51-letni dziś Ireneusz Łuszczewski wybrał się latem 2015 roku na wycieczkę do Londynu. Towarzyszył mu syn. Obaj postanowili zobaczyć stolicę z górnego pokładu turystycznego autobusy należącego do firmy Golden Tours. Charakterystyczną cechą tych pojazdów jest częściowo odkryty górny pokład. Właśnie tam usiedli obaj Łuszczewscy.
Gdy pojazd przejeżdżał przez Woburn Place w Bloomsbury, autobus zahaczył o nisko zwisający konar drzewa. Uderzenie było na tyle silne, że całkowicie zerwało dach pojazdu - opisuje Evening Standard.
Ireneusz Łuszczewski został uderzony w głowę. Jedna z części dachu oderwała mu też górną część lewego ucha. Synowi Polaka nic się na szczęście nie stało.
Na miejsce zdarzenie szybko przyjechało pogotowie i policja. Ireneusz Łuszczewski otrzymał szybką pomoc i został odwieziony do szpitala, gdzie przyszyto mu zwisającą część ucha.
W wypadku ucierpiało jeszcze kilka innych osób.
Łuszczewski pozwał przewoźnika za doznane obrażenia. Kancelaria Irwin Mitchell, która zajęła się jego sprawą, bez problemu udowodniła przed sądem, że jej klient w wyniku wypadku doznał trwałego uszczerbku na zdrowiu.
Firma Golden Tours wzięła na siebie odpowiedzialność za wypadek. Zapis z monitoringu pokazał, że kierowca autobusu zamiast trzymać kierownicę, sprawdzał plan Londynu.
Prawnik Łuszczewskiego powiedział, że jego klient może teraz liczyć na spore odszkodowanie. Ile to dokładnie będzie, ma orzec sąd.
Komentarze 7
No win- no fee ;D
Uszy czlowiekowi rosna cale zycie, odmiennie do innych czesci ciala....;)
swiat sie wali, pisy, putiny, trampy, breksity, spadajace moduly stacji, topniejace lodowce...... a my tu o uchu Pana Irka.
w 3 rocznice jego straty....
naboga - niech mu ktos krzyknie zeby NIE WSIADAL do tego autobusu!!!!!!!!!!!!!!
moze nie jest za pozno!
Hahaha artykul pierwsza liga:-)