Do góry

Tęsknimy za tym, czego nie mamy

Na obczyźnie dopiero okazuje się, że nic nie smakuje tak jak polski majonez, a najlepiej czyta się prozę polskich pisarzy. Ale uwaga, to działa w dwie strony. Po powrocie z wieloletniej emigracji do kraju szybko się też okazuje, że znowu czegoś brakuje.

Prawie rok temu wybrałam się na spotkanie "Klubu Powracających" do warszawskiego lokalu "Lemon" na Sienkiewicza. Było to pierwsze spotkanie Polaków, którzy powrócili do kraju z zagranicy, głównie z Wielkiej Brytanii. Ponieważ była zima, to jak to w Polsce o tej porze roku bywa, na zewnątrz panował niemiłosierny mróz. W pewnym momencie wszyscy uczestnicy spotkania – a na pewno ci, którzy spędzili w Wielkiej Brytanii trochę czasu – oniemieli, kiedy za oknem zobaczyli grupkę dziewczyn odzianych w bluzki bez rękawów i z gołymi nogami w szpilkach. Obrazek w stylu brytyjskiego lansu małolatów. Spojrzeliśmy po sobie ze zrozumieniem komentując: jak w Londynie!

Od tamtej pory szukam czasami Londynu w Warszawie. Nie jest to łatwe, ale zdarzają się momenty. Nacieszyć się nie mogę, kiedy na półkach w polskich delikatesach znajdę na regałach z kuchniami świata sos HP, Marmite (love it or hate it). Kupuję od razu, a potem trzymam w kuchni z sentymentu. I chociaż produkty się przeterminowują, bo nie jestem miłosniczką Marmite, to sam fakt, że je mam, jakoś tak dziwnie cieszy. Pewnie na tej samej zasadzie, jak w Londynie słoiki z majonezem kieleckim czy musztardą stołową ze Społem.

Robiąc zakupy w warszawskich centrach handlowych zaglądam do Marksa & Spencera. Chociaż unikam słodyczy, bo nie lubię karmić się pustymi kaloriami, to kupuję tam Pic N Mix Fruit Pastilles, bo były to w Londynie, w chwilach słabości, moje ulubione słodycze. Jadąc warszawskim metrem czy rozklekotanym autobusem 131 na Mokotów i sięgając do torby po cukierka z Marksa & Spencera, przypominam sobie londyński smak. Lubię też zajrzeć do Empiku i zobaczyć co nawego w "Sunday Times", bo mało co jest tak inteligentnie zgryźliwe jak felietony Jeremy Clarksona. Szczególnie czytane na papierze, a nie w Internecie.

Żal tylko, że eksportowy "Sunday Times" jest sprzedawany bez kolorowych magazynów, które są fantastyczne. Za niedzielny poranek z kawą ze Starbucksa i z magazynem "Culture" czy z "Sunday Times Magazine" oddać można wiele, bo z całym szacunkiem dla polskich dzienników, które cenię, to żaden nie jest wydawany z takim rozmachem jak brytyjski "Times". Brakuje też dobrze zrobionych telewizyjnych show i śmiałych komentarzy Simona Cowella. I chociaż Kuba Wojewódzki w "Mam talent" bardzo się stara, to jednak czuje się, że polska edycja pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Dzięki YouTube mogę być na bieżąco z poczynaniami Danyla Johnsona.

Londyn czasami odnajduję też płacąc w kasie. Miło jest, kiedy słyszy się "dziękuję" i widzi uśmiech na twarzy ekspedientki/ekspedienta. I nie ma znaczeni czy ten uśmiech jest sztuczny i wyszkolony. Jakikolwiek by nie był, ale zawsze milszy niż fochy sprzedawcy wzbudzające poczucie winy, że w ogóle się coś kupuje.

