Izabela Lechowicz zawsze marzyła o podróżach. Aby móc je połączyć z pracą, przez moment chciała zostać stewardessą. Ostatecznie wybrała jednak technologię żywności i żywienia, potem zdecydowała się na wyjazd do Wielkiej Brytanii, aby podszkolić swój angielski. Druga decyzja sprawiła, że od 15 lat pilotuje samoloty odrzutowe i zwiedza świat.

Jesteś lotniczym freelancerem, tzn. nie pracujesz dla żadnych linii lotniczych, które mają stałe kierunki, ile krajów średnio odwiedzasz w ciągu miesiąca?
Trudno powiedzieć, bo nigdy tego nie liczę. Zdarzały się miesiące, że w ciągu tych 30 dni byłam w ponad 20 różnych krajach. Wszystko zależy od kierunku, jeżeli są to europejskie miasta, lotów może być nawet do czterech dziennie. Gdy latam na dłuższych trasach np. do Azji czy Ameryki Północnej, w miesiącu jest to około 10 lotów.
Pierwszy raz stery samolotu miałaś w rękach 15 lat temu. Od zawsze chciałaś być pilotem, czy wcześniej nawet nie przeszło ci to przez myśl?
Zdecydowanie to drugie. Pochodzę z niewielkiej miejscowości w Kotlinie Kłodzkiej, nikt z mojej rodziny nie miał nic wspólnego z lotnictwem. Mój jedyny kontakt w tej kwestii to kolega ze szkoły podstawowej, który wybierał się do szkoły do Dęblina.
Kocham podróże i zawsze chciałam zobaczyć jak najwięcej krajów. Przez moment, aby zrealizować te marzenia, chciałam zostać stewardessą. Będąc uczennica byłam przekonana, że trzeba być wysoką, zgrabną i ładną, czyli niemal modelką, a ja się nią nie czułam. Ostatecznie zdecydowałam się więc na studia z technologii żywności i żywienia. Po ich zakończeniu, jeszcze przed szukaniem pracy, postanowiłam wyjechać do UK, aby podszkolić język i poszerzyć horyzonty. Po kilku miesiącach w szkole, w której się uczyłam, dostałam etat.
W przypadku twojej obecnej pracy poszerzanie horyzontów nabiera nowego znaczenia. Jak doszło do tego, że technolog żywienia, pracujący w administracji szkoły językowej, stał się pilotem?
Przez przypadek w pubie (śmiech). Tam poznałam mojego obecnego partnera, który jest pilotem. Na początku pomagałam mu organizować loty, czyli ustalić ich plan czy zarezerwować np. lądowisko dla śmigłowców. Czasami, gdy leciał sam, mogłam uczestniczyć w takim locie.
Mój partner jest też instruktorem, pamiętam, że kilkukrotnie pozwolił mi potrzymać stery. Powiedział, że sobie poradzę w praktyce i zachęcał, abym poszła na kurs. Stwierdziłam, że wszystko jest do nauczenia, czyli także wiedza z zakresu lotnictwa, i tak się zaczęło.
Jaką drogę trzeba pokonać, aby otrzymać licencje i usiąść za sterami odrzutowca?
Każdy zaczyna od zdobycia licencji pilota turystycznego. Trzeba przejść szkolenie teoretyczne zakończone dziewięcioma egzaminami i egzamin praktyczny, po wcześniejszym wylataniu minimum 45 godzin w powietrzu. Z tą licencją możemy latać w celach niekomercyjnych niewielkimi samolotami typu Cessna 150/152.
Do kolejnego etapu mogą przejść osoby, które na wspomnianych maszynach latały samodzielnie, tzn. bez instruktora, minimum 100 godzin. Na nie czeka 14 egzaminów z teorii i trzy z praktyki. Po około 250 godzinach nalotu mamy licencję. Jednak, aby móc zasiąść za sterami konkretnego samolotu, dodatkowo musimy przejść kolejne szkolenie uprawniające nas do pilotowania tej właśnie maszyny. W sumie wszystkie kursy i naloty średnio zajmują od roku do dwóch lat.

Są osoby, które od dziecka marzą, aby zostać pilotem. Ile kosztuje osiągnięcie takiego celu?
Oczywiście wszystko zależy od kraju, w jakim będziemy zdobywać licencję. Przykładowo, aby zdobyć licencję pilota zawodowego w UK, trzeba liczyć się z wydatkiem od £90 000 do £100 000.
Cena na pewno ogranicza dostęp do tego zawodu, czy jest coś jeszcze?
Oczywiście stan zdrowia, nie można mieć żadnych przeciwskazań. Choć mitem są bardzo wyśrubowane badania dla pilotów, np. można mieć wadę wzroku i zasiąść za sterami.
