Monika Chomka jest w Wielkiej Brytanii od 24 lat. Pracowała jako kelnerka, sprzątaczka, opiekunka i pielęgniarka. Ostatecznie rzuciła posadę na stanowisku managera i postanowiła otworzyć placówkę medyczną w Londynie. – W końcu mogę decydować, mieć wpływ na pracę oraz opiekę, jaką świadczą moi pracownicy, jak czują się pacjenci – mówi Monika Chomka, właścicielka Amber Healthcare Services oraz laureatka plebiscytu #Polka100 Ambasady RP w Londynie.

Magda Pilor: Otwock rok 1994, skończyła właśnie Pani szkołę pielęgniarską. Mało kto w tamtych czasach myślał o wyjeździe do UK, załatwianiu wiz i pozwoleń na pracę. Skąd taki pomysł?
Pomysł zrodził się jeszcze w szkole średniej, bardziej w głowie mojej przyjaciółki, niż mojej. Po skończeniu liceum ona wybrała hotelarstwo, ja pielęgniarstwo. Powiedziała, że zanim zacznie pracę chce zrobić coś szalonego, że jedzie do Wielkiej Brytanii na rok, aby podszkolić język i przeżyć przygodę. Pomyślałam, że jak ona jedzie, to ja też.
Z zaplanowanego roku zrobiły się 24 lata, jak wyglądały Pani początki na Wyspach?
Do UK przyjechałyśmy na wizach studenckich, więc niemal od pierwszych dni zaczęłyśmy naukę w angielskiej szkole. Nie było jeszcze wtedy przepisów, na podstawie których moje wykształcenie byłoby respektowane w Wielkiej Brytanii. Stąd też pracowałam gdzie tylko mnie przyjęli, hotele, restauracje. Początki w UK to była dla mnie szkoła życia, ale też inny świat. Przez pewien czas opiekowałam się sześciomiesięcznym wcześniakiem. Byłam w wielkim szoku, że takie maleństwo ma zapewnioną opiekę w domu. Było na tlenie, karmione przez rurkę nosowo-gardłową, w jednym z pokoi stał inkubator i cały niezbędny sprzęt. A my na praktykach w polskim szpitalu dostawałyśmy jedną parę rękawiczek na cały dzień, które dziewczyny z nocnej zamaczały w chloraminie, aby te z porannej miały je wysterylizowane.
Pamiętam ile stresu kosztowały mnie wyjazdy do domu. Teoretycznie miałam wizę, ale nigdy pewności czy komuś coś się w niej nie spodoba na granicy i nie pozwoli mi na powrót do UK, a miałam już tu swoje życie. Po kilku miesiącach wiedziałam, że na pewno zostanę dłużej.
Wróciła Pani do zawodu, jednak bycie pielęgniarką różni się od bycia dyrektorem. Skąd pomysł na własną firmę?
Po wejściu Polski do UE nostryfikowałam mój dyplom i otrzymałam PIN (indywidualny numer każdej pielęgniarki w UK). Zaczęłam pracować w małej firmie oferującej opieką nad osobami chorymi w ich domach. Szybko zostałam awansowana na managera. Tworzyliśmy zgrany zespół, który szybko się rozrastał. Wtedy właściciel postanowił sprzedać firmę jednemu z funduszy inwestycyjnych i wszystko się zmieniło. Najważniejsze stały się pieniądze, jeżeli w imieniu pacjentów i pracowników prosiłam o coś, zawsze słyszałam – „nie jest to niezbędne”, „musicie sobie jakoś poradzić”. W tamtym czasie miałam pod sobą 40 pacjentów i 100 opiekunów, do pomocy jednego koordynatora. Ciągły stres spowodował u mnie poważną chorobę, przez co przez 3 miesiące byłam na zwolnieniu lekarskim.
Wiedziałam, że dłużej tak nie dam rady. Firma też była za zakończeniem współpracy, dla dyrektorów było nie do pomyślenia, że menager może tak długo chorować. Ostatecznie nasze drogi się rozeszły. Pomyślałam, że trzeba coś zmienić i złożyłam papiery na położnictwo. Wtedy zaczęły się telefony od pacjentów.