Kiedy wyjeżdżamy na obczyznę, wszystko co polskie cieszy nas podwójnie. Na widok truskawkowej czekolady Wedla w polskim sklepie świecą nam się oczy, przed świętami potrafimy przemierzyć pół Londynu, żeby tylko dostać makowiec z polskiej piekarni. Niczym z pogardą patrzymy na brytyjskie mince pie, omijając je szerokim łukiem i uznając za obrzydliwy wymysł Wyspiarzy. Wraz z powrotem do kraju nagle okazuje się, że makowiec to właściwie mało atrakcyjne ciasto i kiedy znajomi przed świętami przywiozą "na próbę" mince pie to zachwalamy i bronimy, że do tego przysmaku to trzeba dorosnąć. Ale tak to już chyba jest, i z życiem, i z miłością, że dopiero z dystansu widzimy co straciliśmy.

Katalog firm i organizacji Dodaj wpis

Komentarze 34

Taffi
215
Taffi 215
#123.11.2009, 11:49

dokladnie, to prawda - taka juz ludzka natura

Profil nieaktywny
DzieckoWeMgle
#223.11.2009, 11:53

Kochani, mówią nam ze nasza kiełbasa przegoniła ich kiełbasę, moze i przegoniła. Ale wszystko inne stoi w miejscu!

bittersweet
672
#323.11.2009, 12:00

hmmm...

o.k.
1 678
o.k. 1 678
#423.11.2009, 12:08

dobre bo polskie ? bez przesady może kaputa kiszona i ogórki (też kiszone) ale żeby majonez ?

squit
3 108
squit 3 108
#523.11.2009, 12:13

nie chciałbym się powtarzać...
ALE najbardziej brakuje wyspiarskiego śniadania :DDD

squit
3 108
squit 3 108
#623.11.2009, 12:15

...o którym w Polsce nie mają zielonego pojęcia :(
a niby takie proste.

Profil nieaktywny
DzieckoWeMgle
#723.11.2009, 13:09
Profil nieaktywny
Konto usunięte
#823.11.2009, 14:15

Nic nowego, to jedna z faz culture shock (re-entry shock):

Phases of culture shock

The shock (of moving to a foreign country) often consists of distinct phases, though not everyone passes through these phases and not everyone is in the new culture long enough to pass through all three:

* Honeymoon Phase - During this period the differences between the old and new culture are seen in a romantic light, wonderful and new. For example, in moving to a new country, an individual might love the new foods, the pace of the life, the people's habits, the buildings and so on. During the first few weeks most people are fascinated by the new culture. They associate with the nationals that speak their language and are polite to the foreigners. This period is full of observations and new discoveries. Like many honeymoons this stage eventually ends.[2]
* Negotiation Phase - After some time (usually weeks), differences between the old and new culture become apparent and may create anxiety. One may long for food the way it is prepared in one's native country, may find the pace of life too fast or slow, may find the people's habits annoying, disgusting, and irritating etc. This phase is often marked by mood swings caused by minor issues or without apparent reason. This is where excitement turns to disappointment and more and more differences start to occur.[3] Depression is not uncommon.
* Adjustment Phase - Again, after some time (usually 6 – 12 months), one grows accustomed to the new culture and develops routines. One knows what to expect in most situations and the host country no longer feels all that new. One becomes concerned with basic living again, and things become more "normal".One starts to develop problem-solving skills for dealing with the culture, and begins to accept the culture ways with a positive attitude. The culture begins to make sense, and negative reactions and responses to the culture are reduced. Reaching this stage requires a constructive response to culture shock with effective means of adaption.[4]

Also, Reverse Culture Shock (a.k.a. Re-entry Shock) may take place — returning to one's home culture after growing accustomed to a new one can produce the same effects as described above. This results from the psychosomatic and psychological consequences of the readjustment process to the primary culture.[5] The affected person often finds this more surprising and difficult to deal with than the original culture shock.

