Angielskie prawo jazdy, ze względu na obowiązujący ruch lewostronny, może stanowić nie lada wyzwanie dla “prawostronnego” Polaka. A to tylko początek różnic. Jednak zalety płynące z poruszania się własnym samochodem i zdecydowanie lepsze warunki płacowe, oferowane dla zmotoryzowanych pracowników, skutecznie motywują Polaków do zdobywania angielskich uprawnień.

W czasach, gdy wyjazdy do Wielkiej Brytanii stały się zjawiskiem powszechnym, Polacy starają się jak najlepiej odnaleźć na tamtejszym rynku. Stabilizują swoją sytuację materialną, zawodową i osobistą, przystosowując się do panujących realiów. Posiadanie prawa jazdy jest przede wszystkim kwestią codziennego komfortu, a coraz częściej również koniecznością w życiu prywatnym i wymogiem pracodawców.
Łatwo i przyjemnie?
Przeglądając opinie internautów i ogólne przepisy, można wywnioskować, że droga do zdobycia prawa jazdy w Wielkiej Brytanii jest nie tylko prostsza niż w Polsce, ale również tańsza. Analogicznie występują tam dwie odrębne części egzaminu – teoretyczna i praktyczna, jednak po pierwsze, do egzaminu można przystąpić mając ukończone tylko 17 lat, a co więcej, nauki nie trzeba pobierać u zawodowego instruktora. Wystarczy kierowca z trzyletnim doświadczeniem w wieku 21 lat.
Wiele osób doceni również możliwość uczenia się i zdawania egzaminu własnym (lub pożyczonym) samochodem. Nie obowiązuje system monitoringu. Zdobycie uprawnień w Wielkiej Brytanii może nastrajać optymizmem.
Profil kursanta
Istnieją wymogi, które trzeba spełniać, aby móc w ogóle ubiegać się o brytyjskie uprawnienia. Jak już wspomniano wyżej, należy mieć ukończone 17 lat. Ustawodawca określił również konieczny okres przebywania na Wyspach, wynoszący minimum 185 dni. Co z pewnością ucieszy wielu rodaków, nie trzeba znać języka. Podczas egzaminu teoretycznego istnieje możliwość korzystania z tłumacza w słuchawkach, a na część praktyczną można zaprosić osobę znającą język angielski, np. instruktora jazdy lub kogoś bliskiego, kto ukończył 16 roku życia.
Najpierw tymczasowe
Droga do zdobycia uprawnień motoryzacyjnych rozpoczyna się od aplikowania o tymczasowe prawo jazdy (provisional driving licence). Służy do tego formularz D1 (w Irlandii Północnej DL1), który otrzymać można w lokalnym oddziale DVLA (The Driver and Vehicle Licensing Agency) lub w każdym urzędzie pocztowym. Upoważnia ono do rozpoczęcia jazd szkoleniowych i do przystąpienia do obu części egzaminu. Podczas składania formularza, wymagane będzie zdjęcie, dowód osobisty lub paszport oraz potwierdzenie dokonania wpłaty.
Instruktor vs kolega
Rozpoczynając naukę jazdy, stajemy przed dwoma dylematami. Po pierwsze, czy wolimy uczyć się i zdawać egzamin praktyczny prywatnym samochodem (niekoniecznie własnym) czy autem instruktora. Warto zauważyć, że w Anglii nie ma samochodów egzaminacyjnych. Aby skorzystać z pierwszej opcji, wystarczy oznaczyć pojazd czerwoną literą L (L lub D dla Walii) i wykupić polisę ubezpieczeniową, wystawioną na nazwisko kursanta.
Biegłe posługiwanie się manualną skrzynią biegów uprawnia również do późniejszego korzystania z automatu (ale nie vice versa). Znacznie poważniejsza staje się decyzja o wyborze nauczyciela jazdy. Korzystanie z porad przyjaciela czy małżonka eliminuje koszty związane z pomocą instruktora i pozwala czuć się swobodnie. Z drugiej strony, prowadzi często do konfliktów wywołanych zniecierpliwieniem i posiadaniem błędnych informacji oraz do przekazywania kursantowi nieprawidłowych, czasem bardzo niebezpiecznych zachowań.
