"Rekord pobił pewien polski kapitan, który jednocześnie był kochankiem córki, matki i babki w jednym z miasteczek w Szkocji" (Stanisław Cat-Mackiewicz, Londyniszcze). Rozpoczynamy dziś prezentację fragmentów książki Ewy Winnickiej "Londyńczycy". W ten sposób inaugurujemy nowy cykl na Emito.net - Historyczna Środa.
Polek jest jak na lekarstwo, wybierają oficerów z wyższym żołdem. Nieoficerowie są więc skazani na Brytyjki. Czy Brytyjki w ogóle nadają się na polskie żony?
Książkę Ewy Winnickiej "Londyńczycy" można kupić w Polsce w Wydawnictwie Czarne. Poza Polską jest dostępna w sieci Merlin.
Etap 1. Przyjeżdża ubogi krewny
Nie znamy się dobrze, gdy 21 czerwca 1940 roku Jego Królewska Mość Jerzy VI staje na peronie dworca Waterloo, aby powitać nadjeżdżającego prezydenta Władysława Raczkiewicza. Można nawet powiedzieć, że dotychczasowe spotkania nie wychodzą nam na dobre i mamy o to sporo żalu. Na konferencji w Wersalu w 1918 roku ich premier Lloyd George nie chciał słyszeć o wolnej Polsce (potem tłumaczyli, że zbyt blisko flirtowaliśmy z Francją, a oni nie chcieli wzmacniać Francji).
W 1939 roku gwarancje udzielone nam przez nich w marcu i sierpniu okazują się niewiele warte już we wrześniu. (Oni mówią, że do walki nie byli gotowi, ale gwarancji udzielili, bo się bali, że wstąpimy w końcu do obozu Hitlera, co by przesądziło o losie ich wyspy).
Ale gdy w 1940 roku Niemcy płynnie zdobywają Zachód, a na czele rządu zamiast planowanego miękkiego lorda Halifaxa stoi już Winston Churchill ("brawura podlewana alkoholem", pisze o nim emigracyjny historyk profesor Jan Ciechanowski), zwracają na nas w końcu uwagę. Zaczynamy im się nawet bardzo podobać. Podbici, ale waleczni zostajemy ich jedynym sprzymierzeńcem w Europie.
Lepszym niż Francuzi, którzy poddali się, zanim ich o to poproszono. Podarowaliśmy im wcześniej niemiecką maszynę szyfrującą Enigma i zaoferowaliśmy pomoc wywiadowczą. W zamian nasz generał Władysław Sikorski, naczelny wódz i premier w jednej osobie, otrzymuje uchodźczą siedzibę w prestiżowym hotelu Rubens na tyłach pałacu Buckingham. Jego biuro i Rada Narodowa rezydują na równie prestiżowej Stratton Street za Piccadilly, prezydent przy Park Street w Mayfair, ministrowie w dzielnicy Kensington. Dostajemy też sporą pożyczkę. Żołnierze, lotnicy i marynarze – żołd i miejsce w brytyjskich jednostkach.
Polek jest jak na lekarstwo, wybierają oficerów z wyższym żołdem. Nieoficerowie są więc skazani na Brytyjki. Czy Brytyjki w ogóle nadają się na polskie żony?
Brytania zostaje naszą protektorką. Po bitwie o Anglię jesienią 1940 roku podkreśla się powszechnie, że to udział naszych lotników przesądził o zwycięstwie. Tak więc już w 1940 roku około trzydziestu tysięcy Polaków, głównie mężczyzn, trafia na Wyspy Brytyjskie i robi wrażenie na kobietach.
Etap 2. Zauroczenie
Stanisław Cat-Mackiewicz, pisarz i publicysta, późniejszy premier rządu na uchodźstwie, widuje Polaków na przepustkach. Pisze: "Nigdy nie widziałem ludzi tak dumnych i tak zadowolonych z siebie, jak wówczas nasi lotnicy. Chodzili z gębami uśmiechniętymi od ucha do ucha. Powodzenie u Angielek i Szkotek mieli kapitalne".
