W środę 7 listopada w Newcastle zmarł pięcioletni Kevin. Dzień wcześniej chłopiec miał wysoką gorączkę i wymiotował. Lekarz stwierdził, że dziecku nic nie jest i wypuścił je do domu.

Jeszcze w niedzielę chłopiec, średni z trójki synów państwa Joanny i Rafała Staszkielów, bawił się beztrosko z braćmi i kolegami na polskiej imprezie halloweenowej. Chłopiec był zawsze okazem zdrowia. W niedzielę wieczorem zaczął źle się czuć. We wtorek dziecko miało już wysoką gorączkę i wymiotowało, dlatego rodzice zabrali je do lekarza, który około godziny 16.00 stwierdził, że dziecku nic nie jest, że to zwykły wirus i że należy tylko podawać dużo płynów. Nie zbadano dziecka dokładniej. Lekarza nie zaniepokoił fakt, że chłopca tak bolały nóżki, że nie mógł już chodzić ani to, że nie mógł oddać moczu do badania.
W nocy stan chłopca pogorszył się jeszcze bardziej. Rodzice wezwali ambulans, który zabrał dziecko do znanego szpitala – Royal Victoria Infirmary (RVI) w Newcastle. Tam próbowano ratować Kevinka, również podejmując reanimację.
– Po pierwszym zatrzymaniu akcji serca udało się i wrócił – opowiada matka chłopca.– Po drugim usłyszałam tylko: “Przestańcie, to już koniec”.
Rodzice Kevina czekają teraz na sekcję zwłok, która ustali powód zgonu. Jak tylko będą mogli, chcą zabrać dziecko do Polski, żeby tam je pochować. Czeka ich mnóstwo formalności i wydatków.
Chory brat
Od środowego popołudnia chory jest także starszy synek państwa Staszkielów – Klaudiusz, który również zaczął gorączkować z niewyjaśnionych przyczyn. Tym razem dzieckiem zajęto się poważniej – chłopiec cały czas przebywa w szpitalu, gdzie ma podawany dożylnie antybiotyk. Przy łóżku chorego Klaudiusza czuwa ojciec. Matka zajmuje się w domu najmłodszym z trójki rodzeństwa – kilkutygodniowym Kacperkiem. Państwo Staszkielowie w północno-wschodniej Anglii mieszkają od prawie 7 lat. Kevin urodził się już tu – w Anglii w czerwcu 2007.
Szukanie sprawiedliwości
Jak podaje TwojSuckesUK, w przypadku śmierci w szpitalu zawsze prowadzone jest dochodzenie w tej sprawie, niejako z urzędu. Po sekcji zwłok następuje procedura sądowa zwana “inquest”, której celem jest ustalenie przyczyny zgonu.
Sędzia przesłuchuje wtedy stronę poszkodowaną (w tym wypadku rodziców Kevina), koronera oraz przedstawiciela szpitala, w którym doszło do zgonu. Przesłuchanie może odbywać się za zamkniętymi drzwiami, niedostępne dla publiczności.
Sędzia, na podstawie zeznań i dowodów, w tym wyników sekcji, ustala przyczynę, a więc w jakiś sposób również winnego. Dopiero wtedy, po ustaleniu, po czyjej stronie leży wina, można wszcząć sprawę o zaniedbanie. Procedura “inquest” może trwać kilka, a nawet kilkanaście miesięcy.
Pomoc
Do redakcji “Twojego Sukcesu w UK” napłynęło mnóstwo kondolencji i ofert pomocy. Za zgodą mamy Kevina w sklepie “Groszek” w Newcastle wystawiono puszkę, do której można wrzucać pieniądze, które pomogą w pokryciu ogromnych kosztów transportu ciałka i pogrzebu w Polsce.
Druga puszka zostanie wystawiona w “Polskim Klubie” na Maple Terrace w Newcastle. W akcję włączyła się również społeczność Polskiej Szkoły Sobotniej w Newcastle. Zbiórkę w szkole w najbliższe dwie soboty - 10 i 17 listopada będzie prowadzić pani Monika Bledziewska.
Puszki-skarbonki zostaną wyłożone także w innych polskich sklepach w rejonie North East: Malgosia’a w Newcastle, - European Foods w Gateshead, Consett i Darlington oraz w sklepie Polskie Smakołyki w Sunderland.
Koszt transportu zwłok i pogrzebu w Polsce wynosi około 3 tys. funtów. Do tej pory uzbierano 400 funtów. 100 ofiarował anonimowy darczyńca, 100 firma Polish Matters Consulting Ltd., a pozostałe 200 zebrano w Polskiej Szkole Sobotniej w Newcastle. Zbiórka nadal trwa.
Każdy, kto chciałby finansowo wesprzeć akcję, proszony jest o kontakt:
Tel. 01670 538 462
e-mail: redakcja@twojsukcesuk.co.uk
Komentarze 139
tytuł niepoprawny politycznie.
Boże aż się popłakałam.jezu jacy ci lekarze to niedoświadczone h.je..
Żal mi rodziny szkoda bo chłopiec mógł by żyć ..jestem w szoku
Strasznie ze takie coś się stało ...
nie dziwie sie ze nie potrafoli uratowac chlopca ,skoro tutaj maja tylko ich cudowny lek paracetamol ,to czemu sie dziwiic .
Bardzo smutna historia, kondolencje dla rodziny.
Jednak jeszcze nie wiadomo co to bylo i czy na pewno wina lekarzy, wiec nie osadzajmy.
Moze poczekajmy na wyniki sekcji?
Btw, mysle ze wogole przestanmy chodzic do lekarzy, ciul zrobmy im na zlosc, niech zbankrutuja greedy bastards.