Myslisz, ze to takie proste? Moze, ale pod warunkiem, ze dotyczy calkiem zdrowego czlowieka. I magnezem i potasem mozna zaszkodzic, ale pewnie wiesz :)
Pamietam moje podejrzenie o kamienie w nerkach. Kazali mi odstawic pomidory miedzy innymi.
Ale nie, ja nie mam depresji :)
Jestem po prostu swiadoma problemu i nastawienia ludzi do tej choroby.
no termin "depresja" jest niesamowitym uogolnieniem
wiemy, ze sa roznie przebiegajace i roznie trwajace odmiany, pacjenci sa leczeni latami, miesiacami, przerozna gama zazwyczaj indywidualnie dobranymi antydepresantami
a i owszem istnieje "lekka" a moze wstepna, pierwsza depresja zazwyczaj leczona przez GP, niewielka dostepna dawka np Fluoxytyny, 10-20mg...
po przeczytaniu tego artykulu, plus znajomosc fizjologi procesow ukladu nerwowego czlowieka i dzialania tu magnezu, sprawia, iz wydaje mi sie to calkiem sensowne
w najgorszym przypadku po zazyciu porawi nam sie koncentracja....;)
Sie ma FacePlant
to już specjalizację robisz? :)))
zabiłaś mi ćwieka tym tekstem
słuchaj, ja pamiętam jkoś tak 7-10 lat temu słuchałem wykładu, właściwie był to spektakl znakomitego, młodego polskiego psychoterapeuty, póki co nazwiska nie podam..
i z tego wydarzenia zapamiętałem jakby przekaz, że znakomita część depresji jest wynikiem ubogich wrodzonych i nabytych umiejętności życiowych, co niby jest znakiem czasów
po prostu tak jak tracimy masę mięśniową, owłosienie i paznokciena rzecz masy mózgu, tak nie nadążamy w utrwalaniu odporności psychicznej na dynamizm zmian otoczenia...
ale myslę, że to nie dotyczyło depresji endogennej i chyba o niej ten twój wpis traktuje...
Leon.Zawodowiec
#5 | Wczoraj - 19:04
Sie ma FacePlant
to już specjalizację robisz? :)))
zabiłaś mi ćwieka tym tekstem
słuchaj, ja pamiętam jkoś tak 7-10 lat temu słuchałem wykładu, właściwie był to spektakl znakomitego, młodego polskiego psychoterapeuty, póki co nazwiska nie podam..
i z tego wydarzenia zapamiętałem jakby przekaz, że znakomita część depresji jest wynikiem ubogich wrodzonych i nabytych umiejętności życiowych, co niby jest znakiem czasów
Leon tylko nie mow,ze na lezysz do grona ludzi, ktorzy sa swiacie pzekonani, ze depresja jest wynikiem niezdarnosci zyciowej?
prosze Cie nie mow mi ze tak uwazasz:)
kristof i kambodza boy : nie bede kometnowac, bo nie na temat piszecie :)
Jasio dokladnie, ale stany depresyjne to stany w ktorych czlowiek juz sam nie jest w stanie wytwarzac andorfiny, serotoniny, a antydepresant to nic innego jak cement i cegla do odbudowy tego co brakuje.
no...ale teraz mamy magnez:)
Nie zgadzam sie aby magnez pomogl na depresje.
Depresja to choroba psychiki i duszy i wymaga leczenia psychologicznego, psychiatrycznego rowniez ale osobiscie jestem przeciwna psychotropom.
Magnez moze pomoc i owszem w delikatnych stanach "zdolowania",zmeczenia psychicznego itp.
Uwierz mi, magnez przy myslach samobojczych niewiele tu zdziala.
mia...nie ma czlowieka na ziemi aby caly czas mial dobry nastroj...smutek i " gorszy" dzien towarzyszy kazdemu...
depresja jako choroba nie jest wywolywana zlym nastrojem, to jeden z objawow...przyczyny tutaj:
http://www.nhs.uk/Conditions/Depres...
takze Twoj profesjonalny ratunek (kasa i zachcianki ) na depresje jest tak glupi, ze az smieszny :) no offence
Najczęstrza przyczyna nerwic i depresji. Serio. Myślę, że co najmniej połowę przypadków leczonych latami przez lekarzy możnaby wyleczyć dosłownie paroma tygodniami odpowiedniej suplementacji magnezu. Dlaczego się tego nie robi? O, to jest dobre pytanie! Bo... to jest tanie?
