W Wielkiej Brytanii mieszka obecnie ponad pół miliona imigrantów znad Wisły. Wydawałoby się, że wszyscy przyjechali tu po roku 2004. Jednak Polacy i organizacje polonijne obecne są na Wyspach od przeszło 200 lat.

Pierwsi uchodźcy z Polski pojawili się w Zjednoczonym Królestwie przed końcem XVIII w., po upadku powstania kościuszkowskiego. Na pewno ucieszył ich widok londyńskiego pubu “King of Poland”, nazwanego tak na cześć króla Jana III Sobieskiego. W okolicy pubu powstała Poland Street, która istnieje do dziś. Po powstaniu listopadowym w Anglii zaczęło przybywać naszych rodaków, którzy zrzeszali się w pierwsze organizacje polonijne – Towarzystwo Demokratycznej Polski czy Lud Polski.
Po koniec XIX w. przybysze znad Wisły zaczęli szukać tu zatrudnienia. Wtedy Anglię zamieszkiwało 2 tys. osób pochodzenia polskiego. Po II wojnie światowej Londyn stał się siedzibą polskiego rządu na uchodźstwie i w ciągu kilku miesięcy przybyło tu ok. 50 tys. żołnierzy, polityków, urzędników wraz z rodzinami. Dołączyło do nich kilkadziesiąt tysięcy Polaków rozproszonych po świecie wskutek wojennej zawieruchy. Dzięki ich determinacji w całej Anglii powstały parafie, harcerstwo, szkoły i ośrodki kulturalne z Polskim Ośrodkiem Społeczno-Kulturalnym na czele.
Przedstawiciele emigracji powojennej są dziś w podeszłym wieku i w swojej pracy polonijnej zajmowali się głównie krzewieniem ducha patriotyzmu i polskiej tradycji przedwojennej. Odchodzenie tej generacji w pewnym sensie symbolizuje śmierć ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego w katastrofie smoleńskiej dwa lata temu.
Ewenement na skalę światową
Kolejne fale emigracji to te z lat 80. i 90. – Pierwsza z nich miała charakter polityczny, w ramach drugiej przybyli ci, którzy chcieli wykorzystać szansę na lepsze życie na Zachodzie. Oczywiście żadna z nich nie była tak masowa jak ta po 2004 r., która jest ewenementem na skalę światową – mówi Wojciech Tuczyński, rzecznik Związku Polaków w Wielkiej Brytanii, którego tradycje sięgają 1946 r.
Rzeczywiście, na początku lat 90. mieszkało tu ok. 70 tys. Polaków, a w ciągu kilku lat po wstąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej liczba ta urosła do pół miliona.
– Polacy, którzy przeprowadzili się do Wielkiej Brytanii dzięki członkostwu Polski w UE, zaczęli być aktywni również na płaszczyźnie działalności społecznej, ale zarówno skala tego zaangażowania, jak i liczba organizacji polonijnych, jakie dotychczas utworzyli, jest nieporównywalna z niegdysiejszą aktywnością starszego pokolenia – twierdzi rzecznik i wyjaśnia, że do 2004 w skład federacji ZPWB wchodziło ponad 60 organizacji zajmujących się sprawami społecznymi, naukowymi, kulturalnymi i religijnymi, a w latach 2004–2012 przybyło tylko 18 nowych.
Dzieci starej emigracji
Może być tak dlatego, że emigranci starszego pokolenia przyjechali tu z powodów politycznych i wiedząc o tym, że w Polsce panuje komunizm, z zaangażowaniem krzewili rodzimą kulturę i sztukę, a swoje dzieci namawiali, by zapisały się do polskiego harcerstwa lub szkoły. “Nowi” emigranci chcą poznać świat, a przede wszystkim znaleźć dobrą pracę – i na tym skupiają swój codzienny wysiłek. Tęsknić za ojczyzną zaczynają dopiero po kilku latach i wtedy ewentualnie angażują się w działalność polonijną.
– Bywa również tak, że głównymi animatorami nowych organizacji są emigranci starszego pokolenia bądź ich dzieci tutaj urodzone – mówi Tuczyński. Dodaje, że wśród starej emigracji jedna organizacja polonijna przypadała na ok. sześciu emigrantów, a dziś jedna przypada na ok. 40 tys. – To pokazuje, jak słaba pod względem integracji i działalności społecznej jest nowa emigracja – komentuje Tuczyński.
Międzypokoleniowa współpraca
Dajmy jednak głos młodszej generacji. Jak często, tu optymizm jest większy. – Od lat współpracujemy z szeregiem instytucji i organizacji polonijnych, a efekty są po prostu wspaniałe – przekonuje Paulina Pyrkosz, przewodnicząca powstałego w 2005 r., stowarzyszenia młodej Polonii Poland Street. Według niej nie ma mowy o izolacji młodych Polaków w UK.
– Co roku pomagamy przy Kweście Marcowej na rzecz Funduszu Inwalidόw Armii Krajowej (AK), który od 1947 r. wspiera najbardziej potrzebujących weteranόw Armii mieszkających w Polsce. Fundusz założyła w Londynie Irena Bόr-Komorowska, żona generała Bora, a w skład obecnego zarządu wchodzą dawni żołnierze AK, którzy są piękną inspiracją dla naszego pokolenia – mówi przewodnicząca.
Do tego dochodzi zaangażowanie w “młodzieżowe” ruchy, jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, z którą w zeszłym roku udało im się zebrać 18 tys. funtów.
– Nowe stowarzyszenia polonijne powstają na fali chwilowego zrywu, chęci zrobienia czegoś bądź z potrzeby zwykłego zaistnienia. Stoi przed nimi wyzwanie przetrwania. Zbudowania trwałych podstaw i struktur, które sprawią, że te młode organizacje będą również działały za 30–50 lat, podobnie jak podmioty wykreowane niegdyś przez obecne starsze pokolenie. – mówi Wojciech Tuczyński, rzecznik Związku Polaków w Wielkiej Brytanii.



Komentarze 64
Abstrakcją dla mnie jest instnienie "rządu na uchodźctwie". Grupa ludzi tęskniąca za władzą bawi się w mini politykę oderwaną od rzeczywistości.
Fakt, ten rząd było tworem dość dziwnym, ale nie tak jak się Tobie wydaje. Zbytnio upraszczasz sprawę.
mnie bardziej zastanawia 1 organizacja na 6 emigrantow ;)
to nie tak.
Gdzie dwóch Polaków tam trzy partie.
Taka Polska Norma
Starzy jak i nowi emigrancie spierdolili umywając ręce , by żyło się im lepiej...