Jo Harper jest brytyjskim dziennikarzem freelancerem piszącym o Polsce. Publikował m.in. w Forbesie, relacjonował też wydarzenia z Polski dla BBC oraz dla Deutsche Welle. W Polsce, wraz z żoną i trójką dzieci, mieszka od 28 lat. Właśnie napisał książkę pt. „Our Man in Warszawa: How the West Misread Poland”.

W recenzji na stronie ceupress.com można przeczytać, że książka „rzuca wyzwanie niektórym przyjętym na Zachodzie stereotypom o Polsce i rządzącym PiS-ie”. Polska transformacja po 1989 roku i współczesna polityka przedstawione zostały nie tylko na podstawie dostępnych źródeł i analiz, ale i osobistych doświadczeń autora. Rezultatem jest żywy opis wydarzeń i skrupulatne wyjaśnienie procesów politycznych. Wszystko z perspektywy obcokrajowca i insidera jednocześnie.
Harper tłumaczy też brytyjskiemu czytelnikowi problemy współczesnej Polski: główne siły polityczne, rolę Kościoła katolickiego, mediów, kwestie gender, relacje z Rosją, jak również sporną reformę sądownictwa i wiele innych. Przeanalizował również sposób, w jaki ostatnie wybory w Polsce, parlamentarne w 2019 roku i prezydenckie w 2020, zostały przedstawione przez brytyjskie media.
Bycie Brytyjczykiem jest mniej cool
W wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej Jo Harper mówi m.in.: Przyjechałem tu latem 1993 r. (…) Polacy postrzegali nas przez pryzmat popkultury: filmów, muzyki, mody i telewizji. Myśleli, że każdy Brytyjczyk jest miksem Jamesa Bonda i Micka Jaggera.
„Bycie Brytyjczykiem w Polsce jest teraz znacznie mniej cool, zwłaszcza w ostatnich pięciu latach. Nie wywołujemy już zainteresowania”.
„Po 2004 r. na Wyspy przyjechało wielu Polaków. To normalne, wszyscy jadą tam, gdzie jest im lepiej. Brytyjczycy wyjeżdżają np. do Hiszpanii, bo mogą robić tam to, na co nie mogliby sobie pozwolić w domu: dużo piją i tańczą na plaży. A Polacy wybierają życie w UK – mogą tam być kimś, kim nie mogliby stać się w Polsce”.
„Za kilkadziesiąt lat tak wyraźne różnice między Polską a Wielką Brytanią znikną. Na Wyspach żyje teraz kilkaset tysięcy polskich dzieci, dla których angielski jest pierwszym językiem od wczesnego dzieciństwa. Za jakieś 10-20 lat będą miały wpływ na rzeczywistość, także w Polsce, jeśli zdecydują się na powrót”.
„Otwartość Brytyjczyków na przyjezdnych jednak się skończyła i to się właśnie zmieniło przez ostatnie lata. Widać to wyraźnie po wynikach referendum, które zadecydowało o brexicie i wyprowadziło nas z Unii Europejskiej. Ale warto pamiętać o tym, że wielu Brytyjczyków już wcześniej odczuwało niechęć do imigrantów – przybyszów z Karaibów, Afryki, Subkontynentu Indyjskiego. Uprzedzeni byli także przecież do Irlandczyków. Potem – po 2004 r. – tę antypatię niektórzy przenieśli na Polaków, Słowaków i Czechów. A ludzie tacy jak Nigel Farage umiejętnie wykreowali atmosferę strachu”.
Cały wywiad z Jo Harperem można przeczytać na stronie wyborcza.pl
Komentarze 47
o Polakach w UK: ''mogą tam być kimś, kim nie mogliby stać się w Polsce”.
Oni mogliby tym kims byc w Polsce: sprzataczem, opiekunka na przyklad, tylko mniej dostaliby za to pieniedzy. Wlasciwie wolalabym zdanie: ''moga tam, w UK, wiecej zarabiac za prace ponizej swoich kwalifikacji i mozliwosci'', co jest zreszta udzialem wielu migrantow, nie tylko Polakow, nie tylko w UK.
mogą tam być kimś, kim nie mogliby stać się w Polsce
mysle i myslę, ale nie wymyślę.
Jezeli ktos po x latach w UK (czy gdziekolwiek gdzie jest legalnie) wciaz pracuje ponizej swoich kwalifikacji i mozliwosci to kogo winic?
Ja tam uwazam ze o tym co osiagnelam na emigracji, bedac w PL moglabym tylko pomarzyc. I nie chodzi mi tylko o strone finansowa, zeby nie bylo :)
Kataryna, ja nie mam na mysli kazdego Polaka, tylko wiekszosc. Nie sypne Ci danymi, bo ich nie rejestruje, ale sie z nimi stykam: migranci sa bardziej wyksztalceni niz Brytyjczycy, a prace dla wiekszosci z nich dostepne takiego wyksztalcenia nie wymagaja.
To nie dotyczy tylko Polakow w UK, w Polsce Ukraincy tez nieraz pracuja ponizej swoich kwalifikacji i mozliwosci, bo biora prace jaka jest.
I nikogo tu nie nalezy winic: po prostu dla wielu ludzi z roznych powodow zarobek jest bardzo wazny. Na pewno Polacy nie mogliby zarobic tyle w Polsce, ile zarobia tutaj - i to zdanie byloby dla mnie blizsze prawdy, a nie 'stawanie sie kims', co dotyczy jednostek. Hiszpania - tance na plazy, UK - chwytanie sie kazdej roboty, by zarobic ;)
* z nich dot. Polakow na emigracji, nie Brytyjczykow