Do góry

Wielka Polska Brytania trzyma się mocno

Od czasu do czasu w polskiej prasie pojawiają się historie wyjazdów-porażek, opisujące emigrantów, którym na Wyspach się nie udało. Niespełnione nadzieje, bariera językowa, kłopoty w pracy, czy słabość psychiczna to tylko niektóre z czarnego repertuaru powodów do płaczu. Ci, którym się nie powiodło, to jednak tylko grupa na tle mas Polaków, dla których Wielka Brytania stała się nowym domem. I którzy ani myślą stąd wyjeżdżać.

Kiedy kilka lat temu Polacy zaczęli masowo wyjeżdżać na Wyspy, na portalach internetowych żartowano, że niedługo wyjadą wszyscy, a prezydent będzie tym, który jako ostatni zgasi światło nad Wisłą. Od kilku tygodni, w kontekście kłopotów ekonomicznych nad Tamizą, na portalach pojawiają się te same dowcipy - tyle, że ze zmienianą puentą. Tym razem mówią o tym, że to wyjeżdżający powoli z UK Polacy niedługo zgaszą ostatnią biało-czerwoną lampkę nad Wyspami. Wydaje się, iż ich autorzy do serca wzięli sobie brytyjską recesję i spadający w ostatnich miesiącach na głowę kurs funta, które dla wielu Polaków są argumentem za powrotem do Polski. W komentarzach do owych dowcipów od razu jednak pojawiła się litania przyczyn, dla których wizja masowego powrotu nigdy się nie spełni. Powodów jest wiele. Najczęstszy? Pieniądze.

Funt do funta

Jedna z lokalnych brytyjskich gazet cytowała opinię emigranta, który na pytanie o przyczynę przyjazdu do Anglii odpowiedział: „Lubię Królową, zwłaszcza na banknotach £20”, dając do zrozumienia, że chodzi tylko o wzgląd finansowy. Niewątpliwie pod tym stwierdzeniem podpisują się tysiące Polaków, dla których głównym celem przyjazdu do Anglii są pieniądze. W grupie 450 000 polskich emigrantów, bo tylu według szacunkowych danych mieszka na Wyspach, największy odsetek to bowiem ci, których do wyjazdu zmusiła sytuacja finansowa. Wielu przyjechało z perspektywą szybkiego zarobienia pieniędzy, planując zostać w Anglii tylko kilka lat. Z sondaży wynika jednak, iż po latach życia w Wielkiej Brytanii coraz więcej rodaków porzuca plany powrotu do Polski. "Ponieważ sytuacja w Polsce nie pozwalała wielu z nas na rozwinięcie skrzydeł, miliony rodaków wyjechało z marzeniem by wrócić do lepszej Polski oraz zainwestować zarobione pieniądze. Myślę jednak, że wielu z nas, obserwując rosnące ceny w Polsce oraz osłabiającego się funta, zaczęło osiedlać się w Anglii na dobre" – mówi Paweł Janicki z firmy księgowej Target Accounting.

Polacy zarabiają, oszczędzają i nie tylko ciężko pracują dla innych, ale powoli zaczynają żyć w Anglii na własny rachunek. "Doskonałym przykładem są nasi klienci, którzy nie tylko nie zamierzają wrócić do Polski, ale inwestują w UK, rozwijając działalność gospodarczą. Wielu z nich przekonało sie również, iż tutaj mają doskonałe możliwości rozwoju i kształcą tu swoje dzieci, by budować nowa przyszłość na obczyźnie" – dodaje Janicki.

