Trzynaście tygodni wakacji, jeden dzień wolny w tygodniu na przygotowanie planu zajęć oraz pensja sięgająca 35 tysięcy funtów rocznie – brzmi jak praca marzeń. Komu się to marzenie spełnia? Nauczycielom w Wielkiej Brytanii.
Daleko brytyjskiemu belfrowi do stereotypu polskiego, źle ubranego, ciągnącego dwa etaty erudyty-nieudacznika w średnim wieku. Gdyby "Dzień świra" kręcono w Wielkiej Brytanii, Adaś Miauczyński należałby do elity społecznej. Dobrze ubrany i zadowolony z życia, wzbudzałby powszechny szacunek oraz podszyte fascynacją niedowierzanie – "Jaki ty musisz być wspaniały, że dajesz radę całej klasie brytyjskich wyrostków! Przecież to szaleństwo!".
"Potwory, bydło, zaraza" – to tylko przykłady epitetów, jakie pojawiły się na internetowym forum "The Daily Telegraph", po opublikowaniu wyników ankiety, badającej opinię dorosłych o dorastającym pokoleniu Brytyjczyków. Zgodnie z dokumentem, dorośli dosłownie boją się młodzieży i tylko w 2007 roku, co piąty mieszkaniec Wysp osobiście doświadczył skutków łamania prawa przez nastolatki. Kto i dlaczego decyduje się zatem na codzienny kontakt z brytyjską "przyszłością narodu"? I czy to rzeczywiście taki koszmar?
Przeciętny nauczyciel w Wielkiej Brytanii nie ma 30 lat
Mimo atrakcyjnych warunków pracy, chętnych do nauczania brakuje. Brytyjczycy nie kwapią się do pracy z własną młodzieżą, na co zdesperowany rząd reaguje importem nauczycieli z innych krajów. Swojego czasu głośno było o prawdziwej "łapance" urządzonej na nauczycieli z RPA, gdzie zarobki są porównywalne do polskich. Od 2004 roku rząd uznaje również kwalifikacje nauczycielskie zdobyte w Polsce. Według statystyk General Teaching Council, w Wielkiej Brytanii zatrudnionych jest obecnie kilkuset polskich nauczycieli, a kilka tysięcy Polaków pracuje na stanowiskach "teaching assistant" (pomocnika nauczyciela) i pokrewnych.
Nauczyciel wykształcony w Wielkiej Brytanii może zaczynać karierę już w wieku 22 lat (po ukończeniu 3-letnich studiów nauczycielskich). Na początek otrzyma 25 tys. funtów rocznie. Z każdym rokiem nauczania jego pensja będzie wzrastać średnio o tysiąc funtów. Po kilku latach pracy, otworzą się przed nimi drogi na takie stanowiska jak specjalista do spraw nauczania, niezależny konsultant albo zastępca dyrektora szkoły. Takie role są z reguły lepiej płatne i nie wymagają od nauczyciela regularnego kontaktu z klasą. Co się dzieje, kiedy doświadczeni nauczyciele załapują się na wyższe stanowiska? Nauczanie zostaje w rękach młodych, świeżo upieczonych absolwentów.
Nauczyciel – psycholog
"Dyrektor mojej szkoły ma 35 lat i jest najstarszy w pokoju nauczycielskim" - opowiada Marzena, która od dwóch lat uczy w małej szkole podstawowej położonej w sercu Hammersmith. Była z nami jedna nauczycielka po 50-tce, ale szkoła zrobiła wszystko, żeby się jej pozbyć. Podobno miała nieadekwatne podejście do nauczania, potrafiła krzyknąć na dziecko oraz stosowała system kar i nagród w klasie.
Tymczasem razem z nowym dyrektorem przyszła nowa polityka. Dzieci nie wolno karać. Karą ma być brak nagrody. Nie wolno na nie podnosić głosu, ani do niczego przymuszać. Jeśli w trakcie lekcji uczeń ucieka z mojej klasy, nie mogę za nim pójść, tylko poczekać, aż sam zdecyduje się wrócić. To ma być jego świadomy wybór, a ja – jako nauczyciel - powinnam mu pomagać w jego dokonaniu. Jak? Przez rozmowę, tłumaczenie, wspólne szukanie powodów złości czy frustracji, które odczuwa.