Czy to wszystko się opłaca?
Zależy jak bardzo ktoś chce zostać pilotem. Ja uwielbiam moją pracę, dodatkowo mogę spełniać swoje największe marzenie, czyli podróżować.
Zarobki na pewno motywują. Stawki pilotów zależą od ich stopnia i doświadczenia tzn. czy jest się pierwszym oficerem czy kapitanem, czy pracuje się na własny rachunek czy w liniach lotniczych, jeśli tak to w jakich, na jakich trasach się lata i jak często. Średnio jest to od £30 000 do nawet £120 000 lub £140 000 rocznie, dla kapitanów z bardzo dużym doświadczeniem. Jednak trzeba pamiętać o stresie i odpowiedzialności. W dodatku jest to praca zmianowa, co nie zawsze każdemu odpowiada, mało się jest w domu, a udział w uroczystościach rodzinnych to rzadkość.
Pani pilot, pani kapitan samolotu to nadal rzadkość. Czy spotykasz się z uszczypliwymi uwagami?
Niemal wcale, i to niezależnie od kraju, do jakiego lecę. Mam wrażenie, że 99 procent lotniczego środowiska jest pozytywnie nastawione do kobiet w gronie pilotów. Oczywiście zdarzają się sytuacje, gdzie w hotelu, w którym mamy nocleg, biorą mnie za stewardessę, bo kobieta pilot to ewenement. Chyba tylko w Rosji raz miałam niemiłą sytuację – obsługa naziemna, zamiast konsultować ze mną szczegóły, robiła to z moim kolegą, a mnie zwyczajnie ignorowała. Rozmawiałam potem na ten temat z jedną znajomą Rosjanką, która wytłumaczyła mi, że dla wielu mężczyzn w Rosji kobiety powinny przede wszystkim zajmować się domem. Byłam zaskoczona, bo przecież Rosjanie mieli swoją kobietę w kosmosie.
Na początku wspominałaś o sporej liczbie krajów, które odwiedzasz każdego miesiąca, czy są wśród nich twoje ulubione miejsca, gdzie lubisz latać?
Na pewno Bora Bora – niesamowity pas startowy, jego fragment jest nad krystalicznie czystą wodą, przez którą widać rafę koralową, w tle wulkan porośnięty zieloną roślinnością – magiczny widok. Albo niewielkie miasto Sion w Szwajcarii, lotnisko jest w dolinie, a na około Alpy.
Co do miejsc, mieszkałaś w Polsce, Wielkiej Brytanii, ale także Austrii, Rosji, Malezji, Indiach i Chinach. Gdzie jest twój dom?
Kilka lat temu widząc zwiększające się zapotrzebowania na nasze usługi w różnych częściach świata, postanowiliśmy w nich popracować, a przy okazji zobaczyć jak mieszka się w innych krajach. Wiedeń, Moskwa, Mombaj, Hong Kong i Kuala Lumpur – każde z tych miast to zupełnie inne przeżycie. Na przykład Hong Kong po przylocie wydaje się ekscytujący, futurystyczny i tętniący życiem 24 godziny na dobę, jednak jego zanieczyszczenie bardzo utrudnia zwyczajne funkcjonowanie. Jestem Polką, w Polsce mam rodzinę, ale obecnie mój dom jest w Wielkiej Brytanii.
Dziękuję za rozmowę.
Plebiscyt #Polka100
Blisko 100 lat temu, 28 listopada 1918 roku, Polska dołączyła do grona pierwszych państw na świecie, które nadały prawa wyborcze kobietom. By uczcić tę rocznicę, Ambasada RP w Londynie postanowiła uhonorować wyjątkowe Polki, które na co dzień inspirują polską społeczność na Wyspach Brytyjskich. Do plebiscytu mogły być zgłaszane wszystkie aktywne zawodowo Polki wykonujące interesujące zawody, które przyczyniają się do kreowania pozytywnego wizerunku Polski w Wielkiej Brytanii. Pełną listę laureatek można znaleźć na stronie Ambasady: londyn.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/polka100.
Komentarze 25
Brawo!
Przyjemny wywiad :)
I zawsze wiedzialem, ze naprawde wielkie rzeczy zaczynaja sie w pubie !
Literowka redakcja na koncu 'jestem polska" . Brawo dla Pani.
No brawo, brawo :)
No blagam, ale co w tym dziwnego, ze kobieta pilotuje? Czym jej historia rozni sie od historii innych pilotow?"zaledwie 6% pilotów stanowią kobiety." A ile kobiet w ogóle kandyduje na to stanowisko? Nie dajmy się zwariować. Bardziej niż płeć, interesują mnie umiejętności pilota