Jak grzyby po deszczu wyrastają w ostatnich latach otwierane przez Polaków sklepy, zakłady usługowe, oraz specjalistyczne firmy. Polscy przedsiębiorcy zorientowani są nie tylko na usługi dla rodaków i – jak pokazują sondaże – w biznesie radzą sobie nie gorzej niż Brytyjczycy. Ekonomiści podkreślają, iż złote czasy dla Polaków - przedsiębiorców dopiero nadchodzą, wraz ze wzrostem świadomości biznesowej emigrantów. Pojawiają się także glosy, iż Polacy wnoszą do swoich firm nie tylko ciężką pracę, ale także adaptują polskie pomysły do brytyjskich realiów, co wielokrotnie czyni ich projekty nowatorskimi i z góry skazanymi na sukces na Wyspach.

Chcieć, czy móc?

Wielu, przyjeżdżając na Wyspy, liczyło jedynie na pracę fizyczną. Z czasem udało im się nie tylko znaleźć lepsze stanowisko, ale także – a może przede wszystkim – podnosić swoje kwalifikacje.

Powszechna jest opinia, iż to właśnie Polacy, swoją ciężką pracą i ambitnych podejściem do obowiązków przetarli w Wielkiej Brytanii drogę innym przyjezdnym. Emigranci znad Wisły już dawno udowodnili bowiem, że są świetnymi pracownikami, w których rozwój warto inwestować. Pokazali także, że cierpliwością i poświeceniem są w stanie dojść bardzo daleko.

Jedną z takich osób jest Aneta Sucharska, której droga do pracy biurowej rozpoczęła się w fast foodzie. Po latach Aneta tak wspomina początki w Anglii: "Gdy wyjeżdżałam do Anglii mama sugerowała, abym przygotowała się psychicznie na pracę na zmywaku. Serwowałam więc hamburgery, pracowałam w fabryce i sklepie. Zawsze jednak chciałam robić coś więcej" – podkreśla.

Aneta – jak wielu rodaków – postawiła na rozwój zawodowy, co w krótkim czasie przyniosło rezultaty. "Rok temu dostałam pracę w obsłudze klienta w dużej firmie ubezpieczeniowej. Mam duże uprawnienia, mogę na przykład negocjować ceny lub zamykać polisy. W tej chwili jestem w trakcie kolejnego szkolenia do nowego departamentu" – mówi Sucharska.

Z opinią, iż chcieć, to móc, zgadza sie także pragnąca zachować anonimowość Polka, manager jednego z ekskluzywnych hoteli w Szkocji. "Kiedy przyjechałam na Wyspy, zaczynałam od pracy w hotelowej pralni. Wieczorami biegałam na angielski. Po 4 latach w hotelu, poprzez stanowiska sprzątaczki, supervisora i recepcjonistki doszłam do pozycji asystenta managera. Z tej ostatniej pozycji szybko wskoczyłam na stanowisko managera" – mówi. Polka podkreśla także, iż wszystko, do czego doszła, osiągnęła tylko i wyłącznie ciężką pracą. "Przez kilka lat udowodniłam, ze nie tylko perfekcyjnie zmywam podłogę, ale także, iż jestem osobą odpowiedzialną, zorganizowaną i świetnie wywiązującą sie z obowiązków na każdym z moich stanowisk. Podczas konkursu na stanowisko managera liczyły sie moje umiejętności i doświadczenie, a nie fakt, ze mówię z akcentem. I nikt mi nie powie, że, jako Polka, miałam mniejsze szanse" - dodaje.

Niejednokrotnie historie zawodowe Polaków mieszkających na Wyspach to sploty ciężkiej pracy, nauki i szczęśliwych zbiegów okoliczności, a także dowody wielkich karier czy sukcesów, które w Polsce być może nigdy nie miałyby miejsca. I nie chodzi tylko o awanse ze sprzątaczki na managera, ale o zawodowe sukcesy Polaków w londyńskim City czy na najwyższych szczeblach w największych korporacjach. Niejednokrotnie wiadomo, iż ostatnią decyzją, jaka podejmą takie osoby, będzie wyjazd z kraju, w którym odnieśli i dalej odnoszą zawodowe sukcesy.

