Pijany jak Polak? Stereotyp. Już prędzej jak Brytyjczyk. Opublikowane przez Światową Organizację Zdrowia dane pokazują, że Wyspiarze piją nieco więcej niż my i są pod tym względem w ścisłej światowej czołówce.
Przeciętny dorosły Anglik lub Szkot wypija rocznie ponad 13 litrów czystego alkoholu. Przede wszystkim piwa, ale nie stroni też od mocniejszych trunków.
Dane porównawcze, które WHO opublikowało w tym roku pochodzą sprzed sześciu lat. Powodem jest metodologia badań oraz trudność zebrania informacji w wielu krajach. Jednak od tamtego czasu niewiele się zmieniło.
Przynajmniej na Wyspach, co potwierdzają statystyki opracowywane przez samych Brytyjczyków. Wprawdzie ilość wypijanego alkoholu w ostatnich latach nieznacznie się zmniejszyła - co jest łączone z wpływem kryzysu gospodarczego na portfele i prowadzonymi z rozmachem kampaniami społecznymi - ale niezmiennym problemem pozostał styl picia. "Binge drinking" dobrze zadomowiło się w słowniku i społecznej rzeczywistości.
1 mln alkoholików
Szacuje się, że 26 proc. Brytyjczyków ma problemy z nadużywaniem alkoholu, a prawie 4 proc. - czyli ponad 1 mln osób - to alkoholicy. Większość z nich (ponad 60 proc.) to mężczyźni, jednak po alkohol sięga także coraz więcej kobiet. Międzynarodowe badania pokazują, że Brytyjki najczęściej w Europie "piją ryzykownie". Po alkohol sięgają też coraz wcześniej - przynajmniej dwa razy piło go 30 proc. dziewcząt między 13 i 15 rokiem życia. Wyraźnie wzrosła też ilość trunków spożywanych przez... przeciętną emerytkę. Ta - w okresie między 1992 a 2006 rokiem - niemal się podwoiła.
Wiek inicjacji alkoholowej jest na Wyspach wyjątkowo niski. Szacuje się, że nawet 80 proc. 15-latków ma za sobą pierwsze doświadczenia związane z piciem wyskokowych trunków, a znacząca część robi to regularnie. W badaniach przeprowadzonych przez National Centre for Social Research pytano młodzież o to, jak często sięga po alkohol. Wśród 15-latków 37 proc. chłopców i 47 proc. dziewcząt przyznało, że w ciągu poprzedzającego sondaż miesiąca choć raz się upili. Prawie dwa razy z nich przyznało się, że ma już za sobą pierwsze podejście, do zakrapianej zabawy.
O ile picie 15-latków nie szokuje. A przynajmniej nie szokuje wszystkich, to gdy po alkohol sięga dziecko o cztery lata młodsze, trudno mówić o "normalności". Gdy 11-latków zapytano, czy pili alkohol w tygodniu poprzedzającym wypełnienie ankiety, "tak" odpowiedział co trzeci z nich. U dwa lata starszych dzieci było już znacznie gorzej i do picia przyznało się aż 16 proc. pytanych. Na łamach brytyjskich gazet pojawiały się zresztą relacje nauczycieli, którzy narzekali na ośmiolatków przychodzących do szkoły... na kacu.
To nie dziwi, gdy wie się, iż do upicia się przed skończeniem 13 roku życia przyznaje się w Wielkiej Brytanii niemal co drugi chłopiec i co trzecia dziewczyna. W grupie ludzi, którzy co roku trafiają do szpitali w związku z chorobami i problemami związanymi z nadużywaniem napojów wyskokowych około 9 tys. nie ma skończonych 18 lat.
Młodzi piją tak...
Pocieszające może być jedynie to, że konsumpcja alkoholu wśród nastolatków nieznacznie spadła od drugiej połowy lat 80-tych. Z drugiej jednak strony - przynajmniej zdaniem ekspertów Institute of Alcohol Studies - coraz więcej młodych mieszkańców Wysp pije "ryzykownie". Sporo z nastolatków sięga po alkohol z dużą regularnością. Do tego nawet jeżeli jest lepiej, to wciąż jest źle. W Europie pod tym względem gorzej jest tylko w Danii oraz na Wyspie Man.
No i wciąż są to niemałe ilości. Pijące dzieci sięgają średnio po 3-4 pinty piwa tygodniowo. Nie dużo? Może i nie, ale gdy weźmie się pod uwagę, że dwoje takich, którzy wypijają po jednym piwie, oznacza, że 13-letni ktoś wlewa ich w siebie w ciągu tygodnia 10, to problem staje się trudny do zignorowania. Przy czym u chłopców - wzorem ojców - to rzeczywiście piwo, to dziewczynki wolą gotowe drinki, wino i mocniejsze trunki.
