Z badań Eurobarometru wynika, że połowa mieszkańców Unii Europejskiej nie bierze na poważnie ostrzeżeń dotyczących żywności. Bardziej niepokoi nas globalne ocieplenie i kryzys ekonomiczny niż to, co ląduje na naszym talerzu. Czy ignorancja wyjdzie nam na zdrowie?
Szczypta kwasu benzoesowego, łyżka dwutlenku siarki plus azotyny potasu. Do tego garść konserwantów, sztucznych barwników i zagęszczaczy. To nie skład płynu do naczyń a "przepis" na zwykły obiad. Naukowcy wyliczyli, że w ciągu roku zjadamy nawet 5 kilogramów sztucznych substancji zawartych w sklepowej żywności. Ich główne zadanie to wydłużenie okresu ważności produktu.
To jednak nie wszystko, co kryje się dziś na talerzu. Na początku tego roku w Niemczech wybuchł skandal z dioksynami w roli głównej. Wyszło na jaw, że dwie firmy z północnej części kraju dodawały do paszy dla zwierząt hodowlanych kwasy tłuszczowe – odpady z produkcji biopaliwa, których normalnie używa się do wytwarzania smarów technicznych. Niestety, chemia to nie jedyny kulinarny problem Europy.
Naga prawda o GMO
Już sama nazwa wygląda dość podejrzanie. Dodatkowe obawy mogą wywołać ostrzeżenia ekologów o możliwym rakotwórczym działaniu tego typu żywności. Czym jest GMO? Genetycznie modyfikowane organizmy to produkty, które powstały nie na drodze tradycyjnej uprawy a poprzez ingerencję w ich materiał genetyczny. Takie rośliny zawierają co najmniej jeden gen wprowadzony sztucznymi metodami (stąd określenie "transgeniczne"). W ten sposób zwiększa się ich odporność na środki chwastobójcze, owady czy zmiany klimatyczne. Dotyczy to przede wszystkim upraw tytoniu, rzepaku, soi, kukurydzy, pomidora czy buraka.
Według danych Międzynarodowego Instytutu Propagowania Upraw Biotechnologicznych z 2008 r., ok. trzech tys. hektarów polskiej ziemi było wykorzystywanych pod uprawy roślin genetycznie zmodyfikowanych. Takie praktyki są całkowicie zakazane w ośmiu europejskich krajach, w tym: w Austrii, w Szwajcarii, we Włoszech, w Rumunii, na Węgrzech, we Francji, w Luksemburgu oraz Grecji. Od GMO dystansują się też światowe korporacje. Firmy takie, jak Nestle, Danone i Unilever, zadeklarowały, że ich towary są całkowicie wolne od modyfikacji genetycznych. Żywności transgenicznej nie można dostać także w sieci sklepów Tesco w Anglii.
Czy jest się czego bać? Główny problem polega na tym, że nie ma jeszcze specjalistycznych badań nad długofalowym działaniem organizmów transgenicznych. Teoretycznie powinien nas uspokoić fakt, że producenci takiej żywności są zobowiązani do wykonania szeregu badań nad bezpieczeństwem swoich towarów przed wprowadzeniem ich na rynek. Ale czy uspokaja?
Na tropie bioproduktu
Ostatnie lata i wzrost dyskusji na temat żywności transgenicznej przyniosły ożywienie na rynku rolnictwa ekologicznego. 35 milionów hektarów – tyle mierzą uprawy bioproduktów w skali całego globu. Według raportu Międzynarodowej Federacji Rolnictwa Ekologicznego liderami w europejskiej stawce są Liechtenstein, Włochy, Austria, Szwajcaria oraz Szwecja. Jak odróżnić zdrową żywność od genetycznie podrasowanej? Przede wszystkim należy przeczytać to, co producent umieścił na etykiecie. Jeśli towar przeszedł wymogi kontroli produkcji ekologicznej UE i otrzymał certyfikat, jego wytwórca powinien zamieścić na jego opakowaniu specjalny znak rolnictwa ekologicznego (liść na zielonym tle) lub napis "rolnictwo ekologiczne – system kontroli WE".
