Do góry

Językowi banici

Powszechny brak znajomości angielskiego wśród Polonii brytyjskiej powoduje, że polscy emigranci odseparowują się od społeczeństwa, tworząc osobną grupę społeczną, żyjącą obok Brytyjczyków.

Tłumacz na pół etatu

Wybiła godzina 18.00. Początek nocnej zmiany w hurtowni spożywczej w Burton Latimer. Niechętnie i ospale wychodzimy na hale. Podchodzi do mnie Marlena. Już wiem, w jakiej sprawie. "Tak, tak, już idę, tylko powiem kierownikowi" – odpowiadam na pytanie, którego nie zdążyła zadać. Marlena wczoraj w pracy pokłóciła się z pewną Litwinką. Podobno prawie doszło do rękoczynów. Konsekwencją zdarzenia jest rozmowa dyscyplinarna z menedżerem, na którą właśnie szliśmy. Ona jako oskarżona, ja jako tłumacz.

W magazynie Morrison’s na nocnej zmianie pracuje kilkudziesięciu Polaków. Większość z nich nie mówi po angielsku wcale, albo mówi słabo. Gdy zachodzi potrzeba bezpośredniej interakcji pracownika z przełożonym, najczęściej menedżerem, wołają mnie do pomocy. Można śmiało powiedzieć, że jestem nieoficjalnym tłumaczem. Mój kolega z pracy, Henry, śmieje się, że powinienem mieć za to dodatek do pensji. Może kiedyś się o to upomnę. W każdym razie na spotkaniach dyscyplinarnych bywam bardzo często. Moja pomoc w zakresie tłumaczenia nie ogranicza się jedynie do „dyscyplinarek” i spotkań. Często przerwa schodzi mi na wypełnianiu aplikacji, pisaniu listu do Home Office bądź zgłębianiu papierów, które przyszły pocztą. Zdarza się i tak, że poświęcam swój prywatny czas na spotkaniach u prawników, albo na telefonach do elektrowni.

Owce na Księżycu

Dla niewładających angielszczyzną załatwienie jakiejkolwiek sprawy jest sporym problemem. "Takie życie to udręka" – mówi Wojtek. On sam ma problemy z językiem. W Polsce nigdy się nie uczył. Po dwóch latach w Anglii ciągłego zdawania się na innych wreszcie zdecydował się na kurs angielskiego w Instytucie Tresham w Corby. Wojtek jednak należy do wyjątków. Większość, choć nie wie, kiedy i czy wróci do kraju, nawet nie myśli o nauce języka. Czasem natomiast dobra znajomość angielskiego jest dosłownie sprawą życia i śmierci.

Dobrze o tym wie moja żona, która jest pielęgniarką w Kettering General Hospital. Kilkakrotnie już się zdarzało, że była wzywana do polskich pacjentów, celem tłumaczenia. Pewnego razu do szpitala przyjechała młoda matka z niemowlęciem, które zanosiło się od płaczu. Polka nie była w stanie wytłumaczyć, co dziecku dolega. Okazało się, że to było ostre wzdęcie. W takich przypadkach nieznajomość angielszczyzny może nieść poważne konsekwencje.

Brak angielskiego jest wielką przeszkodą w życiu, ale i w szukaniu pracy. W innym magazynie poznałem nauczyciela matematyki i menedżera firmy farmaceutycznej, którzy wykonywali pracę poniżej swych kwalifikacji, tylko z powodu języka. Innym razem pomagając znaleźć pracę koleżance, która z angielskim była na bakier, byłem świadkiem konwersacji, podczas której pracownik rekrutujący osoby, chcąc sprawdzić poziom języka mojej koleżanki, zadawał jej abstrakcyjne pytania, np. czy owce spacerują na Księżycu. Niestety na wszystkie pytania odpowiedziała twierdząco. Po miesiącu bezowocnych poszukiwań musiała wrócić do kraju.

„Recajkling” i „polisz TV”

Nieznajomość angielskiego nie tylko uniemożliwia asymilację, ale też zniechęca do niej emigrantów. Zauważyłem, że niechęć do Anglii jest wprost proporcjonalna do poziomu władania językiem. Jak ktoś nie mówi po angielsku, to wszystko jest dla niego obce, wrogie i niedostępne. Tacy ludzie pewnie i bezpiecznie czują się jedynie we własnym gronie. Wśród ludzi, których rozumieją – innych Polaków. Właśnie tak tworzą się polskie komuny. Ogromny rozmiar polskiej diaspory oraz polskość napotykana na każdym kroku im to umożliwiają.