Inwestując w siebie

Polskie jutro na Wyspach to także rzesza polskich studentów i ludzi nauki. Na studia decydują się przede wszystkim ci, którzy mają w planach osiedlenie się na stale właśnie w Wielkiej Brytanii. Coraz częściej ambitni Polacy wchodzą także w kręgi brytyjskich środowisk naukowych, niejednokrotnie tłumacząc swoją decyzję lepszymi niż polskie warunkami prowadzenia badań.

Jednym z młodych polskich naukowców na Wyspach jest Rafał Cieślak, doktorant prowadzący badania w Optoelectronics Research Centre będącym częścią University of Southampton. "Moja decyzja dotycząca rozpoczęcia studiów w obcym kraju wynikała z chęci spełnienia marzeń związanych z edukacją i pozycją na rynku pracy w przyszłości. Studia wyższe w Polsce zapewniły mi solidna wiedze teoretyczna. Brak wystarczającego finansowania na badania i rozwój w dziedzinie nauk podstawowych jak i nowoczesnych technologii powoduje jednak, ze studia doktoranckie na polskiej uczelni nie są tak atrakcyjne jak możliwość prowadzenia podobnych badan w innych miejscach na świecie. Laboratoria w Wielkiej Brytanii są o wiele lepiej wyposażone, a stypendium doktoranckie relatywnie wyższe niż w Polsce" - mówi Cieślak. Podkreśla także, iż na jego decyzje wpłynął także światowy prestiż ośrodka naukowego. "Spodziewam się, ze ukończenie studiów doktoranckich w tym centrum badawczym poprawi moje perspektywy zatrudnienia i umożliwi podjecie pracy zarówno w akademickich jak i przemysłowych ośrodkach badawczych na całym świecie" – dodaje.

Inwestycja w siebie, jaka jest kształcenie się na studiach wyższych czy doktoranckich w przypadku Polaków związanych z brytyjskimi uczelniami czy ośrodkami badawczymi, to także inwestycja we własną przyszłość zawodową – w większości przypadków planowaną w UK.

Miłość ponad granicami, życie w granicach

Tysiące Polaków na Wyspach to nie tylko ci, których trzyma tu praca, ale także rzesze tych, którzy założyli na Wyspach rodziny czy poznali drugą połówkę, niekoniecznie z Polski. Jedną z osób, dla których związek z Anglikiem stał sie powodem decyzji o osiedleniu sie na Wyspach jest Agnieszka Stawiarska. "Kiedy przyjechalam do Anglii 3.5 roku temu, planowalam zostać tylko na kilka miesięcy. Poznałam jednak w tym czasie Anglika, który został moim chłopakiem" – wspomina. Dla Agnieszki, jak i dla wielu innych osób, przygoda miłosna stała się jednocześnie przygodą z językiem i z Wielką Brytanią. "Ze śmiechem wspominam nasze pierwsze spotkania. Ponieważ słabo mówiłam wtedy po angielsku, nieodłącznym elementem naszych randek był słownik i kartki papieru, na których rysowaliśmy to, czego nie umiałam wyrazić. Michael wykazał sie anielską cierpliwością. Oprócz tego, że sam uczył mnie języka, znalazł też dla mnie szkole angielskiego. Wiążąc się z Anglikiem automatycznie zdecydowałam sie na pozostanie w Anglii i na układanie sobie życia właśnie tutaj - choć przyjeżdżając do UK pierwszy raz nie miałam tego w najdalszych planach" - dodaje. W takiej samej sytuacji są tysiące Polaków i Polek, których dzieci najprawdopodobniej urodzą i wychowają sie właśnie tutaj. Od rówieśników odróżniać ich będzie już tylko „egzotycznie” brzmiące nazwisko.