Mam też w klasie tzw. "time out korner", gdzie mogę wysłać dziecko, żeby przemyślało swoje niewłaściwe zachowanie. Czy taki system działa? Czasem tak, czasem nie, jak każdy system. W tak zarządzanej szkole na pewno jest mniej dyscypliny, dzieci nie czują lęku przed nauczycielem, a to oznacza, że czasem przekraczają granice. Z drugiej strony, właśnie dlatego, że tych granic jest mniej, rzadziej się o nie ocieramy. Zresztą ja nie wierzę w ślepy reżim. Zanim dostałam tę pracę, spędziłam pół roku pracując w jednej z najgorszych dzielnic Londynu, gdzie niektórzy uczniowie potrafili napluć na nauczyciela. Tam była dyscyplina, nawet bardzo ostra. Ale co z tego? Czego możesz wymagać od dzieci, które żyją w oparach bezrobocia i rezygnacji? Rodzice takich uczniów przeklinają na nie w twojej obecności.
Barbara, menadżer zerówki i przedszkola w centralnym Londynie, nie popiera współczesnych metod nauczania: "Nauka to wysiłek. Nie da się wszystkiego załatwić przez zabawę. Trzeba czasem pocierpieć" – mówi. "A tymczasem z angielskich szkół wyeliminowano ból. Wszystko jest "politically correct" (poprawnie politycznie) i "child friendly" (przyjazne dziecku). Tutaj każdy zdaje do następnej klasy, nie ma klasówek ani ocen, bo to byłby za duży stres. To nic, że dziecko nie opanowało materiału, to nic, że nie rozumie, co się do niego mówi, bo w domu nikt nie rozmawia po angielsku. Idzie dalej, przekonane, że zawsze tak będzie. A jakie to jest przygotowanie do życia? Przecież jak te dzieci kiedyś pójdą do pracy, to też z przekonaniem, że wystarczy być.
Special education needs – brytyjski sen
Wielka Brytania to kraj promujący równość, szacunek dla inności. Szkoły są tego odbiciem. Nielegalne jest dokonywanie selekcji uczniów ze względu na religię, kulturę, kolor skóry czy sprawność intelektualną. Szkoła brytyjska to szkoła integracyjna. Jest w niej miejsce dla każdego dziecka, nawet jeśli ma głębokie upośledzenie albo zaburzenia zachowania. Takie dzieci określane są mianem SEN (special education needs). Na każde dziecko SEN szkoła otrzymuje dodatkowe pieniądze od rządu. Jeśli uczeń SEN jest na tyle samodzielny, że nie potrzebuje stałej opieki, kilka razy dziennie odbywa indywidualne sesje z teaching assistant. Jeśli ma np. głęboki autyzm, dostaje osobistego opiekuna, który jest z dzieckiem cały dzień, pomaga w trakcie lekcji, upewnia się, że dziecko oraz jego koledzy są bezpieczni.
"Cała brytyjska edukacja opiera się na założeniu, że każde dziecko się liczy ("Every child matters")" – mówi Robert, pracujący jako SEN teaching assistant. Pracuję z uczniami, którzy się jąkają, mają trudności z koncentracją, albo nie mówią jeszcze dobrze po angielsku. Są wśród nich też polskie dzieci. Nie zostają w tyle, nie są spychane do młodszych klas. Uczą się z rówieśnikami, a szkoła robi wszystko, żeby wyrównać ich braki. To świetna sprawa.
Z drugiej jednak strony muszę czasem pracować z dziećmi, którym nie mam jak pomóc. Na przykład taki autystyk - krzyczy, wyje, bywa, że atakuje wystraszonych kolegów. Takie dzieci mają inny styl uczenia się i zwyczajnie męczą się w zwykłej szkole. Lekcja z udziałem autystyka często wygląda tak, jakby w rogu klasy stało radio i nadawało audycję równocześnie z mówiącym nauczycielem. Decyzja o wyborze szkoły dla takiego ucznia wciąż jednak należy do rodziców, często naiwnie wierzących, że "normalna" szkoła odmieni ich dziecko. Tymczasem to dziecko odmienia szkołę.
