Istnieje powszechna opinia, że po ślubie kościelnym nie można uzyskać rozwodu. To nieprawda. Mimo że procedura „kościelnego rozwodu” jest skomplikowana i dość czasochłonna, to dla niektórych par jest to jedyne rozwiązanie.
Nieprawdą jest również to, że podczas zmagań z instytucjami kościelnymi pozostajemy sami. Są urzędy oraz kancelarie, które nam w tym pomogą. Są to zazwyczaj wykształceni przez katolickie uczelnie adwokaci naszej sprawy.
Słowo „rozwód” w przypadku Kościoła jest niewłaściwe. Po pierwsze Kościół raczej nie toleruje rozwodników, po drugie formalnie rozwodów Kościół nie udziela. To, co w prawie cywilnym nazywamy rozwodem, w Kościele jest unieważnieniem małżeństwa. Unieważnienie jednak musi mieć pewne podstawy i nie jest zbyt chętnie stosowaną praktyką. Procesy trwają latami i czasem dają się we znaki tym, którzy chcą oficjalnie, w obliczu majestatu Kościoła, się rozstać. – Tak naprawdę każdy, kto przyjął sakrament w Kościele katolickim, ma możliwość ubiegania się o stwierdzenie nieważności swojego małżeństwa, w procesie przeprowadzanym przez właściwy miejscowo Trybunał Diecezjalny – mówi Michał Poczmański z Poradni Kanonicznej, specjalizującej się w „rozwodach kościelnych”. – Niezbędna jest jednak podstawa prawna wynikająca z prawa kanonicznego. Bez podstawy prawnej przewidzianej w Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1983 roku nie ma możliwości, aby stwierdzić, że małżeństwo zostało nieważnie zawarte. Jest to procedura inna niż rozwód cywilny, który w zasadzie należy się każdemu – wyjaśnia.
Chcieć, nie znaczy móc
Zaczynając starania o unieważnienie małżeństwa, musimy zacząć posługiwać się bardziej precyzyjnym słownictwem, obowiązującym przy prowadzeniu takich spraw. Jak zauważa Michał Poczmański, gra słów bywa bardzo istotna. Niektórzy duchowni Kościoła katolickiego są bardziej stanowczy. – W Kościele katolickim nigdy nie było, nie ma i nie będzie „rozwodów”, czy też „unieważnień” małżeństw ważnie zawartych i dopełnionych przez akt fizyczny – pisze na portalu katolik.pl o. Arkadiusz Mirosław Czaja – franciszkanin, doktorant prawa kanonicznego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. – Ustosunkowując się do potocznego sloganu: „Kościół katolicki unieważnia małżeństwa” przypuszczam, że chodzi tu o proces kanoniczny, który odbywa się w sądzie kościelnym o „stwierdzenie nieważności małżeństwa”. Nie ma to nic wspólnego z „unieważnieniem”, a tym bardziej z „rozwodem”. Proces ma na celu wykazanie, że małżeństwo było ważnie zawarte i dopełnione, albo zawyrokowanie, że małżeństwo jest nieważne, to znaczy, że nigdy nie zaistniało. Uwzględnia się tutaj takie kryteria jak: przeszkody, zgoda małżeńska oraz forma kanoniczna w czasie zawierania małżeństwa lub ich braki czy wady. Zatem sąd kościelny stwierdza tylko stan faktyczny, a niczego nie unieważnia – dowodzi dalej.
Kto zatem może zaskarżyć małżeństwo do sądu kościelnego i dlaczego, pomimo że stanowisko niektórych duchownych jest takie stanowcze, małżonkowie podejmują decyzję o rozpoczęciu procesu? – Są bardzo różne powody – odpowiada Poczmański z Poradni Kanonicznej. – Najczęściej chyba jednak po rozpadzie małżeństwa jeden bądź nawet oboje poznają kogoś innego, zawierają kolejne związki cywilne i chcą również te małżeństwo cywilne „potwierdzić” w Kościele. Ale jako że Kościół katolicki naucza o małżeństwie jako sakramencie na całe życie, którego nie można rozwiązać, stwierdzenie nieważności małżeństwa jest jedynym wyjściem dla zawarcia ponownie sakramentu małżeństwa – bardziej stonowanie odpowiada Poczmański. Zaznacza jednak, że należy przedstawić podstawę prawną, która w konkretnej sytuacji powodowała, że małżeństwo zostało zawarte nieważnie.
Podstawy prawne, to według Prawa Kanonicznego tzw. przeszkody, wady stron bądź brak ważnej, poprawnej formy kanonicznej wymaganej do ważności. Krótko rzecz ujmując, istnieje jedenaście przeszkód opisanych w kanonach od 1083 do 1093, Kodeksu Postępowania Kanonicznego:
- Przeszkoda wieku
- Przeszkoda niemocy płciowej
- Przeszkoda węzła małżeńskiego
- Przeszkoda różnej religii
- Przeszkoda przyjętych święceń
- Przeszkoda wieczystego ślubu czystości
- Przeszkoda uprowadzenia
- Przeszkoda występku
- Przeszkoda pokrewieństwa
- Przeszkoda powinowactwa
- Przeszkoda przyzwoitości publicznej
Oprócz tego bierze się pod uwagę wady formy i wady zgody, każda badana w danej sprawie osobno. Dopiero po tak ustalonej konkretnej podstawie prawnej, prawnik kanonista, występujący w naszym imieniu może rozpocząć odpowiednie procedury. Zacznie od złożenia skargi do właściwego Trybunału Diecezjalnego. Prawnik kanonista naprawdę się przydaje, choćby dlatego, żeby nasz proces już na wstępie nie zaczął się opóźniać albo żeby skarga nie była odrzucona z powodów formalnych, albo nawet merytorycznych.