There are three basic outcomes of the Adjustment Phase:

* Some people find it impossible to accept the foreign culture and integrate. They isolate themselves from the host country's environment, which they come to perceive as hostile, withdraw into a ghetto and see return to their own culture as the only way out. These Rejectors also have the greatest problems re-integrating back home after return. Approximately 60% of expatriates behave in this way.
* Some people integrate fully and take on all parts of the host culture while losing their original identity. They normally remain in the host country forever. Approximately 10% of expatriates belong to this group of Adopters.
* Some people manage to adapt the aspects of the host culture they see as positive, while keeping some of their own and creating their unique blend. They have no major problems returning home or relocating elsewhere. Approximately 30% of expatriates are these so-called Cosmopolitans.

The process of cultural adjustment, which is also known as the U-shaped curve of cultural adjustment, encompasses five distinct stages:

* Stage 1: The feeling of excitement and eagerness. This stage occurs before leaving to go to the new culture.
* Stage 2: The feeling that everything in the new culture is great. This stage occurs upon arrival to the new culture.
* Stage 3: The feeling of everything in the new culture is terrible.
* Stage 4: The feeling of adjustment. The stage where the visitor begins to feel comfortable and takes steps to become more familiar with the culture.
* Stage 5: The feeling that everything is fine. The stage where the visitor has adapted to the culture and in some ways is embracing it as their own.

http://en.wikipedia.org/wiki/Cultur...

Fly Beauty
270
#923.11.2009, 17:47

mi brakuje wszystkiego;))

companero
945
companero 945
#1023.11.2009, 18:48

No tak, Polacy (chociaz nie tylko) sa znani z malpowania po innych narodach. Szczegolnie tych "zachodnich". Od dawna mnie to dziwilo, szczegolnie takie papugowanie dla zasady. "Bo tak jest na zachodzie, to znaczy ze tak jest lepiej". Porazka. Moja babcia ma swietne powiedzenie, ktore w szczegolnosci za komuny mialo idealne zastosowanie. Mawiala: "zagraniczne gówno sliczne". Jak tak popatrzyc dookola po Polsce, to sporo w tym racji. Malpujemy "na sile" totalnie bezmyslnie, zamiast nieco spojrzec z dystansu i puknac sie w glowe...

A co do tematu...Mi nie brakuje niczego nigdzie. Nie mam sentyentow, nie kupuje na sile polskich produktow tylko produkty, ktore mi odpowiadaja (pod roznymi wzgledami). Dodatkowo staram sie nie przywiazywac zbytnio do dobr materialnych, nie gonie na sile w pedzie szczorow za zbytkami, tak aby tylko miec i to chyba czyni mnie jednym ze szczesliwszych na tej planecie :-)
Ciesze sie z tego co mam, a nie martwie, ze nie mam tego co maja inni, badz nie wygladam jak inni. Polecam sprobowac ;-)

JoanAberdeen
4 140
JoanAberdeen 4 140
#1123.11.2009, 20:53

to ja powiem tak. kupiwszy dzisiaj przyprawe winiar do kurczaka w polskim sklepie. Upieklo sie skrzydelka. i dupsko. bo ja o niczym innym od kilku dni nie mysle tylko o:
swiezym jeszce goracym chlebku z piekarni prosto z zapieczona skorka... kur... a tu pakowany... krojony i jak papier scierny z pretensjami sprzedaja.
i ten z asdy to nie jest to!!!!!
na szczescie moj maz ma polska ksiazke kucharska po angielsku. i obiecal jutro sprobowac mi taki zrobic. posikam sie chyba z radosci.
NIE KOCHANI NIE DZIELE SIE!!!!

radnor
26 173 16
radnor 26 173 16
#1223.11.2009, 21:04

ASDA? W polsce w tesco tez gumowe pieczywo dostaniesz, jak juz porownywac, to piekarnie.

Na rogu morningside rd i Maxwell st kupisz francuskie wypieki, nastepny sklep jest przy brunsfield (niedaleko swietnej niemieckiej piekarni, swoja droga). Malo ktory chleb w polsce moze im podskoczyc. Sam kilka razy skusilem sie na pieczywo z wiadomo ktorej polskiej piekarni i... tragedia. Raz wzialem razowy, ktory byl po prostu barwiony - ciasto niedokladnie wymieszali i wygladalo to jak rolada czekoladowa po przekrojeniu. Za takie pelnoziarniste dziekuje i kupuje gdzie indziej.

pawel
360
pawel 360
#1323.11.2009, 21:17

Joanna z Krainy Deszczowców
#11 | Dziś - 20:53

... nie wiem co smutniejsze: polska książka kucharska po angielsku czy Playboy w systemie Braille'a?