Trzeba powiedzieć, że poprzeczka jest ustawiona niewysoko. Okazuje się bowiem, że życie intymne na Wyspach jest zniuansowane. Cat ujmuje to w sposób następujący:
"Harcerze angielscy (na wyjazdach – przyp. aut.) mają najsurowiej zabronione kładzenie się na kanapie w towarzystwie innego chłopca, tak jak mają najsurowiej zabronione przebywanie we dwóch w zamkniętej ubikacji ze względu na rozpowszechnienie się homoseksualnego ohydnego i plugawego zboczenia. To właśnie ze względu na moralność kładą z nim (na pryczy – przyp. aut.) dziewczynę. Młody Anglik, kiedy się znajdzie na kanapie z innym chłopcem, to zaraz go biorą straszne ciągoty. Kiedy leży koło niego dziewczyna, to odsuwa się od niej z obrzydzeniem".
Tak więc, zdaniem Cata, przeciętny heteroseksualny żołnierz polski trafia na podatny grunt w postaci kobiety, która nie chce jedynie rozdzielać rozjuszonych Anglików. Żołnierz odmiennej orientacji nie czuje się zaś wyobcowany.
Etap 3. Miodowy miesiąc
Trwa półtora roku. Oni widzą, że mamy mocnego przywódcę, jakim jest generał Władysław Sikorski. Ich premier Winston Churchill mówi podniośle, że będą z nami na śmierć i życie. Zgadza się, by nasi lotnicy, wstępując do ich armii, przysięgali na ich króla, ale i na Polskę. My walczymy jak oszalali. Oni się zachwycają: jesteśmy egzotyczni, nieokrzesani i dzicy.
Cat: "Zdarzyło się kapitanowi, że zastrzelił przyjaciela żony, także Polaka. W Anglii za takie rzeczy wieszają bez zastanowienia się, wieszają nieomal automatycznie. W danym wypadku nastąpiło niespodziewane dla wszystkich uniewinnienie, motywowane bardzo względnej wartości argumentami, że policja nie dokonała szczegółowych oględzin pistoletu. Postąpiono tak wprost przez gościnność".
I jeszcze:
"Pewien polski lotnik, bardzo źle wychowany, zaczął dla kawału latać tak nisko nad polem golfowym, aż uciął skrzydłem głowę jakiemuś lordowi. Nie było sądu. Lotnika wysłano po prostu na lot bojowy, z którego nie wrócił".
Piloci dywizjonu 303 - najbardziej pożądani boheterowie przestworzy z poczatku lat czterdziestych.
O bohaterskich lotnikach powstają sztuki teatralne oraz filmy. Polakami zaczyna się interesować londyńska socjeta. Adam Zamoyski pisze w książce Orły nad Europą: "Znana piękność Jean Smith Bingham usynowiła Dywizjon 303 i zaczęła wydawać przyjęcia dla oficerów w hotelu Dorchester. Betty Norton Griffiths, według lutowego (z 1941 roku) magazynu »Queen« jedna z najcudowniejszych kobiet w Anglii, poszła w jej ślady, usynowiając Dywizjon 308.
Najwięcej uwagi przyciągnęła lady Jersey (była żona Cary’ego Granta), która stała się »mamą« Dywizjonu 315. (…) Na Wigilię każdy z 200 żołnierzy otrzymał dziennik z wpisem mamy oraz skarpety i szalik. (…) Poza tym przysłała pilotom wszystkie swoje podarte pończochy, żeby mieli je przy sobie w powietrzu".
Szaliki okazują się powszechnym narzędziem towarzyskim. Także w Church Fenton, daleko od Londynu, delegacja miejscowych pań przynosi ciepłe, własnoręcznie zrobione na drutach szale. Krzysztof Muszkowski (później felietonista emigracyjny, redaktor słynnych "Wiadomości") służy w 300. dywizjonie bombowym i stacjonuje obok Lincoln. Jest właścicielem kilkunastu szalików:
– Kontakty nawiązuje się w wiejskich klubach, panie starsze, my bardzo młodzi. Można powiedzieć, że z braku mężów i synów opiekują się nami na różne sposoby. Te znajomości, oczywiście, nie mogły przetrwać próby czasu. Jeden z bohaterów książki Adama Zamoyskiego, lotnik, notuje w pamiętniku: "Mieszkańcy są nadzwyczaj mili dla Polaków. Zaczepiają na ulicy, zapraszają na piwo i whisky, uczą języka. Może dlatego, że nas za mało znają?".