Magnez jest jonem wewnątrzkomórkowym, dlatego oznaczanie jego poziomu we krwi jest kompletnym nieporozumieniem - można w ten sposób wykryć co najwyżej niektóre zaburzenia jego gospodarką, np w cukrzycy. We krwi jest jedynie odrobina z całego naszego magnezu, reszta jest "schowana" w komórkach organizmu i w kościach.
Na początek może wyjaśnię, skąd biorą się niedobory. To że ze złej diety to oczywiste, ale dlaczego? Już odpowiadam. Przede wszystkim białe pieczywo. Biała mąka jest kompletnie pozbawiona składników mineralnych, w tym również magnezu. Przyjrzyjmy się zawartości biopierwiastków w 100 gramach chleba oraz w 28 gramach otrąb (otręby to to co zostaje po wyprodukowaniu białej mąki a co zazwyczaj się wyrzuca), w procentach dziennego zapotrzebowania: Chleb, 100 gram:
- 6% magnezu
Otręby, znane jako śmieci, 28 gram:
- 43% magnezu
Dla porównania, "niedobry" chleb z pełnego przemiału, 100 gram:
- 25% magnezu
Faktem jest, że otręby lekko utrudniają wchłanianie magnezu, ale faktem jest też, że bez nich organizm zużywa wapń i magnez z zapasów organizmu w procesie trawienia.
Druga przyczyna to wyjałowienie gleb, coraz mniej i mniej magnezu jest w produktach które spożywamy. Rolnik produkuje byle więcej, byle taniej, my też nie patrzymy specjalnie na jakość.
A najistotniejszą chyba przyczyną zaniku magnezu jest picie kawy, herbaty, coli i napoi gazowanych. One wypłukują go w tempie ekspresowym.
Jak wygląda postępujący niedobór? Na początku wszystko jest OK, jesteśmy młodzi, jemy w miarę dużo w miarę zdrowo, nie pijemy kawy, nie pijemy coli (no... teraz dzieciaki piją na potęgę, za moich czasów tego nie było, heh). Mamy pewien zapas magnezu w organizmie, u zdrowego człowieka wynosi on około 30 gram. Wypłukujemy, wypłukujemy... stopniowo nasycenie spada. Dużo wypłukać nie możemy, organizm zaczyna uruchamiać mechanizmy obronne, ale cudów nie ma - jeśli więcej tracimy niż zdobywamy, stopniowo braki się pogłębiają, tracimy po 20-30 mg dziennie. W końcu, po kilku czy kilkunastu latach mamy - załóżmy - tylko 15 gram magnezu. Zaczyna się ostra jazda o której zaraz napiszę, ale proszę zapamiętać tę liczbę - 15 gram. Zapewne nie jest ona trafna, ale dość obrazowo pozwoli mi przedstawić potem problem suplementacji.
No dobra, może w końcu opiszę objawy niedoboru magnezu:
- przede wszystkim utrata witalności, złe samopoczucie, budzenie się bez energii
- w dalszej kolejności przychodzi nerwica i depresja - tak, one w zasadzie zawsze pojawiają się przy niedoborach magnezu
- przy naprawdę poważnych niedoborach zaczynają się problemy ze strony układu nerwowego - "skakanie" mięśni, nagłe odczucia ciepła na skórze, wrażenie iż coś łazi nam po skórze głowy, charakterystyczne skakanie powieki
- charakterystyczne jest pocenie się w nocy
- bardzo spada odporność na infekcje
- zaburzenia rytmu serca - nagle nasze serce jakby "zwija się" i czujemy, że na chwilę, jedno bądź dwa uderzenia przestaje pracować bądź pracuje za szybko
- wraz z utratą magnezu spada też poziom potasu, co doprowadza do takich objawów jak strzelanie stawów czy zaburzenia pamięci
Jeśli wystąpią powyższe objawy, oznacza to, że mamy naprawdę bardzo poważnie wypłukany z organizmu magnez. Musimy go niestety uzupełnić. Parę słów o tym, jak to zrobić.
