W 1943 roku dowódcy dywizji brytyjskich w Szkocji zauważyli, że stacjonujący tam polscy wojskowi wymagają szczególnej opieki psychiatrycznej. W tym samym roku Ministerstwo Wojny powołało dwa ośrodki leczenia zamkniętego dla Polaków. Po wojnie, kiedy tysiące Polaków osiedliło się na Wyspach, problem narastał.
W 1950 roku naukowcy brytyjscy ogłosili, że wśród nowych emigrantów z Polski jest pięć razy więcej paranoików, neurotyków i schizofreników niż wśród ludności wyspiarskiej i trzy razy więcej niż wśród emigrantów innych nacji.
W czerwcu 1947 roku w posiadłości Mabledon Park (Turnpike, hrabstwo Kent) brytyjskie Ministerstwo Zdrowia otworzyło polski szpital psychiatryczny, do którego kierowano byłych żołnierzy.
Tekst pochodzi z książki Ewy Winnickiej "Londyńczycy". Można kupić w Polsce w Wydawnictwie Czarne. Poza Polską jest dostępna w sieci Merlin.
Szpital Mabledon był jednostką nowoczesną. Działały w nim teatr, pracownia ceramiczna, ogród warzywny, a pacjenci tworzyli własną gazetę. Był też polski personel, który z pacjentami łączyły wojenne traumy.
Przez trzydzieści lat leczyła tu córka marszałka Wanda Piłsudska. Jeszcze w 1995 roku w szpitalu w Dartford (przeniesiono tu pacjentów po likwidacji Mabledonu) przebywali pacjenci, których przyjęto przed 1950 rokiem. Całe życie emigracyjne spędzili w placówce.
Ale Mabledon nie rozwiązał psychiatrycznego problemu polskiego. W 1955 roku dyrektor George Bram narzekał publicznie, że liczba łóżek jest zbyt mała jak na liczbę upośledzonych Polaków. Codziennie odsyła się chorych z kwitkiem. Uważał, że na terenie Brytanii żyje cała rzesza nieleczonych, którzy nigdy nie ułożą sobie życia w angielskim społeczeństwie.
Od: Ewa Winnicka
Do: Celina F.
Szanowna Pani,
Chciałabym się dowiedzieć, jak w Wielkiej Brytanii żyli żołnierze, którzy odmówili powrotu do komunistycznej Polski. Czy mogłybyśmy porozmawiać o ojcu Pani, Ryszardzie Dębińskim? Na stronie internetowej pisze Pani, że przebywał w obozie przesiedleńczym w Diddington.
Uszanowanie,
Ewa Winnicka z Polski
Od: Celina F.
Do: Ewa Winnicka
Hi Ewa,
Dziękuję za list. On zniknął, gdy byłam nastolatką. Pamiętam go jako brutalnego i nieprzewidywalnego człowieka. Staram się dowiedzieć, kim był, zanim poznał matkę. Gdzie się urodził? Kiedy? Ona za życia nie pozwalała na żadne kwerendy, ponieważ go nienawidziła. Teraz dopiero błądzę w internecie. Jestem nauczycielką w małej miejscowości niedaleko Brighton, czas mam tylko w weekendy.
C.
Od: Celina F.
Do: Franek Rymaszewski
Drogi Panie Franek,
Nazywam się Celina, jestem Angielką. Twoją australijską stronę internetową znalazłam, szukając śladów żołnierzy polskich na świecie. Byłam wstrząśnięta, dowiadując się, co przeżyli Polacy tacy jak Ty, zaatakowani przez Stalina. Wśród osób zarejestrowanych na Twojej stronie powtarza się trasa: Syberia, Teheran, Jerozolima, Włochy.
Te nazwy geograficzne pamiętam z mojego domu, z urywanych rozmów rodziców. W latach 60. żaden nauczyciel historii nie zająknął się o losie zsyłanych na Syberię setek tysięcy ludzi ani o polityce Wielkiej Brytanii względem Polski. Jak mogę sprawdzić, czy mój ojciec był w obozie na Syberii?