Gdzie piją dzieci? Prawie połowa z nich w... domu. Często też w pubach, nocnych klubach, na ławkach i w ustronnych miejscach, gdzie nie grozi zauważenie przez dorosłych. Nie mają też problemu ze zdobyciem trunków. Większość z nich mówi, że alkohol dostaje od przyjaciół lub... rodziców. Niektórzy o dokonanie zakupu prosili kogoś dorosłego lub przynajmniej takiego, który na dorosłego wyglądał.
Jednak wielu z nich nie potrzebowało pomocy ani rodziców, ani dorosłych nieznajomych, ponieważ przepisy zabraniające sprzedaży alkoholu nieletnim nie są w Wielkiej Brytanii respektowane ze szczególną pieczołowitością.
Home Office przeprowadził eksperyment, który wykazał, że nieletni może bez trudu kupić piwo lub "alcopopa" w większości normalnych sklepów i 1/3 tzw. off-licence. Takich miejsc jest na tyle dużo, że jeżeli tylko dzieciaki wiedzą gdzie nikt nie zapyta ich o ID, to nie mają problemu ze zdobyciem czegoś do picia podczas imprezy lub wagarów. Podstawieni kupcy nie mieli też większych problemów w pubach i nocnych klubach.
...jak starzy
Eksperci wskazują, że za picie dzieci odpowiadają coraz wyższe budżety marketingowe browarów oraz firm spirytusowych oraz agresywna reklama alkoholu, która trafia także do nastolatków. Jednak podkreślają też, iż przede wszystkim chodzi o kopiowanie stylu życia oraz zachowań dorosłych. Mówiąc prosto - młodzi piją tak, jak widzą, że piją "starzy".
A ci zdecydowanie nie wylewają za kołnierze. "Na głowę" przeciętnego Brytyjczyka przypada średnio ponad 13 litrów czystego alkoholu rocznie. Gdy odliczyć abstynentów - których nawiasem mówiąc nie ma wielu - to ta ilość zbliża się do 16 litrów. Ile to jest? Ponad 750 pint piwa lub 500 szklanek wina. Przede wszystkim tego pierwszego, ponieważ wciąż jest ono ulubionym napojem Brytyjczyków. Zwłaszcza mężczyzn, którzy, znacznie rzadziej niż po "stouta" i "laggera", sięgają po wino i napoje wysokoprocentowe. Kobiety mają inne preferencje i najczęściej wybierają właśnie wino. Piwo odpowiada zaledwie za 20 proc. wypijanego przez nie alkoholu.
Co ciekawe większość trunków jest spożywana w domach. Puby - przynajmniej od kilku lat - są w odwrocie. Według szacunków The British Beer & Pub Association na każde piwo zamówione w lokalu, przypadają dwa wypite "u siebie". Powodów jest kilka. Jeden taki jak zawsze - cena (picie pochłania ponad 5 proc. przeciętnego budżetu domowego w UK). "Jednostka" alkoholu w sklepie kosztuje średnio 40 pensów, a w knajpie trzeba zapłacić ponad 1 funta. Drugi to wprowadzony w 2007 roku zakaz palenia, który odstraszył wiele osób od wychodzenia do lokali. Pojawiają się także nowe mody. Na przykład takie, że Brytyjki coraz chętniej sięgają po lampkę wina, by odprężyć się po ciężkim dniu. Wiele z nich pije przede wszystkim w... wannie.
"Binge drinking"
Jednak to wszystko nie musiałoby oznaczać problemów. Sama ilość alkoholu mówi niewiele. Na przykład Francuzi wypijają go jeszcze więcej niż Brytyjczycy. Jednak ich styl picia - oparty o wino - jest zupełnie inny. Nad Sekwaną pije się regularniej - bo czasem do śniadania, obiadu i kolacji - ale mniej. Podobnie jest zresztą we wszystkich "winnych" krajach południa Europy. Co zaskakuje, na ogół regularność picia wiąże się z umiarkowaniem.
Na Wyspach jest na odwrót. Po alkohol sięga się rzadziej, jednak ilości wypijane "na raz", są najwyższe w Unii Europejskiej. Ludzie powstrzymują się przez kilka dni, by w czasie weekendu "odreagować" tydzień pracy. Oczekiwaniu na "piątkowe (sobotnie?) picie" towarzyszy charakterystyczne napięcie. Weekend oznacza imprezę. A impreza picie. Często to odpuszczenie sobie w piątkowy lub sobotni wieczór prowadzi do spożywania ilości alkoholu, które powodują, że zabawa w najlepszym wypadku kończy się... "urwanym filmem".
W gorszym można spowodować poważniejsze straty lub nawet trafić na pierwsze strony gazet. To ostatnie stało się udziałem kilku Brytyjczyków, którzy wypili nieco za dużo i stracili panowanie nad sobą.
Jednym z nich był na przykład 17-latek, który dwukrotnie "pożyczył" autobus od Stagecoach. Za pierwszym razem wypił 15 piw i postanowił się przejechać. Złapano go, gdy wjechał na rondo pod prąd i staranował otaczające je barierki. Za drugim miał ważniejszy powód. Wsiadł do "double-deckera" i pojechał - autostradą M6 - odwiedzić swoją ciężarną narzeczoną. "Zapłacił" za to 12 miesiącami w zakładzie poprawczym.
