Jesienią 2017 roku w Birmingham aresztowano dziewięciu Polaków (sześciu mężczyzn i trzy kobiety) pod zarzutem wejścia w porozumienie w celu zmuszania ludzi do pracy, handlu ludźmi z zamiarem wyzyskiwania ich oraz przestępczego zabierania mienia. Zeznawało przeciwko nim 80 osób, w tym Albańczycy, Wietnamczycy i mieszkańcy Filipin. Większość ofiar pochodziła jednak z Polski. Mogło ich być w sumie 300.
Sprawie przygląda się Monika Redzisz z gazety reporterów „Duży Format”, gdzie przytacza historię trójki ofiar współczesnego niewolnictwa oraz rozmawia z pracownikami organizacji pomocowych, którzy wyciągają Polaków z niewolnictwa.
Na celowniku rodzice i osoby w kryzysie
Jak w wywiadzie tłumaczy jedna z pracownic organizacji Free Walk Foundation, wśród Polaków ofiarami współczesnego niewolnictwa przeważnie padają samotni mężczyźni, często alkoholicy, często w życiowej sytuacji kryzysowej. Ale łakomym kąskiem są też rodziny z dziećmi, na które można dostać duże zasiłki, a przy tym łatwo zmanipulować rodziców zmartwionych o bezpieczeństwo rodziny. Większość ofiar nie chce współpracować z policją, boi się zeznawać.
Jak opowiada Kamil, jedna z ofiar procederu w Birmingham:
Zaczęło się od tego, że rozpadł mi się związek. Żona nie chciała mnie znać, zabrała dzieci. Wpadłem w depresję i zacząłem pić. Znajomy Cygan zaproponował mi wyjazd do Anglii. Miał wujka w Birmingham, który potrzebował ludzi do pracy na budowie. Ufałem mu, znaliśmy się od dzieciństwa.
Po przyjeździe do Anglii Kamil wraz z wujkiem założyli konto bankowe, Kamil nigdy nie zobaczył jednak swojej karty. Wkrótce z portfela zniknął mu dowód osobisty, ale wujek umywał ręce. Z wypłaty 280 funtów tygodniowo potrącał ok 250 funtów na „dług” za bilet autobusowy, za mieszkanie.
Jak dodaje Kamil:
Poszedłem na policję – zero zainteresowania. Kazali mi jechać do polskiej ambasady do Londynu i wyrobić sobie dokumenty. Jak miałem do Londynu jechać bez pieniędzy? Z policją angielską nie chciałem już później mieć nic wspólnego. To mnie podłamało – bez dokumentów, bez pieniędzy, nie znając miasta, to gdzie ja się ruszę, co ja zrobię? Jeszcze tego języka się bałem, prawie nic nie rozumiałem… Zacząłem pić. Jak coś miałem, wydawałem na alkohol.
„W pewnym momencie, może po roku, powiedziałem Bakro, że chcę odejść. Odpowiedział mi krótko: „Wiem, gdzie mieszkają twoje dzieci”
Wkrótce wujek postarał się też o mieszkanie socjalne dla Kamila, który jednak dalej mieszkał w jednym pokoju z szóstką rodaków i pracował przy pakowaniu cebulek w fabryce. Jego mieszkanie było nielegalnie podnajmowane. Zyski trafiały do wujka. Jak mówi Kamil, „W pewnym momencie, może po roku, powiedziałem Bakro, że chcę odejść. Odpowiedział mi krótko: „Wiem, gdzie mieszkają twoje dzieci”. To był najgorszy moment…” Kamil dodaje, że był świadkiem brutalnego pobicia jednego z towarzyszów niedoli:
Nikt, kto tego nie przeżył, nie zrozumie tego strachu… Byłem w obcym kraju – jakbym nagle zniknął, nikt by mnie nawet nie szukał. W takich warunkach człowiek boi się nawet odezwać.
Historie pozostałych ofiar oraz pracowników organizacji pomocowych można znaleźc w reportażu Byłem niewolnikiem w Birmingham Moniki Redzisz.
Można uzyskać pomoc
W 2017 roku w Wielkiej Brytanii na specjalnie powołaną dla ofiar niewolnictwa linię telefoniczną Modern Slavery Helpline zgłoszono ponad 4,8 tysiąca podejrzanych przypadków dotyczących osób z 94 państw. Większość, bo 3,5 tysiąca, dotyczyła wyzysku w miejscu pracy, w szczególności w myjniach samochodowych, branży budowlanej, salonach piękności, rolnictwie i fabrykach, a kolejne 700 – wykorzystania seksualnego i zniewolenia w celu służby domowej.
Wśród wszystkich zgłoszeń 233 dotyczyły Polaków. To druga co do wielkości grupa potencjalnych ofiar – po Rumunach (756), a przed Anglikami (212), Tajlandczykami (211) i Bułgarami (98).
Jak tłumaczą pracownicy organizacji pomocowych, najczęściej przestępcy z danej grupy narodowej wykorzystują rodaków. Zdarzają się jednak wyjątki.
Osoby, które same padły ofiarą handlu ludźmi lub podejrzewają, że problem ten dotyczy znanych im ludzi, mogą zadzwonić w Wielkiej Brytanii na specjalną infolinię (numer 0 8000 121 700), która oferuje wsparcie także w języku polskim. Wśród organizacji świadczących wsparcie dla ofiar handlu ludźmi i współczesnego niewolnictwa jest także East European Resource Centre (EERC) mieszczące się w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w zachodnim Londynie. Kontaktować można się także z polskim Wydziałem do Walki z Handlem Ludźmi KGP, tel. +48 664 974 934 lub dzwonić pod numer 112.
Komentarze 16
Takich sk*synow co zmuszaja ludzi do pracy niewolniczej powinno sie zamykac na dlugie lata ale zeby nie mieli tak przyjemnie, siedzac na utrzymaniu panstwa, tylko wtedy wlasnie oni powinni zapierdzielac przy pakowaniu cebulek i innych kartofelkow za wikt i opierunek za kratami
W Polsce tez mielismy takiego wujka, mowilismy na niego wujek Zus!
to w koncu to Polacy czy Cyganie zgotowali ludziom ten los?
mamy XXI wiek chciałbym dostać w swoje rece tego wujka już bylby na dnie Tamizy z cegla na szyi
jak foki w Baltyku :)