Do góry

Nursing Home. Na końcu życia

-- Na koniec naszych dni z reguły dorywa nas to samo, niezależnie od zasług. Ktoś mądry powiedział: "zaczynamy życie bezrozumnie w pieluchach i takoż je kończymy". Należałoby tylko dodać, że świat bez miłości i empatii jest światem martwym i zawsze i dla każdego nadejdzie godzina, kiedy stojąc u wrót śmierci zapragnie czułości i miłości - rozmowa z Krystyną, pracownikiem Nursing Home.
Jeśli pracujesz w Nursing Home musisz się nastawić na to, że 99 proc. pacjentów wymaga przewijania, karmienia i "noszenia na rękach", czyli hoistowania. Fot. ulrichkarljoho (CC BY-SA 2.0)
Damian Biliński: Dlaczego podjęłaś się tak trudnego zawodu? Krystyna: Nie dlatego, że z łatwością przyszło mi ten zawód wykonywać, bo mam pasujące do tego doświadczenie osobiste. Nie. To nie wystarcza, żeby chcieć żyć chorobą i śmiercią innych. To nie wystarcza, żeby cały ten ból chorych ludzi zapakować w siebie i wynieść go od nich, a w to miejsce dostarczyć uśmiech, zrozumienie, ukojenie, bezpieczeństwo, wszystko, co mieści się pod pojęciem empatii. Do tego, żeby nieść pomoc innym chorym i umierającym potrzebne jest jedno. Sam musisz wiedzieć, co to choroba i śmierć. Musisz poczuć to na własnej skórze, żeby zrozumieć ból tych, którym pomagasz. Może to i przewrotne, ale funkcjonuje idealnie. W moim życiu nie było już nic. Nic poza bólem, własną śmiercią, gdzieś tam zaplanowaną kolejny raz na później i już raz przeżytą, nic poza umieraniem i chorobą bliskich mi istot. Dlaczego zatem, nie miałabym przetransportować tego, co czułam we własnym wąskim zakresie, na innych? Dlaczego? Bo psychologowie twierdzą, że jeśli w coś jesteś zaangażowany osobiście, to tracisz obiektywność. Utożsamiasz się z pacjentami i co!? Pytam się, co!? Lekarza ta zasada musi dotyczyć, bo zwariowałby od tego bólu, ale carer? Jak sama nazwa wskazuje my jesteśmy tymi, którzy niosą pomoc, dźwigają na swoich barkach ciężar opieki nad chorymi, nad umierającymi. My jesteśmy tymi, którzy lęk przed bólem i przed śmiercią powinni zostawić za drzwiami. Im bardziej go znamy tym więcej możemy ofiarować tym, którym brakuje już sił. Poranione łanie wybiegają nie tylko z oczu skrzywdzonych kobiet. Całe stada poranionych, bezradnych, błagających o ratunek łań wybiegają z oczu starych, chorych ludzi. Są bezradni. Kiedyś byli. Po prostu kiedyś byli czymś i kimś. To już mało ważne, to niczego nie zmienia w tym ich byciu już-nie-byciu, bo co może zmienić fakt czy umiera mistrzyni olimpijska w pływaniu czy matka pięciorga dzieci? Czy odchodzi z tego świata 90-letnia łyżwiarka figurowa z brytyjskiej kadry olimpijskiej w czasach, kiedy Hitler przyznawał medale, czy umiera ktoś, kto niczym w tym życiu się nie zasłużył, a był po prostu cierpiącym człowiekiem. DB: Jak wygląda poranek w domu spokojnej starości? Krystyna: Dzień w domu opieki rozpoczyna się od zebrania całego personelu. Tego, który był na nocnej zmianie i tego, który zmianę zaczyna. To się nazywa "raport" – wymiana wiadomości o stanie pacjentów, uwagi personelu medycznego, a potem podział pracy. Każdego pacjenta trzeba najpierw posadzić na toaletę, a leżącym zmienić pampersa. Potem mycie i ubieranie. Pacjentów leżących wyjmuje się z łóżek do śniadania, tylko najcięższe przypadki zostają w łóżkach. Pacjentów siedzących, zdolnych do spędzania dnia w fotelu wywozi się na wózkach do wspólnego salonu. Potem podajemy śniadanie. Nie wszystkich chorych karmimy. Jeśli pracujesz w Nursing Home musisz się nastawić na to, że 99 proc. pacjentów wymaga przewijania, karmienia i "noszenia na rękach", czyli hoistowania. Do podnoszenia pacjentów są specjalne maszyny. Strasznie "śmiesznie" robi się rano, kiedy są np.: tylko 3 hoisty typu standing aid i 2 typu Oxford hoist na 48 chorych. Te pierwsze do podnoszenia z pozycji siedzącej do stojącej, a te drugie do zupełnie unieruchomionych pacjentów. Wszyscy z obłędem w oczach wyrywają je sobie wzajemnie, bo zegar tyka, a czas nie jest z gumy. Z poranną pielęgnacją trzeba zdążyć przed śniadaniem. Jeśli przedtem nikt nie widział na własne oczy polskiego domu starców to uważa wtedy, że trafił do piekła, ale jeśli widział wspomniany polski przybytek spokojnej starości to uważa, że trafił do raju. Bardzo łatwo jest pisać o codziennej rutynie w domu opieki, mogę godzina po godzinie wymienić kolejne czynności i przepisy, które temu towarzyszą, ale przepisy i rutyna są bezduszne. A za tym wszystkim musi stać opiekun z empatią, który rutynie nada ludzki sens. Inaczej nic nie ma sensu. W nursing home świat kręci się wokół jedzenia, pojenia, mycia, kupki, kolki i zatwardzenia, rozwolnienia i biegunki, wokół sprawdzania poziomu moczu w woreczkach u cewnikowanych pacjentów, wokół pilnowania pacjentów ze stomą, podawania leków na czas i zmieniania pampersów. Prawie dokładnie, jak w żłobku. Tylko dzieci ważą więcej i nie są już dziećmi. DB: Odnoszę wrażenie, że bycie opiekunem, to raczej powołanie, a nawet w pewnym sensie misja, bo oprócz