Coraz częściej w poszukiwaniu tej jednej jedynej osoby chwytamy za klawiaturę. Na rozglądanie się w realu nie ma po prostu czasu. Nie każdemu też wystarczy śmiałości, żeby zagadnąć stojącą obok nas osobę. Na portalach randkowych nie ma tego problemu. Czasem jednak może się zrobić dziwnie, a nawet strasznie.

Ania348
Kobieta, 35 lat, Londyn. Stan cywilny: rozwiedziona, dzieci: 1
Jeden telefon spowodował, że Anka diametralnie zmieniła swoje zdanie o Tomku. Poznali się jakiś miesiąc wcześniej. Trzeba przyznać, że na tle innych facetów wyróżniał się w sposób jak najbardziej pozytywny.
- Pisał ciekawie, miał wyrobione zdanie na wiele tematów, a przede wszystkim nie próbował niczego przyspieszać – tłumaczy.
Przez kilka tygodni wymieniali się listami. Tomek nie za bardzo chciał wspominać o swoim życiu prywatnym, ale z pasją snuł plany na przyszłość. Chciał stabilizacji, rodziny, a co najważniejsze, absolutnie nie przeszkadzało mu, że Anka ma córeczkę z poprzedniego małżeństwa. Pierwsza ostrzegawcza lampka zapaliła się, gdy Tomek nagle zamilkł prawie na dwa tygodnie. Później wyjaśniał, że wyjechał na północ Anglii w interesach i w całym tym podróżnym pośpiechu zapomniał zabrać ze sobą laptopa.
- Coś mi w tym nie pasowało, ale tłumaczyłam sobie, że różne się ludziom trafiają wypadki - mówi Anka. Kilka dni później wymienili się numerami telefonów i zdecydowali, że przeniosą swoją znajomość na kolejny etap. Umówili się na wspólną kolację, żeby na żywo przekonać się, czy internetowa znajomość sprawdzi się w realu. Na dzień przed wyznaczoną datą zadzwonił telefon.
- Numer był Tomka, ale w słuchawce usłyszałam kobiecy głos - wspomina. - “Czego chcesz od mojego faceta?!” krzyknęła tamta i Anka odruchowo rozłączyła rozmowę. Po chwili jednak, kiedy zdążyła już nieco ochłonąć, oddzwoniła.
- Trochę ze sobą porozmawiałyśmy. Wyjaśniła mi, że są ze sobą już od kilku lat i że w przyszłym roku biorą w Polsce ślub – mówi. – Jak się okazało, w telefonie Tomka było jeszcze kilka numerów, których nie znała jego narzeczona. Na koniec powiedziała mi, że bardzo mi współczuje, bo dałam się oszukać. Nie bardzo rozumiem, kto tu komu powinien współczuć. W końcu to ona z nim mieszka, a ja z nim wymieniłam tylko kilka maili – zastanawia się Anka. Jak się można było tego spodziewać, Tomek już się więcej nie odezwał.
Przygoda z Tomkiem nauczyła Ankę, że trzeba uważać na to, z kim się zadaje na internetowych randkach. Nie znaczy to jednak, że całkowicie zrezygnuje z poszukiwań tego jedynego.
– W moim przypadku problem polega na tym, że jestem samotną matką – tłumaczy. Nie zawsze ktoś ma czas, żeby przypilnować jej 5-letnią córeczkę. Właśnie dlatego większość wieczorów spędza w domu. Zresztą nawet jak któraś ze znajomych w końcu się zlituje, Anka woli się wybrać na jakieś porządne zakupy albo spotkanie ze znajomymi.

– Przecież nie będę szukała chłopa w pubie albo na jakiejś imprezie, bo tam sami rozrywkowi są – podkreśla i zaraz dodaje, że jej nie zależy na szybkiej przygodzie. – Ja po prostu nie chcę już być sama. Marzę o tym, żeby móc się do kogoś wieczorem odezwać, poskarżyć się, że miałam ciężki dzień i posłuchać, co jemu się w ciągu dnia przydarzyło.
Poprzednia wielka miłość znikła z życia Anki, kiedy mała miała niecały roczek. – On do Londynu przyjechał pierwszy. Myśmy miały dołączyć, jak się już się nieco zorganizuje i wynajmie jakieś w miarę porządne mieszkanie – wspomina. Wszystkie przygotowania zajęły w sumie kilka miesięcy. W końcu kiedy Anka zjechała ze skromnym dobytkiem, okazało się, że mąż swoją tęsknotę leczył w ramionach innej kobiety.