Wielu z moich rodaków z pracy to ludzie z kilkuletnim emigracyjnym stażem. Udzielenie odpowiedzi na pytanie o termin powrotu do Polski jest dla nich nie lada wyzwaniem. Od paru lat mieszkają na kupie ze znajomymi, albo w wynajmowanych domach, bądź mieszkaniach, których wnętrza wypełniają meble z recyklingu lub second-handów. Każdy prawie urlop spędzają w Polsce. Oglądają polską telewizję. Zakupy robią w polskich sklepach, korzystają z usług polskich fryzjerek. Czasem wybierają się na mszę do polskiego kościoła. W wolne wieczory najczęściej spożywają alkohol we własnym gronie. Podczas tych spotkań dominuje temat pracy.

Przedstawiciele Polonii brytyjskiej stwarzają sobie na „saksach” swój własny, mały bezpieczny świat, w którym czują się komfortowo i który niechętnie opuszczają. Właśnie w ten sposób wielu Polaków żyje przez lata w Wielkiej Brytanii i nie ma pojęcia o tym, co to jest pudding, Święto Ognia czy Westminster.
Kiedyś było inaczej. Przed laty polscy imigranci, najczęściej nielegalni, robili wszystko, aby się jak najszybciej zasymilować i wtopić w społeczeństwo. "Moim priorytetem było przede wszystkim jak najszybciej nauczyć się języka" – wspomina Jola, która przyjechała do Anglii 20 lat temu. Jej się udało. Dostała obywatelstwo. Znalazła męża. Założyła rodzinę. Urodziła dwójkę dzieci. Pomimo, że pamięta o swoich korzeniach, nie wyjechałaby już stąd. Przecież Anglia to jej dom.

Robin Hood w polskiej wersji

Polacy bardzo niewiele wiedzą o kraju, w którym żyją. Po wyborze nowego premiera, pytałem się znajomych z pracy, czy wiedzą, kim jest Gordon Brown. Spośród kilkudziesięciu wiedziała tylko jedna. Mało kto ogląda telewizję, prawie nikt nie czyta gazet, chyba że „The Sun” z powodu trzeciej strony i sporej dawki sportu. W zasadzie sport, a raczej angielska piłka nożna, to jedyna płaszczyzna, w której emigranci płci męskiej są na bieżąco.

Niechęć do asymilacji Polaków dostrzegają sami Brytyjczycy. Brytyjska prasa nas ciągle z tego powodu krytykuje, a księża angielscy usilnie namawiają do uczestniczenia w nabożeństwach anglojęzycznych. Rząd zapowiada wprowadzenie językowych zaostrzeń dla przyszłych imigrantów. Jednak jest coś, co nas łączy z kulturą angielską. To postać Robin Hooda i jego świty. Tak jak on żyjemy z dala od społeczeństwa. Jesteśmy społecznymi i językowymi banitami. I sami sobie taki los wybraliśmy.

Katalog firm i organizacji Dodaj wpis

Komentarze 57

SCOT
142
SCOT 142
#125.01.2009, 08:10

witam , 100% prawdy , bardzo dobry artykuł .

envi
656
envi 656
#225.01.2009, 08:14

amen! dlatego sama czesto mam dosyc rodakow, a zwlaszcza takich co siedza w uk 2 czasem 3 lata i ani slowa po angielsku, a Brytyjczykow uwazaja za jakis kosmitow i samych siebie maja sie za Bog wie kogo chociaz pracuja w fabrykach albo na garach...to jest straszne!

envi
656
envi 656
#325.01.2009, 08:14

amen! dlatego sama czesto mam dosyc rodakow, a zwlaszcza takich co siedza w uk 2 czasem 3 lata i ani slowa po angielsku, a Brytyjczykow uwazaja za jakis kosmitow i samych siebie maja sie za Bog wie kogo chociaz pracuja w fabrykach albo na garach...to jest straszne!

cezar aka behemot13
293
#425.01.2009, 09:05

wiecie co? ja nie znam takich ludzi.... fakt ze jakos super mocno towarzyski nie jestem, ale wiekszosc moich znajomych pracuje w miejscach gdzie angielszczyzna trzeba sie poslugiwac conajmniej plynnie. moze poprostu mam takich znajomych :-)
ale jesli jest tak jak w artykule stoii no to sory.
kolega z artykolu ktory pracuje w magazynie powinien kasowac £10 za godzine pracy dodatkowej typu listy telefony itd. samopomoc samopomoca, ale sa jakies granice chyba.
milej niedzieli :-)

Profil nieaktywny
najslodsza
#525.01.2009, 10:26

a osoba ktora napisala ten artykul?? nie dosc ze tlumacz to jeszcze felietonista i pracuje w wylacznie w fabrykach i marketach?? o co tu chodzi??

