Do góry

Dzieci wracają do domu

Opieka społeczna w Anglii chciała nam zabrać nasze dzieci! Musieliśmy je wywieść do Polski. Opieka społeczna nie dała za wygraną i zaangażowała w poszukiwania ambasadę Polską, Brytyjską, Policję i Interpol. Pisaliśmy do wszystkich organizacji i prasy z prośbą o pomoc – tłumaczył oburzony ojciec – ale nic się nie zmieniło. Tragedia dwójki dzieci dobiega końca, będą zjednoczone z rodzicami po 16 miesiącach. Kto zawinił?

Cała ta historia zaczęła się w marcu 2008 roku. Tamtego nieszczęsnego wieczoru Wojtek, polski emigrant, wrócił do domu pijany i zrobił wielką awanturę. Nie doszło wtedy do przemocy wobec żony ani dzieci, ale została zawiadomiona policja, która ściągnęła opiekę społeczną. W efekcie ojciec dostał zakaz zbliżania się do dzieci, a ich matka, aby zachować do nich prawa, nie mogła przyjąć Wojtka do domu. Kiedy dzieci nadal były pod ochroną opieki społecznej, a rodzice nie współpracowali z urzędnikami, sprawa została zgłoszona do sądu wraz z pozwem o pozbawienie rodziców praw rodzicielskich. W panice o utratę dzieci ojciec wywiózł je do Polski pod koniec roku 2008.

Sprawa ta była na tyle szokująca, że zainteresowała prasę w Anglii i Polsce. Opisała ją najpierw Michalina Buenk, dziennikarka Cooltury w reportażu "Chcą nam zabrać dzieci". Klara Klinger, dziennikarka "Dziennika" w Polsce poruszyła ten problem w artykule "Gorliwi urzędnicy odbierają dzieci".

Ja osobiście zajęłam się tą sprawą jako pracownik socjalny i specjalistka odpisująca na listy czytelników w Coolturze od roku 2007. Ojciec dwójki dzieci chciał rozgłosić niesprawiedliwość, jaka spotkała jego rodzinę i szukał wsparcia w walce z systemem opieki społecznej w Anglii. "Jak oni mogą zabrać mi moje dzieci?" – domagał się odpowiedzi sfrustrowany Wojtek.

Dzieci nie są naszą własnością, ale odrębnymi osobami ze swoją osobowością, które do momentu uzyskania samodzielności, potrzebują naszej opieki. Nawet angielskie prawo odzwierciedliło to dość nowo odkryte zjawisko praw dziecka i wraz z nową ustawą (Children Act 1989) zmieniło terminologię z "praw rodzicielskich" na "obowiązki rodzicielskie" (parental responsibilities). Odróżnienie prawa dzieci do spokojnego, wolnego od przemocy życia od praw rodziców do życia w prywatności i stylu, w jakim oni sobie wybrali (według Artykułu 8 Human Rights Act 1998) zajęło Wojtkowi dobrych parę tygodni. Celem długich rozmów telefonicznych przez parę następnych miesięcy było najpierw przekonanie Wojtka, dlaczego każdy z nas, a tym bardziej urzędnicy, ma obowiązek chronić dzieci a później, gdzie on sam popełnił błąd.

Trudno było się przyznać twardemu Polakowi, że to jego wybuchowy charakter przyciągnął zainteresowanie angielskiej opieki społecznej, a jego urażona duma męska nie pozwoliła mu na żadne podporządkowanie się do stawianych mu warunków.

"Miałem poczucie, że pan S. traktuje angielskie władze z pogardą i trudno było z nim współpracować, kiedy sądził, że dzieci są jego własnością i nikt nie powinien się wtrącać do jego rodziny" – tłumaczył kierownik opieki społecznej, który zgłosił sprawę do sądu.

Sędzina, która przyznała opiece społecznej tymczasowe obowiązki rodzicielskie (Interim Care Order) była bardzo zła na rodziców za uprowadzenie dzieci do Polski i wydała nakaz odebrania im dzieci (Recovery Order).

Kiedy artykuły w prasie zostały zapomniane i tymczasowe nakazy prawne wygasły, rodzice chcieli, żeby dzieci wróciły do domu w Anglii, ale teraz z Wojtkiem nikt już nie chciał rozmawiać i sprawa wydawała się przesądzona: dzieci w Polsce a rodzice w Anglii.