Będę wdzięczna za jakiekolwiek wskazówki,
Celina
Polska brygada pancerna w Szkocji
Od: Franek Rymaszewski
Do: Celina F.
Hi Celina,
Powinnaś wysłać zapytanie do waszego Ministry Of Defence w Londynie, nr tel.: 0181 573 3831. Wyślij formularz i bądź cierpliwa.
Od: Ministerstwo Obrony
Do: Celina F.
Droga Celino,
Dziękujemy za zgłoszenie. Musimy znać datę urodzenia Ryszarda Dębińskiego. Jeśli jej nie znasz, spróbuj znaleźć parafię, w której rodzice brali ślub. Zdjęć pana Ryszarda możesz się spodziewać, jeśli był oficerem, bo ich fotografowano. Jeśli tylko sierżantem – niestety nie.
Pozdrawiam,
Margaret, MOD, sekcja polska
Od: Celina F.
Do: Jayne
Droga Przyjaciółko,
Oddzwonił do mnie proboszcz z parafii St. Pancras w Ipswich. Zajrzał do ksiąg parafialnych i znalazł ich! Margaret Ellen O’Flaherty wyszła za mąż za Ryszarda Dębińskiego 27 maja 1954 roku. Według ksiąg urodził się 16 stycznia 1912 roku w miejscowości Dworzec koło Nowogródka, ochrzczony został dwa miesiące później.
Ustaliłam, że po polsku Dworzec znaczy po prostu "stacja". Wyszukiwarka Google oszalała, kiedy usiłowałam znaleźć Dworzec na mapie. Prawdopodobnie mój Dworzec leży teraz w państwie Białoruś. Wiele razy, droga Jayne, wyobrażałam sobie, że nazwisko, które noszę, jest fałszywe, że ojciec podaje się za kogoś innego. Teraz wygląda, że było jednak prawdziwe.
C.
Od: Ewa Winnicka
Do: Celina F.
Droga Celino,
Jak poznali się Twoi rodzice? Dlaczego Twoja mama zwróciła uwagę na ojca? Czy był czas, że byli ze sobą szczęśliwi?
Będę niezwykle wdzięczna.
E.
Od: Celina F.
Do: Ewa Winnicka
Ewo,
Na początku lat 50. oboje znaleźli się w Suffolk i czuli się obco. Suffolk, musisz pamiętać, to Stara Anglia, która nie zna napływowych i gardzi nimi.
Mama była Irlandką. (…) Po wojnie zostaje w Anglii, ale czuje się obco.
Nie ma szkół, musi iść do fabryki. Państwo odbudowuje przemysł, masowo zatrudnia w fabrykach. W Ipswich zaczyna się historia z ojcem. Ryszard ma już 36 lat, jest niewielkiego wzrostu, mówi komicznym angielskim. Pewnie już wtedy ludzie się z niego nabijają. Przed wojną, mówi, pracował na farmie, właśnie przyjechał z Yorkshire, gdzie pracował w cegielni. Wyrzucili go.
Pytasz, co mamę pociągało w Ryszardzie. Mama nigdy nie odpowiedziała mi na to pytanie, a i mnie trudno było zrozumieć. Może był czarujący? Może dobrze wyglądał w porównaniu z innymi robotnikami w Ipswich? Może nie był zabawowym lekkoduchem? Był za to katolikiem i też czuł się strasznie samotny. Mama nie zauważyła wtedy, że nie znosił Irlandczyków. Urodziłam się w 1955 roku i cztery lata później pojechaliśmy do Diddington. Ojciec znalazł tam pracę na farmie.
Jakie są moje pierwsze wspomnienia? Ojciec stoi nad matką i wrzeszczy, matka jest w ciąży (zaraz ma się urodzić moja siostra) i płacze. Czy już wtedy ją bił – nie pamiętam. Dlaczego mógł się wściekać? Może ja coś powiedziałam po angielsku? On tego nie cierpiał, ale wiesz, dzieci uczą się słów nie tylko w domu.