Mówiąc Polsce „nie”

Powody, dla których Polacy decydują się żyć na Wyspach, można mnożyć. Są tez tacy, dla których głównym argumentem za osiedleniem się w Wielkiej Brytanii jest niechęć do powrotu do Polski – mimo podejmowanych przez rząd kroków mających do tego zachęcać. Jednym z takich projektów ma być program „Powroty”, docierający do Polaków za granicami poprzez stronę www.powroty.gov.pl. Okno programu bardziej jednak rozczarowuje, niż zachęca do poszukiwania informacji na temat ewentualnego powrotu. Witryna dostarcza bowiem więcej informacji o tym, jak i gdzie wyjechać. "Ministerstwo tylko pokazuje, jak skutecznie odwieźć ludzi od powrotu i szukania pracy. Buszowanie w gąszczu nieadekwatnych informacji zaczyna sie w momencie, kiedy tylko pomyślisz o powrocie do Polski. Dalej może być tylko gorzej. Zmiany owszem zaszły, ale wizje lepszej przyszłości w Polsce to dla mnie dalej złudzenie i wolne żarty polskiego rządu" - mówi Piotr, który juz dawno porzucił myśli o powrocie na stale do Krakowa.

U podstaw takich opinii leży nie tylko kwestia finansowa, ale także cały zespól innych czynników. Chodzi przede wszystkim o nastroje społeczne, a także o kulturę uprawiania polityki i biznesu w Polsce. Od powrotu do Polski powstrzymują się ci, u których samo wspomnienie labiryntów polskiej biurokracji i zawiłości prawnych wywołuje grymas na twarzy. "Musi upłynąć jeszcze dużo czasu, żeby zmienił się system: Wątpię, aby jakiemukolwiek z rodaków odnoszącemu sukcesy w UK zachciało się wracać do Polski. „Klub Emigrantów” nie zmniejszy swoich szeregów: w związku z recesją fala emigracji może się obniżyć na pewien okres, ale jak powiada wielu - lepsza recesja w UK, niż dobrobyt w Polsce" - mówi Daniel Sadzikowski, ekonomista.

English Dream czy nowa rzeczywistość?

Już dziś w wielu miastach można znaleźć dzielnice, w których domy wynajmowane i kupowane są w większości przez Polaków. Znany jest przypadek, kiedy w nowo wybudowanym bloku wszystkie mieszkania sprzedano Polakom, którzy wzajemnie polecali sobie tę samą agencję nieruchomości. Polska mniejszość narodowa jest ogólnie dostrzegalna w każdym zakątku kraju. Ekonomiczne i społeczne statystyki mówią same za siebie udowadniając, że polscy emigranci są już niekwestionowaną częścią brytyjskiej rzeczywistości, a kolejne pokolenia Polaków, które urodzą się już tutaj, jeszcze bardziej dadzą temu wyraz. Anglicy żartują nawet, iż już teraz nazwa ich kraju powinna zostać zmieniona na Great Polish Britain.

Kiedy w latach 70-tych polska telewizja wyemitowała kręcony w Stanach Zjednoczonych fragment serialu "Sami Swoi", cały naród zobaczył, jak wygląda raj. Lata później dla wyjeżdżających do Wielkiej Brytanii Polaków to Anglia była nową Ziemią Obiecaną. Faktycznie, dla wielu stała się spełnieniem marzeń. "Jestem szczęśliwa, bo postawiłam na siebie, na swoje umiejętności. Na moje marzenia i ambicje. Uwierzyłam w siebie, rozwinęłam tu skrzydła" – mówi jedna z moich rozmówczyń, a jej słowa mogą posłużyć za ilustrację wielu polskich historii o spełnionych snach. Dla tysięcy Polaków Anglia stała się jednak po prostu nowym domem, w którym, z rożnych powodów, żyje się im lepiej niż w Polsce. I jakkolwiek będzie wyglądała sytuacja ekonomiczna w Anglii, nie zamierzają wyjechać.