profesjonalizmu i doświadczenia, trzeba być człowiekiem. Krystyna: Niech mnie ręka Boska broni przed współpracą z Polakami. Łatwiej małpie wytłumaczyć, co to jest Team Work i co to znaczy care assistant. W swojej pracy spotkałam tylko jedną Polkę, która była profesjonalistką. Niektórzy Polacy, którzy przybywają do tej roboty nie widzą chorych. Widzą tylko 6 funtów na godzinę, a im więcej tych godzin tym więcej funtów. Prosta kalkulacja. Prawda? A gdzie w tym wszystkim człowiek? Pacjent, który oczekuje ciepła, bezpieczeństwa i szacunku? Jeśli wchodzi się po nocnej zmianie do pokoju i znajdujesz pacjentkę posadzoną w samej bieliźnie na fotelu, nie okrytą niczym z niezmienionym pampersem z pękającym w szwach workiem z moczem, to budzi się w tobie coś, czego niepodobna wyrazić. Gdyby to była moja babcia, albo mama, zadusiłabym takiego "opiekuna" własnymi rękami! No, nie napisałam raportu na takiego skur..., tylko, dlatego, bo był Polakiem. Niekiedy do takiej pracy przybywają ludzie, którzy z trudem radzą sobie z obcym językiem. Ciekawe, ale zazdrość na tym tle jest straszna. Prawie czułam się winna, że mnie jakoś nie było do szkoły pod górkę.
W nursing home świat kręci się wokół jedzenia, pojenia, mycia, kupki, kolki i zatwardzenia, rozwolnienia i biegunki, wokół sprawdzania poziomu moczu w woreczkach u cewnikowanych pacjentów, wokół pilnowania pacjentów ze stomą, podawania leków na czas i zmieniania pampersów. Fot. ulrichkarljoho (CC BY-SA 2.0)
Bycie carerem, to powołanie i to nie jest slogan. W tej pracy nie ma miejsca na własne widzimisię, "bo ja nie potrafię, ja nie umiem, nie dam rady". Musisz sobie podarować rzyganie – przepraszam za wulgaryzm – na widok cudzych odchodów, cudzych torsji, cuchnących ran, nawet na widok śmierci. To jest służba. Służba ludziom chorym i dokładnie tak powinna być pojmowana. Zwymiotować można ewentualnie potem, w zaciszu własnego domu, jeśli już coś tak bardzo cię poruszyło, że trzeba. Bo czasem trzeba. Między jednym, a drugim punktem w grafiku musisz znaleźć chwilę, ukraść ją ze swojego czasu, żeby się do tych ludzi uśmiechnąć, porozmawiać, nawet, jeśli nie słyszą, dać im swoje człowieczeństwo, pocieszyć ich odrobiną ciepła płynącego z serca. Normy są tak napięte, że pracujemy gorzej od koni w kieracie, bo one spokojnie jednym rytmem chodzą w kółko, a my latamy. Po piętrach, po pokojach, z obłędem w oczach, wyrywając sobie nawzajem hoisty z rąk (tych maszyn wciąż nie starcza, są drogie), buzzer prawie zawsze dzwoni – pacjenci mają przycisk nad łóżkiem, a my jesteśmy zawsze "short of staff", brak personelu, to takie eufemistyczne określenie na to, że carerów jest zbyt mało, że trzeba dać z siebie wszystko, żeby zapewnić pacjentom komfort istnienia. Opieka nie powinna zawierać się tylko w nieskazitelnym serwisie. Opieka, to więcej, niż nakarmienie, umycie, podanie leków. Opieka to troska, to gest, uśmiech, zamienione słowo, a czasem wiele słów. Opieka, to bycie razem z pacjentem, danie mu poczucie bezpieczeństwa. Za tym tęsknią, tego potrzebują. DB: Czy opiekun powinien charakteryzować się czymś jeszcze? Krystyna: Magią! W każdym razie ja trochę magiczna jestem. Mam taką czarodziejską maść, w którą wszyscy pacjenci wierzą, że pomaga, ale to tylko placebo. I pomagało, bo oni potrzebują zainteresowania, rozmowy, dotyku, ciepła. "Cristina, put cream on me", to było hasło. Już wszyscy z personelu wiedzieli, że muszę lecieć z tym kremem i smarować, głaskać, uspokajać. Ja to robiłam, moim kolegom po fachu do głowy nie wpadło. Nie wpadło im nawet do głowy, że zwykła kąpiel może być dla chorego, zmęczonego człowieka ukojeniem. Bili rekordy na temat, jak szybko potrafią tego drętwego staruszka/starowinkę wsadzić do wanny, umyć i wyciągnąć z powrotem. Moje podejście do pacjentów ich nie interesowało. Nawet śmiali się ze mnie, że czarownica na miotle przyleciała. Nie muszę chyba nadmieniać, że mówię o polskim personelu. Za to afrykańskie pielęgniarki patrzyły na mnie z szacunkiem. Z nikim z agencji mi się tak nie pracowało, jak z Afrykańczykami. Oczywiście z dorosłymi, bo agencja przysyła, kogo popadnie i trafiają się dzieciaki bez doświadczenia. Co z tego, że z chęcią do działania – to zbyt mało, żeby z miejsca wpasować się w istniejący układ. Agencja przysyła pracowników na zastępstwo, kiedy brakuje personelu, a zastępstwo w takim miejscu bywa dopustem bożym. Nie znasz domu, nie znasz rutyny, ergo plączesz się tylko pod nogami i udajesz, że pracujesz, zamiast pomagać, przeszkadzasz. Nam nie starcza czasu, żeby dokładnie instruować takiego nowego od A do Z. Team work – to jest to, co tworzy świat w domu opieki. Praca zespołowa opiera się na profesjonalizmie i na wzajemnym zrozumieniu. Działamy, jak jedna osoba. W pojedynkę niczego nie zwojujesz, potrzebna jest druga para rąk i ta druga para musi działać, jak twoja własna. I to jest duża sztuka. W całym moim zawodowym doświadczeniu spotkałam tylko jedną Polkę, która to potrafiła. Gdziekolwiek jest