Inwestycje liczone w dziesiątkach milionów funtów, setki powstających właśnie miejsc pracy i zadowoleni mieszkańcy. Tak wygląda recesja w małym mieście na północy Anglii.
Brytyjska recesja to temat ostatnio tak popularny, że tylko świńska grypa wypiera go z pierwszych stron gazet. Ale rzeczywistość recesyjna znacznie odbiega od naszych wyobrażeń o kryzysie. W czasie, gdy większość mediów skupia się na zwolnieniach grupowych i roztrząsaniu totalnego bezrobocia, 27-tysięczny Ashington jest miejscem inwestycji, które świadczą o kondycji lokalnej gospodarki.
Miasto jakich wiele
Ashington leży zaledwie 24 kilometry na północ od Newcastle. Jego pozycja ekonomiczna przez lata zależała od okolicznych kopalni węgla kamiennego, dlatego też najcięższe czasy miasto przeżywało za rządów Żelaznej Damy – premier Margaret Thatcher. Zamknięte kopalnie zmuszały Anglików do emigracji zarobkowej – 25 lat temu jej popularnym kierunkiem były Niemcy. Aktualnie dzięki funduszom strukturalnym, w tym unijnym, miasto intensywnie się rozwija i zmienia swe oblicze.
Wpływ na to mają także inwestycje sieci handlowych i restauracyjnych. W ciągu kilku ostatnich lat w Ashingtonie powstały markety sieci dyskontowych Netto, Lidl i Aldi, a także supermarket Asda. W mieście działają również placówki fast foodów – McDonald’s oraz Subway. Na głównej ulicy miasta, zamienionej w deptak, znajdują się mniejsze sklepy, biura turystyczne, banki, a także niezliczona ilość mniejszych małych punktów gastronomicznych, oferujących potrawy do zjedzenia na miejscu i na wynos. Wszędzie panuje ten sam ruch, co trzy i dwa lata temu. Jedyną oznaką minionego kryzysu jest zamknięty sklep sieci Woolworths, która zbankrutowała w listopadzie ubiegłego roku, a teraz funkcjonuje na nowo już tylko jako sklep internetowy.
Nowe miejsca pracy
Po kilku miesiącach przerwy, gdy przedsiębiorcy utrzymywali stan zawieszenia i oczekiwania, na wystawach sklepowych pojawiają się znowu ogłoszenia o wakatach. Sprzedawców potrzebują nawet sklepy odzieżowe i przemysłowe – m.in. sklep znanej sieci odzieżowej M&Co. oraz znajdujący się sto metrów dalej X Catalogue Shop. Największe znaczenie dla lokalnego rynku pracy będzie miało jednak otwarcie w październiku nowego supermarketu Asda w miejsce dotychczasowego, zatrudniającego aktualnie już 300 pracowników.
W nowej Asdzie będzie pracować przynajmniej 500 osób. Rekrutację na te dwieście nowych miejsc pracy prowadzi już od jakiegoś czasu urząd pracy – Jobcentre Plus. Ale supermarket generuje nowe miejsca pracy już na etapie budowy. Obecnie przez agencję Hays Construction &Property, rekrutuje np. elektryków na kontrakty czasowe – ośmiotygodniowe, oferując stawkę 12 funtów (58 zł) za godzinę. "Przeprowadzka" ze starej Asdy do nowej to w perspektywie kolejna inwestycja i kolejne miejsca pracy. W miejsce starego hipermarketu ma powstać park handlowy, mieszczący 16 różnych podmiotów handlowych.
W Ashingtonie w najbliższym czasie otwarta zostanie też restauracja KFC, co oznacza powstanie kolejnych 35 miejsc pracy. Okazuje się, że KFC również nie boi się kryzysu i właśnie na najbliższe pięć lat planuje olbrzymią inwazję, polegającą na otwarciu trzystu nowych punktów na terenie Zjednoczonego Królestwa.
Remonty zamiast sprzedaży
Recesja z pewnością wpłynęła na spadek liczby kupowanych i sprzedawanych mieszkań, jednak nie można mówić wyłącznie o negatywach tej sytuacji. Okazuje się, że Brytyjczycy zamiast sprzedawać mieszkania, aktualnie je modernizują i remontują, zatrudniając do tego oczywiście specjalistów. Zamiast plansz "For Sale" (na sprzedaż), przy domach widać coraz więcej kontenerów na śmieci budowlane. Powstają nowe dobudówki (extension) i garaże przy istniejących domach, popularne conversatory (czyli odpowiednik naszej werandy, przeszklone pomieszczenie, wychodzące na ogród). Remonty obejmują tapetowanie, kafelkowanie, zmianę wykładzin podłogowych, a także wymianę okien i drzwi.