"Nic się już nie da zrobić. Wiem, że rodzice chcą przywieść dzieci z powrotem do domu w Anglii, ale nie ma możliwości, żeby opieka społeczna zgodziła się na to. Gdyby to zrobili najprawdopodobniej dzieci zostałyby odebrane im już na granicy" – tłumaczyła mi adwokatka ojca, kiedy się z nią skontaktowałam.

"Proszę napisać list do opieki społecznej z prośbą o współpracę i wytyczne, jakie warunki rodzice muszą spełnić, by dzieci mogły wrócić do rodziców. Według europejskich praw człowieka (Human Rights Act 1998) rodzina ma prawo do mieszkania razem" – usłyszała adwokatka, która bez przekonania, ale jednak posłuchała i napisała podyktowany przez mnie list do lokalnych władz.

Różne mogą być powody, dla których rodzina może znaleźć się w konflikcie z opieką społeczną, w UK, ale żeby poprawić te relacje, w każdym przypadku trzeba udowodnić dwie sprawy: chęci i możliwości poprawy (willingness and ability to change).

Kiedy zaczęłam rozmawiać z Wojtkiem, nie okazywał on żadnych chęci poprawy a jego możliwości na zmianę były jeszcze niewiadome. Każdy zna kogoś, kto mógłby być dobrym rodzicem, ale po prostu z różnych powodów takich jak choroba, uzależnienie, nieobecność czy jak w przypadku Wojtka – agresja i przemoc w domu nie może zapewnić dzieciom bezpiecznego wychowania.

Wojtkowi trudno było zrozumieć (tak jak i wielu innym rodzicom), że pomimo iż kocha swoje dzieci, to nie jest dla nich wystarczająco dobrym opiekunem. Skierowałam Wojtka do terapeuty z Polish Psychologists Association, Milki Witkowskiej, która miała zmotywować go do zmian, aby mógł sam udowodnić opiece społecznej, że zaszły w nim pozytywne zmiany. Napisałam też do byłego kuratora z prośbą o udzielenie Wojtkowi terapii. Rozmowy ze mną i formalna terapia powoli, ale skutecznie zmieniały Wojtka. Nabrał pokory jako ojciec i mąż.

W celu udowodnienia chęci i możliwości poprawy zachowania obojga rodziców (w końcu matce zarzucano, że narażała dzieci, pozwalając ojcu widywać się z nimi i akceptowała przemoc w domu) zasugerowałam matce, żeby zwróciła się do Centrum Kobiet na terapię dla kobiet żyjących w przemocy.

A dzieci? Coraz ciężej znosiły rozstanie z rodzicami, choć matka odwiedzała je regularnie a ojciec trochę rzadziej. Codziennie jednak rozmawiały i widywały się na Skype. "Serce mi się kroi, kiedy najmłodsze dziecko próbuje wejść w ekran, żeby przedostać się do nas. Gosia proszę zrób coś" – błagał ojciec.

Skierowanie do psychologa w Polsce, żeby pomóc dzieciom było jak najbardziej na miejscu, ale tu w Anglii musieliśmy zebrać dowody na to, że rodzice starają się zmienić zachowanie i na to, że poprawy będą na tyle skuteczne, aby znów mogli opiekować się własnymi dziećmi.

"Gośka, Ty chyba oszalałaś, nawet kiedy doprowadzisz do tego, że dzieci wrócą do rodziców, to skąd wiesz, że ojciec nie zrobi tego samego?" – ostrzegała mnie siostra. "Nie wiem, analizę tego powinna przeprowadzić opieka społeczna, ja tylko walczę o prawa rodziny do tego, żeby sprawa mogła być rozpatrzona jeszcze raz w kontekście zmian i upływającego czasu" – usłyszała odpowiedź.

I tak walczyłam. Dzwoniłam i pisałam do adwokatów i opieki społecznej, dopóki nie zgodzili się na spotkanie z rodzicami. W końcu spotkali się wszyscy i ja też tam byłam.