– Przez jakiś czas próbowaliśmy jeszcze to wszystko jakoś z powrotem posklejać do kupy, ale chyba już było za późno – wspomina. W końcu doszli do wniosku, że najlepiej będzie, jak się wyprowadzi. Anka została samotną matką. Za mieszkanie płaci jej gmina, trochę dorabia, sprzątając mieszkania, i jakoś wiąże koniec z końcem. – Ale wieczorem nie ma do kogo ust otworzyć – wzdycha.
braveheart72
Mężczyzna, 40 lat, Londyn. Stan cywilny: kawaler, dzieci: 0
Michał każdy wieczór zaczyna od odwiedzin na swoim profilu na jednym z polskojęzycznych portali randkowych. – Sprawdzam, kto do mnie zaglądał, czy pojawiły się jakieś nowe twarze – mówi.
Jest sam od czasu przyjazdu do Londynu i, jak przyznaje, czasem mu to jednak doskwiera. Nie chodzi o to, że nie ma z kim pogadać, bo przecież zawsze może z kumplami po pracy wyskoczyć na piwo. Po prostu bardzo lubi gotować, ale tylko dla siebie nie zawsze mu się chce.
– A i przytulić się czasem do kogoś potrzeba. Człowiek przecież jeszcze nie taki stary i swoje potrzeby ma – tłumaczy z uśmiechem. Zaraz jednak dodaje, że pomimo dość sporego tłoku na polonijnych e-randkach, z wyborem jest jednak kiepsko, a dziewczyny są wybredne. Wolą zresztą umawiać się z Anglikami, którzy też często na polskie portale zaglądają. Jak przyznaje, jego ostatnia randka nie należała do najbardziej udanych.
– Jakoś rozmowa się nam nie kleiła. W końcu okazało się, że panna tak się narąbała, że ją potem musiałem odprowadzić pod sam dom – skarży się.
Właśnie dlatego na randki wciąż jeszcze zagląda. Czasem z kimś sobie popisze, ale umawiać już mu się nie chce. Kumple radzili mu, żeby poszukał szczęścia na jakiejś angielskiej stronce. – Tylko o czym ja bym tam z nimi pisał? Angielski jako tako znam, ale pisanie to jednak inna sprawa – tłumaczy. – Ja już się chyba przyzwyczaiłem do takiego życia w pojedynkę i nie chce mi się do nikogo dopasowywać – zastanawia się.

Iza
31 lat, miejsce zamieszkania: Londyn. Stan cywilny: panna, dzieci: 0
Iza na polskiej stronie na randkę umówiła się tylko raz. Jak przyznaje, spotkanie skończyło się totalną klapą.
– Facet napisał, że jest kierownikiem na budowie. Jak się spotkaliśmy, to się okazało, że jest kierownikiem, ale od łopaty – mówi z wyraźną dezaprobatą.
Takie kłamstewko może by jej zbyt nie przeszkadzało – w końcu wiadomo, że w Londynie przy łopacie można spotkać Polaków z dyplomem magistra w kieszeni. Jednak jej niedoszły narzeczony na spotkaniu stawił się w starej wełnianej czapce i w dodatku z plecakiem. Tego Iza już znieść nie mogła.
– Żeby było jeszcze śmieszniej, na ten nasz wspaniały wieczór przyniósł ze sobą £20, z czego wydał 15 – dodaje. Niestety, nie była to jedyna porażka, jaka czekała na nią na wspomnianej stronce.
– Dziennie dostawałam około 15 wiadomości w stylu: “Cześć mała, masz ochotę na fajną zabawę?”. Kiedyś jakiś idiota napisał do mnie, że nie lubi owijać w bawełnę i nie ukrywa, że interesuje go tylko seks. Oczywiście nawet mu nie odpisałam – podkreśla i dodaje, że innym razem człowiek, z którym wymieniła po jednym mailu, od razu zaczął wynajmować pokój w hotelu.
Po miesiącu takich podchodów Iza miała już dosyć i postanowiła przenieść się na “rynek” brytyjski. Jak przyznaje, tutaj też bywa różnie. Ogólnie obowiązuje zasada, że na stronach, na których rejestracja jest darmowa, rządzą miłośnicy szybkiego seksu i łatwej miłości.
– Jeśli komuś zależy na czymś bardziej stałym, to powinien raczej skorzystać z pośrednictwa jakiejś płatnej stronki – przekonuje.