Wielka Brytania tuż po wojnie
Kiedy nie wrzeszczał, był całkowicie obojętny. Nie przytulał nas, nie pomagał matce. Czasem po prostu siedział, a my chodziliśmy na palcach, żeby go nie wkurzyć. Dlaczego ożenił się z moją matką? Nie wiem.
Celina
Od: Celina F.
Do: Jayne
Droga Przyjaciółko,
Peter, mój mąż, pytał, po co mi dzisiaj wiedza o ojcu. Co z nią zrobię? Opowiedziałam jak automat, że chcę poznać korzenie. A potem się zastanawiałam, czy jest w tym coś prócz zabawy w detektywa, w którą bawi się dojrzała pani.
Chyba jest: nasz młodszy syn zawsze pytał, dlaczego nie ma żadnych zdjęć dziadka (babcia Margareth podarła) ani dlaczego nie wiem, kiedy dziadek miał urodziny (nie powiedział), ani skąd pochodził (też nie mówił).
Chciałabym także wiedzieć, czy kiedykolwiek był dobry. Po co ożenił się z moją matką? Czy chodziło tylko o sex? Mama raz pocałowała go w policzek, jak wychodził do pracy. Miałam osiem lat, nie uderzył jej za to.
Serdeczności,
C.
Od: Ministerstwo Obrony, Sekcja Polska
Do: Celina F.
Szanowna Pani,
Przepraszamy za zwłokę. Wynikła ona z nieszczęśliwej awarii naszego komputera. W załączniku znajdzie pani kopie dokumentów Ryszarda Dębińskiego, sierżanta. Pierwszy to potwierdzenie wstąpienia do Polskiego Korpusu Rozmieszczenia w 1947 roku.
Drugi to kwestionariusz Polskich Sił Zbrojnych, który wypełniali żołnierze nieżyczący sobie powrotu do Polski w jakimkolwiek czasie. Miał on dostarczyć władzom brytyjskim koniecznych informacji o nowym człowieku. Ma się rozumieć bez gwarancji, że wyrażone w kwestionariuszu życzenia będą spełnione.
Z poważaniem
Margaret
PS Zgodnie z Pani życzeniem informuję, że w 2002 roku informacji o ww. żołnierzu Polskich Sił Zbrojnych zasięgała p. Teodora Dębińska, zamieszkała w Polsce, podając się za żonę ww.
Od: Celina F.
Do: Jayne
Droga Jayne, Przyjaciółko.
Matka przypuszczała, że to może być prawda. Pamiętam list, który przyszedł do nas, gdy mieszkaliśmy w Diddington. Na kopercie był znak Czerwonego Krzyża. Ojca nie było w domu, list leżał na stole. Matka mogła zagotować wodę w garnku i otworzyć go nad parą, ale tego nie zrobiła.
Ojciec nigdy nie powiedział, co było w liście, a matka zastanawiała się do końca życia nad jego zawartością. Kiedy byłam już dorosła, zapytałam matkę, czyby wcześniej odeszła od niego, gdyby wiedziała, że miał żonę. Nie potrafiła odpowiedzieć.
Była zażartą katoliczką. On nigdy nie poszedł z nami na mszę. Tak więc w tym liście mogła być wiadomość, że ktoś z Polski go szuka. Nigdy nie dał tego po sobie poznać, a matka nie dowiedziała się przed śmiercią, że był bigamistą. Z Teodorą ożenił się w 1937 roku. Droga Jayne, nie wiesz, jak to jest po pół wieku dowiedzieć się, jak na imię mieli twoi dziadkowie. I rozrywa mi serce, kiedy myślę, że jeszcze w 2002 roku kobieta z Polski upominała się o ojca. Zależało jej na nim?
PS Mam tu w dokumentach, że był ranny dwa razy. Raz w miejscowości Cassino we Włoszech. Drugi raz w okolicach Bolonii. Pamiętam tylko jedną bliznę na prawym biodrze. Nic nie chciał o niej mówić.
Od: Celina F.
