Książkę „Komu bije Big Ben. Brytyjczycy w sosie własnym” napisała Milena Rachid Chehab, która przez kilka lat pracowała jako polska korespondentka w Wielkiej Brytanii. Stworzyła w niej bardzo nietypowy obraz Brytyjczyków, a w szczególności Anglików w okresie jednego z największych kryzysów politycznych, jaki właśnie przeżywa Wielka Brytania. Rozmowę na temat książki przeprowadziła Ewa Jankowska, dziennikarka Gazety Wyborczej.

W książce pojawia się mnóstwo bohaterów, którzy składają się na obraz współczesnego Brytyjczyka - jest kamerdyner, londyński taksówkarz, kobieta, która posiada jedną z prawdopodobnie największych kolekcji pamiątek po rodzinie królewskiej, czarna modelka, która jest dowodem na to, że dyskryminacja ma się na Wyspach lepiej, niż by się mogło wydawać. Wśród bohaterów pojawia się też pochodzący z Etiopii islamista Anjem Choudary, jeden z liderów skrajnie prawicowej Angielskiej Ligi Obrony Ian Crossland oraz Polka Agnieszka.
Milena Rachid Chehab wyjaśnia, że za Brytyjczyków uważają się nie tylko Anglicy, Walijczycy, Szkoci i Irlandczycy, ale też osoby mieszanego pochodzenia z byłych kolonii brytyjskich oraz takie, które wiele lat temu przyjechały do Wielkiej Brytanii, tu pracują, żyją, założyły rodziny.
Za Anglików [nie Brytyjczyków] dużo częściej uznają siebie zwolennicy konserwatystów niż laburzystów. A wśród tych, którzy głosowali za Brexitem dumnych z bycia Anglikiem jest aż 75 proc., podczas gdy tylko 44 proc. tych, którzy głosowali za pozostaniem w UE celebruje swoją angielskość. Stereotyp, że Anglik to biały tęskniący za czasami imperium też znikąd się nie bierze - wśród tych, którzy są dumni przede wszystkim ze swojej angielskości jest aż 61 proc. białych i tylko 32 proc. przedstawicieli mniejszości etnicznych. Ci z kolei w trzech przypadkach na cztery deklarują się przede wszystkim jako Brytyjczycy
– mówi Milena Rachid Chehab.
Tak się jednak składa, że z ankiety przeprowadzonej wśród dziewięciu nacji z północno-zachodniej Europy, Anglicy okazali się najmniejszymi patriotami. Swoją dumę narodową określili najniżej - na 5,8 - w dziesięciostopniowej skali.
Jednym z powodów jest obawa, że przez manifestowanie patriotyzmu zostaną posądzeni o rasizm, bo wychodzą z założenia, że granica między celebrowaniem patriotyzmu a nacjonalizmem jest bardzo płynna, a od nacjonalizmu do rasizmu już tylko krok
– wyjaśnia autorka książki.
Jedyny moment, kiedy Anglicy otwarcie celebrują swoją dumę narodową i śpiewają pieśni patriotyczne i głośno wykrzykują „Rządź, Brytanio” ma miejsce podczas koncertu BBC Proms w ostatni wieczór słynnego festiwalu muzyki poważnej w Royal Albert Hall
– twierdzi Milena Rachid Chehab.
Cały wywiad można przeczytać na stronie Gazeta.pl.
Komentarze 38
lewaki juz lajkuja bo z Wybiorczej artykul…:)
Głupiś, zbytnik, jak but, ale i tacy są potrzebni- ku przestrodze. ;) ;p
Btw
otrzyj nosek, nie marnuj koksu. ;p
widać patriotyzm nie idzie w parze w byciu dobrym obywatelem..
#2 czy glupi, czy nie, nie Tobie oceniac…
w jakiej dziedzinie chcesz sie sprawdzic ignorancie…? ;)
Z tobą? To byłoby jak partia szachów z gołebiem. ;) Nie jestem zainteresowany rywalizacją z przebierańcami, którzy co rano mierzą sobie penisa linijką. ;) :*