kamilia999k
80
#625.01.2009, 10:27

cezar aka behemot13 no teraz to sie juz przechwalasz! kazdy zna takich polakow, jest ich od chuja i jeszcze troche! juz nie gadaj, ze wszyscy twoi znajomi tak super znaja angielski, bo jak by tak bylo to ja bym pracy nie miala! hehe! dobre;-)))

elastycznyjozef
21 092 15
elastycznyjozef 21 092 15
#725.01.2009, 10:27

'niewładający' pisze się razem.
Kiedy będzie artykuł o zapominaniu języka polskiego?

kamilia999k
80
#825.01.2009, 10:28

no nie doceniaja nas polakow najslodsza! widzisz przyklad golym okiem! taki zdolny a na nocno zmiane w morisonie zasowa! ech... szkoda gadac

Profil nieaktywny
najslodsza
#925.01.2009, 10:35

moze ten koles to jakis zboczeniec i podnieca go pomaganie takim niedorajda, moze sie chlopak potrzebuje dowartosciowac kilka razy w tygodniu :)

Profil nieaktywny
Użytkownik
#1025.01.2009, 11:19

Me no speak no English...najechało się zwyczajnie analfabetów;]

magda.lena
202
#1125.01.2009, 11:38

Czemu mam nie chodzic do polskiego kościola???
Czy muzułmanów także będą namawiac żeby chodzili do angielskich kościołów???
Tu akurat nie chodzi o język,ja po prostu chce chodzic na polskie msze, i tyle.Nikt nie będzie mi nakazywał gdzie mam wyznawac wiarę!
Poza tym pracuje z samymi szkotkami,więc muszę rozmawiac po angielsku. jestem tu od kilku miesięcy
i od początku uczęszczam na lekcje angielskiego.
Nie mam tutaj zbyt wielu znajomych polaków...
może dlatego że nie pracuje z polakami.

Profil nieaktywny
marusia
#1225.01.2009, 11:38

wiekszosc z was to i tak paprochy ktorych niebawem beda sie chcieli pozbyc w jakis sposob brytyjczycy.tylko ich wrodzona kultura nie pozwala im tego zrobic natychmiast i brutalnie.

kloon
167
kloon 167
#1325.01.2009, 12:01

Pracujc w pewnej firmie z polakami "spuszczalem" się na nich jak trzeba bylo porozmawiac z szefem, gorzej jak wszyscy pojechali na holiday. Sytuacja zmusiła mnie do nauki angielskiego. Teraz moze nie wladam angielskim jak rodowici obywatele tego kraju ale dogadac sie umiem. Teraz jak czytam artykuly na Emito to wychodzi na to ze takich jak ja jest niewielu. Wg. was to 50 % jest takich co umie angielski , pare % takich jak ja a reszta to tacy który wolą ciągle się "spuszczac" na innych . Polak to taka "swinia" ze do wszystkiego sie przyzwyczai. Nic dodac nic ująć.

bus_37
Dundee
24 200 114
bus_37 Dundee 24 200 114
#1425.01.2009, 12:01

Wielu z moich rodaków z pracy to ludzie z kilkuletnim emigracyjnym stażem. Udzielenie odpowiedzi na pytanie o termin powrotu do Polski jest dla nich nie lada wyzwaniem. Od paru lat mieszkają na kupie ze znajomymi, albo w wynajmowanych domach, bądź mieszkaniach, których wnętrza wypełniają meble z recyklingu lub second-handów. Każdy prawie urlop spędzają w Polsce. Oglądają polską telewizję. Zakupy robią w polskich sklepach, korzystają z usług polskich fryzjerek. Czasem wybierają się na mszę do polskiego kościoła. W wolne wieczory najczęściej spożywają alkohol we własnym gronie. Podczas tych spotkań dominuje temat pracy.

niestety musze przyznac ze takie byly zle dobrego moje poczatki, jednak kazdy zaczynal po swojemu, liczy sie przeciez progres...anyway pamietam te imprezy na kanapach z wystawek, gdzie w pokoju obok chinczycy gotowali koty w marchwece, na krzywym stole litr taniej wodki i irn bru(ponoc najlepsza zapitka do wodki, odkrycie mlodej emigracji) i ramy polskich fajek, czasem kurczak z morrisona przeceniony przed zamknieciem sklepu. no i te tematy rozmow-a ile masz na godzine, a ile godzina w tygodniu, a masz owertajmy, a zadzwonisz mi po nin, a kiedy znowu do polski.........szczesc boze nie trwalo to dlugo, ale wiem ze wiekszosc z tych ciagle tak baluje, choc kilku sie wyrwalo.