Katalog firm i organizacji Dodaj wpis

Komentarze 14

Profil nieaktywny
Greg_43
#116.11.2008, 09:06

Wielka Polska Brytania - Peknie napisane!

selsey
135
selsey 135
#216.11.2008, 10:32

Ciekawy artykuł:)))))

marzmy1981
78 453
marzmy1981 78 453
#316.11.2008, 10:35

oni juz sami sie gubia. Raz pisza tak raz inaczej...

Polonus
7 734
Polonus 7 734
#416.11.2008, 11:13

Nareszcie dobrze napisany POZYTYWNY artykuł !
Dziękuję Pani Agnieszko i... proszę o jeszcze :)

iwo
7 761
iwo 7 761
#516.11.2008, 12:10

poluszka bo oni to sa rozni dziennikarze:)

relisys1
267
relisys1 267
#616.11.2008, 13:31

i tak większosc z nas wie lepiej co tu się dzieje

jmariusz3
19 014
jmariusz3 19 014
#716.11.2008, 13:44

a najgorsze ze wiemy co się dzieje tam czyli w PL

Kate_MacLeod
2 093
Kate_MacLeod 2 093
#816.11.2008, 18:59

I tak to juz jest ze sami wiemy dlaczego jestesmy TU a nie TAM. Bo po co wracac jak tu widzi sie przyszlosc bardziej kolorowo niz w Polsce? Na starosc bede chciala tu sprowadzic rowniez moich rodzicow... Beda mieli blizej dzieci bo moje rodzenstwo rowniez w GB ale w roznych czesciach :)

budmajster
90
#916.11.2008, 22:19

Tu nie jest lekko-ciężko pracuję,zarabiam,odkładam.Ale jak jadę do Polski 4-5 razy w roku i spotykam moich kumpli,z którymi kiedyś,pracowałem-a oni teraz chodzą po mieście i proszą o 50 groszy,bo brakuje im na "nalewkę"-to żal mi serce ściska

budmajster
90
#1016.11.2008, 22:27

Tu nie mam czasu myśleć o alkoholu,chociaż lubię czasem "Dać w pałę"!-najważniejsze,że mam cel,żeby tu być ,pracować i nie prosić o te 50 gr.w kraju!!

Profil nieaktywny
weeges
#1117.11.2008, 08:36

dziwie sie tylko dlaczgo dzieikarze z polski z tach szlachetnych gazet jak wyniotna czy fuck't pisa artykuly i z uporem chorej malpy na schizofremia przedstawiaja wizje UK wyimagionwana w ich chorych usmyslach....

dlaczego te oslawione i nieoslawione fale emigrantow emigrujacyvh do kraju swojech pochodzenia [sic!!!] rozpoczynaj sie zawsze w grudniu a powrotna fala jest w styczniu gdzie emigruja emigranci ktorzy wyegmirowali do kraju wlasnego pochodzenie z kraju wlasnego pochodzenia do kraju swojego niepochodzenia!!

Profil nieaktywny
DzieckoWeMgle
#1222.11.2008, 20:11

Jesteśmy tu na obczyznie zgnilizną dla samych siebie i większości nieznanych nam Polaków...
OBCYCH bo obcy...