– W mojej pracy nagminnie spotykam się z kursantami, którzy wracają na profesjonalną naukę po kilkukrotnym niezdaniu egzaminu. Przyznają często, że osoba bliska uczyła ich jazdy bazując na swoim doświadczeniu, przyzwyczajeniach czy opiniach, a niekoniecznie na obowiązujących przepisach i obiektywnej wiedzy. Wykształcone nawyki bardzo trudno potem zmienić - mówi polski instruktor nauki jazdy w Szkocji, prowadzący portal dla przyszłych kierowców “Kursant”.
– Sporadycznie zdarza się na tyle cierpliwy znajomy, który potrafi powtarzać z uczącym się jedną i tą samą czynność kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt razy z rzędu. Nauka z instruktorem kosztuje średnio od 18 do 35 funtów za godzinę lekcyjną. Warto zatem szukać rozwiązań łączących asystę instruktora z samodzielnym zdobywaniem wiedzy.
Licencjonowani instruktorzy posiadają przyklejone oznaczenie na przedniej szybie na wzór legitymacji. Wedle oficjalnych statystyk, osoby zdające egzamin mają za sobą ok. 47 godzin jazd z profesjonalistą i 20 godzin z prywatnym nauczycielem. Ilość niezbędnych godzin jest oczywiście uwarunkowana indywidualnie.

Kompromis
Coraz częściej kursanci decydują się na połączenie nauki z prywatnym instruktorem z profesjonalną, praktyczną wiedzą dostępną na portalu www.kursant.co.uk. Znajduje się tam około 50 filmów, nakręconych przez wykwalifikowanych instruktorów jazdy, które pomagają zrozumieć nawet najbardziej niejasne wymogi oraz krok po kroku pokazują, jak wykonać poszczególne manewry i czynności.
Od podstaw poznajemy ruszanie, zachowania na skrzyżowaniach, rondach i wszystkie manewry, które czekają nas nie tylko podczas egzaminu, ale również po jego zdaniu. W ten sposób oszczędzimy pieniądze konieczne na naukę z instruktorem, unikniemy spięć z prywatnym nauczycielem, a także nabędziemy prawidłowych nawyków, znając przede wszystkim przyczynę danych zachowań na drodze.
Mocne zaplecze teoretyczne pozwala zredukować czas potrzebny na praktyczną naukę. Symulacje mają być maksymalnie realistyczne. Szkolimy się w dogodnym dla siebie czasie tak, jakbyśmy robili to z profesjonalnym instruktorem. Filmy można przewijać i wygodnie wracać do niezrozumiałych kwestii.
Dwuczęściowa teoria
Egzamin brytyjski, podobnie jak w Polsce, został podzielony na dwie odrębne części. Aby przystąpić do części praktycznej, trzeba najpierw zdać teorię. Nie jest konieczna znajomość języka. Test teoretyczny składa się z 50 losowo wybranych pytań spośród puli około 960 oraz ze studium przypadku, czyli krótkiej historii, w której egzaminowany wciela się w rolę kierowcy. Z proponowanych odpowiedzi, należy wybrać poprawną, niekoniecznie jedną. Ostatecznie, minimum 43 odpowiedzi muszą być poprawne. Całość trwa niecałą godzinę.
Hazard Perception – poznanie systemu
Drugą częścią teorii jest Hazard Perception, czyli seria 14 filmików video, kręconych z dachu samochodu, które przedstawiają realne sytuacje na drodze. Zdający klika za każdym razem, gdy dostrzeże niebezpieczeństwo. Oczywiście oprogramowanie egzaminacyjne jest zabezpieczone przed ciągłym, regularnym czy zbyt wczesnym klikaniem. Dużo osób popełnia tu błąd, nie wie kiedy klikać – jak szybko i czy w ogóle reagować.
Kluczowe staje się rozróżnienie między potencjalnym niebezpieczeństwem, którym jest każda sytuacja na drodze, mogąca powodować zmianę kierunku lub prędkości jazdy a niebezpieczeństwem, gdy powyższa reakcja będzie absolutnie konieczna. Jeden film posiada dwa zagrożenia, natomiast każde video wiąże się z potencjalnymi niebezpieczeństwami. Najlepsze wyniki można osiągnąć klikając około 3 razy na każde niebezpieczeństwo które widzimy.