Tendencja remontowa odbiła się przykładowo na sytuacji w firmie Safe Style UK. Firma założona w 1992 r. zajmuje się produkcją i montażem okien, szklanych drzwi werandowych i drzwi zewnętrznych. W styczniu bieżącego roku otworzyła dwa nowe oddziały i zwiększyła zatrudnienie o ponad 10% (z 4 tys. na 4,5 tys. pracowników), przy czym nowi pracownicy to zarówno osoby do działu produkcji, montażu jak i reprezentanci handlowi czy managerowie. – Ja żadnego kryzysu nie widziałem i nie widzę – mówi przedstawiciel firmy, Tom Richardson, podczas wizyty u klienta w Ashingtonie. – Moja firma aktualnie instaluje okna i drzwi w 800 domach tygodniowo, przy czym aż jedna trzecia klientów płaci gotówką.
Sytuacja przeciętnej rodziny
Wydaje się, że kryzys nie dotyka też statusu ekonomicznego przeciętnej rodziny w Ashingtonie i okolicach. W sklepach nie słychać żadnych narzekań na ceny. Nie widać też, żeby kupujący sobie czegoś odmawiali – pchają do kas wózki pełne najróżniejszych towarów, niekoniecznie najtańszych. Kupują nie tylko jedzenie i towary pierwszej potrzeby. Dalej mnóstwo pieniędzy wydają na elektronikę, media (płyty CD i DVD oraz gry) i ubrania. Kryzys nagłośniony przez media skłania ich czasem do zmiany planów wakacyjnych – zamiast wyjechać za granicę, zostają w kraju i korzystają z miejscowych obiektów turystycznych, przysparzając dochodów rodzimym przedsiębiorcom i napędzając w efekcie brytyjską gospodarkę.
Podobnie jak Tom Richardson kryzysu nie widzi też Kerry, matka czworga dzieci z Ashingtonu. – W kwietniu, po kilku latach mieszkania w domach komunalnych, stać nas było wreszcie na wynajęcie domu bezpośrednio od landlorda. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu. Mam małe dzieci, więc nie pracuję. Ale mogę powiedzieć, że znalezienie pracy też nie jest problemem, bo moja siostra znalazła pracę w Ashingtonie w jeden dzień. Po prostu przeszła się deptakiem i zaglądała do każdego punktu gastronomicznego, pytając o wakaty i zostawiając swoje dane kontaktowe – kończy optymistycznie Kerry.
Jak kryzys dotknął Polaków na Wyspach?
Według badania polonijnego tygodnika "Cooltura" przeprowadzonego na przełomie czerwca i lipca br., na pytanie "Czy Polacy w Wielkiej Brytanii odczuli skutki recesji?" aż 55% odpowiedziało, że nie osobiście, ale odczuli ją znajomi. Prawie 40% odpowiedziało na pytanie twierdząco, w tym 12,35% podało, że straciło pracę, 11,73% że zmniejszyła się ilość zleceń firmy. 8,64% musi żyć z oszczędności, bo pensja nie wystarcza na bieżące potrzeby. Połowa respondentów ogranicza swoje wydatki, 33,95% szuka dodatkowych źródeł dochodu; 24,69% Polaków nie jest w stanie odłożyć dotychczasowej sumy pieniędzy, a 14,2% zrezygnowało z wyjazdu na wakacje. Recesja zainspirowała 3,7% do inwestycji swoich oszczędności, a 9,26% do rozpoczęcia dodatkowych szkoleń lub kursów zawodowych.
Szczęśliwa wyspa
Ashington, podobnie jak kilka innych brytyjskich miasteczek, jest enklawą na mapie Zjednoczonego Królestwa, której mieszkańcy nie doświadczyli kryzysu. Wszystko dzięki dużej liczbie inwestycji w tamtym regionie.
Komentarze 20
Ja też go nie widzę(moje subiektywne zdanie)
Chwalmy Pana ...
http://www.statistics.gov.uk/cci/nu...
http://www.guardian.co.uk/business/...
Darek - to juz drugi temat, w ktorym wklejasz te statystyki - nie rozumiem tego: ludzie mowia, ze nie czuja tego kryzysu, a ty im wmawiasz, ze sie myla ?:)
to nie sa te same statystyki :)
to dobrze ,ze niektorzy nie czuja kryzysu.Jak juz wspomnialem , ja tez go na razie nie odczuwam, co nie znaczy,ze go nie ma. Zapewne gdybym nie czytal prasy, nie rozmawial z ludzmi zyjacymi normalnie, to pewnie tez moglbym utrzymywac,ze wszystko jest ok.
Uprzedzajac kontre, to nie jest pesymizm - to instynkt samozachowawczy.
Najwazniejsze to by utrzymac to dobre samopoczucie ...a jutro?...przeciez jakos to bedzie...