"Dobrze, przekonaliście nas, aby dzieci mogły wrócić, jednak pod warunkiem, że wywiad środowiskowy będzie korzystny i sąd się zgodzi, a dzieci wrócą pod nadzorem opieki społecznej. To jest sprawa precedensowa, a Ty Gosiu byłaś kluczową osobą do doprowadzenia wszystkich zainteresowanych do negocjacji" – adwokatka z opieki społecznej i adwokatka rodziców skomentowały po zebraniu.

Po pozytywnej ocenie rodziców, sprawa została oddana w ręce sądu angielskiego, który pochwalił wysiłki wszystkich i zgodził się na powrót dzieci. Rodzice i dzieci znowu razem. Mam nadzieję, że moje wielomiesięczne starania przyniosą wyniki, o które warto walczyć, żeby jak najwięcej dzieci mogło dorastać w spokoju i miłości.

Imiona zostały zmienione dla ochrony dobra dzieci tak samo jak dane niektórych osób związanych bezpośrednio z nimi.

Gosia Demetriou, Dip SW, BA (Hons) in SW. Autorka jest zarejestrowanym pracownikiem społecznym w General Social Care Council.

Katalog firm i organizacji Dodaj wpis

Komentarze 22

lukasz.
219
lukasz. 219
#131.01.2010, 09:09

z jednej strony prawidlowa reakcja z drugiej chora sytuacja po tym wszystkim co sie widuje na ulicach w srodku nocy...

Anyuta
723
Anyuta 723
#231.01.2010, 09:31

Opieka spoleczna zareagowala szybko,bo rodzice byli Polakami.Szkoda,ze nie reaguja rownie szybko w przypadku jak tutejsze "dzieci" o 10 w nocy juz czesto nietrzezwe zaczepiaja na ulicach,prosza o pomoc w zakupie alkoholu/papierosow.Dlaczego nie zajeli sie w pore sprawami jak chocby baby P?Gdzie wtedy byl ich refleks?

KRUSZYNKA
606
KRUSZYNKA 606
#331.01.2010, 09:44

No wlasnie!!!
mam taka sytuacje na osiedlu gdzie mieszkam 7 letnie dzieci lataja do 12 w nocy rozrabiaja ,krzycza i nikt nie zwraca na to uwagi sasiedzi dzwonia na policje ale ona najczesciej nie przyjerzdza ,a jak juz przyjedzie to tylko upomina i tyle.Dwa dni sa spokojne a potem na nowo sie zaczyna.A ze oni sa Polakami to szybko zajeli sie sparawa choc pewnie nie do konca wiadomo jak bylo naprawde pewnie zaszkodzilo im publiczne opisanie sytuacji w prasie

zainteresowana
8
#431.01.2010, 09:55

I ślubuje Ci miłośc,wiernośc i że cie nie opuszcze aż do śmierci. Na dobre i na złe.... chyba ,że prawo brytyjskie wpakuje sie do nas do domu w butach i zacznie nam dyktować jak mamy się poruszać itd... nie jestem za alkocholem,ale uważam,że wszystko jest dla ludzi.... tymbardziej,że na początku jest napisane,że nie był agresywny ani do żony ani do dzieci więc w czym problem. natomiast pózniej zmiana faktów bo jednak p.wojtek okazuje sie agresywny. ten materiał jakoś dziwnie jest sklepany. Tak naprawdę poprostu miał swoje zasady ,trzymał się ich a władzy brytyjskiej się to nie spodobało. SZKODA TYLKO DZIECI, bo są rozdzielone z rodzicami do których są bardzo mocno przywiazane.

Profil nieaktywny
Agentka007
#531.01.2010, 12:43

Dokladnie, czasem strach sie odezwac do tych dzieci, a patologie spotkasz tu na kazdym kroku, od malego pija, cpaja ale nikt nic nie mowi,

corba
379
corba 379
#631.01.2010, 13:37

nadgorliwosc jest wskazana - przy lapaniu bakow .