teraz, niech Bóg ją wspomaga, bo była niesamowita. Alicja z Krainy Czarów. Była, jak "lekarze bez granic" – zawsze uśmiechnięta, gotowa do pomocy i zawsze profesjonalna w każdym calu. Czarowała słowem i dotknięciem, mimiką, aurą, którą roztaczała wokół. Dla pacjentów była plastrem na rany, dla carerów czystym błogosławieństwem. Rutynę miała w jednym palcu, w sytuacjach ekstremalnych porozumiewała się jednym mrugnięciem oka. To więcej, niż można oczekiwać. DB: Wspomniałaś o sytuacjach ekstremalnych. Czy mogę zapytać o śmierć? Krystyna: Mało który człowiek uświadamia sobie, że jest śmiertelny i jak zegar tyka. Póki życia, póty mnie i już – taką filozofię sobie większość z nas zafundowała. Jesteśmy egocentryczni. Nie patrzymy na świat oczami ludzi, którzy z niego odchodzą. Ludzie boją się przemijania, starości, choroby i wszystkiego, co się z tym wiąże. Do tego stopnia, że nie chcą nic o tym wiedzieć. Jesteśmy genialnymi wytworami plastikowej cywilizacji, a że serce puste, jak orzeszek? Kto by o to dbał!? Z pustym sercem ponoć można żyć, z pustym portfelem już z pewnością nie, więc uczucia rozmieniamy na drobne, nie są pierwszoplanowe. Szkoda. Śmierć jest do oswojenia, bo jest nieunikniona, ale tego nie pojmujemy. Wcześniej, czy później każdego z nas to czeka, ale przecież wypieramy to z umysłu i nie potrafimy nawet własnym bliskim zapewnić godnej drogi na ten drugi świat. Drzewa umierają stojąc. Starzy ludzie umierają leżąc. W bólu, w cierpieniu, w trwodze. Tak, jak się urodzili. Nadzy, w pieluchach i jak niemowlęta niezrozumiali dla otoczenia. Nie są nikomu do niczego potrzebni. Najczęściej umierają nad ranem. Samotni. W poczuciu, że ich starość, to ciężar ponad siły dla ich rodzin. Nie córka, syn, wnuczka trzyma ich za rękę, tylko carer, a najczęściej nikt. Świat bez miłości jest światem martwym i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i serce olśnione czułością. A ja ze swego życiowego doświadczenia dodam, że to święta prawda, że w godzinie choroby i śmierci każdy, kim by nie był, pragnie tego jednego, właśnie tego, żeby czyjeś serce olśnione czułością na ten jeden moment pochyliło się nad nim. Żeby wiedział, że nie jest sam. Naga prawda jest taka, że śmierć nie patrzy na okoliczności, nie zostawia czasu na pożegnanie ze światem, przychodzi cicho, nieubłaganie i zabiera nieodwołalnie, więc jeśli nie ma przy nas nikogo życzliwego, to musimy pójść tam sami. DB: Czy kiedykolwiek musiałaś pożegnałaś swojego pacjenta? Jak radzą sobie w takich chwilach? Krystyna: Nie wszyscy starzy ludzie godzą się ze swym odejściem. Umierają różnie. Jest im zimno, proszą o więcej światła, choć w pokoju panuje prawie upał, a oświetlenie jest włączone na full, krzyczą, wzywają bliskich, walczą do ostatniej sekundy. Im silniejsi byli za życia, tym bardziej nie chcą go oddać. Nie wmówisz w olimpijską mistrzynię w pływaniu, że powinna umrzeć. Już sam fakt, że znalazła się w domu starców, na wózku, bezradna, bez swojego żywiołu, swojej pasji, jest dla niej końcem świata! Boże, jak ja to rozumiem. Wystarczy tylko na moment przymknąć oczy, poczuć się w skórze tej drugiej istoty i zapragnąć oświetlić jej ostatnie sekundy życia bodaj promieniem współczucia, być z nią, a nie obok! Bo pomiędzy byciem obok, a byciem "z" jest ogromna różnica!
Trzymałam ją za rękę i czułam jej ból. Ból tak wielki, że do dziś nie umiem sobie z tym poradzić. Nie mogła mówić, widziałam tylko jej oczy, oczy bezradne, jak u zabijanej sarny. Fot. drarkane (CC BY 2.0)
Tancerce figurowej na lodzie nie powiesz, że powinna pogodzić się z kompletnym paraliżem. Kiedyś była uosobieniem wdzięku, płynęła po lodzie, jak sylfida w blasku reflektorów, w pięknych kostiumach przyprawiała widzów o szaleństwo zmysłów, a teraz leży w pampersach, jej wdzięk, chyba tylko dla mnie dostrzegalny, już nikomu niepotrzebny, jej ciało za życia gnije – odleżyny, to ciężki problem, pacjenta trzeba przewracać kilka razy dziennie, są specjalne poduszki, żeby tych odleżyn było mniej, trzeba oklepywać płuca, żeby funkcjonowały. Nienawidziła nas, choć staraliśmy się zapewnić jej komfort psychiczny do końca i umarła niepogodzona z losem. Przestała jeść, wdało się zapalenie płuc, gorączka odwodnienie, poszło zakażenie od odleżyn. Nie walczyła, na naszych oczach robiła wszystko, żeby umrzeć. A ja do dzisiaj zadaję sobie pytanie, czy mieliśmy prawo, żeby ją zmuszać do życia wbrew jej woli? Co by zrobiła, gdyby mogła się poruszać, mówić, decydować sama o sobie? Przeżyła wszystkich znajomych. Nikt o nią nie zapytał, nikt jej nie odwiedzał. Była zdana tylko na nas. Trzymałam ją za rękę i czułam jej ból. Ból tak wielki, że do dziś nie umiem sobie z tym poradzić. Nie mogła mówić, widziałam tylko jej oczy, oczy bezradne, jak u zabijanej sarny. To samo zresztą dotyczyło tamtej mistrzyni olimpijskiej. W którym roku i na której olimpiadzie nikt nie pamiętał, ale ona miała świadomość tego, kim jest/była. Z przemijaniem nie chciała się pogodzić. Była bardzo