pilsudczyk
6
#1324.11.2008, 17:55

No cóż, jak tutaj wyjeżdżałem ponad dwa lata temu, mając dopiero 58 lat, wiedziałem, że lekko nie będzie. Jak sciągałem tutaj 12 letnią córkę, nie spodziewałem się, że ona tak się zaaklimatyzuje, że na pytanie, czy wróciłaby do polskiej szkoły usłyszałem, że nigdy w życiu. A więc i ja i żona, która przyjechała tutaj wraz ze mną nie widzimy już innej szansy na życie niż tylko w Szkocji. Córka, będąc dopiero w S-1 Achmunty High School także nie widzi innego miejsca do życia. Wprawdzie jest recesja, ale jest ona wszędzie. Ni łudźmy się więc, że nie dotrze ona nad Wisłę. O ile już tam się nie dowloką, skrzętnie ukrywana przez kolejne ekipy. A w kamuflowaniu niepowodzeń kraj nasz ma nieliche tradycję sięgające jeszcze "żelaznego Bolka" i " Władzia Giomółki, poprzez ekipy Gierka i Jaruzelskiego. Co jak co ale zawsze udawało nam się wszystkie ogólnokrajowe zachwiania ekonomiczne skrżetnie maskować tak przed społeczeńsrtwem jak i ówczesnym Zachodem.
na pewno nie będzie tutaj gorzej niż może być. Ja patrzę z optymizmem w przyszłość. za kilkadni kończę 60-tkę. A więc w prezencie od Królowej i Premiera mam nadzieję otrzymam kartę na bezpłatne przejazdy po Szkocji, dopłatę zimową do ogrzewania, darmowe lekarstwa, żeby i okulary. O czym w Polsce mógłbym tylko pomarzyć. Na darmowe przejazdy miejską komunikacją w moim rodzinnym Krakowie musiałby poczekać jeszcze 15 lat (o ile oczywiście najwyższy na to by mi pozwolił). Nie mówię o reszcie. Chyba, że wróciłbym spowrotem na garnuszek MOPS-u. Co w dobie permanentnej recesji kieszeniowej ludzi w moim wieku, mieszkających nad Wisłą, maiałbym niewielką szansę.
Co roku uczestniczę w masowej imprezie turystyczno-historycznej jaką jest sierpniowy Marsz Szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej - tzw. Kadrówka - z Krajkowa do Kielc. Co roku, muszę udziela informacji i porad jak można dostać się do pracy w Szkocj. O dziwo pytają mnie ludzie uważający się za patriotów. O dziwo, ludzie młodzi albo bardzo młodzi, dla których, zgodnie z zapewnieniami Tuska (wcześniej Kaczora), że na polskim rynku jest dosyć pracy dla ludzi młodych. Chcą oni wyjeżdżać z Kraju. Nie dawniej, jak 13 sierpnia tego roku, przed wyjazdem spowrotem do Szkocji, siedziałem jednym z krakowskich pubów przy krakowskich błoniach. Zagadałem się z obsługującą mnie barmanką i cóż, za miesiąc pracy co drugi dzień po 12 odzin zarabia ona na czysto 750 złotych. mniej niż moja najbiedniejsza tygodniówka (6,16GPB * 35,01 godz = ok 180gpb na czysto). I tacy ja ona na pewno będą wyjeżdżać. Przecież jest to za dużo żeby zdechnąć z głodu ale o dużo za mało żeby normalnie żyć. Cóż z tego, że pensja brutto jest ok. 1200 zł jak podatek i ZUS zabiorą to co itak do życia braknie. Niestety nie mogłem jej pocieszyć, jej znajomość języka anglosasów oscylowała poniżej poziomu basic. Ale, poradziłem, żeby co może z wypłaty poświęciłą na naukę i szlifowanie języka. Takich oróśb i pytań przez całe sześć dni marszu było sporo. Gdzież więc zapewnienia Donalda, że kraj czeka na nas z otwartymi rękami. Czyżby nało było bezdomnnych i zbierających złom i makulaturę po miejskich śmietnikach.
Ponieważ w wyobrażalnej przyszłości nie mam zamiaru się repatiować, nie zaglądałem na stronkę "powroty". Ale może kiedyś, tak dla poprawienia humoru???

roxana
12
roxana 12
#1425.11.2008, 18:48

katarzyna k, tzn nogi w jednym miejscu, tulow w drugim, a glowa???, hi,hi, rozne czesci, no,no juz czytam gromkie i solidarne odszczekiwania polskiej braci, i siostr, w brytyjskiej united, po co tyle tych wywodow, faktycznie pierwsza i JEDYNA "emigracja" dojezdzajaca. latujaca, w swiecie, flinta