MJF_Scotland
204
#831.01.2010, 13:51

Wojtek mial zakaz zblizania sie do zony i dzieci, a wywiozl je do Polski? Jak ktos prawa nie szanuje, to sie potem buja !!!

kama79_79
Glasgow
22 709
#931.01.2010, 14:41

Wpisów: 429anna smith
#2 | Dziś - 09:31 .Opieka spoleczna zareagowala szybko,bo rodzice byli Polakami.Szkoda,ze nie reaguja rownie szybko w przypadku jak tutejsze "dzieci" o 10 w nocy juz czesto nietrzezwe zaczepiaja na ulicach,prosza o pomoc w zakupie alkoholu/papierosow.Dlaczego nie zajeli sie w pore sprawami jak chocby baby P?Gdzie wtedy byl ich refleks?

Identycznie reaguje opieka spoleczna w przypadku tutejszych.Tylko, jak reagowac, jak ani szkola ani sasiedzi nie zglaszaja takich sytuacji, albo zglaszaja a pozniej ze strachu nabieraja wody w usta?W patologicznych rodzinach jeden drugiego kryje, poza tym Szkoci znaja swoje prawa i reaguja natychmiast setkami pism, od prawnikow, za ktorych nie placa.

Tutaj jest przedstawiony typowy przypadek Supervision a rodzice zamiast wspolpracowac, to narobili sobie jeszcze wiekszych problemow-Wszystko przez arogancje, brak wspolpracy z prawnikiem , wyznaczonym z urzedu.
Poza tym, nie ma tutaj, w tym artykule podanych wszystkich informacji, rzetelnych, zebranych przez Social Services, Policje.

Dzieci zyly w domu, pelnym awantur, bijatyk.Odbijalo sie to na ich zdrowiu psychicznym, relacjach z rowiesnikami i szkola.
Takie sprawy ciagna sie miesiacami, tylko przez procedury, wiec rodzice mieli duzo czasu(szczegolnie matka), by ta sytuacje naprawic.

Pulkownik
Aberdeen
7 807 62
Pulkownik Aberdeen 7 807 62
#1031.01.2010, 14:55

Tamtego nieszczęsnego wieczoru Wojtek, polski emigrant, wrócił do domu pijany i zrobił wielką awanturę'

ciekawe ile jeszcze takich niesczesnych wieczorow przed tymi dzieciakami...

kama79_79
Glasgow
22 709
#1131.01.2010, 15:14

Polacy nie maja pojecia, ze interwencja Policji nie konczy sie upomnieniami, mandatem, za zaklocanie spokoju, jak w domu, w tym samym czasie przebywaja dzieci.W Polsce pojawi sie funkcjonariusz, pouczy starego, kaze mu zniknac na noc, polozyc sie spac i tyle...Tutaj, po takiej wizycie zawsze zjawia sie opieka spoleczna i matka otrzymuje telefon, list z propozycja kontaktu z Womand's Aid...Poza tym Policja moze wniesc skarge, nie musi tego robic poszkodowana, wystarczy, ze funkcjonariusze zauwaza, ze kobieta sie boi w ogole odezwac a sasiedzi potwierdza, ze bicie to regularna atrakcja w tym domu.

Skonczylo sie szczesliwie, ale tylko przez rodzicow musialo dosc, do takiej sytuacji...

Profil nieaktywny
sklejacz
#1231.01.2010, 16:45

Swietnie. Podoba mi sie ten kraj... Kmiotowi wytlumaczyli jakim ma byc ojcem...
Mama nie nauczyla to go sad nauczyl...
Mimo tej tolerancji dla pedalow ten kraj nie jest taki zly....

Profil nieaktywny
sklejacz
#1331.01.2010, 16:51

a Ja tak uwazam ze sie l-iUJ nie zmieni... Bedzie sie tylko lepiej pilnowal i jak bedzie jej lomot spuszczal to po cichu. Najlepiej pojechac gdzies na samotna wycieczke w gory i w ustronnym miejscu lomot spuscic...
Jak chlop baby nie bije to jej watroba gnije...

urko
19 404 56
urko 19 404 56
#1431.01.2010, 20:01

to ta sama opieka społeczna, która jakiś czas temu odebrała dzieci dziadkom (bo starzy i niedołężni) i oddała do adopcji parze gejów?

Profil nieaktywny
sklejacz
#1531.01.2010, 21:21

ta sama user...