agresywna, jak oślepiony koń, który boi się wszystkiego. Nie była sparaliżowana tylko miała Alzheimera. Moja babcia umierała dokładnie tak samo. Cały świat stał się dla niej wrogiem, przestała go rozumieć i czuć się bezpieczna. Ta choroba odbiera godność i rozum. Jest straszna. Moja podopieczna miała więcej szczęścia od mojej babci. Umarła zanim całkiem przestała kontaktować się ze światem wokół. Doszłyśmy do porozumienia, ona nauczyła się mnie, a ja nauczyłam się jej, bo ja też kocham pływać. Kiedy ją myłam, ubierałam, sadzałam na toaletę rozmawiałyśmy tylko o pływaniu i o pogodzie, to ją uspokajało. Była wtedy szczęśliwa. DB: Jedni pacjenci odchodzą szczęśliwi inni niepogodzeni. Czy w ostatnich chwilach swojego życia mają jakieś życzenia? Krystyna: Nie wiem skąd bierze się ta siła błogosławieństwa w ostatniej sekundzie życia, ale nie trafiłam jeszcze na umierającego człowieka, który odchodząc nie pragnąłby ode mnie zapewnienia, że Bóg istnieje. To być może paradoksalne, ale dla wierzącego człowieka przeprowadzenie drugiej istoty na tamtą stronę spokojnie i bez bólu jest wyzwaniem. Ogromnym wyzwaniem. Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, czy moja wiara jest wystarczająca i dość silna, żeby zniwelować ich strach przed śmiercią, ale widać, że chyba tak. Do dziś czuję ich palce zaciskające się na mojej dłoni na pożegnanie. W godzinie śmierci oczekiwali ode mnie cudu. Cudu ukojenia i spokoju. Szczególnie ci, którzy umierali świadomie. Nie zapomnę pacjentki, Róża jej było na imię. Rosa, wysuszona staruszka, tak bardzo zakochana w pilocie z dywizjonu 303, że jeszcze jego zdjęcie trzymała w kosmetyczce, do której chowała sztuczną szczękę i wciąż powtarzała, że bez tej kosmetyczki nie ma dla niej życia, wiecznie nie mogła jej znaleźć, a dom miał trzy piętra i dwadzieścia pięć pokoi z przyległościami i przyznam szczerze, że na początku gubiłam się w rozpoznawaniu, czego tak naprawdę szukamy: zębów, czy zdjęcia tamtego mężczyzny. Otóż tak naprawdę szukałyśmy zdjęcia tamtego mężczyzny, a ja byłam dla niej tylko przedłużeniem historii, bo mówiłam po polsku. O ileż lat wstecz zabłądził jej umysł! Pod koniec swojego życia tkwiła już tylko 1945 roku i kazała mi sprawdzać listy z czerwonego krzyża, czy jej ukochany się nie odnalazł. Mogłam jej bez żadnych wątpliwości powiedzieć, że odnalazł się już dawno i spoczywa w spokoju, rozproszony po całym brytyjskim niebie razem ze swoim samolotem, ale to nie przeszło mi przez gardło. Kłamałam i oszukiwałam, że już może wkrótce, że już niedługo. Nie czułam piętna kłamstwa na sobie. Przeciwnie czułam wdzięczność tej kobiety. Kiedy przyszedł czas na śmierć, musiałam tylko wyjąć z szafy bieliznę i suknię, którą chciała dla niego włożyć. Była już wtedy tak słabiutka i krucha, jak lalka, prawie nie mogła mówić, ale, rzecz dziwna, wciąż była piękna, rzadko spotykane wśród angielskich kobiet, była, jak kamea wyrzeźbiona w alabastrze, siwe włosy dodawały blasku jej błękitnym gwiaździstym oczom, postarzone rysy wcale nie zatraciły urody. Dla niego chciała być wciąż piękna. To musiało być coś niezwykłego. Rozumiałam ją. Pilot, po którym płakała i do którego tęskniła był jednym z asów dywizjonu 303. Szykując ją do odejścia czułam się prawie tak, jakbym szykowała ją na ślub. Kiedy ją już ubrałam przytuliła się do mnie i powiedziała: - teraz zasnę, już czas, jestem taka zmęczona, tu już dłużej czekać nie mogę. Bóg nas połączy, prawda?. - Amen - odrzekłam, bo co innego mogłam. Niech się stanie, tak powiedziałam z głębi duszy i z przekonania, wierzyłam w to całą sobą. Powiedziałam, a ona zasnęła. DB: Czego w domach starców brakuje najbardziej? Krystyna: Na koniec naszych dni z reguły dorywa nas to samo, niezależnie od zasług. Ktoś mądry powiedział: "zaczynamy życie bezrozumnie w pieluchach i takoż je kończymy". Należałoby tylko dodać, że świat bez miłości i empatii jest światem martwym i zawsze i dla każdego nadejdzie godzina, kiedy stojąc u wrót śmierci zapragnie czułości i miłości. W domach starców znajdują się jeszcze ciągle kombatanci z II wojny światowej, ojcowie rodzin, mężczyźni, którym do głowy by nie przyszło, że mogą tak kończyć życie. Każdy ma za sobą swoją historię, każdy z nich kiedyś był silny i niezależny. Niektórzy byli bohaterami. A dzisiaj? Dzisiaj umierają w samotności, bez rodziny i przyjaciół. W domu starców człowieka można sprowadzić do parteru, zniszczyć, spostponować, potraktować, jak rzecz, albo i gorzej. Tylko ja się z tym nie zgadzam! Czego w domach starców brakuje najbardziej? Człowieczeństwa i pieniędzy. Wielka Brytania o niebo przewyższa to, co dzieje się w Polsce, ale i tak do prawdziwego nieba nam daleko. Ciągle za mało personelu, za mało hoistów, a najczęściej za mało zrozumienia właścicieli tych instytucji, co do potrzeb owych. Niestety, pieniądz rządzi światem i zawsze będzie rządził, ale czy, doprawdy, powinniśmy godzić się z tym porzekadłem? Przecież to od nas zależy, czy można zrobić tak, żeby było lepiej.