A co do skikania Szanowana Panie to mi się taki głupi zart przypomniał:

"Wraca mąż z delegacji trochę wcześniej niż zawsze. Wchodzi do sypialni a, tam w łóżku leży obcy nagi facet.
Pyta się go:
- Gdzie moja żona?
A on odpowiada przerażony:
- W łazience, bierze prysznic.
Mąż na to:
- Ja schowam się w szafie i zobaczę co żona zrobi, a ty bądź cicho!!!
Wraca żona w podomce i mówi do gościa w łóżku:
- Bierz mnie teraz, mocno, brutalnie aż się posikam...
A gość:
- Otwórz szafę, to się posrasz... "

(bez urazy, prosze)

bus_37
Dundee
24 200 114
bus_37 Dundee 24 200 114
#1423.11.2009, 21:25

jestem na stage 3!

pawel
360
pawel 360
#1523.11.2009, 21:28

Kamil B (na wakacjach)
#12 | Dziś - 21:04

No, no, francuskie pieczywo, niemiecka piekarnia...
Dodajmy jeszcze szkocką pogodę, angielski humor i człowiek zaczyna nabierać ochoty na rosyjską ruletkę...

A ta niemiecka piekarnia to po numerem U-571 ???

bus_37
Dundee
24 200 114
bus_37 Dundee 24 200 114
#1623.11.2009, 21:38

prawdziwa farncuska piekarnia tylklow we francji, kto był to wie a najlepszy jest zwyczaj ponowenego otwierania piekarenek tak około 20-20.30 na wieczorny wypiek żeby i na kolacje była świeza bagietka.....echhhhhhh. Tuatj tylko juz przecenione w tesco zostaje..

radnor
26 173 16
radnor 26 173 16
#1723.11.2009, 21:40

jasne pawel, najlepiej wcinac baltonowa gume i cieszyc sie, ze polskie najlepsze :)

agrawwwka
2 782
agrawwwka 2 782
#1823.11.2009, 21:56

,,Miło jest, kiedy słyszy się "dziękuję" i widzi uśmiech na twarzy ekspedientki/ekspedienta. I nie ma znaczeni czy ten uśmiech jest sztuczny i wyszkolony. Jakikolwiek by nie był, ale zawsze milszy niż fochy sprzedawcy wzbudzające poczucie winy, że w ogóle się coś kupuje. ,, zdecydowanie

syn.szefa
4 144
syn.szefa 4 144
#1923.11.2009, 22:03

... nie wiem co smutniejsze: polska książka kucharska po angielsku czy Playboy w systemie Braille'a?

Trafne porownanie, panie Pawle :))

pawel
360
pawel 360
#2023.11.2009, 22:23

Kamil B (na wakacjach)
#17 | Dziś - 21:40

Nie wiem co Ty tam na tych wakacjach popijasz ( i nie chcę wiedzieć ) ale muszę Ci powiedzieć ze u nas też piją, a czasami to nawet ostro! Ale nie tak ostro Panie Kamilu żeby gumy wcinać!
A w dodatku Baltonowską... U nas chłopaki to nawet Duralex'u nie ruszą! Bo nie... i koniec! Nawet te chopacky hetero-inaczej...
A najlepsze Panie Kamilu to były gumy "Stomil". Nie pękały nawet na "zakrętach". I chociaż wtedy w Polsce była bieda to też ich nikt nie żarł.
PS
Masz ciekawe wakacje... Panie Kamilu.
:)

Profil nieaktywny
derek1936
#2123.11.2009, 22:43

... ja tesknie tylko za pierogami mojej mamy........... nigdy juz ich nie zjem .....zmarla 2 lata temu......

pawel
360
pawel 360
#2223.11.2009, 22:51

derek mcm
#21 | Dziś - 22:43

... nie jest wcale wykluczone że spotkasz niedługo fajną babke która tez nieźle pierogi robi ( czyt. gotuje )...
Zawsze coś.
:)

PS
Natomiast gdybyś był przez przypadek już żonaty to nie pokazuj tego mail'a swojej żonie.