Iza nie ukrywa, że w internecie nie szuka męża i zależy jej raczej na tym, żeby miło spędzać czas. – Wkurzają mnie jednak faceci, którym się wydaje, że umawiając się przez internet, załatwią sobie dziewczynę na jedną noc – zaznacza.
Niedawno na jednym z portali poznała pracującego w City Australijczyka. – Andy okazał się naprawdę ciekawym człowiekiem i spędziliśmy razem wiele miłych weekendów – mówi. Wydawało się, że obydwoje lubią przebywać w miejscach, w których wiele się dzieje, gra dobra muzyka i ogólnie jest dobra zabawa. Niestety, któregoś dnia Andy, wychodząc od Izy, zapomniał wylogować się ze swojego konta na Facebooku. – Okazało się, że na takie same imprezy umawia się regularnie jeszcze z kilkoma innymi dziewczynami – wzdycha.

Kasia1984
28 lat, miejsce zamieszkania: Luton. Stan cywilny: panna, dzieci: 0
Kaśka faceta przez internet szukała mniej więcej trzy miesiące. Znajoma poleciła jej serwis na stronie dziennika The Guardian. – Co miesiąc płaci się 30-funtowy abonament, ale okazało się, że warto te pieniądze wydać – zapewnia.
W trakcie rejestracji musiała wypełnić niezwykle szczegółowy kwestionariusz. Pytania dotyczyły jej upodobań, doświadczeń, oczekiwań i tysiąca innych rzeczy z jej życia. – Dzięki temu trafiają na siebie osoby o podobnych profilach i nie muszę się martwić, że odezwie się do mnie jakiś mięsożerny kowboj, który głosuje na BNP – wyjaśnia.
Znajomość z Glynem nie zaczęła się tak od razu. – Zauważyłam, że na mój profil zagląda jakiś facet. Początkowo nie zwracałam jednak na niego żadnej uwagi, ponieważ mieszkał w jakimś miejscu, którego nazwy nawet nie potrafiłam wymówić, a ja szukałam kogoś z Londynu – wspomina.
Dopiero kiedy okazało się, że pomimo upływu czasu odwiedziny tajemniczego wielbiciela nie ustają, Kaśka zdecydowała, że to ona wykona ten pierwszy krok. Szybko się zresztą przekonała, że mają wiele wspólnych tematów. Listy, jakie do siebie wysyłali, robiły się coraz dłuższe i pojawiało się w nich coraz więcej nadziei na dalszy rozwój znajomości. W końcu zdecydowali, że się spotkają. – Sprawa od początku była skomplikowana, bo Glyn mieszka w Walii i musieliśmy się dogadać, kto kogo odwiedzi pierwszy – opowiada.
Jego wizyta rozpoczęła się od kłopotliwego milczenia. – W mojej kuchni stał w sumie obcy mężczyzna. W dodatku obydwoje wiedzieliśmy, po co do mnie przyjechał. Przecież poznaliśmy się na stronie internetowej, która łączy ze sobą ludzi w pary – wyjaśnia. Tym razem to on pierwszy przełamał lody.
– Zapytał się, czy palę trawkę, więc otworzyłam swoje puzdereczko i zrobiłam skręta – śmieje się. Potem był długi spacer za miasto i rozmowy, które bardzo szybko osiągnęły temperaturę, do jakiej rozgrzewały się wcześniej wymieniane pomiędzy nimi listy. Tydzień później Kaśka pojechała do niego. – Od razu zakochałam się w okolicy. Jego dom otaczają takie same góry jak nasze Bieszczady – zachwyca się.
Glyn jest garncarzem i przy domu ma swój warsztat. – Właśnie tak sobie wyobrażałam swoje życie – rozmarza się Kaśka.
Kiedy rozmawiamy, właśnie pakuje walizki. Na stoliku leży bilet na autobus do Cardiff. Jutro będzie tam na nią czekał Glyn. Potem razem pojadą do jego domu w górach.
Czy “będą żyli długo i szczęśliwie”, pokaże już życie.
Komentarze 77
No i gitara.. Pierwsza :)
Pierwsi będą ostatnimi.
Porada dla Iza
Miejsce zamieszkania: Londyn
Wiek: 31 lat
Stan cywilny: singielka
Dzieci: nie ma
Niech zmieni portal na:
http://www.znajomapolonia.com/
na tej stronce lubią sex po ślubie!
Fajna bajeczka reklamująca serwis na stronie dziennika "The Guardian".
Cardiff - miasteczko do badań socjologicznych dla studiujących na Open University. ;P