Katalog firm i organizacji Dodaj wpis

Komentarze 38

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#125.01.2013, 09:33

1. znam Polkę będącą carer- jeszcze nikt się od 3 lat nie skarżył na jej pracę.

2. za 6f nie zabrałabym się za taką pracę.

3. gdyby stawka była o wiele większa i tak bym się nie zabrała bo prędzej bym cały czas pracy przepłakała - za mieNtkie serce.

niewytrzymam
10 814
niewytrzymam 10 814
#225.01.2013, 09:43

"Niestety, pieniądz rządzi światem i zawsze będzie rządził, ale czy, doprawdy, powinniśmy godzić się z tym porzekadłem? Przecież to od nas zależy, czy można zrobić tak, żeby było lepiej."

...

xlady
2 676
xlady 2 676
#325.01.2013, 10:08

Wspaniały artykuł.
Pracowałam w Pl z ludźmi chorymi na Alzheimera i była to bardzo ciężka praca, do które trzeba mieć serce, a dokładnie serce dla chorych i ich rodzin, bo tego potrzebowały najbardziej. Pamiętam starszego Pana, który zawsze powtarzał, że córka niepotrzebnie zatrudniła opiekunki bo nikt tak dobrze nie zaopiekuje się jego żona, jak on sam, a Pani już była leżąca, po amputacji nogi i praktycznie nie jadła. Inny Pan z taka troską mówił i dbał o swoja żonę, że wyglądali jak nastolatkowie, tylko niestety choroba odbierałam im nie raz ta radość cieszenia się sobą. Dzięki tym ludziom uwierzyłam, że naprawdę istnieje ta bezgraniczna aż do końca miłość. Tylko w obliczu choroby czy nieszczęścia to widać najlepiej. Alzheimer jest okrutna chorobą, bo robi z ludzi kogoś, kim nigdy nie byli, a ostatecznie odbiera godność, bo dla wielu niestety pieluszki czy kamienie łyżeczką przychodzi nie łatwo, szczególnie tak jak w artykule jest napisane, w przypadku osób, które były całe życie silne i za to podziwiane.
Rolą opiekuna jest nie degradować zniszczonego przez chorobę człowieka, tylko pomóc mu przejść przez ten trudny czas najlepiej jak się da, z godnością w oczach samego siebie. Wystarczy okazać serce, to nic nie kosztuje nas samych , a tak wiele daje drugiej osobie.

xlady
2 676
xlady 2 676
#425.01.2013, 10:15

anilbie, w tej pracy nie chodzi o stawkę, tylko o serce. Przez 3 mc potrafili nam nie płacić, a przecież trzeba było za coś dotrzeć do pacjenta, paliwo za free nie jest, transport publiczny też ale i tak świadomość , że czeka na ciebie pacjent jest na tyle silna, że robisz wszystko, żeby do niego dotrzeć. Ostatecznie dochodziło do sytuacji, gdzie to rodziny opłacały nam dojazd. Niestety takie realia są w PL. Oczekują od pracowników zaangażowania, a maja cię za nic, dlatego jak nie masz do tej pracy serca, to lepiej poszukać innego zajęcia. Inni nazwa to frajerstwem, ja to nazywam powołaniem.

vincent.vega
1 820 3
vincent.vega 1 820 3
#525.01.2013, 10:41

Wielki szacunek dla ludzi, którzy podejmują sie tej pracy. Nie powinno sie żałować pieniędzy na wynagrodzenie dla nich.

koran
481 204
koran 481 204
#625.01.2013, 11:54

Pani Krystyno jestes WIELKA !!!
Wiem i rozumiem ten wielki bol niemocy.Ja rowniez od 6 lat pracuje w tym zawodzie i nie jest mi obce to wszystko o czym tu jest mowa.
Jedno jest pewne,osoby ktore chca podjac prace w tym resorcie,a nie maja doswiadczenia,a tym bardziej serca, zrozumienia i checi niesienia pomocy powinny omijac z daleka te domy.

JOanna_K
4 280
JOanna_K 4 280
#725.01.2013, 13:49

Panie Damianie,fantastyczny artykul,gratuluje...Pani Krystyno-szacunek.

Bajeczna123
2
#825.01.2013, 15:59

Pani Krystyno naprawde szacunek:) jest Pani WIELKA naprawde staruszkowie maja dobrze ze maja takiego profesjonalnego opiekuna pzdr

Stirlitz
Edinburgh
1 926
#925.01.2013, 16:06

Z racjii wykonywanego zawodu mialem stycznosc z wieloma Szkotkami pracujacymi w care homach i wszystkie chwalily Polakow za sumiennosc i pracowitosc, czego nie mozna zawsze bylo powiedziec powiedziec o carerach z Afryki, czy tez Filipin.
Co do tego ze brakuje kasy. Tydzien utrzymania staruszka w care homie kosztuje srednio 700-800 funtow,tak tydzien, a nie miesiac....
Znam ludzi ktorzy musieli sprzedac swoje posiadlosci aby stac ich bylo na pobyt w carehomie. Oczywiscie ze potrzeba wiecej ludzi ale wtedy koszty skoczylyby do 1000 albo i wiecej funtow i malo kogo byloby stac na zapewnienie takiego pobytu dla swoich bliskich.

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#1025.01.2013, 16:21

@4- dobrze rozumiem powołanie, wielkie serce- do każdej pracy potrzeba pasji. ale nie uważam, żeby praca przy opiece nad starszymi wymagała większego pokładu uczuć niż praca zwykłej pielęgniarki czy na przykład przedszkolanki.

w tej pracy nie chodzi o stawkę? moim zdaniem w każdej chodzi o pieniądze i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. każdy człowiek chce pracować za godne wynagrodzenie.

Arya
2
Arya 2
#1125.01.2013, 16:25

Nie carerka tylko opiekunka. Można po polsku, nie trzeba od razu w pinglisz.
Ja również dorabiam sobie w weekendy w Domu Opieki ( studiuję pielęgniarstwo). I widzę że dziewczyna prawidłowo podchodzi do swojej pracy. To nie jest dla tvh, którzy myślą tylko o zarobku. Piwo do kufli można nalewać nienawidząc swojej pracy. Do tego, aby być dobrą opiekunką/pielęgniarką trzeba to kochać- swoją pracę, ludzi i mieć w sobie dużo dużo empatii.
Oprócz jednego - jeśli przydarzyłaby mi się w/w sytuacja ( starsza osoba nie przebrana, w bieliźnie, z brudną pieluchą) napisałabym raport. Nieważne, czy ten człowiek byłby Polakiem czy Chińczykiem.