cezar aka behemot13
293
#1525.01.2009, 12:06

Kamilia 999 :-)
nie mam sie czym przechwalac. tak jak napislalem, jestem malo towarzyski wiec i znajomych nie mam az tak wielu by powiedziec ze to przekroj polskiej emigracji w edin. moze tak sie poprostu ulozylo. z tego co wiem nawet znajomi pracujacy na stanowiskach ktore nie wymagaja komunikacji ( np kumpel w fabryce) anglojezycznej spokojnie radza sobie w sytuacjach zyciowych. poczta, bank, urzedy, zakup samochodu jego rejestracja i ubezpieczenie, sklepy, knajpy itd.
chociaz fakt, na lotnisku kiedys i w sklepie musialem pomagac sie dogadac.
Kobitka mi koiedys opowiadala ze wsiadajac do busa koles powiedzial do kierowcy:
"me dont speak english, me speak poland" to rece opadaja :-)
do you speak mozambik? yes I don`t :-))))

bus_37
Dundee
24 200 114
bus_37 Dundee 24 200 114
#1625.01.2009, 12:09

kiedys jeden wpadl "one bilet please.."

cezar aka behemot13
293
#1725.01.2009, 12:11

bus, tez przeraialem zycie na kupie, ale gotowanie kota? u mnie to bylo 10 tygodni z rodakami i bylo naprawde fajnie (na swoj sposob)

cezar aka behemot13
293
#1825.01.2009, 12:15

dobrze ze nie chcial juz na tramwaj, albo... na metro.
czasem chadzam do chinskiego supermarketu tam to sie dopiero czuje jak debil. wiele z tych towarow jest tak egzotycznych ze nawet nie wiem jak to na PL przetlumaczyc np eggtree - drzewo jajeczne?

Profil nieaktywny
Użytkownik
#1925.01.2009, 12:17

bus 37 - ...rewelka z tym "one bilet please"

Ines.M
212
Ines.M 212
#2025.01.2009, 12:19

Ten fragment jest bardzo trafiony:

"...niechęć do Anglii jest wprost proporcjonalna do poziomu władania językiem. Jak ktoś nie mówi po angielsku, to wszystko jest dla niego obce, wrogie i niedostępne."

Pablow26
234
Pablow26 234
#2125.01.2009, 12:22

Na victoria station w Londynie przyjechal polski autobus, z ktorego wysiada okolo 50 Polakow.Wiekszosc z nich to panowie po 40 z wasikiem i panie ktore tez maja kolo 40 lat ale wygladaja po 60 poniewaz zostaly dojechane polska rzeczywistoscia...
Jeden sie pyta:
-Kto tu mowi po angielsku...?
Zbyszek podnosi reke do gory i mowi:
-Ja!
Na to caly tlum z autobusu:
-To idziem szukac roboty Zbychu...

Historia z zycia wzieta...:)

Ines.M
212
Ines.M 212
#2225.01.2009, 12:22

Haha, "one bilet please" - dobre!

Kiedys pracowalam w kafejce internetowej. Pewnego dnia przyszedl rodak i sie zapytal: "Can I druk here?"

cezar aka behemot13
293
#2325.01.2009, 12:36

moze chcial "get drunk"? w koncu to kafejka ;-)

ErgSamowzbudnik
243
#2425.01.2009, 13:36

Tragiczne jest to, że ludzie, którzy nigdy nie powinni opuszczać miejsca swojego zamieszkania są do tego zmuszani przez nędzę, beznadzieję i brak perspektyw w Polszczy. Wypchnięci ze swojego środowiska w którym do tej pory żyli, pozbawieni pomocy przyjaciół i rodziny, nieprzystosowani i bezbronni jak kotki wegetują Z KONIECZNOŚCI - A NIE Z WYBORU na obczyźnie dla kilku groszy i największym ich marzeniem jest jak najszybszy powrót do domu... a wy tu o nauce angielskiego!
Dajcie im wreszcie spokój! Oni najbardziej biorą w dupę za to, że urodzili się w zwyrodniałym kraju, w którym chora na głowę władza, zamiast współpracować i pomagać - walczy ze swoimi obywatelami, starając się ich zniszczyć wszelkimi sposobami.
Pogódźcie się wreszcie z tym, że większość z nich NIGDY nie nauczy się angielskiego; jeżeli nie chcecie pomagać - przynajmniej im nie przeszkadzajcie. Oni są, jacy są; i tak o wiele bardziej wartościowi niż ich szkocki odpowiednik - zapite, naćpane, powykrzywiane fioletowe mordy od urodzenia na zasiłku i genetycznie niezdolni do jakiejkolwiek pracy.
Na koniec apel: O WY WSZYSCY - OŚWIECENI, ELASTYCZNI, ZWARCI I OLŁEJS REDI - zrozumcież wreszcie, że wąsaty Marian jest częścią kraju, z którego wszyscy pochodzimy i śmiejąc się z niego - drwimy sami z siebie!