Innym "ciekawym" przypadkiem był amerykański pilot George La Perle, który miał zabrać 240 pasażerów z Heathrow do Stanów Zjednoczonych, jednak zapomniał o celu swojej podróży. Zatrzymała go ochrona lotniska, która wyczuła alkohol. Podczas misji w Libii dwóch pilotów RAF zostało usuniętych z bazy, ponieważ na kilka godzin przed lotem bojowym znaleziono ich niemal nieprzytomnych, w centrum włoskiego miasteczka sąsiadującego z lotniskiem, z którego mieli wystartować.
W ogóle żołnierzom nie brakuje fantazji. Zwłaszcza po alkoholu. Interesujący pomysł miał 18-latek z 7. Brygady Opancerzonej. Młody wojak o 4 nad ranem - po mocno zakrapianej imprezie - postanowił przejechać się... wozem opancerzonym. Pierwszym staranował szlaban blokujący wjazd do bazy i... wjechał do rowu. Z pomocą drugiego zepchnął z drogi patrol żandarmerii, która próbowała go zatrzymać.
Uwagę potrafią przyciągnąć nie tylko piloci i wojskowi. kierowcy bywają niewiele "gorsi". 52-letni kierowca Patrick Burke pomylił drogę z Yorku do Manchesteru. Wjechał na zaśnieżoną i ruchliwą ulicę jednokierunkową. Mimo krzyków przerażonych pasażerów nie chciał zawrócić, ani wypuścić ich z autokaru. W końcu - gdy uznał, że ma dość - zostawił pojazd na środku ruchliwej A62, zgasił światła i... wysiadł.
To oczywiście dość spektakularne przypadki osób, które wypiły za dużo. Jednak spektakularne bardziej z powodu ich ogromnego pecha lub specyficznego zawodu, niż ilości wypitego alkoholu. Ten był raczej normą. 12 proc. Brytyjczyków przyznaje, że podczas weekendowego wyjścia, wypija nawet 10 "drinków". Badania - przeprowadzone w lokalach Manchesteru, Liverpoolu i Chester - nieco podniosły ten deklarowany poziom i pokazały, że co 10 z bawiących się w sobotnie wieczory Brytyjczyków, celuje w wypicie 20 pint piwa.
Konsekwencje
Taka forma zabawy ma w założeniu prowadzić do "zerwania filmu". A to ma często bardzo poważne, a przynajmniej dotkliwe konsekwencje. Zgubione pieniądze, bójki lub pijackie awantury, połowa przestępstw i wykroczeń związanych z przemocą jest popełniana przez osoby "pod wpływem". W wypadku nastolatków wśród największych problemów wymienia się też na niechciany i uprawiany bez zabezpieczenia seks, który często prowadzi do ciąży.
Ogromne są też koszty, które z powodu picia ponosi budżet (choć i dochody z tytułu podatków od alkoholu są niemałe). Sam NHS wydatki na leczenie chorób z nim związanych szacuje na ok. 3 mld funtów rocznie. Home Office w samej tylko Anglii i Walii oszacował straty spowodowane wybrykami "po alkoholu" na nawet 13 miliardów funtów rocznie.
Zawarto w nich utrzymanie większej liczby policjantów, postępowań sądowych, kampanii społecznej, opieki zdrowotnej nad ofiarami przemocy oraz utratę dochodów związaną z absencjami w pracy. Oznacza to, że każde gospodarstwo domowe każdego roku ponosi koszty w wysokości prawie 600 funtów.
Komentarze 39
Wiadomo gdzie leży przyczyna tego "zjawiska"-w pogodzie Brytyjczycy Duńczycy czy Finowie mają podobnie, trzeba zapić brzydką pogodę, Południowcy piją kulturalnie w odróżnieniu do Brytoli co mi osobiście bardziej odpowiada zresztą z kwestia jedzenia jest podobnie.
Ostatnio rozmawiałam z pewnym Francuzem w pracy i stwierdził że Brytyjczycy jedzą w pośpiechu byle jak...coś w tym jest
Taaa...jak sie pije calsberga 3.8% to mozna go wypic 15 puszek. Niech sprobuja wypic tyle samo np Tyskiego, Warki czy jakiegos innego polskiego piwa, tak wiec moze My polacy teoretycznie pijemy mniej ale za to konkretniejsze trunki.... Nie bede juz wspominal o ich ukochanym Strongbow_ie :)
Wypijaja moze i wiecej jesli wiekszosc piw jakie mozna kupic w marketach maja 4% alkoholu.Tyskiego nie wypiliby duzo...tak mysle.
ojtam ojtam. Wielka afera o nic :)
tylko że dane mówią o "czystym" alkoholu na głowę rocznie, czyli brano pod uwagę procenty alkoholi.