Po co do Pani dzwonili?
Pytali gdzie jestem i dlaczego nie wracam. Najbardziej nieugięty był jeden Brytyjczyk, który jest niemal całkowicie sparaliżowany, sprawną ma tylko rękę i porozumiewa się pisząc. Raz dostałam od niego sms, że on chce abym to ja się nim zajmowała. Odpowiedziałam, że nie ma szans, ponieważ nie wrócę już do firmy, przez którą choruję i w której nie szanuje się pacjentów i pracowników. Odpowiedział krótko: „to czemu nie założysz swojej? Będę twoim pierwszym klientem”. Zaczęłam się zastanawiać.
Prowadzenie placówki medycznej , to nie warsztat, czy sklep. Jakie wymagania musiała spełniać Pani firma?
Chcąc działać na angielskim rynku musieliśmy uzyskać licencję, którą posiada każda placówka, szpitale, domy opieki, które świadczą usługi medyczne. Na zebranie dokumentów, złożenie aplikacji i szkolenia poświęciłam rok. Potem miałam spotkanie z komisją oceniającą nasz wniosek. To był najtrudniejszy egzamin w moim życiu.
Nie bałam się o stronę medyczną, miałam 8 lat doświadczenia na rynku brytyjskim, ale nie miałam pojęcia o stronie biznesowej prowadzenia firmy. Spotkanie zaczęliśmy o 10.00. O 15.00 miałam odebrać syna ze szkoły, więc spojrzałam na zegarek. Zauważył to mój rozmówca, kwitując – „super nam idzie, już jesteśmy w połowie”. Całość trwała 8 godzin.
Pierwszym pacjentem był wspomniany Brytyjczyk?
Tak, od razu po uzyskaniu przez nas wszystkich certyfikatów poprosił o przeniesienie. Potem pojawiali się kolejni. Obecnie zatrudniamy 60 osób, które opiekują się 13 pacjentami w ich domach. Cały czas zależy nam nie na ilości, a na jakości.
Pracujecie z osobami chorymi, ale także umierającymi. Na pewno emocji każdego dnia jest dużo, czy są takie, które wyjątkowo zapadają w pamięć?
Przejęliśmy pacjentkę, której ostatnie pięć lat życia było ograniczone do łóżka i siedzenia w fotelu. Pamiętam zdziwienie jej rodziców, kiedy powiedzieliśmy, że ich córka może wychodzić z domu. Wcześniej w głowie im się to nie mieściło. Zaczęliśmy od ustabilizowania pacjentki zdrowotnie. Potem opiekunki wypożyczyły auto i pojechały z nią do sklepu, w którym pracowała jej siostra. Obie się popłakały. Teraz wyjście z domu to norma, dziewczyna wyjeżdża z opiekunami na zakupy, do kina czy zoo.
Innym razem nasz pierwszy pacjent otrzymał zaproszenie na ślub swojego opiekuna. Problem polegał na tym, że ślub miał się odbyć w Polsce, a on nie może latać, w samochodzie może spędzić maksymalnie 4-6 godzin, nie porusza się i nie je samodzielnie, oddycha przez tracheotomie. Początkowo myślałam, że żartuje. Okazało się, że nie. To było niesamowite przedsięwzięcie logistyczne, samochód, dwóch opiekunów, cały sprzęt. Musieliśmy sprawdzić każdy hotel pod względem przystosowania dla niepełnosprawnych. Pamiętam, że pytałam panie w recepcji o wysokość łóżka, ponieważ dźwig, który przekłada pacjenta z wózka na łóżko, musi częściowo wjechać pod ramę łóżka. Od tamtego wyjazdu nasz pacjent był już kilkakrotnie w Polsce.

Muszę zapytać, co będzie dalej?
Moim marzeniem jest stworzenie domu opieki. Widzimy również wielkie zapotrzebowanie na placówkę opiekującą się młodzieżą i osobami dorosłymi, ale jeszcze nie w podeszłym wieku, które wymagają wsparcia medycznego.
Na pewno zostaje w branży, nie wyobrażam sobie innej pracy. Ta daje mi wiele satysfakcji i energii. Na pewno jest to zasługa także naszych pracowników. Wiemy, że dobrze się czują w Amber, polecają pracę u nas rodzinie i znajomym. Wspólnie szukamy rozwiązań problemów, a jak pojawiają się pomysły to jak tylko pozwala na to nasz budżet, realizujemy je. To dla mnie największy plus mojej pracy - mogę decydować, mieć realny wpływ na pracę, opiekę, na to aby zarówno pacjenci , ale i pracownicy czuli się dobrze.
Plebiscyt #Polka100
Blisko 100 lat temu, 28 listopada 1918 roku, Polska dołączyła do grona pierwszych państw na świecie, które nadały prawa wyborcze kobietom. By uczcić tę rocznicę, Ambasada RP w Londynie postanowiła uhonorować wyjątkowe Polki, które na co dzień inspirują polską społeczność na Wyspach Brytyjskich. Do plebiscytu mogły być zgłaszane wszystkie aktywne zawodowo Polki wykonujące interesujące zawody, które przyczyniają się do kreowania pozytywnego wizerunku Polski w Wielkiej Brytanii. Pełną listę laureatek można znaleźć na stronie Ambasady: londyn.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/polka100.
Komentarze 32
I to pokazuje absurd służyby zdrowia w UK. Pielęgniarka bez wyszkatalcenia jakie ma dyplomowany lekarz moze prowadzić placówkę medyczna. Placówka medyczna w moim rozumowaniu to miejsce gdzie diagnozuje sie choroby, podaje leki, leczy sie....
Wiec albo ja nie rozumiem terminu „placówka medyczna” w UK albo to powinno nazywać sie zwyczajnie Care Home. A placówka medyczna została tu użyta by brzmiało to górnolotnie.
No i kazdy Polak co go nie zapytasz co robi to odpowiadacie jest managerem, sprzątania, układania palet w magazynie ale jest managerem...
Placowke medyczna moze poprowadzic manager, tym lepszy bedzie im lepiej zna specyfike branzy, ale czemu musialby byc to lekarz, to nie wiem? Chyba nawet nie powinien byc, bo to strata lekarza jak nie leczy, tylko ogarnia...
Wazne ze biznes sie kreci.
Ooo i juz niektorym gacie w dupe uwieraja :D
B.podoba mi sie historia z panem, ktory chcial, zeby opiekowala sie nim wlasnie p.Monika.
Ludziom nie jest wszystko jedno, kto I jak im udziela pomocy. Jesli dostana dobra pomoc w swoim domu, zostana w nim dluzej - co ma tez sens ekonomiczny I jest w interesie wszystkich korzystajacych z NHS.