Profil nieaktywny
waliza
#1631.01.2010, 23:29

Czy to dobre czy zle, czy normalne czy chore to nie chce mi sie roztrzasac. Powiedzmy intencje mieli dobre. Ustanowili stosowne prawa i amen. Ich wyspa, ich sprawa, mogli to zrobili. Przebywajac tu jestesmy pod ich prawami, tzreba sie dostosowac, OK. Jak mi sie nie podoba ich prawo to wracam. Wszystko jasne. Wiec co ich #%$%$^ obchodzi, e ludzie z innego kraju z inna mentalnoscia nie godzac sie na to czy tamto zwineli zagle i wrocili skad przyszli? Interpol, ambasada? I co k$#^%&a jeszcze? Naprawde sie w glowce pomieszalo, swiatem to oni nie rzadzili nigdy a ich imperium ogranicza sie tylko do tej omszałej skały zwanej wielka (hehe)brytania. Szkoda , że nie zażadali wydania dzieci pod grozba wyslania lotniskowca na baltyk i odbicia ich siła. A co, jak juz opieka spoleczna uruchomila machine to dokonczyc musi. Tacy sa opiekunczy? Czy boli pania z opieki spolecznej że sie nie udalo pokazac wladzy, co to ona nie moze i pokaze jakiemus kundlowi skąds tam gdzie jego miejsce.

taffi17
196
taffi17 196
#1731.01.2010, 23:53

ja prawie codziennie slysze przez sciane same fucki i krzyki, ale nie wiem czy to na psa czy na dziecko... zastanawial sie czy to zglosci, ale rzecz w tym, ze nie wiem na kogo sie ta baba ciagle wydziera i z tego co mowi ciezko to wywnioskowac, bo jedyne co slychac to fuck off, come here, don't go there you fucking twat... babka wyglada jak rasowa patologia, ale opocz dziecka w tym domu jest tez jej corka, bo to dziecko to wnuczka chyba i pies... i tylko ja jedna slychac... nikt inny nie krzyczy, nie ma awantur, tylko ona ciagle sie drze...
co myslicie?

kama79_79
Glasgow
22 709
#1801.02.2010, 00:03

A jak drze sie do psa a dziecko slyszy, to zglaszac, czy nie?

Profil nieaktywny
kfachu
#1901.02.2010, 04:10

Waliza, 101% racji...

taffi17
196
taffi17 196
#2001.02.2010, 09:41

ja sie dopiero tu wprowadzilam i oni maja zawsze otwarte okno tak, ze cala ulica wszystko slyszy... zastanawialo mnie czemu jesliby sie cos faktycznie dzialo dziecku nikt tego nie zglosil do tej pory z tych wszystkich ludzi, ktorzy tu mieszkaja. porozmawiam z sasiadka, moze bedzie cos wiedziec.

urko
19 404 56
urko 19 404 56
#2101.02.2010, 20:57

"Nawet angielskie prawo odzwierciedliło to dość nowo odkryte zjawisko praw dziecka i wraz z nową ustawą (Children Act 1989) zmieniło terminologię z "praw rodzicielskich" na "obowiązki rodzicielskie" (parental responsibilities)."

Rzeczywiście, to jakieś nowo odkryte zjawisko. Mnie się zawsze wydawało, że rodzice mają zarówno obowiązki, jak i prawa (dzieci zresztą również), a nie, że rodzice mają tylko obowiązki, a dzieci tylko prawa...

taffi17
196
taffi17 196
#2201.02.2010, 21:53

user nie o to chodzi - chodzilo o to, ze dzieci nie sa wlasnoscia rodzicow, dlatego rodzice wobec nich nie maja praw, tylko obowiazki. Maja obowiazek sie o nie troszczyc, ale nie maja prawa z nimi robic co i jak chca, bo dziecko to tez wolna i myslaca istota. Zamiana okreslenia z 'prawa' na 'obowiazki' ma podkreslic nacisk na wymogi wobec rodzicow i to, ze rodzice nie moga sobie roscic prawa do dzieci i do robienia z nimi co chca (tu nastawienie kolesia, ze nikt sie nie moze wtracac w moje zycie rodzinne i chciec mi odbierac dziecko) , tylko dlatego, ze sa ich rodzicami.
Ja tak to rozumiem. Pozdrawiam