cezar aka behemot13
293
#2525.01.2009, 13:59

ciekawe podejscie. nawet jestem sklonny przyznac Ci racje, sa ludzie ktorzy musieli wyjechac i jest im ciezko, ale ze wzgledu na lenistwo, brak checi, zdolnosci lub czego tam jeszcze utrudniaja sobie sami zycie.
panstwo polskie nie jest panstwem wspierajacym swojich obywateli, a Uk wspiera nawet przybyszow.
darmowe kursy chyba sa organizowane przez councile itd.
Erg, z calym szacunkiem, poprostu mozna. mozna tez sie kisic jak kapusta.
a zeby wszystkim przywalic rowno to wplatanie na sile angielskich slow do polskiego zdania wola o pomste do nieba. np:
'ciaza jest scary'
'na roundaboucie jedz w lewo'

Profil nieaktywny
jmp1
#2625.01.2009, 14:27

,,wy wszyscy wielcy wam sie udalo........,, czemu zawsze ktos sie musi przypiac(madrala z nocnej zmiany),niechca niech sie nie ucza ich sprawa i prawde mowiac nic nikomu do tego ,a ci wszyscy tak mocno ich krytykujacy co wy tu robicie czemu nie jestescie lub nie byliscie tacy madrzy w Polsce,kazdy z nas przyjechal tu z jakiegos powodu,a teraz 99% udaje h..... wie kogo

cezar aka behemot13
293
#2725.01.2009, 14:44

droga sahib, w PL mialem duzo lepsza sytuacje niz tu. tu jest poprostu lepiej (przynajmniej mi) i bedac w rzymie zachowuj sie jak rzymianin. jak chinczyk przyjezdza do PL to on sie uczy polskiego a nie jego wspolpracownicy chinskiego.
eot

cezar aka behemot13
293
#2825.01.2009, 14:48

sora drogi a nie droga

Profil nieaktywny
jmp1
#2925.01.2009, 14:49

cezar masz racje tylko po 1 zrozum tez tych ktorzy mieli sytuacje hujowa w kraju,po 2 zrozum tych ktorzy nigdy nie uczyli sie jezykow w szkole,a po 3 ja nikogo nie krytykuje A I NAJWAZNIEJSZE wytlumacz jak mozesz stwierdzic ze w PL mialem lepsza sytuacje niz tu ale tu jest mi lepiej,, teraz to dales ciala bracie tym stwierdzeniem

cezar aka behemot13
293
#3025.01.2009, 14:55

napisalem ze JA mialem.
kasa to nie wszystko. lubie normalnosc a tu jest jej wiecej. oczywiscie to jest moja prawda kazdy ma swoja tak jak d&^e
nie doczytales ale uznajmy ze nikt nie dal ciala. nie widze sensu by robic pyskowke

Profil nieaktywny
jmp1
#3125.01.2009, 15:02

pewnie ze nie ma sensu robic pyskowki,w pelni sie z toba zgadzam,a wracajac do artykolu to mnie zadziwia tylko jedno ,,-czemu taki madry ,wyksztalcony ,znajacy jezyki kolo,zasuwa na nocna zmiane za 5,73,,,-cezar nie zastanowilo cie to,bo wyjdzi na to ze nikt z nas nie robi jako kp , night porter ,czy na budowie ,tylko sami urzednicy na emito pisza I TO MNIE WLASNIE SMIESZY

marzmy1981
78 453
marzmy1981 78 453
#3225.01.2009, 15:37

home office powinien po okresie jakiejs proby robic egzamin z angielskiego. Szczyt lenistwa i glupoty zeby nie uczyc sie jezyka kraju w ktorym sie zyje.Tym bardziej ze jak ktos juz napisal, kursy organizowane sa za darmo!! Mozna komus pomoc raz, drugi, ale jezeli ktos siedzi tutaj rok i ni w zab nie umie sie dogadac tylko czeka na kogos kto mu przetlumaczy to przepraszam, ale to jest jakies nieporozumienie!

Ines.M
212
Ines.M 212
#3325.01.2009, 15:48

Erg Samowzbudnik (Sulejówek)
#24 | Dziś - 13:36

"wegetują Z KONIECZNOŚCI - A NIE Z WYBORU na obczyźnie dla kilku groszy i największym ich marzeniem jest jak najszybszy powrót do domu"

Coś ta Twoja teoria się kupy nie trzyma, albo piszesz o tych Polakach, którym jest źle bezwzględu na to gdzie są.

Erg, jeśli emigrujesz bo masz kiepską sytuację w PL, to tylko po to, aby tą sytuację poprawiać, a nie wegetować jak to ująłeś. I jeszcze jedno, żadne "bezbronne kotki", tylko śmierdzące lenie. :)

sahib1 (Edynburg)
#29 | Dziś - 14:49

Można mieć beznadziejnie w Polsce, i można mieć też słaby angielski. Ale to nie są powody, dla których mniej lub bardziej świadomie trzeba kisić się w getcie. O czym notabene jest powyższy artykuł.

