z tym rosyjskim to były cyrki... odgrazalam sie rusycystce w sredniej, ze nie bede sie uczyc "ruskiego", bo nie i koniec, po czym wróciłam do niej ze skulonym ogonem po 5 latach czy mnie przyjmie na miesięczne praktyki. Przyjęła.
ze szkoły podstawowej wyniosłam wiedzę o młoteczkach do zabijania fauny w XVIII wiecznych perukach
Kończyłam w 6 klasie szkołę muzyczna w klasie fortepianu, jezdzilam na konkursy, gdzie grałam na 4 rece i zdobywłayśmy z kolezanka jakieś tam miejsca w pierwszej 3, wojewodzko. Nie przeszkadzalo to mojej babce z rytmiki dreczyc mnie do upadłego, zawsze byľo za mało,zawsze średnio i zawsze mogło być lepiej
heavy metal na 4 ręce
dokladnie! muzyk powinien być jak naukowiec albo alchemik przynajmniej. mieszać w tyglach ile zlezie a nie kopiować ile wlezie. dwie perki jedna z podwójnym pierdolnieciem jeden basik ale Flea musi na nim grać. klawisz na 4 ręce i wokalistka o 6 oktawach. to ostatnie ja ograne, bo mam dobre pluginy. gitary, trąbki i obowiązkowo najpiękniejszy instrument świata obój. Flea już się zgodził, oboista też i tylko ten klawisz.
Do przemyśleń zainspirował mnie weekendowy tekst:
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177344,27439773,w-szkole-chetnie-usl...
Oprócz tego, co wynieśliśmy z domów, to szkoła i doświadczenia z niej wyniesione „dokształtowała” nas jako młodych dorosłych i na tych fundamentach budowaliśmy siebie takich, jacy jesteśmy obecnie. Czy też trzeba było obalić to, co ze szkoły wynieśliśmy i zacząć od nowa?