Profil nieaktywny
DzieckoWeMgle
#2323.11.2009, 22:57

Jak moja mama zrobi bigos... to niech sie schowaja te wszystkie francuskie bagietki...

f256
4 510
f256 4 510
#2424.11.2009, 00:21

A jak tatuś zrobi dzióbek, to nie ma chuja we wsi;-)

Poza tym podoba mi się to:

pawel miciak
#13 | Wczoraj - 21:17

... nie wiem co smutniejsze: polska książka kucharska po angielsku czy Playboy w systemie Braille'a?

i to:

pawel miciak
#15 | Wczoraj - 21:28

Kamil B (na wakacjach)
#12 | Dziś - 21:04

No, no, francuskie pieczywo, niemiecka piekarnia...
Dodajmy jeszcze szkocką pogodę, angielski humor i człowiek zaczyna nabierać ochoty na rosyjską ruletkę...

A ta niemiecka piekarnia to po numerem U-571 ???

siedem
3 112 107
siedem 3 112 107
#2524.11.2009, 01:07

mozna kupic albumy z fotografiami zatytulowane " Poland " .
Co zlego w ksiazce kucharskiej w jez. angielskim ???

dzoanka
418
dzoanka 418
#2624.11.2009, 10:32

No to od rana mnie dopiesciliście-super artykuł, fantastyczne komentarze.Kłaniam sie ....po polsku :czapką do ziemi/chciałoby sie powiedzieć TEJ ZIEMI/

dzoanka
418
dzoanka 418
#2724.11.2009, 10:35

Majonez?Oswajam ten który jest tutaj, ale ,,najlepszejszy,,
jedyny w soim rodzaju, niepowtarzalny jest majonez pomorski.
Czekam na chłoste.

ka_milka
119
ka_milka 119
#2824.11.2009, 14:30

oczywiście, że tak się ma, jak się "ćwika po świecie i powiecie" (heh, tak mi ktoś kiedyś powiedział, początkowo nie zrozumiałam ;)
mieszkałam tu rok, nienawidziłam tutejszego jedzenia, cały czas gotowałam, niekoniecznie polskie, ale nie zdechłe i chemiczne. wróciłam do PL dokończyć studia, coś mnie nosiło, nie wiedziałam co, aż zdałam sobie sprawę, że zjadłabym frytek!!! przez całe życie nie lubiłam fast foodu, więc jak poczułam chęc na fish and chips, to aż się przelękłam... ;)
teraz jestem znowu w Szkocji i niedawno kupiłam po raz pierwszy od kilku lat majonez, oczywiście polski (ogólnie nie lubię, ale coś mi się chyba przestawia na tej obczyźnie.. ;) poza tym właśnie tutaj zrobiłam swoje pierwsze gołąbki, pieczeń z karkówki, zupę ogórkową.
ech, schizofrenia się zaczyna, to już nieodwracalny proces... ;)

envi
656
envi 656
#2924.11.2009, 21:52

majonez kielecki:)

Profil nieaktywny
DzieckoWeMgle
#3024.11.2009, 22:19

W kieleckim jest za duzo octu

siedem
3 112 107
siedem 3 112 107
#3125.11.2009, 12:32

musztarda sarepska

Profil nieaktywny
DzieckoWeMgle
#3225.11.2009, 13:49

Co tam sarepska...
Saperskiej spróbuj :)

dzoanka
418
dzoanka 418
#3304.12.2009, 21:24

TYLKO MAJONEZ POMORSKI......

dzoanka
418
dzoanka 418
#3404.12.2009, 21:24

TYLKO MAJONEZ POMORSKI......