Poluszka, masz rację. Do legalnej pracy Home Office powinno wymagać WRS i jakiegoś papieru z angielskiego. ;)

LadyInRed
87
#3425.01.2009, 15:56

mroczne kapcie- czemu sie czepiasz; mozna i razem i osobno, zalezy od tego, "co autor chcial przekazac";

elastycznyjozef
21 092 15
elastycznyjozef 21 092 15
#3525.01.2009, 16:15

Psychopatka, z kontekstu wynika, że należy razem.

elastycznyjozef
21 092 15
elastycznyjozef 21 092 15
#3625.01.2009, 16:15

A tak z innej beczki:
Jak długo gotujecie kota, żeby był miękki?

Profil nieaktywny
zbananowany
#3725.01.2009, 16:37

Do miękkości!
Ale to sztuka dla "fahofca" bo ciężko bydlak w garze upilnowć.

Profil nieaktywny
zbananowany
#3825.01.2009, 16:38

"A" mi nawala

elastycznyjozef
21 092 15
elastycznyjozef 21 092 15
#3925.01.2009, 19:59

Warzywa wyjada?

Irek
1 937
Irek 1 937
#4025.01.2009, 20:40

Nie, mroczny! Kota daje sie wczesniej niz marchewke, bo by sie rozgotowala.

Profil nieaktywny
zbananowany
#4125.01.2009, 22:44

Ma bestia nie opanowany apetyt
http://uk.youtube.com/watch?v=2KVGJ...

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#4226.01.2009, 03:08

Zawsze myślałam,że "kultowym daniem" w Chinach jest potrawa z psa a nie z kota...

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#4326.01.2009, 03:09

Człowiek się uczy całe życie :)

DanyKochany
2 101
DanyKochany 2 101
#4426.01.2009, 03:11

Alez kota sie nie gotuje- kota sie dusi :D
generalnie przyjmuje sie ze "kultowym " daniem w chinach jest ryz. Ew skrzydelka kury w cocacoli :] (odpowiednik naszego rosolu niedzielnego )

Zibi
Moderator
2 986 7
Zibi 2 986 7
#4526.01.2009, 12:30

co do tego "one bilet please", smieszne, ale w sumie nie jest zle. Na 3 slowa 2 sa wlasciwe. Nie powinnismy sie zbytnio wysmiewac z malych bledow jezykowych. Jak czlowiek sie uczy angielskiego to wiele gaf palnie, i byle sie wtedy nie zaczal wstydzic, tylko kontynuowal sie uczyc, to jest spoko.

Dzien po przyjechaniu na wyspy poszlismy z kumplami (wszyscy po nauce angielkiego w pl) na internet w szkole, i trza bylo sie zapytac, ktorych komputerow mozemy uzyc, na szybko sklecalem zdanie i wyszlo mi "Can we take some computers", bo mi slowko z glowy ucieklo, na co babeczka mi wyjasnila, ze moge sie zarejestrowac na recepcji 'and then you can use the computers'. I w ten oto sposob, w glowie mi sie wszystko ulozylo i pamietalem, zeby uzywac 'use'.

Dla przykladu, jak ktos wchodzi z usb, czy CDkiem do kafejki i pyta sie 'Can I druk here', to osoba anglojezyczna odpowiedzialaby 'Would you like to print something or write something on a CD' i tak jazacy polak by sie nauczyl i zapamietal kilka wiecej slowek.

Trzymam kciuki za wszystkich uczacych sie, a tym zyjacym w zawieszeniu zycze szybkich decyzji, albo zostaja (i sie ucza angielkiego) albo spowrotem do pl (papapappa)

pozdro :)

Ines.M
212
Ines.M 212
#4626.01.2009, 12:55

Masz racje Zibi, male potkniecia sa jak najbardziej do wybaczenia :)

... ale czasem moze byc smiesznie :P

Name?
- Hamid.

Sex?
- Yes please!

No, no! Man or woman!?
- Sometimes man, sometimes woman!

Profil nieaktywny
zbananowany
#4726.01.2009, 14:22

You are polish?
Nie pole ale wypić wypije!

Shadowman
287
Shadowman 287
#4826.01.2009, 14:33

Czytajac ten artykul, komentarze, mnie sie przypomniala Polska, i zagraniczni przybysze (emigranci) w tej polsce wlasnie jak; wietnaczycy,armenczycy, ukrainczycy, afrykaczcycy itp. Najczesciej zajmujacy sie handlem na bazarach.
I zaskakujace jest jedno: z nimi mozna normalnie pogadac, czasami smiesznie wypowiadaja polskie slowa, ale mozna sie dogadac. Po 3latach, ich zasob slow nie ogranicza sie do: dobra kurtka, tylko 50zl. Ale mozna poruszyc z nimi wiele tematow.

