkarnacja istnieje? Można gdybać, ale jeśli tak, to jest to już przekleństwo, wcielać się po wielokroć. Chociaż mógłbym dobrze trafić. Jako karaluch na przykład, ale w dobrej rezydencji.
Komentarze 38
' Na dobrą sprawę, najgorsza rzecz, jaka może się nam przytrafić, to śmierć bliskiego, a nie nasza własna. Cierpienie jest wtedy większe, bo to my zostajemy opuszczeni, a nie sami opuszczamy'.
------------------------------
Widać pisarz miał problem z wyrażeniem własnych myśli.
"Daily Telegrach"jest powalający:). Ciekawe, co na to Press Holdings:)
Odnoszę wrażenie, że żaden edytor tego nie widział na oczy, nie mówiąc o redaktorze naczelnym...
Typowy tabloidowy gniot, chociaż porusza istotne zagadnienia...
Agnieszka Cegielska pisze, ze z gory patrzy na nia babcia, a ja na przyklad ciagle mam wrazenie ze moj szef patrzy na mnie z gory.
za kazdym razem jak go widze odnosze takie wrazenie.
Felicjanska chyba.
a ja sie moge podpisac pod tym co powiedzial Malenczuk...bardzo bym sie wkurw*** jakby po smierci cos bylo..
swoja droga, ciekawe ilu ludzi zrezygnowaloby z zycia na rzecz " swietego pokoju, tfu spokoju ";)