Przykładowo, pierwsze kliknięcie wystąpi, gdy przejeżdżamy obok bawiących się, tuż przy drodze, piłką dzieci. Drugie kliknięcie następuje przy zmianie zagrożenia – dziecko wstaje i zaczyna biec za piłką w kierunku jezdni. Ostatni raz klikamy, gdy dziecko wbiega na drogę. Kandydaci często polegają na Hazard Perception, ponieważ nie wiedzą, ile razy mogą kliknąć na dany film, a także w jakich odstępach czasowych.
Do części teoretycznej, w odróżnieniu od polskich norm, kursanci przygotowują się sami. Można uczyć się wprost z kodeksu, co jest niestety dość żmudną czynnością. Dużo atrakcyjniejszą formą szkoleniową będzie rozwiązywanie testów, ćwiczenie spostrzegawczości i sprawdzenie czułości Hazard Perception w Internecie (np. na www.kursant.co.uk). Dowiemy się, jak klikać, żeby system “nie pomyślał”, że chcemy go oszukać.
Powyższą metodę ćwiczeniową stosują również kandydaci na instruktorów jazdy, a jej skuteczności dowodzą osiągane wyniki na egzaminach. Ważne, aby zawarte na portalach symulacje i pytania były aktualne i opatrzone licencją DSA. Pozytywne przejście przez teorię, skutkuje otrzymaniem certyfikatu, upoważniającym do zapisu na część praktyczną.
Zapisy na praktykę
Podobnie jak w Polsce, na egzamin praktyczny trzeba poczekać kilka tygodni (na ogół od 1,5 do 2 miesięcy). Istnieje jednak możliwość „wejścia” w lukę, ponieważ regulamin pozwala przekładać kursantom 6 razy termin. Warto zatem regularnie sprawdzać czy nie pojawiło się wolne miejsce. Bukowanie odbywa się poprzez oficjalną stronę pod adresem: www.driverpracticaltest.direct.gov.uk/selectcategory.aspx.
W Internecie znajdziemy wiele prywatnych firm, oferujących pośrednictwo w zapisach, co jednak będzie obarczone sporą prowizją, a tymczasem całość formalności zajmuje 5-10 minut. Koszt egzaminu praktycznego uzależniony jest od dnia i godziny. Kosztuje odpowiednio 62 funty w dni robocze oraz 75 funtów w weekendy, święta i wieczorami. Część teoretyczna kosztuje zawsze 31 funtów.

Z kursanta kierowcą
Egzaminatorzy w Wielkiej Brytanii podchodzą rygorystycznie w stosunku do osób egzaminowanych, jak również do początkujących kierowców (6 punktów karnych, otrzymanych w pierwszych 2 latach przygody za kierownicą, skutkuje rozpoczęciem nauki od nowa). W końcu z kursanta w jednym dniu stajemy się pełnoprawnymi uczestnikami ruchu drogowego, dlatego przystępując do egzaminu praktycznego, należy ponadprzeciętnie czuć się za kierownicą. W Polsce to instruktor decyduje o gotowości ucznia do przystąpienia do egzaminu, po odbyciu 30 godzin jazd. W Wielkiej Brytanii sami podejmujemy decyzję o zabukowaniu terminów.
Część praktyczną rozpoczyna badanie wzroku i odpowiedzenie na 2 pytania z puli 19 typu “pokaż mi/powiedz mi” (show me/tell me). Dotyczą one głównie praktycznych kwestii technicznych, np. jak sprawdzić poziom płynu hamulcowego czy w jaki sposób i kiedy włączać światła przeciwmgielne. Podobną procedurę wprowadzono kilka lat temu w Polsce. Potem następuje właściwa jazda, która trwa około 40 minut. Brytyjscy egzaminatorzy przywiązują bardzo dużą wagę do odpowiedniego użycia lusterek i prawidłowych reakcji na zauważone w nich sytuacje na drodze.
Mity na kółkach
Wokół egzaminu na prawo jazdy krąży kilka ciekawych historii. Na przykład mówi się, że łatwiej zdać jest w poniedziałek niż pod koniec tygodnia albo że oblewa się kursantów ze względu na korzyści finansowe. – Negatywny wynik egzaminu na prawo jazdy to nie kwestia pechowego dnia tygodnia czy złego nastawienia egzaminatora, ale popełnionych błędów. Moi kursanci zdają zarówno w poniedziałki, jak i w weekendy. Egzaminatorzy najzwyczajniej nie mogą dopuścić do ruchu drogowego osoby, która stwarza ewidentne zagrożenie na jezdni. Siedząc na miejscu pasażera, trzeba czuć się z kierowcą bezpiecznie. Jeśli egzaminator odczuje tę pewność, kursant nie powinien mieć problemu ze zdaniem – wyjaśnia instruktor jazdy.