W UK wszelkiej "masci pomoce" sciagly tych "Co musieli przyjechac by przezyc", o czym wlasnie wspomnial "Erg".
I rozumiem tych co przyjechali, i praca, zycie nie zmusza ich do nauki jezyka, bo po chuj skoro sobie radzi. Nie rozumiem jednakze tych o przyjezdzaja tutaj z dziecmi, tych co jezyka nie znaja a decyduja sie na dzieci. Myslac ze jakos to bedzie..............
We mnie sie az gotuje jak chodze na zebrania w szkole, i widze taka mamusie, tatusia, do ktorych nauczycielka mowi o problemach dziecka a Glupio usmiechnieci, kiwaja glowa nie rozumiejac co ta nauczycielka mowi, a ta patrzy na nich zamyslona: oni sa pierdolnieci, czy mnie nie rozumia.
Ja mysle tak:
Jesli nie rozumieja, maja dzieci tutaj, to sa pierdolnieci.

ErgSamowzbudnik
243
#4926.01.2009, 15:07

=> Shadowman, w takim przypadku upuść troche powietrza z balonu, wyjdź na chwilę z cienia i wytłumacz owym rodzicom, o co chodzi nauczycielce - pomożesz nie tyle im, co dziecku. To nie boli.

kama79_79
Glasgow
22 709
#5026.01.2009, 15:29

erg dziecku mozna pomoc owszem.mozna tez pomoc rodzicom-chwycic za reke,zapisac do szkoly,tylko,ze ta szkola staje sie problemem po kilku tygodniach i problem zaczyna sie od nowa.zawsze mozna kogos zaczepic,podsunac pod nos papierek,numer telefonu i prosic...po co zatem rezygnowac z 12stu godzin pracy jako cleaner w tygodniu,na rzecz szkoly...?nie warto...skoro...zawsze ktos pomoze,lekarz podesle tlumacza,w sklepie wklada sie do koszyka,placi bez zbednych pytan...mozna wyliczac,mnozyc.
najwazniejsze,ze robota jakas jest,mieszkanie socjalne,benefity na dzieci.szkola,podwyzszanie kwalifikacji?a po co?

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#5126.01.2009, 15:38

Zgadzam się z kamą 7979
Brutalna prawda...

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#5226.01.2009, 15:40

Nie wiem jednak czy to szczyt lenistwa czy głupoty

pawelbe
140
pawelbe 140
#5326.01.2009, 19:42

ja uwazam, ze Wielka Brytania zrobila blad wpuszczajac wszytskich "jak leci"... Pamietam na poczatku jakie byly kryteria na interview, pytano ile lat zamierzasz zostac, czy zamierzasz sie osiedlic...

Dano kredyt zaufania ludziom, ze sie naucza jezyka, ze jakos sie beda asymilowac. Cala idea "multikulturalizmu" polega na "tyglu kulturowym" a nie na tworzeniu gett, tak jak to ma w przypadku "dzikich" polakow, nie potrafiacych podziekowac w sklepie za zakupy...

Zyc w kraju i nie znac jezyka sie da na krotka mete, ale dosc dluzej jest tak jak bycie analfabeta...Chocby nawet dlatego, ze jak ktos wspomnial, jest to niebezpieczne... Ja sie zaloze ze 95 % ludzi, ktorzy nie znaja jezyka, nie wie co zrobic (i sobie nie poradzi) w przypadku wszelkiego "emergency" typu wybuch, pozar, wlamanie itp. Kazdy powinien sobie odpowiedziec na pytanie czy chce miec takiego sasiada, ktory w razie aby sie cos u nas dzialo, nie bedzie potrafic powiadomic policji?

ErgSamowzbudnik
243
#5427.01.2009, 11:43

O Wzorowy Uczniu! Życie jest o wiele bardziej zróżnicowane, niż Twoje czarno-białe schematy; gdyby emigrowali WYŁĄCZNIE kulturalni ludzie z dobrą znajomością języka, wyższym wykształceniem i zawodem, na który aktualnie jest zapotrzebowanie na lokalnym rynku pracy - bylibyśmy jedną nogą w raju...
Kłopoty, które mają Polacy w UK oraz ten kraj z nami nie są niczym nadzwyczajnym, to zjawisko typowe dla tak dużej społeczności imigrantów w każdym kraju - część odnajduje się bardzo szybko w nowej sytuacji, inni potrzebują na to kilku lat i jest też taka grupa, która nigdy nie zasymiluje się do końca. Naprawdę nie ma o co kruszyć kopii; zamiast bezustannie rugać tych, którzy nie są tak doskonali jak MY - starajmy się raczej w miarę możliwości im pomóc, gdy tego potrzebują, bez oceniania, opierdalania, grzebania w życiorysie, itp. Pomoc ma oczywiście swoje granice ale wyskakiwanie z ryjem na każdego, kto nas o nią poprosi to przesada.
Wyluzujta, ludzie, żyjcie i dajcie żyć innym!