JOanna_K
4 280
JOanna_K 4 280
#1225.01.2013, 16:48

oprocz pielegniarstwa doskonalisz jeszcze pewnie umiejetnosc szukania zdzbla w oku blizniego, szybkosc celnej riposty i wiele wiele jeszcze innych kierunkow sádzac po strumieniu uwag , ktore w tym pieknym temacie o wyjatkowym problemie i jeszcze bardziej wyjatkowej kobiecie puscilas.
Dlatego tylko w weekendy pracujesz w Domu Opieki?Moze to i lepiej dla tych twoich podopiecznych.

Arya
2
Arya 2
#1325.01.2013, 17:01

Przecież napisałam, że podoba mi się jak ta dziewczyna podchodzi do pracy. Chyba , że nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Może napiszę w pinglisz, będzie łatwiej.
A twoja riposta wręcz godna jest honorowego Wujka Staszka, dobrze, że chociaż ty wiesz jak dobrze czy źle zajmuję się moimi rezydentami/pacjentami.

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#1425.01.2013, 18:12

PONGLISH a nie pinglish...

Mazio
10 204 1
Mazio 10 204 1
#1525.01.2013, 18:38

Za akapit o polskich opiekunkach ustawia się właśnie kolejka do wystrzelania pani Krystyny po japie. :P

jaro1976
136
jaro1976 136
#1625.01.2013, 18:49

2.63 funta tyle wynosi dzienna stawka zywieniowa na jednego rezydenta(sniadanie(tost owsianka) obiad( skladajacy sie z zupy drugiego dania) plus kolacja( jedno danie plus cos slodkiego)obliczyc latwo ile wynosi to na tydzien ile na miesiac a koszt pobytu od 800f do 1000f tygodniow za pokoj.....

Vespa82
402
Vespa82 402
#1725.01.2013, 19:09

Ciekawe ile polskich opiekunek spotkala na swojej drodze pani Krystyna, ze pozwala sobie na tak radykalna opinie (siebie oczywiscie uwazajac za wyjatek, klasyka).
Znam trzy rewelacyjne Polki - opiekunki. Sama siebie z boku nie widze, ale wiem ze sie staram. Moze by sie pani, pani Krystyno, troche ogarnela, spuscila nieco powietrza i na przyszlosc, gloszac swe poglady, odnosila do konkretnych ludzi ktorych pani spotkala zamiast robic czarny PR calej grupie.

harrier
11 091
harrier 11 091
#1825.01.2013, 19:37

Artykul jest na pewno szlachetny w intencjach, ale fatalnie napisany, ocieka kiczem. 'Krystyna' chyba zostala wymyslona. Powtarza w kolko eciepecie o swiecie bez milosci, stereotypizuje bezlitosnie polskie opiekunki, prostactwo stylu laczy z nieznosnym poetyzowaniem o laniach wybiegajacych z oczu, litosci!
Starzy nie skladaja sie z pampersa i oczu, z ktorych wybiegaja ranne lanie.
Fantastyczna ksiazke o starosci ( takze przezywanej w domu opieki) napisala wielka szkocka pisarka Muriel Spark, polecam.
No, ale ona nie wypowiadala sie z pozycji opiekunki doskonalej, ktorej swiat kreci sie wokol kupki, kolki, zatwardzenia, rozwolnienia i biegunki podopiecznych.

Dorota4444
64
#1925.01.2013, 20:40

Zgadzam sie z Vespa i harrier." Krystyna" to wprost cud i aniol chodzacy. Ocenila sama siebie.... I to bardzo wysoko.Skoro to jest tak ekskluzywny i drogi dom to o hoisty trzeba sie bic? U mnie nie trzeba.Pracuje w jednym z Nursing Home , nalezacym do duzej i znanej kompanii. Tydzien pobytu kosztuje ok. 200£. Skad te horrendalne sumy wiec? Nie wiem. I poczulam sie dotknieta opinia jak wystawila mi rzeczona Krystyna. Ale w przeciwienstwie do Krystyny nie bede sobie tu wystawiac oceny.Ale nie zycze sobie takiego zaszeregowania! Pozdrawiam wszystkich polskich opiekunow !

Stirlitz
Edinburgh
1 926
#2025.01.2013, 21:00

Dorota4444
200 funtow to moze i placi rodzina, ale po dofinansowaniu rezydenta przez localny council :)
tutaj przykladowe stawki z bupy
http://www.bupa.co.uk/individuals/c...
W edinburgh council care home np: Jewel tygodniowka kosztuje 700-800 funii, wiec prosze nie pisz mi o 200 f. bo chyba ktos sobie z Ciebie zazartowal...

Mazio
10 204 1
Mazio 10 204 1
#2125.01.2013, 21:14

Dobra, widziałem parę razy moją partnerkę wracającą parę razy prawie ze łzami w oczach, choć to twarda sztuka, gdy ktoś z jej ulubionych rezydentów umarł. Słyszałem dziesiątki śmiesznych i wzruszających historyjek niemal co dzień. Uciekam często od szczegółów bo nie są na moje nerwy. A tu taki afront, jedynie Krystyna kuma czaczę, no i jakaś enigmatyczna "jedna Polka". Urobione po łokcie nie powiem w czym, zabiegane, robiące kursy, studiujące, by wyrwać się z magicznego kręgu sześciu funtów, przynoszące drobne podarki rezydentom, częstowane czekoladkami przez te spracowane dłonie, pobłażliwe, uśmiechnięte, smutne, zapracowane, zestresowane, zniechęcone ale obdarzone cierpliwością, zżymające się, ale trwające, czasem wkurwione, a przy tym wszystkim rozumiejące choć tego się zrozumieć do końca nie da - opiekunki z Polski właśnie zostały wrzucone do jednego worka. Tylko iść i wyć, albo pić. A wy tu tyle lajków. Jestem poniekąd jedną nogą w takim miejscu dzięki jej pracy, a gdy przychodzę czasem po nią, to mam ochotę uciekać - zapach, temperatura, widok snujących się jak zombie ludzie budzi we mnie grozę, a z drugiej strony dzięki usłyszanym historiom sam zaczynam to wszystko ogarniać, choć nie wiedziałem że zadaję się z potworem. Krystyno - podaj numer telefonu - jesteś jak brzytwa w toni oceanu, chciałbym cię dotknąć.