Nie udało się
Niezaliczenie egzaminu kończy się zawsze otrzymaniem dokładnego wyjaśnienia popełnionych błędów. Istnieje możliwość odwołania się od decyzji egzaminatora. Jednym z najczęstszych powodów oblania egzaminu, bez względu na płeć osoby zdającej, są błędy w obserwacji na skrzyżowaniach. Spójrzmy na to obiektywnie – zignorowanie zagrożenia przez własną nieuwagę może skutkować nawet śmiertelnym wypadkiem. W tej samej kategorii błędów znajdą się także nietrafione decyzje kierowców, pomimo że zauważyli oni niebezpieczeństwo. Ciekawostką jest, że w Wielkiej Brytanii nie obowiązuje zasada prawej ręki. Kierowcy porozumiewają się wzrokowo. To spora różnica dla doświadczonych, polskich zmotoryzowanych. Bez sensu? Niekoniecznie. Wyobraźmy sobie sytuację w Polsce, gdy na nieoznakowane skrzyżowanie nadjeżdżają 4 samochody z różnych stron. Pomimo wpajanej reguły prawej ręki, zapewne i tak powstałby chaos.
Zdane – co dalej?
Ci, którzy pozytywnie przeszli przez obie części egzaminu, mogą swobodnie zacząć zastanawiać się nad swoją dalszą karierą na brytyjskich drogach. Pamiętajmy, że odprowadzamy podatek od zakupu nowego samochodu. Trzeba wykupić Road tax, czyli podatek od używania dróg, wynoszący średnio od 100-200 funtów, w zależności od emisji spalin pojazdu. Podobnie jak w Polsce, w Wielkiej Brytanii wymagane jest ubezpieczenie pojazdu i dokonywanie regularnych przeglądów.
Rozbieżności między zasadami jazdy w Polsce i Wielkiej Brytanii są bardzo duże. Chodzi tu również o same procedury przeprowadzania egzaminu. Egzaminatorzy przykładają wagę do nieco innych kwestii. Nawet doświadczeni, polscy kierowcy mogą mieć problem z uzyskaniem pozytywnego wyniku. Przed przystąpieniem do pierwszej próby, warto solidnie się do niej przygotować i nie lekceważyć tamtejszych zasad, nawet mimo wieloletniego posiadania prawa jazdy w Polsce.
W krajach brytyjskich każdy sam decyduje o swojej gotowości do stania się uczestnikiem ruchu drogowego. Wybór dotyczy także formy pobierania nauki. Może to być profesjonalny instruktor albo ktokolwiek inny, posiadający prawo jazdy dłużej niż 3 lata. Oba sposoby są dopuszczalne i pociągają za sobą różne konsekwencje.
Optymalnym rozwiązaniem wydaje się być połączenie wszystkich dostępnych kanałów szkoleniowych – prywatnego nauczyciela, co pozwoli obniżyć koszty, regularnych jazd z licencjonowanym, dobrym instruktorem, który będzie kontrolować nasze postępy oraz nauki online na sprawdzonych stronach, dającej solidną i przede wszystkim poprawną bazę teoretyczną.
Komentarze 14
Zdawalem tu w Anglii na prawko 5 lat temu ,mialem angielskiego instruktora i musze przyznac ze ten Hazard Perception prawie bym oblal gdyz klikalem zbyt czesto co przynosilo punkty na probnych wersjach ale juz nie na samym egzaminie .
Eeee? Co to jest ten podatek od nowego samochodu????
sraczki dostali z tym prawkiem .
Bus_37
Kupujac nowy - niezarejestrowany samochód, płacisz VAT
oraz Showroom tax - odpowiednik road tax-u- ale jego wartosc od road tax-u sie rozni (zaczyna się od £0 a moze wyniesc nawet ponad £1000 - przy samochodach z mniej ekonomicznymi silnikami).
Showroom tax zalezny jest od emisji spalin.
Pozdrawiam
Ze co?
Pierwsze slysze?
Ale to chyba bierze na siebie salon?
Artykul nie dosc ze zawiera lokowanie produktu to jeszcze podchwytliwy.
Pzdr.