W przypadku polskiej żywności "bio" często spotykanym logo jest Ekoland, przyznawany przez Polskie Stowarzyszenie Producentów Żywności Metodami Ekologicznymi. Taki opis to gwarancja, że gospodarstwa, z których pochodzi oznakowany towar, produkują go w naturalnych warunkach. Nie zapominajmy, że najważniejsze są jednak zdroworozsądkowe zasady. Znają je dobrze i stosują od dawna nasze babcie i mamy bez konieczności śledzenia unijnych etykiet. W sklepie należy szukać lokalnych produktów, najlepiej tych sezonowych i przechowywanych krótko. Pomarańcze z Afryki czy brazylijskie banany nie przetrwałyby tysięcy kilometrów bez "wspomagaczy". Perfekcyjnie umyte ziemniaki, błyszczące jabłka czy niepsujący się czosnek chiński najlepiej omijać z daleka.
Dobre, ale drogie
Cena to zazwyczaj główny powód omijania sklepów ze zdrową żywnością. Jest na to sposób – foodcoop. To spółdzielnie żywnościowe, które działają na zasadzie zrzeszenia konsumentów. Członkowie spółdzielni skupują produkty z upraw ekologicznych w większych ilościach przez co negocjują dla siebie niższe ceny. Idea narodziła się już w latach siedemdziesiątych, dziś foodcoopy prężnie działają przede wszystkim na terenie Niemiec i Wielkiej Brytanii.
Argumenty za GMO:
- zwiększenie odporności roślin na szkodniki, grzyby, bakterie itp.,
- wzrost tolerancji na niekorzystne warunki klimatyczne,
- opóźniony proces dojrzewania roślin (ułatwia to znacznie ich transport i przechowywanie),
- większe zbiory.
Argumenty przeciw GMO:
- możliwe działanie rakotwórcze, toksyczne, alergizujące,
- uodpornienie organizmu człowieka na antybiotyki,
- z czasem owady czy bakterie najprawdopodobniej uodpornią się na toksyny zawarte w GMO, tym samym ich zwalczanie będzie jeszcze trudniejsze.
Europa kocha MCjedzenie
Junk food, czyli "śmieciowe jedzenie", to termin, który dotyczy taniej, ale przesyconej pustymi kaloriami żywności. Wyprodukowane w oparciu o tłuszcze, cukier, sól czy glutaminian sodu i tartrazynę artykuły "spożywcze" pozbawione są prawie białka, błonnika i soli mineralnych. Mimo to, śladem Ameryki, Europa pokochała i przyswoiła sobie fastfoodowe jedzenie. Problem w tym, że aż 14 proc. dorosłych Europejczyków ma dziś problem z nadwagą.
Najbardziej alarmujące dane pochodzą z Wielkiej Brytanii. Według badań, jedzenie junk foodu co roku przyczynia się do śmierci ok. 40 tys. mieszkańców Wysp. Kolejne rządy podejmują walkę z niezdrowymi nawykami obywateli, inicjując ogólnokrajowe kampanie propagujące zdrową żywność. Na razie Wielka Brytania to trzecie obok Francji i Łotwy unijne państwo, które zakazało sprzedaży tego typu jedzenia w szkołach.
Komentarze 56
Bzdury i sianie fobii.
Teraz zindoktrynowani mogą się na mnie rzucić :)
(...) Takie rośliny zawierają co najmniej jeden gen wprowadzony sztucznymi metodami (stąd określenie "transgeniczne"). W ten sposób zwiększa się ich odporność na środki chwastobójcze, (...)
jeden z wprowadzonych genow to gen srodka owadobojczego,
ktorym rosliny sa opryskiwane,
(sprzedaz laczona - roslina plus srodek owadobojczy)
(...)Żywności transgenicznej nie można dostać także w sieci sklepów Tesco w Anglii.(...)
brak obowiazku umieszczania na etykietach informacji o modyfikacji.
http://www.huffingtonpost.com/ronni...
Ronnie Cummins is founder and Director of the Organic Consumers Association ...
http://www.realitysandwich.com/user...
#2
to środku owadobójcze mają geny?
Muchozol w sprayu wytwarzają :)