Najwyższa w historii porażka rządu w głosowaniu w Izbie Gmin, drugi najgorszy wynik pod względem łącznej liczby porażek w parlamencie od czasu drugiej wojny światowej, dymisje i rezygnacje 30 ministrów w ciągu dwóch i pół roku, i utrata poparcia trzech posłanek dla i tak już mniejszościowego rządu. Do tego formalne uznanie, że rząd dopuścił się obrazy parlamentu poprzez niedotrzymanie złożonych posłom obietnic. W końcu odebranie rządowi kontroli nad porządkiem obrad przez ponadpartyjną grupę szeregowych posłów z tylnych ław Izby Gmin. A porozumienie w sprawie Brexitu, czyli traktat o wystąpieniu z UE i deklaracja polityczna o przyszłych relacjach nadal nieratyfikowane. Tak na dziś wygląda życiorys zawodowy premier Theresy May.
Torysi dają, DUP odbiera
W środę premier obiecała posłom, że odejdzie, jeśli zagłosują za jej porozumieniem, a dokładniej, że nie będzie przewodzić Wielkiej Brytanii w drugiej fazie Brexitu, czyli negocjacji przyszłych relacji z UE, gdy Wielka Brytania formalnie opuści wspólnotę. Przez moment wydawało się, że to na zbuntowanych torysów zadziała i 29 marca UK triumfalnie, choć skromną przewagą, ratyfikuje deal i ustali nową datę Brexitu na 22 maja. Miały to zagwarantować te wielkie nazwiska, które od tygodni zdobią okładki prawicowej prasy. Po niedzielnej wizycie w wiejskiej rezydencji premier w Chequers eurosceptyczne grube ryby: ulubieniec młodych torysów i szef eurosceptycznej European Research Group Jacob Rees-Mogg, były lider Partii Konserwatywnej Iain Duncan Smith i były minister spraw zagranicznych Boris Johsnon pragnący zostać nowym liderem, zasugerowali, że choć porozumienie z UE jest ich zdaniem koszmarne, to i tak jest lepsze niż pozostanie w UE. Za nimi mniej lub bardziej niechętnie na deal zaczęli się nawracać szeregowi torysowscy eurosceptycy.
Nadzieja, że poświęcając siebie May uzbiera wystarczająco liczną armię zwolenników dealu szybko jednak zgasła wraz z publikacją oświadczenia wspierającej mniejszościowy rząd torysów Demokratycznej Partii Unionistycznej. DUP oświadczyła w środę wieczorem, że dealu nie poprze, bo nadal widzi w nim ryzyko oddzielenia Irlandii Północnej od Wielkiej Brytanii. Niektórzy mówią, że to też dlatego że partia poczuła się zdradzona przez torysów zainteresowanych przede wszystkim stołkiem po May Inni mówią, że przekonały ich zbliżające się wybory lokalne, a jeszcze inni wskazują na tajemnicze spotkanie szefa DUP w Westminsterze z byłym sponsorem UKIP-u i protrumpowskiej LeaveEU Arronem Banksem.
Tak czy siak, w połączeniu z ciągłym sprzeciwem wobec dealu ze strony najbardziej zatwardziałych ultrabrexitowców, szanse na ratyfikację porozumienia spadły praktycznie do zera. May ma teoretycznie 313 posłów, z których ponad pięćdziesięciu deal nadal odrzuca. DUP nie pomoże. A opozycję – poza nielicznym wyjątkami – jednoczy chęć odebrania konserwatystom resztek władzy. Wokół May wszystko się wali i pali. Jednak rząd chce spróbować w ten symboliczny piątek 29 marca po raz trzeci przedstawić posłom pod głosowanie swój deal, a przynajmniej traktat o wystąpieniu z UE bez deklaracji politycznej. Na drodze może jeszcze jednak wciąż stanąć spiker Izby Gmin John Bercow, który zapowiedział, że wniosek o kolejne głosowanie tego samego porozumienia po prostu odrzuci.