kama79_79
Glasgow
22 709
#2225.01.2013, 22:17

Stirlitz, dokladnie.Stawki za pobyt w domach opieki sa bardzo wysokie.200f, to doplaca senior, jak otrzymuje housing benefit.Senior z najnizsza panstwowa emerytura.Mialam juz okazje kierowac seniorow do takich miejsc.Jesli nie moge znalezc miejsca w councilowskiej placowce, to szukam prywatnej, kierujac sie typem placowki, jak i cena.Najtansza opcja to srednio 600f w tygodniu, w pokoju bez wlasnej lazienki, bo takowe tez wciaz sie zdarzaja.Koszt zalezy od rodzaju opieki, jaka nalezy objac pensjonariusza.Opieka paliatywana, GP, zarejestrowana pielegniarka na miejscu to najdrozsza opcja-koszt najmniej 1100f tygodniowo.Sprzedaz wlasnej nieruchomosci to wymog, jesli senior nie ma oszczednosci, z ktorych pokryje czynsz, czy swiadczenie emerytalne jest niskie.Panstwo nie bedzie doplacalo, jak senior ma wlasna nieruchomosc, housing benefit tym ludziom nie przysluguje.
I najwazniejsze...Opiekun nie krytykuje pracy kolegi, tylko zglasza niedociagniecia do przelozonych.Jest to jeden z jego obowiazkow, oprocz opieki nad seniorem.Jesli przelozony nie reaguje, to nalezy skontaktowac sie z care commission.

Profil nieaktywny
kibel
#2325.01.2013, 23:10

Wystarczyłoby poddawać eutanazji kobiety po przekwitaniu, przekierowac fundusze na godną starość dla mędrców ludzkości i bajka.

Profil nieaktywny
Kanon
#2425.01.2013, 23:20

It may seem that "people lead very different lives" and their perception of the quality of life is very similar.

Nowadays people reject even their own family in pursuit of pleasure - quality of life.

They will reject those in poverty and those who starve as they practice every kind of self-interest and are driven by gluttony and sexual lust.

People wander helplessly, in confusion, where nothing satisfies them, they will grasp at anything which they believe will fill the void - they are addicted to self-interest and pleasure like a druggy to heroin.

Many people in the world today think nothing of embracing false idols, how quick mankind is to idolise false kings, false Gods, idols.

Not only do they idolise false idols (fun, gadgets, money, careers, celebs, irresponsible sex, go on you deserve it attitude, borrow and buy it now - c'mon you know you want it, do not worry about pay back etc), they pay allegiance to those who promote immoral wrongdoing as if it is of no consequence.

They continue following a path which brings them no comfort. Instead, this path leaves them dissatisfied and empty. They wind themselves up thinking that adrenaline rush based excitement is happiness, but they are far from being happy. They need more, more and even more - if they don't get more they freak out and go aaarrgghgh!!!!!

They will even kill another person, their own baby, entirely defenceless and dependable on them, to try and satisfy their egocentric, selfish needs. This is why they need legalised abortion for whatever reason.

Just remember though, you lot will all get old and one day, when nowadays kids ill-educated by people like you will - out of modern day "love and compassion" - demand euthanasia for those like you being a financial burden for them and as such spoiling their "quality of life".

You will be facing euthanasia rather than pension at your old age, rather then being cared for by your family / loved ones out of true, old fashioned love and compassion.

urko
19 404 56
urko 19 404 56
#2525.01.2013, 23:23

po przeczytaniu artykułu i (niektórych) komentarzy, myślę, że Krystyna jest uzależniona od patrzenia na umierających ludzi i przekonana o własnej wyjątkowości.

asbo
12 558 1
asbo 12 558 1
#2625.01.2013, 23:40

Kanon, zmien sobie nick na Kolumb i swoje socjologiczne teorie-straszydelka sprzedawaj kolegom.

asbo
12 558 1
asbo 12 558 1
#2725.01.2013, 23:55

urko, po przeczytaniu artykulu, mysle, ze autor jest nie tylko filozofem (z wyksztalcenia), ale i poeta z powolania:)

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#2826.01.2013, 00:25

asbo, no nie mów, że przeczytałaś Kanonową "wklejkę" ;p

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#2926.01.2013, 00:25

asbo, no nie mów, że przeczytałaś Kanonową "wklejkę" ;p

asbo
12 558 1
asbo 12 558 1
#3026.01.2013, 00:29

'poplynelam' wzrokiem w dol, od lewej do prawej- gUpi nawyk;P

olenka11
47
#3126.01.2013, 00:39

wielki zal .....nie chcialo mi sie nawet dokonczyc czytac... pracowalam w nursing home ale musialam odejsc. Niestety.Opinie i wypowiedzi tej kobiety na temat Polakow pracujach w nh sa bardzo krzywdzace i niesprawiedliwe. W ciagu lat jakie spedzilam troszczac sie o seniorow przewinelo sie wielu Polakow i jakos nie przypominam sobie nikogo, kto nabijal godziny jak w fabryce, zmieniajac pieluchy. Chialabym, zeby na starosc zajmowali sie mna tacy ludzie, z ktorymi mialam przyjemnosc pracowac. Polacy. Troskliwi, z sercem... Szkoci, Anglicy...wrod nich tez wielu bylo "z powolania" Co do Afrykanczykow, wielu pracowalo, szczegolnie na nocna zmiane. A sposrod nich tylko jedna- pielegniarz... Niesprawiedliwe i krzywdzae to co przeczytalam. I nie mam na mysli siebie ale caly zespol Polakow ktorych mialam przyjemnosc tam poznac i pracowac z nimi. Wiecie co, bylo tez kilka polskich sprzataczek. I takie serce jakie one mialy dla seniorow..... Wielki szacunek dla Was wszystkich...