W połowie 1940 roku brytyjskie kobiety zaczynają się żegnać z przypisaną im rolą społeczną. Lokalni mężczyźni, którzy nawet przed wojną nie patrzyli im głęboko w oczy (opinia Cata), pojechali do swoich jednostek. Dziewczęta, zatrudniane jako personel pomocniczy, mają poczucie wartości i czują się niezależne. My umożliwiamy katharsis.
Adam Zamoyski: "Po przyjeździe do Blackpool ewakuowani z Francji lotnicy wysłuchali pogadanki brytyjskiego oficera, który powiadomił ich, że Anglia to nie Francja i że jedyna droga do łóżka dziewczyny wiedzie przez ołtarz".
Oficer nie do końca ma rację. Po pierwszej randce Wacław Król wspomina w dzienniku: "Do you love me? – spytała na odjezdnym. Jest bardzo miła, ale nie może przecież w ten sposób zdobywać chłopca!".
Wstrząśnięty jest także Stanisław Zumbach, legendarny pilot Dywizjonu 303. Był zadowolony, że na drugiej randce przespał się z dziewczyną. Ale z jej dzienniczka dowiaduje się, że jest trzydziestym polskim pilotem zaliczonym przez nią w ciągu ostatnich miesięcy.
W weekendy do Blackpool zjeżdżają dziewczyny nawet z bardziej odległych hrabstw. Zamoyski: "Niektóre (…) stały się wspólnym dobrem, ich miłosny szlak wiódł bowiem przez całe dywizjony. Byliśmy rozrywani i przechodziliśmy z rąk do rąk. Dziewczyny wpadały na nas i wciągały do tańca" – opisuje lotnik zabawę robotnic w Nottingham, gdzie na jednego żołnierza wypada sto dziewcząt.
Oczywiście i na miodowym etapie obie strony dostrzegają nawzajem drobne usterki.
Oni przygadują: nasza nienawiść do Niemców jest przesadna i wyraża się niepotrzebnym strzelaniem do pilotów wyskakujących ze spadochronem z zestrzelonej maszyny, nasze poczucie humoru jest wąskie i zaściankowe, oficerowie – bufonowaci (dowódca Polskich Sił Powietrznych generał Zając odmawia zabawy po godzinach w ciuciubabkę z workiem na głowie), nasze rozpaczanie nad poległymi zdaje się nie mieć końca, podobnie jak omawianie każdej akcji.
My z kolei nie lubimy: nijakiej kuchni, ciszy przy śniadaniu, pustych rozmów, rytualnego formowania kolejek. Drażni nas trochę, kiedy oni rzucają robotę, gdy tylko rozlega się dzwonek na herbatę.
Do stacjonującego w Scarborough polskiego dywizjonu przychodzi liścik od niejakiej Betty Sheard: "Szanowni państwo, czy wasi lotnicy mogą przestać się bawić w kotka i myszkę nad naszymi głowami? Latali niestosownie w niedzielę 22 czerwca, kiedy piliśmy herbatkę". Liścik zostaje starannie wklejony do kroniki dywizjonu.
To na razie drobiazgi. Niektórzy Brytyjczycy idąc na zabawę, wciąż naszywają sobie na rękawach pożyczone naszywki POLAND oraz udają obcy akcent.
Etap 4. Znudzenie
Uniesienie nie może trwać długo. 22 czerwca 1941 roku Niemcy atakują Rosję, która przechodzi na stronę aliantów. W grudniu Japończycy uderzają na Pearl Harbour i do wojny przystępują Amerykanie. Sytuacja Brytyjczyków już nie jest beznadziejna: wojna będzie się toczyć co najmniej na dwa fronty. Hitler zacznie tracić siły.
Generał Sikorski, premier Churchill i lider Wolnych Francuzów generał de Gaulle. W mrocznych dniach po klęsce Francji to właśnie Polska była najważniejszym sojusznikiem Wielkiej Brytanii.
Z jednej strony nowa sytuacja niezwykle nas cieszy: Rosjanie zwolnili z obozów kilkadziesiąt tysięcy Polaków, z których generał Władysław Anders zaczyna formować armię. (Rosjanie nie dają gwarancji, że będzie mógł ją wyżywić i uzbroić, więc wyprowadza ją z Rosji na Bliski Wschód, pod komendę brytyjską).