Parlament za sterami Brexitu
Jeśli dealu May do poniedziałku przyjąć się nie da, Izba Gmin przejdzie do drugiego etapu głosowań nad opcjami Brexitu, a dokładniej nad szukaniem odpowiedzi na pytanie, czy jakakolwiek opcja cieszy się zaufaniem większości spośród 650 posłów. W pierwszym głosowaniu w środę wieczorem posłowie powiedzieli osiem razy „nie”, przy czym najwięcej głosów uzyskały pomysły drugiego referendum, donegocjowania z UE stałej i pełnej unii celnej oraz plan Brexitu według Partii Pracy, który obok unii celnej zakłada bliskie związki ze wspólnym rynkiem. Autorzy tej nowej metody testowania pomysłów na Brexit mówią, że w poniedziałek, posłowie będę lepiej rozumieli brexitową arytmetykę i jest szansa, że opowiedzą się za jedną, konkretną opcją. Ostrzegają też, że jeśli rząd spróbuje zignorować wolę parlamentu, zmuszą go do przyjęcia nowej strategii, składając odpowiedni projekt rezolucji.
Nowy plan cieszący się zaufaniem Izby Gmin mógłby stać się podstawą do rozmów z UE. Choć Bruksela mówi wprost, że umowa o wystąpieniu jest zamknięta i niczego tu negocjować nie będzie, to dwie wspomniane wyżej opcje dotyczą w praktyce przyszłych relacji UK z UE. Zapisano je w niewiążącej deklaracji politycznej. Tę UE ewentualnie mogłaby renegocjować. Jednak na to potrzeba czasu, a więc kolejnego przesunięcia Brexitu, co wiąże się automatycznie z koniecznością organizacji w UK wyborów do Parlamentu Europejskiego. Zwolennikiem dużego opóźnienia Brexitu jest przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, który – patrząc na ulice Londynu w ostatnią sobotę i petycję o odwołanie artykułu 50 – liczy, że odwlekanie może doprowadzić do pozostania UK w UE.
Ale w obecnej sytuacji także brak planu i brak ratyfikacji musiałby się stać podstawą do rozmów o przedłużeniu artykułu 50. Obie strony w praktyce wykluczą „no deal”. UE oficjalnie ogłosiła, że jest przygotowana na taką opcję. Cały czas jednak daje Wielkiej Brytanii czas do 11 kwietnia na zaproponowanie innego wyjścia.
O autorce
Kasia Sobiepanek – redaktor naczelna UK politics po polsku, tłumaczka. Zajmuje się relacjami Wielkiej Brytanii z Unią Europejską i polityką wewnętrzną w UK.
Czytaj na Emito.net
Ile politycznych żyć ma Theresa May?
Komentarze 32
Artykul niestety nieaktualny. Do glosowania nr3 jednak dojdzie, dzisiaj. I mam dziwne przeczucie ze tym razem uda sie przeglosowac deal najgorszego premiera UK ever. Lepsze to niz hard brexit.
tak dzisiaj odbedzie sie glosowanie ale nad POLOWA UMOWY
i wyglada na to ze byc moze niewielka iloscia glosow ale jednak
ta propozycja rzadowa zostanie kolejny raz ODRZUCONA
i patrzac na to jak slabe poparcie ma obecnie T.May
i kolejny maly szantazyk z jej strony ... przyjmiecie to sobie odejde a jak nie przyjmiecie to przedluze moze nawet o 5 lat
w nastepnym tygodniu moze sie wydarzyc wiele "ciekawych" sytuacji w parlamencie i w brytyjskiej polityce
Tymi piecioma latami napewno sobie nie pomoze.Z tego co widac ten chaos wynika glownie z tego ze wiekszosc parlamentu nie chce wychodzic z EU.
Wiekszosc ludzi i tak chce brexitu w wersji hard.
drugi akapit, tak w srodku "eurosceptyczne grube ryby" przeczytalem "eurosceptyczne grzyby"