Dorota Szubska talent do prac ręcznych odkryła w sobie dopiero na emigracji w Szkocji. Wcześniej nawet przez myśl by jej nie przeszło, żeby szyć, a tym bardziej dziergać na drutach. Zainteresowania miała zupełnie inne – techniczne. Zawsze bliższa była jej matematyka i fizyka niż zajęcia plastyczne. Dziś jej marzeniem jest rzucić pracę w biurze i otworzyć wymarzony sklep.
Zawodowo zajmujesz się finansami. Skąd pomysł na szycie i dzierganie?
Dorota Szubska: Na początku robiłam to tylko dla siebie i znajomych. W pewnym momencie stwierdziłam, że mogę spróbować sprzedawać moje prace. Zaczęłam nieco ponad rok temu. Pierwszą rzecz pokazałam na Instagramie w listopadzie 2018 roku. To był wełniany komin. Później pojawiły się inne rzeczy.
Jakie?
Czapki, szale, a zaraz później kosmetyczki, portfele, torby. I tak to poszło. Najchętniej robię rzeczy, które sama lubię. Wtedy wkładam w nie całe serce i nie będę ukrywać: czasem ciężko mi się rozstać z niektórymi portfelami, kosmetyczkami, czy torbami. Każdą rzecz robię jak dla siebie. Zdecydowaną większość wyrobów kieruję dla kobiet, ale szaliki, czapki i kominy mogą nosić też panowie.
Motywy są zdecydowanie kobiece.
Są przeróżne. Kwiaty, wzory geometryczne, zwierzęta, jak dalmatyńczyki. Dla kociarzy są koty. Są ptaki. Jest wzór w panterkę oraz motywy z filmów jak „Gwiezdne Wojny” czy „Supermen”. Mam też kosmetyczki z myszkami Mickey i Minnie. Jedne wzory to gotowe materiały, inne sama naszywam ręcznie. Łączę też różne materiały w patchworki. Elementy, jak koraliki, czy błyszczące kamyki są mocowane ręcznie, jeden po drugim. Robię też rzeczy na zamówienie. Jeśli więc ktoś ma ulubiony rodzaj materiału lub wzór, w tym na przykład chce jakiś konkretny napis, to nie będzie problemu. Motywy z Myszką Mickey na czarnym materiale to zamówienie jednej z klientek. Teraz jest czas świąteczny, więc zrobiłam sporo rzeczy z choinkami, płatkami śniegu, czy gwiazdkami.
Ile czasu zajmuje zrobienie na przykład jednej kosmetyczki?
Niecałą godzinę. To nie tylko zszycie materiału, wszycie zamka, ale też naniesienie wszystkich ozdobnych elementów lub wyszycie napisu.
Z jakich materiałów wykonane są twoje prace?
Używam bawełny, wełny, lnu, jeansu, ale też materiału, który nazywa się canvas. Jest grubszy i bardziej wytrzymały. Niektóre portfele i kosmetyczki mają też dodatek skóry PU. Zrobiona jest z poliuretanu. Taka skóra wytrzyma znacznie dłużej niż zwykła skóra ekologiczna wykonana z polichlorku winylu. Środek portfeli i kosmetyczek wypełniony jest drugą warstwą bawełny lub satyną. Takie portmonetki mogą służyć przez lata i można je prać, ale najlepiej ręcznie. Największa rzecz, którą do tej pory zrobiłam to quilt, rodzaj narzuty na łóżko. Taka typowo angielska kołderka. Jestem z niej najbardziej dumna. To co robię docenią ci, którzy lubią rzeczy ręcznie robione, a nie hurtową produkcję.
Robisz też na drutach?
Tak. Czapki, szaliki, opaski na głowę i tak zwane kominy. Na specjalne zamówienie zrobiłam też ubranko dla niemowlaka. Wszystko z naturalnej wełny ze szkockich owiec.
Gdzie uczyłaś się szyć i robić na drutach?
Jestem samoukiem. Nie chodziłam na żadne kursy. Jako dziecko nie byłam dziewczynką spędzającą czas przy szydełkowaniu. Wprost przeciwnie. W szkole nie cierpiałam plastyki, za to lubiłam przesiadywać w garażu mojego taty. Jestem techniczna. Skończyłam politechnikę. Prace ręczne, w tym szycie i gotowanie zaczęły się znacznie później. To było wiele lat po przyjeździe do Wielkiej Brytanii, a przyjechałam w 2004 roku, tuż po studiach w Polsce. Zaczęłam od przerabiania swoich ubrań. Potem kupiłam sobie maszynę i uczyłam się szyć oglądając filmy instruktażowe na You Tubie. Do szycia dla innych namówiła mnie moja siostra.
Ile kosztują twoje wyroby?
Mam takie za 10 funtów, inne są po około 30, ale z okazji zbliżających się Świąt mam 30 procent rabatu na wszystkie produkty. Wystarczy przy składaniu zamówienia wpisać kod: kickstar2019.
Gdzie można je kupić?
Teraz sprzedaję na Folksy.com. Tam kupują głównie klienci z Wielkiej Brytanii. Mój internetowy sklep nazywa się DottysDelicious, ale marzy mi się taki prawdziwy sklep i to w samym centrum Edynburga. Taki gift shop. Sprzedawałabym w nim nie tylko moje wyroby, ale też mnóstwo innych upominków. W wyobraźni widzę półki, ladę, taką starą kasę i dzwonek nad drzwiami. Takie mam marzenie. Może kiedyś się spełni.

Komentarze 14
...I pieknie
Supcio, bardzo dobrze. Powodzenia, i oby się dalej interes rozwijał.
no widzicie? mozna? mozna a nie przyjsc z roboty, otworzyc piwo I pieprzyc banialuki na forum...;)
nie sadz po sobie. nie kazdy ma tak smutne i puste zycie jak ty
Super :) pozdrawiam