Stirlitz
Edinburgh
1 926
#3226.01.2013, 00:44

apropos artykulu to gdzis czytalem ze wlasnie opiekunowie z domow opieki najczesciej cierpia na depresje, sposrod wszystkich zawodow w uk. A o nadwyrezonych kregoslupach juz nie wspomne. Polowa staffu ma nadwyrezone kregoslupy i czasami az zal patrzec na tych ludzi. Znajoma, kolo 40ki bierze zastrzyki przeciwbolowe w kregoslup bo nie wytrzymuje z bolu, a to dopiero polowa jej zycia
Ta praca potrafi tez zniszczyc, jesli nie jest sie odpornym.

harrier
11 091
harrier 11 091
#3326.01.2013, 10:48

Oprocz obrazu wyzywajacej, buntowniczej -niezaleznie od slabosci ciala - starosci w 'Memento Mori', genialnej ksiazce Muriel Spark, polecam cos lzejszego: 'Kwartet', film wedlug sztuki Harwooda, w rez. Dustina Hoffmana, z gwiazdami Starosci w rolach glownych.
Na widowni bylo ze mna mnostwo starszych osob, doskonaly wspolny odbior.
Wiem, ze takie raje w postaci domu starcow dla artystow to raczej na filmach... ale lepiej podziala taki obraz niz brednie Krystyny, ze absolutnie WSZYSCY skonczymy, belkocac w pieluchach, niepotrzebni nikomu.
Moi sp. Rodzice odeszli bardzo cierpiac, choc w pelni wladz umyslowych i bez pieluch. Ale nawet w pieluchach i z demencja byliby potrzebni MNIE. I rodzenstwu.
Krystyna paple jak nawiedzona, jesli w ogole istnieje. Mam nadzieje, ze lepiej pracuje, niz gada.
A jeszcze: w krzepiacym filmie 'Kwartet' polski personel slychac w tle ;)

beznadzieja
1
#3426.01.2013, 13:47

Pani "Krystyno" mityczna czy rzeczywista,jestem w UK lat 6 z czego 5 lat przepracowałam w takimż właśnie domu opieki.I muszę pani powiedzieć ,że po raz pierwszy zalogowałam się na tym portalu bo muszę choć w kilku slowach skomentować pani piśmidło tak prawdziwe z jednej strony a z drugiej krzywdzące.Kto pani dał prawo do takich opinii o pracy Polaków w tych placówkach?Kim jest ta równie jak pani mityczna ,jedyna anielica na pani drodze?A może to moja koleżanka z pracy dla której 100 letnia rezydentka zrobiła biało-czerwony szalik na drutach?A może to jestem ja,którą po 5 latach pracy świadomi rezydenci żegnali ze łzami w oczach.Obraziła nas Pani.Czy ma Pani tego świadomość.Nie wolno nikomu wrzucać wszystkich do jednego kotła.SA żli i dobrzy wśród wszystkich nacji.Są Ci z sercem i są ci bezduszni,ale pani rasizm i to w stosunku do swoich przekreślił dla mnie wartość całego wyprodukowanego przez Paną tekstu.A było tam wiele prawdy ale teraz większość z nas opiekunów skupi się nie na tym, tylko na obrażliwych słowach pod naszym adresem.Zmarnowała Pani swój trud.

Dorota4444
64
#3526.01.2013, 18:47

Stirlitz
Masz oczywiscie racje. Kwota ktora podalam to kwota jaka placa rezydenci. Pomylilam sie. Zdarza sie . Dzieki za czujnosc!

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#3606.02.2013, 14:13

Po co ja, na litość boską, wyjeżdżałam z Polski, skoro nawet tutaj czuję się, jak w prawdziwym, polskim grajdołku.
Czym wam zawiniła, ta nieszczęsna Krystyna, że rzuciliście się na nią, jak hieny?
Co do Polaków miała racje. Wystarczy popatrzeć na Emito.
Czas już, naprawdę czas, wynosić się z tego portalu i uciekać, gdzie pieprz rośnie, byle dalej od naszych narodowych, cudownych skłonności.

Mazio
10 204 1
Mazio 10 204 1
#3706.02.2013, 17:31

Ano w tym co sama prezentujesz - w tanich stereotypach. We wrzucaniu wszystkich do jednego worka. W prostych ocenach wynikających z prymitywnego umysłu. W wypowiedziach, które wrzucając wszystkich do jednego worka nie tylko obrażają, ale też krzywdzą innych.

harrier
11 091
harrier 11 091
#3807.02.2013, 09:53

@Misty_dawn
Dajesz prawdziwy popis, wyzywajac ludzi wyrazajacych swoje opinie od hien, plotac na temat 'polskiego grajdolka', jakichs rzekomo narodowych sklonnosci itd. Mysle, ze portal zyska, jesli tak silnie uprzedzone wobec innych uzytkownikow osoby spelnia swoje obietnice i stad znikna :)
Zgadzam sie z tym, co napisal w poscie 37 Mazio.

Dodam jeszcze, ze moja wypowiedz nie dotyczyla pracy Krystyny ( o ile owa Krystyna nie zostala w ogole wymyslona ze swoja nieznosna gadanina o rannych laniach w oczach itd.). Byc moze wykonuje swoje obowiazki bez zarzutu.
Zarzucam jej natomiast:
-fatalny stosunek do wspolpracownikow - segregacje ich wedlug narodowosci i oceny uzaleznione od tego kryterium
-sprowadzanie podopiecznych glownie do istot, ktore wydalaja, co jednak nie jest wedlug mnie godnym traktowaniem starego Czlowieka
-ponura postawe typu '' wszyscy skonczymy bezrozumnie w pieluchach'', co jest po prostu nieprawda, bo nie wszyscy.

Drazni tez przedstawianie siebie jako milosiernej Czarodziejki, no i ten styl... ale to juz mniej istotne. Po prostu nie kazdy - nawet zasluzony w swej pracy - umie o niej ciekawie i inspirujaco opowiedziec :)