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#5527.01.2009, 12:49

Myślę że nikt nie jest doskonały.Osobiście nie znam języka perfect i czasem muszę poprosić o pomoc jeśli czegoś nie zrozumiem (swoją drogą zasób słow języka angielskiego jest duży więc wątpię by ktoś znał je wszystkie).Pomóc można (raz czy dwa) ale nie trzymać za rączkę dorosłych ludzi z dziećmi przez całe lata.Czy nie widzisz,że tak na pradę to nie pomoc a krzywda.Naprawdę znajomość choćby podstaw języka jest potrzebna.Czasem tylko brakuje motywacji by te podstawy posiąść.Jeśli ktoś po prostu jest zbyt leniwy na naukę to niech nie ściąga tu rodziny bo to nieodpowiedzialne.Niech się coś dziecku stanie i kto po pogotowie zadzwoni?Kolega jak się go uda na czas "złapać"?Wystarczy że jeden z drugim wyłączy telefon albo będzie nieosiągalny i nieszczęście gotowe.

bors
121
bors 121
#5627.01.2009, 19:03

Przyjechalam tu wiele lat temu (ale nie z armia Maczka - duzo pozniej). Nie bylo wielu Polakow, nie bylo polskiej telewizji i rodzimego ciepelka. I bardzo dobrze. Intensywnie zaczelam sie uczyc angielskiego po tym, gdy sasiad przyszedl do nas i czegos chcial. Nastawilam sie agresywnie - pewnie mu sie cudzoziemcy nie podabaja - a wiec odpowiednia mina, jakies pomruki, gdy moje mlodsze dziecko powiedzialo "Mama ,ten pan sie pyta czy chcesz swieza rybe, bo duzo zlowil i moze bedzie nam smakowalo" Nigdy mi tak glupio nie bylo. Po pol roku juz nie mialam takich problemow, a do geniuszy jezykowych nie naleze. Wylaczcie polska telewizje i ogladajcie brytyjskie programy dla dzieci - dobre na poczatek.

pawelbe
140
pawelbe 140
#5727.01.2009, 22:21

@ samozbudnik

Kraj, ktory otwiera granice ma prawo wprowadzic zasady, kto i na jakich zasadach ma sie osiedlac...Norwegowie obowiazkowo ucza emigrantow wlasnego jezyka, zeby zostac w Szwajcarii trzeba najpierw znaleść pracodawce, ktory udowodni, ze nie ma innego Szwajcara na to miejsce...
Jestem przeciwko spolecznej izolacji tych ludzi - imigracja niekontrolowana po prostu sie nie sprawdza... I nie tyle nawet tych ludzi oceniam, bo to normalne, ze wszyscy nie sa wyksztalceni i wladaja jezykami obcymi, tylko najnormalniej swiecie mi ich zal...Mieszkalem kiedys w kraju, ktorego jezyka nikt za bardzo nie czai - powoduje to frustracje, bezsilnosc, spadek poczucia wlasnej wartosci i w efekcie wykluczenie spoleczne... I jesli uwazasz, ze tak nie jest to poczytaj forum emito. Skad sie biora te wypowiedzi pewne wyzszosci nad Brytyjczykami? Jaki to ciemny narod, jaki prymitywny, Ci "Brytole", "glupi Szkoci"... Uwazasz, ze pisza to ludzie, ktorzy na codzien z nimi rozmawiaja w pracy?... Bo ja mysle. ze to sa mechanizmy kompensujace poczucie, ze jest sie w dupie kupujac bilet czy pytajac o droge...Takie dowartosciowanie sie, przeciez my i tak jestesmy lepsi, nawet jak nie znamy jezyka...

@ bogumila

o to chodzi, zamiast sluchac brytyjskiego radia czy ogladac tutejsza telewizje wszyscy orgianizuja polska TV (np. cyfrowy polsat)... Przeciez tam nie ma co ogladac, a problemy z wiadomosci coraz mniej nas tu obchodza...Zaden z "zawsze polakow" nawet nie wpadnie na pomysl, ze moze by bylo fajnie chocby "osluchac sie" z jezykiem... Podobnie z ogladaniem filmow - polskie DVD, polski lektor (o zgrozo), byleby przez chwile nie musiec myslec...