Święta najlepiej bez choinki
Brytyjska szkoła jest młoda, szybko akceptuje zmiany i nie ma trudności adaptacyjnych. Jest etnicznie i kulturowo zróżnicowana. Co to znaczy? "Mniej więcej tyle, że mam w klasie dzieci, których rodzice wyznają różne religie, mówią w różnych językach, czasem nie mówią wcale po angielsku" – opowiada Barbara. "Dla mnie to wielka lekcja dyplomacji. Niektórzy rodzice muzułmanie, nie chcą, żeby ich dzieci brały udział w zajęciach muzyki ani nawet słuchały dziecięcych piosenek. Choć jako pedagog wczesnoszkolny, uważam tę formę za wspaniałe narzędzie poznawcze, nie wolno mi krytykować poglądów rodziców i uszanować ich prośby, co oznacza wysyłanie dziecka do innej klasy w czasie muzyki. Oczywiście bywa, że rodzice przekraczają granice dobrego smaku np. w tamtym roku złożyli apel, żeby w szkole nie było choinki na Boże Narodzenie. Niektórzy tatusiowie ignorują mnie, bo jestem kobietą. Inni, zgodnie z przekonaniem, że dziewczynki nie powinny wiedzieć zbyt wiele, nie pozwalają córkom odrabiać lekcji. Gdyby nie było obowiązku szkolnego, pewnie w ogóle nie wysyłaliby dzieci do szkoły. Staram się o tym nie myśleć, tylko pomóc tym dzieciom rozwijać ich możliwości. Co z nimi potem zrobią? Na to już nie mam wpływu."
Czy brytyjska szkoła jest lepsza od polskiej?
"Powiem tak: brytyjska edukacja ma wszystko do czego polska szkoła dąży: otwartość na zmiany, pieniądze i potencjał. Polska szkoła po prostu zajmuje się nauczaniem."
Komentarze 40
35k to ma byc pensja marzen? Chyba w Polsce, bo w UK na wiele to nie wystarczy (oczywiscie jesli zyje sie jak czlowiek z rodzina, a nie parobek na wygnaniu, mieszkajacy na kupie w komunie). I tu tkwi odpowiedz na pytanie dlaczego w UK brakuje nauczycieli.
Czy brytyjska szkola jest lepsza niz polska? Takie pojecie jest zupelnie pejoratywne a i troche abstrakcyjne (bo czy porownujemy szkolnictwo publiczne, czy niepubliczne?). Mozna by tu spytac samych Brytyjczykow, dlaczego ich kraj ma najwyzszy na swiecie odsetek dzieci uczeszczajacych do szkol prywatnych (tylko w Edynburgu waha sie on wokol 25% dzieci uczeszczajacych do szkol prywatnych). Polecam takze artykul z Daily Telegraph, pt British teenagers have lower IQs than their counterparts did 30 years ago
http://www.telegraph.co.uk/educatio...
Jak dla mnie, to obecnie UK stacza sie na dno. Jednak jak historia pokazuje, po osiagnieciu dna, zawsze nastepuje odbicie. Kwestia tylko w tym, ze po pierwsze "dolowanie" ma miejsce tu i teraz, a po drugie ile to bedzie trwalo?
35 tys brutto to niezłe pieniądze, o szaleństwach nie ma oczywiście mowy, ale żyjąc z partnerem, który też pracuje i coś niecoś zarabia - wcale nie jest źle.
Jeżeli brytyjska szkoła stacza się na dno, to polska szkoła wije się w konwulsjach. Głupota kolejnych rządów i ministrów edukacji niszczy skutecznie to, co jeszcze było w niej dobre.
Polskie nastolatki również mają coraz niższy IQ. Jest to wynik wieloletniego procesu odmóżdżania człowieka już od jego najmłodszych lat, celem wyhodowania ciemnej masy, podatnej na manipulację i niezdolnej do krytycznej oceny rzeczywistości, co z kolei jest na rękę KAŻDEJ ekipie rządzącej.
3/4 ciemnej masy i kilkanaście procent ludzi myślących - oto, co czeka Polskę w niedalekiej przyszłości.
**pigs** to jle Ty zarabiasz??? jak 35000 to jest dla Ciebie mało ....
pewnie z 70k plus benefity....
pigs in space dla ciebie to nie pensja mazen ?? prosze cie? nawet dla przecietnego brytola to jest mazenie. to jest prawie 3000 funtów na miecha +- podatek. to jest mało?? nie zapominaj ze to nie jest 40 godz tyg, i 13 tyg off w roku.
przecietny polak zarabia okolo 16 tysia a dla ciebie to malo ? hmmm