Jest podstawa. Zaczynamy...
Długość procesu o unieważnienie małżeństwa zależy od kilku czynników. Po pierwsze zależy od tego, ilu pracowników zatrudnia właściwy dla miejsca zamieszkania Trybunał Diecezjalny. Nie ma co ukrywać, że są one czasami obciążone sprawami. Do tego dochodzą opóźnienia związane z samymi małżonkami, którzy nie przychodzą na sprawy lub opóźniają proces, ociągając się z dostarczeniem odpowiednich dokumentów. Prawnie wygląda to tak:
Kanon 1943 mówi: – „Sędziowie i trybunały winni się troszczyć, by jak najszybciej, z zachowaniem sprawiedliwości, zakończyć wszystkie sprawy tak, by w trybunale pierwszej instancji nie przeciągały się powyżej roku, zaś w trybunale drugiej instancji powyżej sześciu miesięcy Niestety terminy nie zawsze mogą być zachowane, gdyż często po prostu jest za mało osób do prowadzenia zwiększającej się ilości spraw.”
Dlatego też, coraz częściej w takie sprawy angażują się świeccy prawnicy kanoniczni. W Polsce jest jedyny w kraju Wydział Prawa Kanonicznego dla Osób Świeckich na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Samo złożenie skargi i wstępne zakwalifikowanie sprawy do rozpatrywania jest zaledwie zalążkiem pełnego sukcesu. Aby uzyskać „unieważnienie” a potem móc ponownie zawrzeć małżeństwo, należny uzyskać dwa zgodne wyroki trybunału, które orzekają nieważność małżeństwa – o tym mówi kanon1684 Prawa Kanonicznego, w pierwszym paragrafie: „Po tym, gdy wyrok stwierdzający za pierwszym razem nieważność małżeństwa zostanie potwierdzony w trybunale apelacyjnym czy to dekretem, czy drugim wyrokiem, ci, których małżeństwo zostało orzeczone za nieważne, mogą zawrzeć nowe małżeństwo zaraz, gdy dekret lub drugi wyrok zostanie im podany do wiadomości, chyba że zostało to zabronione zakazem zamieszczonym w wyroku lub dekrecie albo przez ordynariusza miejsca.”
Brzmi skomplikowanie? To jest kolejny powód, aby sprawę prowadzić przy pomocy odpowiedniego prawnika. Takich „adwokatów naszej sprawy” możemy szukać pomiędzy duchownymi jak i pośród osób świeckich, które posiadają odpowiednią wiedzę w zakresie Prawa Kanonicznego.
Przebywanie za granicą nie dyskwalifikuje nas od rozpoczęcia procesu o „unieważnienie małżeństwa”. – Z doświadczenia wiem, że przeprowadzenie takiej rozprawy jest możliwe – mówi Michał Poczmański z Poradni Kanonicznej Gawrylczyk-Poczmański. – W naszej kancelarii mamy w tej chwili trzy sprawy z Anglii oraz jedną z Norwegii.
W praktyce oznacza to, że po przekazaniu pełnomocnictwa, prawnik-kanonista może podpisywać i wysyłać za nas pisma do Trybunału, a my możemy poprosić Trybunał, aby na czynności, które muszą odbyć się z osobistym udziałem stron zapraszał nas w terminie, kiedy będziemy w Polsce. Oczywiście nie może być tak, że będziemy mieć sprawy, kiedy będziemy chcieli – możemy próbować porozumieć się z Trybunałem w tym temacie. Poradnia Michała idzie dalece na rękę. – Badanie wstępne, które pozwala odpowiedzieć na pytanie, czy jest podstawa prawna w danej sprawie oraz sporządzenie skargi powodowej to podstawowe czynności, które wykonujemy dla naszych klientów poprzez komunikację mailową bądź Skype – opowiada o swojej pracy Michał Poczmański. – Na pewno jest trochę trudniej prowadzić taki proces będąc za granicą, ale nie jest to niemożliwe, co potwierdzają nasze doświadczenia – kwituje.
Więcej informacji można znaleźć na stronach www.poradniakanoniczna.com.pl oraz na www.katolik.pl.
Komentarze 69
Nie dajcie sie podpuszczać administracji która zamieszcza takie artykuły żebyście się wzięli za łby a oni mieli chociaz trochę radości.
Przez caly czas na top stronie zapalne tematy poróżniające ludzi niczym dwa stada baranow, jak nie polityka to kosciół albo morderstwa tak trudno jest dac cos na pierwsza stronę coś łagodnego np jakies zwierzątko chociażby leniwca?
A największy ze stada już dodał pierwszy komentarz.
a to prawda, ze po slubie mozna odbywas stosunki seksualne?
Tylko na misjonarza, w trakcie owulacji i za przyzwoleniem lokalnego klechy.
i zapomniales dodac - przy osobistym nadzorze lokalnego klechy - ze zgoda na utrwalenie tego na filmie - oczywiscie jako film instruktarzowy...