O jej najwcześniejszych latach Hazel wiadomo niewiele. Urodziła się w styczniu 1928 roku we wsi Saron koło Ammanford jako najmłodsza z siódemki dzieci (miała trzy siostry i trzech braci). Sąsiedzi wspominali ją jako bardzo skromną osobę.
Chodziła do szkoły podstawowej w Blaenau, ale nie wiadomo czy ją ukończyła. W domu było bardzo biednie i żeby pomóc rodzicom kilkunastoletnia dziewczyna podjęła pracę w firmie autobusowej „James” w Ammanford. Zarabiała tygodniowo pięć funtów.
Po wojnie Hazel wyszła za mąż za Vernona Jonesa. Małżeństwo dochowało się jednego syna. Jones był jednak bardzo chorowity i wkrótce zmarł. Wtedy kobieta wyszła za mąż po raz drugi, tym razem za Polaka – Mieczysława Olszewskiego. To od niego przyjęła część nazwiska.
Wielka miłość
Poznali się w nietypowych okolicznościach, bo w szpitalu w Tregaron, w którym Hazel pracowała jako pielęgniarka. Olszewski był weteranem wojennym i chciał po wojnie wracać do kraju. Pomysł wybili mu jednak koledzy, tłumacząc, że komuniści z takimi jak on się nie patyczkują. Pozostał więc na Wyspach.
Znajomi tej pary mówili, że połączyła ich wielka miłość, której nie przeszkadzała nawet słaba znajomość angielskiego u Olszewskiego. On sam chętnie uczył się języka z pomocą Hazel, ona z kolei wkuwała polskie słówka. Nauczyła się mówić po polsku, choć sama przyznawała, że nie była w tym biegła. Nie raz wspominała, że zachwycały ją opowieści męża o jego kraju, o polskich zwyczajach, potrawach. Później sama o tym opowiadała sąsiadom i znajomym. Robiła to tak sugestywnie, że wiele osób sądziło, iż musiała często odwiedzać Polskę. W końcu wszyscy zaczęli nazywać ją „Polką”.
Wszyscy bliscy odeszli
Kiedy w roku 1991 Olszewski zmarł Hazel zamieszkała w Londynie u syna z pierwszego małżeństwa. Nie mogła jednak zapomnieć o swoim domu w Walii, a także o kościele, do którego chodziła na nabożeństwa. Miała w nim nawet plakietkę ze swym nazwiskiem na ławce.
W 2009 roku zmarł jej syn. Hazel Olszewski została sama i wówczas postanowiła zapisać cały swój majątek walijskiej parafii. Nigdy już nie wróciła do rodzinnej wsi, ostatnie lata spędziła w domu opieki społecznej w Kensington. Zmarła w 2013 roku kilka dni przed 85 urodzinami. Pochowano ją u boku syna na cmentarzu Gunnersbury w zachodnim Londynie.
Zgromadziła fortunę
Bomba wybuchła w chwili, gdy mieszkańcy jej rodzinnej wsi dowiedzieli się, że zapisała swojej diecezji cały majątek. Jego wartość wyceniono na 2.6 miliona funtów. Wszyscy zachodzili w głowę, jakim sposobem Hazel zgromadziła taką fortunę. Nikt z miejscowych nie przypuszczał nawet, że ta cicha kobieta może być tak bogata. Pamiętano ją jako skromnie ubraną, nawet taką, której musiało z trudem starczać na życie.
Nie wiedziano, że miała naturę pracusia i osoby oszczędzającej każdy grosz. Podejrzewano więc, że lokowała swoje oszczędności w nieruchomościach. Trudno powiedzieć, czy tak było naprawdę, bo nie ujawniono nigdy, co konkretnie wchodziło w skład masy spadkowej. Podano jedynie wartość majątku – 2,6 miliona funtów.
Trzeba pomóc dzieciom
W testamencie „Polki” zapisano, by przeznaczyć sporą część fundzuszy na pomoc najuboższym dzieciom i młodzieży. Wiadomo że na ten cel przekazano już ponad milion funtów. 150 tys. wydano na szkolenie księży. Sporą część pieniędzy ulokowano też na specjalnych funduszach. Dzięki czemu kapitał rośnie i można dalej pomagać najmłodszym z diecezji St David.
Hazel Olszewski poprposiła tylko o zrobienie jej nagrobku w rodzinnej wsi. Ze swej strony mieszkańcy dołożyli na drzwiach miejscowego kościoła plakietkę z podziękowaniem dla niej za wspaniały dar. Do dziś podziwiają swoją „Polkę”.
Komentarze 12
"150 tys. wydano na szkolenie księży"
Kobiecina chciała dobrze, a teraz smaży się w piekle. :(
Zaraz zaraz:
A w dalszej części pisze:
Z pierwszego małżeństwa syn zmarł bo był chorowity potem wyszła drugi raz za mąż. No to jak zamieszkała w 1991 roku u syna z 1 małżeństwa?
Sorry nie doczytałem :) Trochę za szybko i przeczytałem syn zamiast Jones :) Jeszcze raz sorki :)
Infidel a mi sie nie podoba porownanie ksiezy do zlodzieji, duzo Ci ukradli ?
#4:
Będzie mi bardzo przykro, gdy będą o mnie źle pisać po śmierci. :P