Z drugiej strony jest nam przykro. Winston Churchill przestaje się nad nami pochylać z czułością. Zaczyna za to powtarzać, że musimy zrozumieć, iż Sowiety "mają potencjał". I nie krzywić się, że powojenne granice Polski mogą być uszczknięte od wschodu.
W londyńskim programie BBC pewnego grudniowego wieczora brzmi Międzynarodówka – rzecz nie do pomyślenia jeszcze kilka tygodni wcześniej. Gazety zaczynają być obojętne, a potem nawet wrogie. W złośliwych artykułach celują "The Guardian" i "New Statesman". Przyjmują linię prosowiecką i otwarcie podważają wiarygodność polskiego rządu emigracyjnego. Wkrótce dołączają do nich "News Chronicle" i "Star".
Cat: "W miarę upływu wojny stało się dla mnie jasne, że Anglicy celowo i prowokacyjnie popchnęli Hitlera w stronę Polski, aby jego pierwszy atak śmiercionośny odwrócić od Zachodu. Coraz wyraźniejsza była różnica rachunku krwi angielskiej i naszej, wzruszanie ramion nad naszymi interesami narodowymi. W prasie ukazuje się coraz mniej artykułów o polskim bohaterstwie, za to więcej o pijaństwie i cudzołóstwie".
Na Wyspach pojawiają się żołnierze amerykańscy. Mają ładniejsze mundury, kąpią się codziennie, używają dezodorantów. Mają gotówkę, czekoladę i gumy do żucia. Lady Jersey jest znudzona rolą "mamy" polskich chłopców i zaczyna dla odmiany wydawać przyjęcia dla oficerów amerykańskich. Amerykanie to nowość, Polacy to element zasiedziały. Już nie dostają pończoch do przytulania.
W Blackpool, który jest głównym ośrodkiem polskiego lotnictwa, gdzie się czeka na przydział bojowy, zaczyna być nudno. Pije się bardzo dużo i zajmuje przygodnymi paniami. Jesteśmy pozywani w sprawach rozwodowych, o pijaństwo i o rozbój. "Pierdol wszystko w dupę, taki nasz los zasrany – pisze do kolegi nasz lotnik z Blackpool, jeden z bohaterów Orłów nad Europą. – Ja teraz tylko piję, bawię się i pierdolę".
Brytyjki też już się nudzą. Pewnego polskiego lotnik a nieoczekiwanie rzuca piękna rozwódka, z którą ma romans. Lotnik prosi więc kolegę, aby ten dowiedział się o przyczynę. Angielka wyjaśnia: "Mówiono mi, że Polacy są wspaniali i robią to zupełnie inaczej. Teraz widzę, że tak samo, a ja tak naprawdę nigdy nie lubiłam seksu".
Etap 5. Zdrada
Zaczynamy wyraźnie zawadzać. Jest coraz gorzej. 13 kwietnia 1943 roku w lesie katyńskim Niemcy odkrywają masowe groby polskich oficerów. I Polacy, i Niemcy zwracają się do Czerwonego Krzyża o zbadanie sprawy mordu. Rosja oskarża nas o współpracę z nazistami i zrywa kontakty. Wiemy, że Brytyjczycy zdają sobie sprawę, że Katyń to zbrodnia rosyjska, ale nie chcą tego powiedzieć głośno.
Churchill wspomina o tym nawet w swoich pamiętnikach: "To była jedna z tych spraw, o których pełna wiedza nie była ani potrzebna, ani pożądana". (Inną taką sprawą jest eksterminacja Żydów na naszych terenach, o czym donosi kurier Jan Karski). Krążenie wokół trzyletnich grobów, tłumaczy Churchill, nie przyniesie nikomu nic dobrego.
My jeszcze pytamy: wybierzesz komunistę i zdrajcę czy nas, lojalnych, choć nielicznych? On jeszcze nie chce mówić, kogo wybiera, i prosi, byśmy spróbowali dogadać się ze Stalinem. Na konferencji w Teheranie będzie postanowione, że Polska zostanie w strefie operacyjnej Armii Czerwonej. (Prezydent Roosevelt prosi, by utajnić na chwilę ustalenia względem Polski. Liczy na głosy amerykańskiej Polonii w nadchodzących właśnie wyborach, nie chce żadnej awantury).
