Czterdzieści sekund. Tylko tyle dzieliło pasażerów Northern Line od zbliżającej się tragedii. Przypomnijmy. W zeszłym tygodniu, odczepiony od lokomotywy inżynieryjnej, wagon metra, samodzielnie przebył sporą odległość pod ziemią. Osiągał wtedy prędkość około 40 MpH czyli prawie 65 km/h.
Wszystkie pociągi jadące przed składem-widmo otrzymały polecenie nie zatrzymywać się na stacjach, tylko jechać przed siebie. Te, które się dało, były kierowane na bocznice. W tym samym czasie kontrolerzy ruchu londyńskiego metra, próbowali wszelkimi sposobami zatrzymać pędzący skład. Evening Standard dotarł do przerażającej informacji. W odległości 600 jardów od pociągu-widmo jechał pełny ludzi skład Northern Line. Czasowo to mniej niż minuta.
Na jaw wyszły też inne szczegóły zajścia. Otóż dwóch pracowników wyskoczyło ze składu na wysokości stacji Highgate. Hamulce w rozpędzonym pociągu były odłączone – dlatego próby uruchomienia systemów bezpieczeństwa spaliły na panewce. Pociąg inżynieryjny nie był połączony ze składem tzw. linią bezpieczeństwa, zapobiegającą właśnie takim przypadkom. I niespodzianka… podobne zdarzenie miało miejsce sześć tygodni wcześniej na linii Jubilee!!!
To nie koniec rewelacji podanych przez Evening Standard. Na niebezpieczny tor wjechał skład numer 107 zmierzający w kierunku Tuffnel Park. Było to jeszcze na około 4 mile od pociągu-widmo. Jednak ten dystans się zmniejszał, ponieważ "stosiódemka", zbliżająca się do Camden Town, zabierała na poszczególnych stacjach coraz więcej pasażerów. Kiedy dzieliło ją od pustego pociągu 40 sekund, trzeźwo myślący kontroler krzyknął przez radio do maszynisty: "Ruszaj się! Zabieraj się z tej p*********j drogi i zrób to teraz!!!". Po czym maszynista, który skierował się na tor w stronę King’s Cross został zatrzymany wraz z pociągiem na tzw. "jamming points" (miejsce w którym oczekują pociągi podczas największego natężenia ruchu) niedaleko Mornington Cresent.
Skład widmo przejechał obok a potem minął jeszcze kilka stacji, w tym przez zatłoczoną stację Euston. Steve Grant ze związku maszynistów powiedział: "Pracownicy pokoju kontroli ruchu wykazali się dużym refleksem i zapobiegli wielkiej tragedii". Słowa rzecznika Transport for London, która odpowiada za komunikację miejską, zakrawają na żart. "Bezpieczeństwo jest naszym najwyższym priorytetem" – powiedział.
Komentarze 2
mi stasiu mowil inna historie. jak kiedys z konkubentka na melinie ducha zobaczyli
Super, gratulujé dbalosci o bezpieczenstwo pasazerów. Na moje to ktos chyba powinien poniesc konsekwencje tej sytuacji.
Zgłoś do moderacji