Oczywiście zdaję sobie sprawę, że major Kups na co dzień zajmuje się nieco innymi okolicznościami przyrody, niż szkolenie sekretarek wracających wieczorem z pracy, a spłukany leszcz straszący nożem w pociągu podmiejskim to zdecydowanie inny kaliber niż wyszkolony przeciwnik na polu walki i mam nadzieję, że nie będę miał okazji, aby się o tym przekonać - bez względu na stopień pociągowo-marketowego heroizmu. ;)
szczerze nie wiem. moje walki to na macie tylko, na ulicach jakos klopoty mnie omijaly cale zycie. Przewaznie napastnicy wybierali kogos innego. Pewnie wiedzieli ze jestem milym gosciem i nie chcieli mi robic przykrosci.
Znam przez sporty walki sporo chlopakow co na bramkach i ulicach mieli wiele " spotkan". Czesc ma dziwne odruchy np.jednego nie chcialbys poklepac po ramieniu jak stoi do ciebie plecami. Z bramek sprawdza sie jedna rada Kupsa- jak gosc jest nacpany to trzeba go udusic.
Mysle ze jak w zyciu dostales swoje po glowie, byles duszony itp to szanse lepszej reakcji na ulicy rosna nie maleja.
p.s. wiekszosc ludzi nie umie walczyc.
To domena mezczyzn- nadmierna wiara w siebie i swoje mozliwosci. Dlatego sporo rezygnuje po kilku sesjach w klubach, ego peka i wola zyc w swoim swiecie urojonym w ktorym sa wojownikami, a nie gosciami uduszonymi lub znokautowanymi przez dwa razy mniejszego goscia w ringu czy na macie.
@950
trudno uwierzyc ze chop ktory bal sie przyniesc kompa do kolesia z emito, ktoremu nigdy za nic nie podpadl, bronil kogos przed atakiem nozem. i to skutecznie!
Ktos kto regularnie przeprowadzal sie bo bal sie ze wreszcie dopadna go ci ktorych oszwabil, lub potraktowal jak kawalek gowna...
Serio, trudno uwierzyc. A pysk pokrojony mial, to fakt, choc raczej za to co sam nawywijal.
Muszę przyznać, że twoje niemęskie wycie za każdym razem, gdy dostaniesz liścia, sprawia mi pewną przyjemność, ale chyba będę musiał ci nieco odpuścić, żebyś nie odgryzł sobie łapy, bo będzie to smutny widok, gdy wokół chałupy będziesz skakał na trzech. :]
W kwestii moich przeprowadzek - przez lata zamieszkiwania w Edynburgu, poza przejściowym lokum w pokoiku, miałem tylko dwa adresy. Tak więc tradycyjnie łżesz, uciekając w świat swoich projekcji i fantazji, albo musisz zmienić "informatora" - może tym razem na takiego który nie ćpa, nie wali goudy co wieczór i czasem chodzi do pracy. :]
Kwestie wiary pizdusiowatej łajzy, obwożonej po UK jak cielak z trzema głowami tam, gdzie partnerka znajdzie dobrze płatną pracę, której to partnerki cipowaty łajz nie potrafiłby obronić przed naprutym menelem, gdyby naszła go ochota poklepać ją po pupie - nie są czymś, czym zaprzątałbym sobie głowę. :]
A co do kompa, znowu łżesz. Mojego prościutkiego laptopa przyniosłem ci do domu -nawiasem mówiąc latami "cisnąłeś" tutaj ludziom zamieszkującym w tzw. patodzielniach i mędrkowałeś, że powinni zmienić okolicę, podczas gdy sam mieszkałeś wtedy na, kurwa, Piltonie :D (chociaż wolałbyś nazywać to miejsce Grantonem), ale hipokryzja to przecież twoje nawet nie drugie, a pierwsze imię - i tu muszę cię zmartwić: nie naprawiłeś NIC. :]
Usterka powtarzała się przedtem i potem wielokrotnie, była to typowa przypadłość wieku szczenięcego kiepskiego skądinąd Windowsa 8.1, usunięta aktualizacją z grudnia 2013 roku. Problem polegał na tym, że w tamtym czasie nigdy nie pobierałem aktualizacji, a ty -samozwańczy Wielki Elektronik- nawet na to (aktualizacja "windy") nie wpadłeś. Służę numerem pakietu aktualizacji: 2903939 - opis znajdziesz na stronie majkrosoftowego supportu. :] Tak czy owak nie będę robił afery o te dwie dychy przytulone za te paręnaście minut zabawy pstryczkiem i bezskutecznego rozkminiania "co się stało, że się zes...". Judasz wziąłby dychę więcej. :p
Wobec wielu wydarzen Emito bezwstydnie milczy - pomoz innym byc na biezaco z istotnymi wydarzeniami dnia/ tygodnia.