Do: Ewa Winnicka
Witaj Ewo,
Raz matka mówiła ciotce, która namawiała ją na rozstanie: "Gdyby któregoś dnia przyszli do ciebie w nocy, wyciągnęli cię z łóżka, wepchnęli do wagonu bydlęcego i wywieźli pięć tysięcy kilometrów do więzienia na mrozie, jaka byś była?". Nic nie rozumiałam.
Niewolnicza praca na Syberii
Kiedy się zorientowałam, że mój ojciec jest inny? Dziecko tego nie wie. Ryczałam, bo nie mogłam mieć zabawek. Nie rozumiał, że dziecko ich potrzebuje, żeby się rozwijać.
Nie możesz dać dwulatkowi słownika oxfordzkiego, to tak nie działa. My z siostrą nie miałyśmy niczego. Kiedyś mama przyniosła drewnianą lalkę, to połamał ją na naszych oczach, mogłam mieć pięć lat. Potem zabawki chowałam w szkole.
No i zaczęłam się wstydzić. Musiał być 1960 rok, mieszkaliśmy już w Diddington. On pracował na farmie, był robotnikiem. Nie spotykał się prawie z nikim, a z pracodawcami też nie miał dobrych relacji. Zdarzało się, że bił ludzi. Czy ktoś go prowokował, a on tylko się bronił? Nigdy nam nie mówił.
To było bardzo niebezpieczne, bo mieszkało się w budynkach gospodarskich. Jak on tracił pracę – my traciliśmy mieszkanie. Do trzynastego roku życia przeprowadzałam się sześć razy. Ten pięcioletni pobyt w Diddington to był wyjątek, bo w domu była elektryczność i woda w kranie. I teraz słuchaj. Był styczeń 1965 roku, umarł Winston Churchill.
I panie w Diddington, małej wiosce, w której jest jedna ulica i wszyscy się znają, zbierały datki, by upamiętnić Churchilla. Chodziły od domu do domu. Ojciec naprawiał zegar, siedział na piętrze. Wchodzi pani Andrews, którą znam, bo chodzę z jej córką do szkoły. Otwieram drzwi, ona mówi: "Cześć Celina, jest tata?". Ja, że tak. On schodzi ze schodów z zegarkiem w ręku. Ona: "Hello Richard, zbieramy na pomnik Churchilla". On stoi na tych schodach i warczy: "Sram na waszego Churchilla!". Nawet nie wiesz, co to znaczyło w patriotycznej Anglii. Przez dwa miesiące nikt się do nas nie odzywał.
No i szybko zauważyłyśmy regułę. Ojciec budził się w nocy i kazał matce lub nam biec po doktora. Mówił, że jest chory. Doktor przybiegał i badał go. Mówił: "Jesteś zdrowy jak koń". On wrzeszczał, że umiera. Potem przestawał wychodzić do pracy. Matka z drżeniem serca zostawiała nas z nim w domu i szła pracować zamiast niego.
Czasem zatrudniała się w fabryce na nocną zmianę. Gdy wychodziła w piątek wieczorem, ojciec sadzał nas przed telewizorem, bo puszczali filmy o wojnie, o obozach koncentracyjnych, o zbrodniach Hitlera. Dla sześciolatki – nierealne. Nienawidził też wszystkiego, co brytyjskie. Mówił, że żyjemy w kraju bez kultury i bez tradycji. Wiesz, dziś jak o tym myślę, to widzę, że miał trochę racji. Ten kraj przeszedł rewolucję przemysłową, jakiej świat nie widział, on w Polsce też nie. W wyniku rewolucji setki tysięcy ludzi przeniosło się do miast i zatraciło swoją tożsamość. Straciło pamięć. Jemu się to nie podobało.
Więc gdy przestawał wychodzić do pracy na farmę, kupował "Farmers Weekly" i szukał nowych ogłoszeń. Jak gazeta leżała na stole, to było wiadomo, że się przeprowadzamy.
C.
"Tato (cz.II)" już za tydzień na Emito.net