Przede wszystkim, czekolada czy orzeszki nie wystarczą - nie przy tak ostrych niedoborach. Jeśli przez 10 lat wypłukiwaliśmy sobie jakiś pierwiastek z organizmu, nie uzupełnimy tego braku w tydzień czy dwa, a już na pewno nie paroma czekoladkami. Trzeba niestety potuptać do apteki i kupić magnez z witaminą B6, najlepiej od razu parę opakowań.
Teraz trochę matematyki, jedna tabletka zawiera około 50 mg magnezu. Nasze zapotrzebowanie na ten pierwiastek wynosi co najmniej 300 mg / dobę. Piszę co najmniej, bo osoby poddane silnemu stresowi (np nerwicowcy), sportowcy czy ludzie pijący dużo kawy mają znacznie większe zapotrzebowanie, w sytuacjach ekstremalnych czasem nawet do 1000 mg / dzień. Załóżmy jednak, że potrzebujemy "tylko" 300 mg. W żywności dostarczymy sobie powiedzmy 200 mg, mamy więc 100 mg niedoboru. Jeśli ustalimy dawkę na 6 tabletek dziennie, wchłoniemy nieco ponad 200 mg magnezu. W efekcie w osoczu zostaje nam raptem 100 mg magnezu nadmiaru, który zostanie osadzony w komórkach. Jeśli mamy teraz 15 gram niedoboru, łatwo wyliczyć, że uzupełnienie magnezu potrwa... 150 dni. Tak, niemal pół roku. A co by było, gdybyśmy zastosowali "zalecaną" dawkę 1 tabletki / dzień? Zapewne doszlibyśmy do wniosku, iż suplementacja magnezu nic nie daje i ludzie którzy mówią że im pomógł bajki opowiadają.
Jak widać, suplementować przy ostrych niedoborach trzeba naprawdę solidnie, najlepiej odstawić na ten czas kawę, herbatę czy napoje gazowane. Górna bezpieczna dawka magnezu z witaminą B6 wynosi 10 tabletek / dziennie, powyżej już mogą pojawić się komplikacje - co prawda są one niezwykle rzadkie, ale po co kusić los. I tak nie wchłoniemy takiej ilości. Sugerowałbym 6-8 tabletek / dziennie w porcjach po 2 tabletki przez pierwszy tydzień czy dwa, potem można zejść do 4-6 tabletek. Główne zagrożenie tutaj to witamina B6, która w zbyt dużych dawkach jest toksyczna. Już po tygodniu - dwóch powinniśmy poczuć bardzo wyraźną różnicę, powinny zacząć zanikać objawy takie jak skakanie mięśni, powiek, poranne zmęczenie.
Suplementacja powinna trwać przynajmniej miesiąc, najlepiej dwa. Potem można przestać brać tabletki i zacząć zdrowo się odżywiać. Ważne jest, aby odstawiać tabletki stopniowo - organizm przyzwyczajony do dużych dawek suplementu "zapomni", jak się wchłania magnez z żywności.
Parę zasad bezpieczeństwa:
- powinniśmy jednoczesnie z magnezem brać wapń, nadmiar jednego z tych pierwiastków w osoczu potrafi wypłukać "konkurencję". Pomiędzy dawką magnezu a wapnia powinna być przynajmniej godzina różnicy, inaczej jedno zablokuje przyswajanie drugiego
- potas - warto pić sok pomidorowy w czasie kuracji magnezem, starczy pół litra dziennie.
- witamina B complex - 2 tabletki dziennie wystarczą. Chodzi o to, że organizm wypłukując nadmiar witaminy B6 jednocześnie wypłucze inne witaminy z grupy B
- osoby z niewydolnością nerek nie powinny poddawać się terapii takimi dawkami suplementów, jako że może to skończyć się nieprzyjemnie. Nic zagrażającego życiu czy zdrowiu, ale strachu się człowiek naje.
- jeśli wystąpią jakieś objawy przedawkowania, typu zaburzenia oddychania, do lekarza czy na pogotowie, bez kombinowania. Co prawda mamy o wiele większą szansę że zatrujemy się jedną tabletką witaminy C niż że przedawkujemy magnez takimi dawkami o jakich piszę, ale na wszelki wypadek wspomnę o tej ewentualności
zrodlo: http://www.nerwica.vegie.pl/niedobo...