Z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. 4 lipca nad Gibraltarem rozbija się wojskowy liberator, w którym ginie naczelny wódz Władysław Sikorski. Jego następcą jest teraz ugodowy wobec Rosji Stanisław Mikołajczyk, a naczelnym wodzem generał Kazimierz Sosnkowski, który nie ma zamiaru układać się z Rosjanami. Drażni Brytyjczyków.
Churchill zaczyna nas uważać za pieniaczy i już nie kryje, że zostawi nas dla Sowietów. Źle przyjmuje decyzję o powstaniu warszawskim, choć podejmuje próbę wysłania kilkuset samolotów z pomocą i naciska na Rosjan, by pozwolili im lądować. Nie chce, by Armia Krajowa wchodziła w otwarty konflikt z Rosjanami.
Już wiemy: zostaliśmy zdradzeni.
Sytuacja Krzysztofa Muszkowskiego stacjonującego w Midlandach również przestaje być beztroska.
– Anglikański biskup miasta Lincoln, obok którego stacjonowali piloci bombowców, był miły i na wieży katedry zapalał czerwone światło dla powracających z akcji. Miał dwie córki, z którymi grywałem w tenisa. Obie już trzydziestoletnie, sympatyczne, ale paskudne.
Biskup zapraszał co niedziela na herbatę i sherry. Mówiłem po angielsku, więc prosił, bym przyprowadzał kolegów, a córkom kazał recytować Szekspira. Byłem w trudnej sytuacji, bo koledzy nie byli chętni do poważnego związku z żadną z nich, a raczej do zabawy. Biskup myślał, że już ma z głowy córki, a ja, niestety, musiałem biskupa przepraszać. Był rozczarowany, nabrał dystansu do Polaków.
Adam Zamoyski cytuje dowódcę myśliwskiego dywizjonu: "O ile dziewczyna angielska jest miłą towarzyszką na dancingu, w barze czy na przechadzce, o tyle nie nadaje się na żonę Polaka, który z wychowania ma inne poglądy na rolę kobiety w życiu domowym".
Wielebny Cox, cytowany przez Zamoyskiego przełożony Zgromadzenia Kościoła Szkocji, wyraża z kolei sceptycyzm co do małżeńskich zapędów Brytyjek: "W wielu krajach panują niedopuszczalne z naszego punktu widzenia warunki, które życie kobiety mogą uczynić nieznośne". "Daily Herald": "Jedno lub dwurodzinne domy stanowią w Polsce równą rzadkość, jak banany w Anglii w obecnej chwili". I jeszcze: "Łazienki, bieżąca woda, kanalizacja, elektryczność i gaz, kino w bliskim zasięgu – to tylko kilka wśród tych drobnych udogodnień, które nieskończenie rzadziej można spotkać na wsi polskiej niż angielskiej. (…)
Blask Jankowego munduru, podniecenie młodzieńczej miłości, urzeczenie rozkosznym akcentem i obcą intonacją, która z każdej banalnej uwagi czyni perełkę, mogą nie przetrzymać powrotu do Polski”. Autor kończy apelem do kobiet: "Nie róbcie tego!".
Generał Stanisław Sosabowski, dowódca Samodzielnej Polskiej Brygady Spadochronowej, wspomina dziesiątki listów, które przychodzą od angielskich dziewczyn. Informują one, że są w ciąży z polskimi żołnierzami. Sosabowski powołuje oficera do spraw rodzinnych, który obsługuje korespondencję z paniami oraz wysyła zapomogi. Oficer pracuje na pełen etat.
Kolejne 5 etapów "Historii Miłości" już za tydzień na Emito.net
Komentarze 43
bardzo fajnie sie czyta
czekam na nast odcinek :)
tez mi sie podoba :)
Tez wam daje stojacego palca (kciuka)
no, prawie jak "Dziady" Mickiewicza
Polska Winkelriedem narodów!!!
choc pomysl calkiem dobry, przyznaje.
Milo sie czyta . Kiedy ciag dalszy ?