Kilt staje się bardzo popularny i modny w ostatnich czasach. Krawcy mają coraz więcej pracy, a nowe dodatki i coraz bardziej wymyślne kraty kuszą potencjalnych klientów. Czy Polak ma możliwość ingerencji szkocki strój? Wynika z tego, że i w tej dziedzinie możemy się sprawdzić.

Jak długo jest Pan w Szkocji?
- Przyjechałem tutaj w 2007 roku, czyli już pięć lat.
Co skłoniło Pana do przyjazdu na Wyspy?
- Przede wszystkim łatwość życia. W Polsce nie mógłbym pozwolić sobie na wiele rzeczy, które tutaj tak naprawdę mam na wyciągnięcie ręki, wystarczy chcieć. Tutaj żyje się spokojniej, bez nerwów i niepotrzebnych stresów, wielu ludzi - mam tu na myśli naszych rodaków - to potwierdzi. I co jest też ważne, że człowieka tutaj szanują.
Kiedy zaczął Pan szyć kilty i jak to wszystko się zaczęło?
- Zaczynałem pracę jak wielu Polaków w zakładach, przy taśmie. Lubiłem tam pracować. Tym bardziej, że pracowało tam sporo naszych rodaków, więc z dogadaniem się nie było problemów. Kilty zacząłem szyć zupełnie przypadkiem. Od samego początku szukałem pracy w swoim zawodzie. Jestem krawcem i całe moje życie jest z tym związane. Poszukiwania jednak nie przynosiły efektów. Zamieściłem więc ogłoszenie w gazecie, później na stronie internetowej, że poszukuję pracy jako krawiec. Ogłoszenia ponawiałem. I któregoś dnia zadzwoniła do mnie kobieta, która powiedziała mi, że zna adres, pod którym poszukują krawca i chętnie mi go poda z racji tego, że sama nie może skorzystać z oferty, bo mieszka za daleko i nie może dojeżdżać. Skorzystałem z okazji i tak to się zaczęło. I trwa już prawie trzy lata.
Czy uszycie pierwszego kiltu było trudne?
- Musiałem się wiele nauczyć. Dla większości turystów przede wszystkim to zwykła spódniczka w kratkę. Te “kilty” w sklepach z pamiątkami nie są tak naprawdę szkockie. To szyte taśmowo spódniczki, dodajmy, że szyte w Chinach na wielką skalę, dlatego nie są też drogie. Ten rodzaj jest przeznaczony tylko dla turystów. W prawdziwym kilcie każda plisa, która jest z tyłu, jest układana ręcznie, wszystko musi się zgadzać. Na początku dla mnie najtrudniejsze było, aby ułożyć dobrze materiał. Trzeba się tego nauczyć i dojść do wprawy.
- Ciekawostką jest to, i na pewno dla wielu będzie to zaskoczeniem, że cały kilt szyty jest z jednego kawałka materiału. Jest to pas o długości od 8 do 11 jardów (ok. 7 metrów), do uszycia kiltu również nie używa się nożyczek, materiał pruje się ręcznie. Właśnie dlatego różnica między kiltem ze sklepu pamiątkowego, a prawdziwym szkockim strojem jest tak duża. Ważny jest również materiał. Do uszycia używam tylko prawdziwej owczej wełny, taki materiał wymaga dużo poświęcenia, gdyż jest gruby i ciężko się układa.

Zatem prawdziwy kilt, mam tutaj na myśli cały uniform, musi sporo ważyć?
- Tak. Całość waży od pięciu do siedmiu kilogramów.
Jak długo szyje się kilt?
- Całość uszycia zajmuje ok. szesnastu godzin. Kilty dzielimy na szyte ręcznie, maszynowo, i tak zwane casual (codzienne). Klient wybiera sobie z katalogu tartan (materiał w szkocką kratę), których jest do wyboru ponad 4000. Jest więc w czym wybierać. Cena takiego prawdziwego kiltu zaczyna się od 400 funtów, a kończy na 1300 funtach. Zaznaczam, że kilty za ok. 1000 i wzwyż, są to już kilty szyte w całości ze skóry.
Kto zamawia takie kilty?
Klienci są różni, głównie oczywiście mężczyźni. Szyjemy dla indywidualnych klientów, których niestety nie jestem w stanie określić. Szyjemy również dla zespołów tanecznych, grup wokalnych, dla obsługi hoteli czy restauracji.
Czy można taki strój wypożyczyć? Jeśli tak to ile to kosztuje i kto korzysta z takich ofert?
- Oczywiście można wypożyczyć taki strój. Głównie robią to osoby, których figura się często zmienia, a potrzebują uniformu okazjonalnie. Wypożyczenie kiltu to koszt 120 funtów na weekend.
Lubi Pan to, co robi?
- Bardzo to lubię. Jakbym tego nie lubił to nie robiłbym tego. Jestem taką osobą, której nie można zmusić do niczego, tym bardziej czegoś mi narzucać. Praca powinna być przyjemna i powinno się ją wykonywać z pasją. I myślę, że ja tak właśnie mam.
Jak postrzegają Pana inni? To, że Polak szyje tradycyjny strój szkocki, jest bardzo oryginalne.
- Są zdziwieni na pewno. Teraz w pracy wszyscy mnie już znają są przyzwyczajeni, a klienci jak się dowiadują, że to właśnie Polak wykonał “ich” strój są zaskoczeni i często słyszę: “Good job”.
Czy czuje Pan, że przyczynia się do “wyglądu” szkockiej kultury?
- Trudno mi powiedzieć. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Na pewno jest coś w tym. Musiałem nauczyć się szkockiej sztuki, pewnych rzeczy, których nigdzie indziej na świecie nie nauczyłbym się, ale dla mnie to tylko wykonywanie mojej pracy i mojego zawodu.
Na koniec nie pozostaje mi nic innego jak zapytać o to, czy Pan posiada kilt w swojej garderobie?
- Nie, nie posiadam. Z prostego powodu, nie znoszę różnego rodzaju uniformów. Zakładam je tylko wtedy, gdy jest to niezbędne i konieczne. Miałem na sobie kilka razy kilt, ale nie czułem się w nim komfortowo.
Dla portalu KobietawUK.info anonimowo wypowiada się Polak, który szyje szkockie kilty.
Komentarze 34
Pierwszy!
Pierwszy kilt trzeba zedrzeć z pokonanego wroga.
Gryzło w jajka pewnie. Jak to wełna.
Czy ten pan krawiec jest bezimienny, czy tez moze ukrywa sie przed wierzycielami?
Pan krawiec. Nie każdy chce zdradzać swoje nazwisko w artykule "kobieta w UK", zwłaszcza, że jest mężczyzną ;)